Urodził się w Iłży dnia 2 stycznia 1898 roku, jako syn Marcelego i Marii z Trześniewskich. Od siódmego roku życia uczęszczał do Szkoły Powszechnej w Iłży, po ukończeniu której zaczął naukę w gimnazjum w Radomiu. Tam też rozpoczął pracę społeczną w harcerstwie jako sekcyjny. W 1916 roku ukończywszy 4 klasy, zaczyna szukać pracy. 1 kwietnia 1917 roku – mając 19 lat, wstępuje w Iłży w szeregi tajnej organizacji POW – Polska Organizacja Wojskowa, Został do niej wprowadzony przez księdza Prospera Malinowskiego – pierwszego komendanta Obwodu Iłżeckiego oraz instruktora Maksymiliana Jakubowskiego. Przed nimi także składał przysięgę. Otrzymał przydział – lokalka Iłża, obwód 8 A, okręg VIII – Radom. W miesiącach letnich tegoż roku dostaje nominację na sekcyjnego drugiej sekcji, z którą kilkakrotnie brał udział w ćwiczeniach tak nocnych jak i dziennych. W okresie działalności w POW przechowywał w domu swego ojca broń i amunicję. Brał udział w organizowaniu przedstawień i innych imprez na rzecz POW. W końcu października 1917 roku, na wyraźne życzenie ojca, wyjeżdża do Seminarium Duchowego w Sandomierzu. Komendant Obwodu POW ps. „HALKA”, udziela mu bezterminowego urlopu z tym, że pozostaje w ewidencji w Iłży. Przyjeżdżając na święta i ferie, bierze udział w zebraniach i ćwiczeniach. We wrześniu 1919 roku występuje z Seminarium i 25 września tego roku jako ochotnik wstępuje do 1 pułku Wojsk Łączności w Warszawie. Po zwolnieniu w dniu 2 stycznia 1922 roku z wojska, wraca do Iłży. Otwiera sklep bławatno-galanteryjny. W miarę upływu lat rozszerza asortyment towarów o części rowerowe, zabawki, amunicję myśliwską, radia, gazety itp. Jednocześnie bierze czynny udział w życiu społeczno-kulturalnym miasta: w Klubie Sportowym POLONIA – wiceprezes i bibliotekarz (wydawanie książek odbywało się w niedziele w godz. 10-11), w Towarzystwie Śpiewaczym LUTNIA – prezes, a następnie członek Komisji Rewizyjnej, w Stowarzyszeniu Robotników Chrześcijańskich – członek Zarządu, w Ochotniczej Straży Pożarnej jako Naczelnik, a następnie jako Naczelnik Rejonowy, w 1929 roku współorganizuje Koło Związku Peowiaków i zostaje jego prezesem a po reorganizacji komendantem, jako radny miasta Iłży, w Lidze Obrony Powietrznej Państwa – członek Komitetu, w Lidze Morskiej i Kolonialnej, w Związku byłych Ochotników Armii Polskiej – komendant. Bierze także udział w wystawieniu przedstawień amatorskich, organizowaniu zabaw i zbiórek pieniężnych np. na cele dobroczynne. W 1926 roku żeni się z Marią Radzimowską, córką Stanisława – właściciela młyna wodnego w Jedlance (Wesołówce). 21 października 1927 roku przychodzę na świat ja.
Jak daleko sięgam pamięcią, poza pracą w sklepie, widzę ojca w mundurze strażackim bojowym na zbiórkach i ćwiczeniach, które odbywały się w niedziele o godzinie 6 rano (chodziłem na nie od najmłodszych lat), wyjeżdżającego do pożaru lub dowodzącego akcjami gaśniczymi. Bylem obecny przy kilku pożarach. Pamiętam olbrzymi pożar szeregu domów przy ulicy „Przy murach”, w którego gaszeniu brało udział aż 17 jednostek straży z całej okolicy. Widzę go także w mundurze paradnym, w błyszczącym hełmie z grzebieniem i oficerskim toporkiem przy boku. Prowadzącego defilady z udziałem orkiestry – oczywiście strażackiej z okazji świąt państwowych lub innych uroczystości np. wizyty wojewody kieleckiego (dożynki 1938). Pamiętam jak z latami zmieniało się wyposażenie straży. Pompę ręczną ssącą wodę ze zbiornika lub beczkowozu i tłoczącą wężami do prądownic, zastąpiła motopompa. Konie częściowo zastąpił samochód strażacki. Został utworzony kobiecy oddział SAMARYTANEK, którego komendantką była p. Ciepielewska. Nigdy nie zapomnę widoków, gdy na glos syreny, strażacy – ochotnicy, rzucali pracę w polu lub domu, zrywali się w nocy, biegli, bo każda minuta była droga, zapinając po drodze mundur. Ba, nawet konie (gdy miał je jeszcze dziadek), wystarczyło odwiązać od żłobu, nałożyć uprząż i otworzyć bramę, a one same już galopowały do remizy. Strażacy wracali niesamowicie zmęczeni, brudni często przemoczeni, czasami poparzeni lub pokaleczeni. By zdobyć fundusze na swoją działalność, urządzali „cudowne” loterie fantowe, na których można było wygrać od jajek (5 sztuk), do prosiaka. Fanty zbierali wśród mieszkańców miasta, chodząc od domu do domu. Każdy dawał co mógł lub miał na zbyciu. Podobnie rozprowadzali „Kalendarze Strażackie”, za które otrzymywali dobrowolny datek. Rano, w Wigilię
Bożego Narodzenia budziła mnie orkiestra strażacka. Grała pod oknem na podwórku z okazji imienin mojego ojca Adama, a swojego naczelnika. Ojciec był już ubrany bo zaraz przychodziła delegacja straży z życzeniami i skromnym upominkiem np.: pięknie wykonaną laurką (jedną z nich posiadam). Potem przychodziły następne delegacje, przyjaciele, koledzy i znajomi, których nigdy me brakowało, no i oczywiście rodzina. Po życzeniach, siadano do skromnie zastawionego stołu (post). Dominowały śledzie w różnej postaci. Pamiętam ojca często wychodzącego na zebrania i spotkania licznych organizacji do których należał. Włączał się także we wszelkiego rodzaju akcje społeczne. W uznaniu zasług został odznaczony: Krzyżem Zasługi, Medalem Niepodległości, Medalem za Wojnę 1918-1921, Krzyżem Waleczności Powstań Narodowych, Medalem za Zasługi dla Pożarnictwa, Medalem X-lecia Odrodzenia Polski. Posiadał Krzyż Legionowy, odznakę pułkową, odznaki strażackie itp. Otrzymał także wiele dyplomów i dowodów uznania, między innymi od biskupa Kubickiego (w moim posiadaniu).
Stosunkowo dużo czasu poświęcał mnie. Do listopada 1938 roku, byłem jedynakiem (siostra zmarła w wieku 2- ch lat). Pamiętam częste rozmowy w „cztery oczy” wieczorem lub rano w łóżku, między innymi dotyczące planów naszych wspólnych wypadów Chcąc być więcej ze mną, zabierał mnie na wyżej wspomniane zbiórki strażackie i różne imprezy organizowane w mieście. Towarzyszyłem mu kilkakrotnie w wyjazdach do Warszawy po towar do sklepu. Wygospodarowany czas poświęcaliśmy na zwiedzanie muzeów i miasta. Bylem także z delegacjami Peowiaków w Wilnie, gdy na cmentarzu na „Rossie” składano serce Józefa Piłsudskiego w groble jego matki oraz w Krakowie na Sowińcu w 1935 roku z urną zawierającą ziemię z pól bitewnych i grobów, na sypanie kopca J. Piłsudskiego. Niewiele miał czasu na własne przyjemności. Jego pasją były książki których miał pokaźny księgozbiór, pamiątki z I wojny światowej, numizmatyka. Zbiory te prawie całkowicie zaginęły (w tym część książek) w czasie rabunków naszego mieszkania w 1939 i 1945 roku. Grał na mandolinie, od czasu do czasu wędkował w Jedlance lub polował.
Z pierwszego chyba polowania z moim udziałem na dzikie kaczki w Jedlance, pamiętam takie zdarzenie. Ojciec z dubeltówki (2 naboje), wystrzelił raz do kaczki, która spadła do sadzawki. Popłynął po nią pies. Ojciec postawił strzelbę opartą kolbą na bucie, z lufą odchyloną w bok. Czekaliśmy na aport psa. Podszedłem do dubeltówki i nacisnąłem spust. Śrut przeleciał ojcu obok ucha. Przez pewien czas źle na to ucho słyszał. Zmieszczenie tych wszystkich zajęć w ciągu dnia, było możliwe dzięki dobrej organizacji pracy tak zawodowej jak i społecznej, a przede wszystkim dzięki mojej mamie, która zajmowała się nie tylko dziećmi i domem ale także często zastępowała i pomagała ojcu w sklepie. Pracowała także społecznie. 1 września 1939 rok wybucha II wojna światowa. Zgodnie z poleceniem władz, ojciec pakuje do skrzynek dubeltówkę, karabinek małokalibrowy (tzw. flower, który był w zasadzie mój, a tylko na ojca pozwolenie) i amunicję by oddać na posterunek policji, ale już nie ma komu przekazać. Wojska niemieckie są już blisko. Ojciec zakopuje broń i bierze udział w pamiętnej ucieczce „za Wisłę”(6 września?). Wraca po kilkunastu dniach, zmęczony, brudny i bez pieniędzy. W 1939 roku – prawdopodobnie w październiku – wstępuje do konspiracyjnej organizacji wojskowej Związek Walki Zbrojnej – ZWZ. Ojciec był do lutego 1940 roku pierwszym komendantem podobwodu III Iłża – kryptonim DOLINA (patrz W. Borzobohaty „JODŁA” wydanie PAX z 1984 r. str. 138). Ja w tym okresie kilka razy nosiłem tajne dokumenty do kpt. Kazimierza Starowicza, gdyż jako mały chłopak zwracałem mniejszą uwagę Niemców. Zgodnie z poleceniem władz niemieckich, ojciec oddaje odbiorniki radiowe, ale jeden ukrywa u adwokata i burmistrza miasta – Jan Grubskiego, mieszkającego wówczas w naszym domu. U niego słuchają wiadomości z „zachodu”. Prawdopodobnie od niego w końcu maja lub na początku czerwca 1940 r. dowiaduje się o mających się odbyć aresztowaniach. 3 czerwca przeprowadza ze mną dłuższą rozmowę. Mówi, że może lada dzień być aresztowany. Nie będzie się ukrywał, gdyż boi się represji w stosunku do rodziny, że zamiast niego mogą zabrać moją matkę. Spokojnie przekazuje mi co mam mówić i jak się zachować, gdyby mnie Niemcy wypytywali o broń, spotkania ojca, o znajomych itp. Wsiadamy na rower i jedziemy do Jedlanki do dziadka, gdzie przebywała moja mama wraz z młodszym bratem. 4 czerwca o świcie zostałem zbudzony przez ciotkę Reginę Matacz, u której spałem na podłodze. Nade mną stał żandarm z karabinem wycelowanym we mnie. Kazał się ubrać i zaprowadził do pokoju stołowego dziadka, gdzie nocował ojciec. Przechodząc z jednego mieszkania do drugiego zauważyłem, że dom był obstawiony przez żandarmów. W pokoju ojciec ubierał się, wyjmując z kieszeni posiadane przedmioty i układał je na stole, przy którym siedział gestapowiec. Przed nim leżały dwa długie paski papieru. Na jednym z nich było imię i nazwisko mego ojca wraz z pełnymi danymi personalnymi, a na drugim moje. Pewnie dlatego zostałem sprowadzony. Przed wojną byłem w harcerstwie, a w pierwszych dniach wojny, na polecenie Komendy Hufca w Radomiu, zorganizowałem i dowodziłem harcerską akcją kontrolowania napowietrznych linii telefonicznych oraz trzymania wart (z biało-czerwonymi opaskami) przy poczcie, szpitalu itp. Byłem niskiego wzrostu i szczupły. Wyglądałem na mniej niż 12 i pół roku życia. Dlatego pewnie – tak sobie tłumaczę – nie wzięli mnie, a aresztowali Jurka Zaborowskiego, który był ode mnie o rok starszy, o wiele potężniejszy i też był harcerzem. Rozpoczęło się moje przesłuchanie. Pytania po polsku dotyczyły ojca. Z kim się spotykał ? Gdzie chodził ? Kto przychodził do niego ? Gdzie broń ? Odpowiadałem zgodnie z ustaleniami poczynionymi z ojcem, lub – nie wiem. Wyprowadzając ojca gestapowiec zwrócił się do mnie – „Nie chciałeś mówić, nie zobaczysz ojca więcej”. Już przed domem zdążyła dobiec matka z bratem na ręku. Nocowali na piętrze u brata mamy. Pożegnaliśmy się z ojcem. Powiedział: „Dbaj o matkę” i więcej go nie widzieliśmy. Zaprowadzili ojca do samochodu, który stał kilkaset metrów dalej i odjechali. Razem z ojcem tej nocy w Iłży zostali aresztowani: Antoni Jabłoński l. 36, Karol Męciwoda l. 26, Bolesław Nosowski l. 42, Feliks Renner l. 39, Piotr Sępioł l. 49, Kazimierz Sionek l. 29, Kazimierz Starowicz l. 39, Karol Szlachetko l. 41, Józef Wasatko l. 52, Henryk Szymański l. 26, Jerzy Zaborowski l. 14. Aresztowanych wywieziono do aresztu w Wierzbniku. Wcześniej został aresztowany Józef Zięba – peowiak.
Wkrótce zwolniono Jurka Zaborowskiego i Henryka Szymańskiego – najmłodszego brata mego ojca. Pozostałych wywieziono do Skarżyska Kamiennej, gdzie byli przetrzymywani w szkole (przy zbiegu ul. Konarskiego i Krakowskiej) razem z aresztowanymi Z innych miejscowości. Ojciec z miejsca zatrzymania napisał kilka „listów” na urwanym z opakowania paczki papierze. Kserokopie części z nich są w posiadaniu Adama Bednarczyka (oryginały u mnie)..
Matka czyniła starania o uwolnienie ojca. Jeździła często do Wierzbnika i Skarżyska. Była także w Gestapo w Radomiu. Niestety bez skutku. 29 czerwca 1940 roku rano – w niedzielę, w Piotra i Pawła ojciec został rozstrzelany w lesie „Brzask” koło Skarżyska Kamiennej. Leży we wspólnej ponad 760 osobowej mogile. Na tym olbrzymim grobie został postawiony pomnik, a na nim tablica z napisem – „Przechodniu ! Powiedz Polsce, tu leżym jej syny: posłuszni i wierni do ostatniej godziny”. Zginął w wieku 42 lat. O działalności ojca wspominają w swoich książkach: Eugeniusz Wiślicz-Iwańczyk – „Echa Puszczy Jodłowej, • Stefan Skwarek – „Ziemia niepokonana”, Wojciech Borzobohaty – „Jodla”, Marian Langer – „Lasy i ludzie”, Adam Bedanrczyk – „Polska Organizacja Wojskowa w Iłży”, „Polska Organizacja Wojskowa na Ziemi Iłżeckiej”, „Studia Sandomierskie t. V”, itp.
Ojciec swoim życiem oraz niezapomnianymi rozmowami wywarł na mnie bardzo duży wpływ. Odziedziczyłem po nim zamiłowanie do książek, które umiejętnie podsycał ofiarując z rożnych okazji wartościowe egzemplarze z własnoręczną dedykacją . Kilka mam do dzisiaj. Po nim mam manię zwiedzania i kolekcjonowania, chęć do pracy społecznej, sentyment do Ochotniczych Straży Pożarnych (przez parę lat bylem prezesem Zakładowej OSP) i wielu, wielu innych rzeczy, które traktuję jako swoje dodatnie cechy. Nie przejąłem natomiast zamiłowania do polowań i wędkarstwa. Traktował mnie zawsze jak dorosłego – jak swojego młodszego kolegę Mimo to miałem do ojca olbrzymi szacunek i czułem duży respekt. Uderzył mnie tylko raz – symbolicznie- za niewłaściwe zachowanie w stosunku do matki. Nigdy się go nie bałem. Wystarczyło mi jego spojrzenie. Nigdy świadomie nie chciałem zrobić mu przykrości, bo nie chciałem, by popsuła się choć trochę atmosfera między nami. Zawsze mieliśmy dużo wspólnych tematów i nigdy jego osobą nie byłem znudzony. Zawsze było mi go mało i dlatego jego śmierć tak bardzo przeżyłem. Przez całe życie gdy coś robiłem, zapytywałem siebie w duchu jakby On w tej sytuacji postąpił i całe życie żałowałem, że nie widział wyników mojej pracy zawodowej i Społecznej, bo może byłby czasami choć trochę ze mnie dumny. Wyrastałem w atmosferze spokoju i rodzinnej miłości (jeśli były jakieś nieporozumienia, to poza mną), widząc w każdym człowieku przyjaciela, w dużym podziwie i uznaniu dla marszałka Józefa Piłsudskiego. Ojciec nauczył mnie szacunku dla matki i starszych, punktualności, dotrzymywania słowa i pojęcia honoru, samodzielności i załatwiania spraw z kolegami we własnym zakresie. Przychodzenie ze skargą na kogoś nie było mile widziane. Chciał o moich przewinieniach wiedzieć pierwszy i ode mnie. Uczył mnie porządku zabawą w wojsko. Ubranie wieczorem było poskładane, buty wyczyszczone i postawione na baczność. Rano łóżko porządnie posłane i to bez krzyków nie mówiąc o biciu. Czy miał wady ? Na pewno tak. Nie mnie je oceniać. Niech mi wybaczy. Niestety nie zrealizowałem w pełni wszystkich wymienionych jak i pozostałych życzeń. Oczywistym jest, że wpływ mojej mamy na mnie nie był mniejszy, a może nawet większy, była przecież ze mną na co dzień, a od aresztowania ojca, a więc od 12 roku życia miałem tylko Ją. On jednak był dla mnie, młodego chłopca tym niedoścignionym wzorem.
Burzliwe dzieje naszego kraju sprawiły, że wiele zabytków, szczególnie obiektów militarnych znajduje się w stanie ruiny. Czasami są to szczątki, z których trudno odczytać byłą formę architektoniczną i rozwiązania funkcjonalne. Możliwe jest jednak odtworzenie dawnych przestrzeni na podstawie materiałów źródłowych, a także wyników badań archeologiczno-architektonicznych. Wprzęgnięcie do tego zadania obróbki cyfrowej, może dać niespodziewane efekty w postaci wizualizacji 3D. Niniejszy artykuł jest próbą zebrania i uporządkowania wiedzy na temat bramy głównej zamku Iłża. Zanim jednak przejdziemy do meritum zapoznajmy się ogólnie z historią obiektu oraz z materiałami źródłowymi.
Zarys historyczny Zamku Iłża
Ruiny zamku biskupów krakowskich należy uznać za najważniejszy i najciekawszy zabytek Iłży. Datowanie założenia pierwszego obiektu obronnego (grodu) na dzisiejszym wzgórzu zamkowym sięga IX w. Prawdopodobnie pod koniec XIII w. biskup krakowski Jan Muskata rozpoczął w tym miejscu budowę zamku murowanego. Po kilkudziesięciu latach, dzieło kontynuował i sfinalizował kolejny ordynariusz krakowski, Jan Grot (między 1326 r. a 1333 r.). Pierwsza informacja o funkcjonowaniu zamku pojawiła się w liście bp. Grota z dnia 15 stycznia 1334 r.[1] Dziesięć lat później twierdza przeszła pomyślnie próbę militarną, skutecznie chroniąc bp. Grot przed wojskami króla Kazimierza Wielkiego. Obiekt w okresie średniowiecza był rozbudowywany. Nie zachowały się ślady, które wskazywałyby jednoznacznie na twórców konkretnych przemian. Oprócz funkcji militarnej zamek spełniał także zadania administracyjne, gospodarcze i rezydencjonalno-reprezentacyjne. Był przede wszystkim rezydencją biskupów krakowskich, którzy w podróżach po swojej rozległej diecezji, znajdowali w nim schronienie i odpoczynek. Budowla stanowiła także centrum klucza gospodarczego i siedzibę starosty, który w imieniu biskupa sprawował władzę. W murach zamku mogły być bezpiecznie gromadzone naturalia oraz daniny pieniężne pochodząca od poddanych. Z racji swego położenia między Radomiem a Sandomierzem, a patrząc szerzej, między Krakowem a Wilnem, zamek pełnił rolę stacji postojowej. Zatrzymywało się w nim wielu dostojników świeckich i duchownych, nie wyłączając królów i nuncjuszy papieskich. (Władysław Jagiełło, Kazimierz Jagiellończyk, Aleksander Jagiellończyk, Zygmunt I, Zygmunt August, Stefan Batory, Zygmunt III Waza, Władysław IV, Jan Kazimierz; nuncjusze: Jan Commendoni, Henryk Gaetano i Germanik Malsupina).
Z okresu średniowiecza nie zachowała się, żadna rycina ani opis obiektu. Jedynie badania archeologiczne, które z przerwami trwają od lat 60. XX w. pozwoliły na postawienie pewnych hipotez dotyczących przemian przestrzennych i architektonicznych zamku. Do najstarszych elementów budowli należy zaliczyć wieżę ostatecznej obrony i mury obwodowe od strony północnej i południowo-wschodniej. Według Stanisława Medekszy zakończenie formowania zamku średniowiecznego nastąpiło podczas pontyfikatu bp. Zbigniewa Oleśnickiego (1423-1455), któremu przypisał wzniesienie wieży bramnej i ukształtowanie wjazdu[2]. Na przełomie XV i XVI w. budowla spłonęła. Podczas pontyfikatu bp. Filipa Padniewskiego (1560-1572) zamek został przebudowany w stylu renesansowym. Wkrótce ponownie padł pastwą płomieni (1588) i odnowiony został przez bp. Myszkowskiego. W 1618 r. wielką renowację przeprowadził bp. Marcin Szyszkowski. W 1656 r. zamek został zniszczony przez Szwedów. Odbudowę po dewastacjach okresu potopu zakończył w 1670 r. bp. Andrzej Trzebicki. Do końca swojego funkcjonowania obiekt przechodzi jeszcze trzy znaczne remonty, w 1737 r., w 1750 i ostatni w 1782 r. Zgodnie z ustawą sejmu z 1788 r., po śmierci bp. Kajetana Sołtyka zamek stał się własnością skarbu państwa. W bardzo krótkim czasie wskutek braku nadzoru i opieki budowla popadła w ruinę. Dzieła zniszczenia dopełnił pożar, którego data nie jest znana.[3] Po tym fakcie mieszkańcy Iłży traktowali pogorzelisko jako miejsce łatwego i bezpłatnego pozyskania kamienia. W 1823 r. Selig Sunderland otrzymał pozwolenia na wykorzystanie wapienia zamkowego na potrzeby fabryki fajansu. Destrukcję zabytku powstrzymał książę Tadeusz Lubomirski, który zakupił ruiny w 1873 r. Jego syn, Zdzisław podarował pozostałości zamku Towarzystwu Opieki nad Zabytkami Przeszłości (1909 r.). Towarzystwo przystąpiło do prac remontowych. Szczególnie wieża główna wymagała natychmiastowej interwencji. W jej podstawie znajdował się wielki wyłom zagrażający statyce budowli. Obejmował 2/3 obwodu, miał ok 3 m wysokości i 2 m głębokości. W 1910 r. założono plombę i zlikwidowano zewnętrzne szczeliny w wieży. Były to opatrznościowe działania gdyż w latach 1914-1915 była ostrzeliwana przez artylerię Państw Centralnych. W 1927 r. TOnZP odsprzedało ruiny zamku Gminie Iłża.
Obiekt doznał zniszczeń we wrześniu 1939 r. Szczególnie ucierpiała wieża główna, która była intensywnie ostrzeliwana przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą. Doczekała się naprawy dopiero w 1958 r. Cztery lata później na zamku rozpoczęły się badania archeologiczno – architektoniczne prowadzone przez prof. Jerzego Rozpędowskiego z Politechniki Wrocławskiej, które z przerwami trwały do 1978 r. W latach 80 XX w. odgruzowano dziedziniec zamku górnego, w 1998 r. udostępniono wieżę dla ruchu turystycznego. W 2009 r. zostały odkopane pomieszczenia skrzydła południowego. W jednym z nich odkryto zamkową studnię.[4] W latach 2012-2013 częściowo odbudowano południowy mur obwodowy, a przylegające do niego pomieszczenia przykryto dachem. Kolejne badania archeologiczno-architektoniczne przeprowadzono w 2015 r. Były one wstępem do planowanych prac budowlanych na zamku górnym. Odkryto wtedy trzy pomieszczenia w części zachodniej, jedno pomieszczenie w części północnej, przejazd bramny i otoczenie wieży bramnej, przebieg muru obwodowego od strony zachodniej i północno-zachodniej. Przeprowadzono także badanie dziedzińca, gdzie odkopano fundamenty pierwotniej zabudowy. W 2019 r. odkryto pozostałości wieży przedbramnej.
Ikonografia obiektu w dobie funkcjonowania
Najstarsza rycina przedstawiająca zamek Iłża została wykonana przez żołnierza szwedzkiego Eryka Dahlbergha ok. 1656 r. Z pewnością autor nie sporządził jej in situ, gdyż nigdy w Iłży nie przebywał.[5] Musiał więc opierać się na jakimś innym przekazie graficznym, którego nie znamy. Analiza ryciny Dahlbergha i skonfrontowanie jej z inwentarzami zamkowymi pozwala na stwierdzenie, że wizerunek zamku jest bardzo wiarygodny.[6] Potwierdzają ten pogląd ostatnie badania archeologiczne z 2015 r. podczas których odkryto narożnik południowo-zachodni muru obwodowego, oddające rację Dahlberghowi co do narysu budowli.[7] Do tego czasu uważano, że mur w tym miejscu miał przebieg owalny.
Drugą i ostatnią grafiką przedstawiającą zamek w dobie funkcjonowania jest szkic tuszem prof. Czesława Thullie[8]. Podobnie jak u Dahlbergha jest to odrys wykonany z nieznanego oryginału, który znajdował się w kolekcji Cholewitów-Pawlikowskich. Przedstawia widok obiektu od strony północno-zachodniej, prawdopodobnie z drugiej połowie XVIII w. Istotną zaletą tego rysunku jest szczegółowość, która pozwala na bliższe poznanie niektórych detali architektonicznych. Wiele elementów zawartych w grafice Thullie znajduje swoje odbicie w rysunku Dahlbergha jak i w inwentarzach, a część z nich zachowała się do dziś w resztkach budowli.
Źródła opisowe
Stan ikonografii zamku, którą można wykorzystać do odtworzenia jego wyglądu jest bardzo skromny, ogranicza się jedynie do dwóch grafik. Inaczej przedstawia się sytuacja źródeł opisowych. Znanych jest obecnie sześć pełnych inwentarzy zamku i jeden fragmentaryczny. Najstarszy (niepełny) pochodzi z 1577 r.[9], kolejne już kompletne, sporządzono w latach: 1630[10], 1644[11], 1653[12], 1668[13], 1747[14], 1789[15]. Są one bezcennym i wiarygodnym źródłem wiedzy o wyglądzie zamku w XVII i XVIII w., lecz ograniczającym się głównie do bardzo schematycznego opisu, który w wielu miejscach poświęca zbyt wiele uwagi szczegółom takim jak rodzaj drzwi, zamknięcia lub forma zawiasów, natomiast pomija istotne cechy jego wystroju. Jednak niektórzy pisarze do szablonowych opisów dodawali ciekawsze informacje np. o obecności herbów czy inskrypcji. Każdy z dokumentów zawiera pewne objaśnienia, których nie posiadają pozostałe dlatego razem tworzą komplementarną całość.
Podsumowując w skrócie informacje z inwentarzy, można stwierdzić, że zamek górny przez okres 159 lat uległ tylko niewielkim zmianom architektonicznym. Największe z nich dotyczą hełmu wieży głównej, który posiadał różne formy. Odmiennie przedstawia się sytuacja z zamkiem dolnym. Składał się on w większości z drewnianej zabudowy, ulegającej szybszej destrukcji i wymianie. Nowo wznoszone budynki nie były lokowane dokładnie na miejscu starych.
Brama główna
Brama w budowli obronnej stanowiła najbardziej newralgiczny element. W istocie była luką w obwodzie obronnym, której naturalną słabość rekompensowały towarzyszące jej różnego rodzaju konstrukcje i urządzenia. Budowla obronna, a w szczególności brama oprócz zabezpieczeń fizycznych potrzebowała także protekcji duchowej, której zadaniem było blokowanie i odstraszanie zła oraz wzmacnianie moralne obrońców podczas walki. Tradycja ochrony obiektów obronnych w wymiarze duchowym sięga starożytnych cywilizacjach Egiptu, Mezopotamii, Rzymu i Grecji. Była realizowana poprzez umieszczanie w bramach lub w ciągach murów obronnych kapliczek z bóstwami a później z ikonami i wizerunkami świętych. Także dawni Słowianie widzieli potrzebę magicznej ochrony swoich domostw i grodów składając w ich fundamentach ofiary zakładzinowe. Wierzenia te znalazły odzwierciedlenie w średniowiecznej architekturze militaris m.in. przez urządzanie kaplic w budowlach bramnych.[16] Przykładem jest sławna Ostra Brama w Wilnie, brama zamku biskupów warmińskich w Braniewie oraz bramy zamkowe m.in. w Szydłowcu, Pińczowie, Ogrodzieńcu, Besiekierach i Iłży.
Warunkiem dobrego fortyfikowania bramy było umieszczenie jej w budowli bramnej, którą mógł być dom bramny lub wieża bramna. Budowla i jej otoczenie wyposażone były w cały zestaw środków utrudniających dostęp i wspomagających obronę: fosa, most zwodzony, brona, machikuły, otwory strzelnicze, poterny. Także przebieg drogi dochodzącej do bramy nie pozostawiano przypadkowi. Wyznaczany był w ten sposób, aby cały znajdował się pod kontrolą załogi zamku.
Nie mamy wiedzy o bramach iłżeckiego zamku z okresu jego narodzin i pierwszych przekształceń. Można jedynie domniemać, że towarzyszyły im typowe elementy stosowane w średniowiecznym budownictwie obronnym, takie jak fosy, mosty zwodzone i brony. Rozplanowanie drogi dojazdowej do zamku górnego wykazuje zbieżne cechy z zamkiem w Pińczowie. W obu fortyfikacjach skorzystano z tych samych rozwiązań co do formy drogi – most na filarach i jej kształtu – przebieg wzdłuż murów i ostry skręt w kierunku bramy.[17]
W XVII w. Zamek Iłża posiadał 5 bram, w tym 3 poprzedzone były mostami zwodzonymi. Do twierdzy można było wjechać dwoma drogami, jedna prowadziła od strony miasta, druga od strony pól (od wschodu).[18] Pierwsza z nich rozpoczynała się przy północnym skłonie wzgórza a następnie biegła wzdłuż zachodniego muru kurtynowego, mijała zamkową kapliczkę i tuż przed basteją zachodnią skręcała w lewo do bramy zachodniej. Druga droga wiodła od wschodu, przechodząc przez most zwodzony i bramę w bastionie bramnym, następnie most stały, docierała do bramy wschodniej. Pozostałe dwie bramy znajdowały się na drodze – moście, łączącej zamek niski z zamkiem wysokim.
Wieża bramna była drugą co do wysokości budowlą zamku. Wzniesiona na skraju urwiska, wzmocniona została dwoma potężnymi przyporami. Posiadała 3 wysokie kondygnacje i zwieńczona była attyką. Na parterze znajdowała się brama główna wraz z przejazdem, na piętrze kaplica, na drugim piętrze pomieszczenie o nieznanym przeznaczeniu, być może był tam kołowrót do obsługi zwodzonego mostu. Brama opisywana w inwentarzach z lat 1630-1789, została wzniesiona podczas remontu zamku wykonanego za pontyfikatu biskupa Marcina Szyszkowskiego. Poniżej zamieszczono fragmenty poszczególnych inwentarzy (pisownia oryginalna) odnoszące się do bramy głównej:
Trzecia brama do dziedzińca, u której zwod, wrota dwoiste dębowe żelazną blachą pobite, na zawiasach z zamkiem ślepym i kluczem, zaporą żelazną, wrzeciądzem i skoblem.(1630).
Idąc do drugiej bramy w dziedziniec jest most długiemi delami położony, zwod przy samej bramie bez łańcucha. U tejże bramy są wrota wielkie dwoiste na zawiasach grubych żelaznych, żelazem okowane, u tych jest drążek żelazny na łokieć zrobiony do zapierania zewnątrz, a we drzwiach z obydwu stron wielkie szkoble żelazne. Jest i hak u tych wrot żelazny wielki. Podle tych wrot dwie ławie heblowane szerokie przy murze. U tych wrot pomienionych jest zamek wielki z kluczem. (1644)
Do tego z bramy po moście idąc jest druga brama a przed nią zwod przes łańcucha. Ta brama filarami kamiennemi mocno zasprysowana dla warunku bo jest wysoka bardzo i sklepista a nad nią jest facjata z kamienia ciosanego na filarach takichże z herbem takim ut supra [Ostoja]; w niej wrota wielkie stoczyste blachami żelaznemi i pasami żelaznemi powleczone a różami i herbami zblachy rzniętemi przyozdobione, malowane, na zawiasach z ryglem, zaporą i zamkiem wielkim, porządnym. Brukiem kamiennym jako i dziedziniec wszystek położona. (1653)
Brama 2 do tej także jest most drzewiany między murami dwiema od miasta kamieniem listwowany mur, przy nim w miesiąc blokaus. Wrota do dziedzińca blachą żelazne powlecone z ryglem i szkoblami do zamykania, w bramie bruk z kamienia głazowego, listwy na strzelbę, ław dwie (1668)
Z mostu wchodząc jest brama z ściesanego kamienia, w której dwa słupy kamienne floryzowane cum in signiis piae memoriae Illustrissimi Szyszkowski Anni 1618. W tej wrota fasowane na zawiasach, hakach żelaznych z poręczą jedną, w której skobel żelazny na wylot przez wrota do zamknięcia. W tej bramie jest bruk kamienny niedobry; po bokach na murze ław z tarcic dwie. (1747)
Ta brama wspaniała z wieżą kwadratową wymurowana, górne pokoje przewyższająca, dwiema skarpami od fundamentu z ciosanego kamienia podmurowana. W tej odrzwia z ciosanego kamienia, facjata takaż i po boku kolumny duże floryzowane cum Insignisi Illustrisimis Szyszkowski Eppi. Cracoviensis, i napisem tym = A.D. 1618 =. Wrota podwójne fasowane głowaczami zbijane, od dołu nadrujnowane, wrotnia jedna odpadła, od której dwa haki z muru wyjęto, druga wrotnia tylko na jednym haku zawieszona, u obydwóch zaś po zawias, duże grubych żelaznych. Przy tychże wrotach u dołu duże sztuki kamienia ciosanego po obydwóch stronach odwalono. (1789)
Podsumowując opisy i dodając uzupełnienia z badań własnych można stwierdzić, że oprawę bramy tworzył antykizowany portal składający się z trójkątnego naczółka z herbem Ostoja. Na belce (3 m długości) pod naczółkiem znajdowała się płycina kartuszowa z imieniem, nazwiskiem i funkcją fundatora oraz datą.[19] Naczółek bramy był analogiczny do naczółków znajdujących się w iłżeckim kościele parafialnym. Świadczy o tym zbliżony okres powstawania portali w obu miejscach jak i odrys prof. Czesława Thullie, który wyraźnie ukazuje podobieństwo. Belkowanie pod naczółkiem było wsparte na dwóch kolumnach ozdobionych rzeźbionymi ornamentami. Można dodać, że zgodnie z kanonami architektury renesansowej i manierystycznej kolumny winny być ustawione na cokołach. Miedzy ościeżami znajdowały się dwuskrzydłowe dębowe wrota, obite blachą i wzmocnione siecią żelaznych pasów. W 1653 r. lustrator odnotował, że wrota ozdobione były różami i herbami wycinanymi z blachy. W różnych okresach wrota posiadały różne akcesoria, lustratorzy wymienili następujące: zamek, drążek, wrzeciądz, zapora, rygle, skoble, poręcz, zawiasy.
Za wrotami rozpoczynał się przejazd bramny składający się z trzech części: fragmentu mostu zwodzonego, pomieszczenia w wieży bramnej oraz z sieni pod piętrem zamku. W XVII wieku cały przejazd (oprócz fragmentu mostu zwodzonego) był wybrukowany kamieniami eratycznymi z przebiegającym wzdłuż niego rynsztokiem do odprowadzania wód opadowych.[20] Przejazd bramny rozpoczynał się mostem zwodzonym (1). Wzmianki o nim możemy odnaleźć w pierwszych trzech inwentarzach. Lustratorzy w 1644 i 1653 odnotowali, że „zwod” nie posiadał łańcuchów, więc już wtedy nie pełnił swojej zasadniczej funkcji. Istniało wiele typów mostów zwodzonych. Najpopularniejszym z nich był zwod poruszany za pomocą belek z przeciwwagą, ale ten rodzaj konstrukcji nie został wykorzystany w Iłży. Grafiki zamku nie rejestrują charakterystycznych belek ani pionowych szczelin w murach, które służyły do chowania tychże, dzięki czemu możliwe było domknięcie mostu. Zachowane, oryginalne elementy przejazdu, pozwalają na spekulacje co do charakteru iłżeckiego zwodu. Obecność czeluści może wskazywać na zastosowanie mostu typu huśtawka.
Jego oś obrotu dzieliła pomost na dwie części, co pozwalało na jednoczesne podnoszenie jednej części mostu i opuszczanie drugiej. Z reguły fragment wewnętrzny zwodu (opuszczany do czeluści ) był krótszy i masywniejszy, niekiedy miał podwieszone obciążenie aby stanowić przeciwwagę dla dłuższej zewnętrznej części. Czeluść to kwadratowa jama o wymiarach 2,5 x 2,5 m i zróżnicowanej głębokości, 2,8 m po północnej stronie, po południowej 1,90 m. Różnica w głębokości wynika z faktu istnienia kamiennej ławy o wysokości 0,9 m, która zajmuje południową połowę czeluści. Połowa północna stanowiła zbiornik przepływowy dla wód opadowych, które dostawały się do czeluści przez otwór w ścianie wschodniej i wypływały dalej przez rzygacz. Pozostałością konstrukcyjną, która wydaje się być związana z mostem zwodzonym jest fragment łuku arkadowego (nad czeluścią po stronie północnej) ,na którym prawdopodobnie znajdowała się oś obrotu. Możemy podać kilka szacunkowych wymiarów mostu. Jego szerokość wynosiła ok. 2,4 m i ok. 5 m długości. Wysokość zwodu nad czeluścią, po głębszej stronie ok. 3 m, nad ławą ok. 2. Druga część mostu, poza wieżą, wznosiła się nad fosą przynajmniej na 4 m.
Drugim elementem przejazdu bramnego było pomieszczenie w wieży bramnej. W rzucie poziomym posiadało kształt kwadratu o długości boku ok. 5 m. Pomieszczenie było sklepione i w murach bocznych (północnym i południowym) miało po jednym oknie, którymi można było obserwować flanki wieży. Do wyposażenia ruchomego tej części przejazdu należały dwie ławy i „listwy na strzelby”.
Ostatnią przestrzenią przejazdu była sień. Narysem zbliżona była do trójkąta, który jednym z boków przylegał do wieży bramnej, a w przeciwległym wierzchołku znajdował się arkadowy wyjazd na dziedziniec, z zachowanymi do dziś odbojami. Sień była ważną przestrzenią komunikacyjną, z niej wchodziło się do głównej klatki schodowej, do arsenału i do piwnicy. Była dosyć mrocznym pomieszczeniem, z tego powodu w pobliżu wejścia na klatkę schodową znajdowała się latarnia. Na piętrze wieży bramnej została umiejscowiona główna kaplica zamkowa. Z sieni na piętrze prowadziły do niej drewniane drzwi kraciaste „snycerskiej roboty”, ozdobione naczółkiem.
Kaplica ta sklepista, wszystka wewnątrz malowana; w niej okien trzy, dwoje z błonami sklanemi w ołów, a jedno puste. Ołtarzyk w niej cum imagine B.M. Virginis. Foremeczek do klęczenia cum scabellu do klęczenia dwie. (1653)
Ze względu na centralny charakter, kaplica mogła posiadać sklepienie krzyżowo-żebrowe. Jej mury wzmocnione były czterema ankrami. Wyłożona była ceglaną (później kamienną) posadzką. W pomieszczeniu znajdował się ołtarz z obrazem Matki Bożej i dwa podwójne klęczniki. Wszyscy pisarze podkreślają, że całe pomieszczenie było ozdobione malowidłami. Lustrator z 1644 r. w opisie kaplicy, w pierwszej kolejności zauważył, że jest malowana, pisarza w 1668 r. mówił o porządnym malowaniu, a lustrator w 1747 pisał o starym malowaniu. Nie posiadamy żadnych przekazów o treści malowideł. Można jedynie domniemać, że kaplica w zamku biskupów krakowskich posiadała malaturę na dobrym poziomie artystycznym, wyrażającą pewien przekaz ideowy. Podkreślmy, że w zamku iłżeckim oprócz kaplicy było tylko jeszcze jedno pomieszczenie o bogatszej malaturze, w pozostałych malowano jedynie sufity z górnym krańcami ścian.
Na najwyższej kondygnacji wieży bramnej znajdowało się pomieszczenie, które zostało opisane tylko w inwentarzu z 1789 r. Wchodząc do altany szyja tarcicami opierzona, gdzie wierzchem i po bokach kilka tarcic brakuje. Drzwi podwójne na zawiasach małych i hakach bez zamknięcia. Posadzka z cegły, powała z tarcic. Okna dwa puste i w tej altanie jest przepierzenie z tarcic, w którym drzwi nie masz i kilku tarcic. Okno 1 puste. Jak już wspominano wyżej, pomieszczeni mogło być związane z obsługą zwodzonego mostu.
Na XIX wiecznych rycinach przedstawiających ruiny zamku nie odnajdziemy całej sylwetki wieży bramnej. Do dziś przetrwały jedynie dolne fragmenty szkarp z zachowaną gdzieniegdzie oryginalną okładziną z piaskowca, który swoją barwą przypomina szare pustaki. Stąd wiele osób sądzi, że jest to element współczesny. W 1911 r. TONzP przeprowadziło remont części południowej pozostałości wieży bramnej. Wzmocniono i podwyższono mur łączący szkarpę z murem obwodowym oraz obmurowano lica szkarpy. Do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku zachowano oryginalną funkcję komunikacyjną przejazdu bramnego, Do tego czasu przez otwór między szkarpami wiodło główne wejście na zamek górny, poprzedzone drewnianą kładką.
Ocalałym fragmentem portalu, prawdopodobnie z bramy głównej, jest płycina kartuszowa. Przez wiele lat eksponowana była na zamku dolnym. Niestety brak właściwej opieki i konserwacji doprowadziły do rozczłonkowania i zdekompletowania elementu.
Paweł Nowakowski
[1] Kodeks Dyplomatyczny Katedry Krakowskiej św. Wacława, cz. 2, Kraków 1883, s. 11.
[2] S. Medeksza, Le château des évéques de Cracovie à Iłża, „Akta Universitatis Lodzensis”, Folia Archeologica, z. 14, 1991, s. 36.
[3] W literaturze tematu pojawiają się trzy daty pożaru: 1796, 1798, pocz. XIX w. (1809?)
[4] Prace archeologiczne w studni prowadzono w latach 2019-2020
[5] Heyduk B., Dahlbergh w Polsce, rozdział Dziennik E. Dahlbergha
[6] zob. P. Nowakowski, Iłża miasto kościelne, rozdział: Iłża według Dahlbergha
[8] prof. Thullie do rysunku dołączył notatkę dotyczącą oryginału – „rysunek ołówkiem, prawdopodobnie XIX w., jest cennym materiałem archiwalnym wobec dzisiejszego stanu ruin zamku”; pod szkicem napisał –„Iłża 3416 Zamek i miasto w woj. sandomierskim. Stary rysunek ołówkowy (XVIII w.?) zob. Majdowski Andrzej, Widoki polskich miast i zabytków architektury ze zbiorów graficznych Biblioteki Pawlikowskich we Lwowie, Szkicownik prof. Czesława Thullie.
[9] J. Muszyńska, W. Urban, Najstarszy inwentarz biskupów krakowskich z 1577 roku [w:] Radom i region radomski w dobie szlacheckiej Rzeczypospolitej, T. 2.
[10] Archiwum Krakowskiej Kapituły Katedralnej (AKKK), sygn. Inv. B. 16.
[16] zob. P. Lasek, O apotropaicznej funkcji niektórych kaplic zamkowych w średniowiecznej Polsce – zarys problematyki.
[17] J. Kuczyński, Wyniki badań dawnego zespołu zamkowego w Pińczowie,[w:] Rocznik Muzeum Świętokrzyskiego, 1968, T. 5, s. 213.
[18] Oprócz dróg dojazdowych było jeszcze wejście dla pieszych od strony miasta, dobrze uwidocznione na rycinie Dahlbergha. Biegło ono od Bramy Opatowskiej do kapliczki zamkowej.
[19] Żaden z inwentarzy nie podaje pełnej treści napisu, który brzmiał: MARTINVS SZYSZKOWSKI EPISCOPVS CRACOVIENSIS A.D. 1618
[20] Rynsztok z dziedzińca wchodził niemal centralnie w przejazd, następnie biegł ukośnie ku jego północnej stronie.[1] Kończył się prawdopodobnie studzienką odprowadzającą opady do czeluści pod mostem zwodzonym, skąd wypływały rzygaczem poza obwód wieży. Dalej woda kierowana była do bastei, z której uchodziła przez specjalny otwór na zbocze góry.
Odpowiadając na zaproszenie Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej w Iłży oraz Powiatowego Instytutu Kultury, mieliśmy przyjemność wziąć udział w ważnym dla mieszkańców Iłży i dla miłośników poezji Bolesława Leśmiana wydarzeniu – były to drugie urodziny Biblioteczki Pana Leśmiana. To maleńki punkt na mapie turystyczno-literackiej naszej miejscowości, ale nie byłoby go, gdyby nie mecenat Pana Ryszarda Górniaka i otwartość Biblioteki.
Zostaliśmy zaproszeni na spacer do Malinowego Chruśniaka, gdzie czas jakby się zatrzymał i wśród starych jabłoni i „zieloności” uczestnicy spotkania czytali wiersze Poety. Następnie, już w bibliotece, czytano balladę „Dziewczyna” w kilku językach – nawet w języku niemieckim brzmiał pięknie – obejrzeliśmy także występ uczestników Warsztatów Terapii Zajęciowej w Jedlance.
Punktem kulminacyjnym wydarzenia było spotkanie autorskie z Panem Piotrem Łopuszańskim, leśmianologiem, autorem najnowszej książki poświęconej biografii poety, pt. „Bywalec zieleni. Bolesław Leśmian”. Usłyszeliśmy bardzo ciekawą opowieść o perypetiach pracy nad poszukiwaniem i weryfikacją informacji, pozyskiwaniem dokumentów i relacji, przybliżających sylwetkę poety. Rozmowę z Piotrem Łopuszańskim i Ryszardem Górniakiem poprowadziła dr Anna Spólna.
To było prawdziwe święto słowa, podziękowania dla organizatorów spotkania.