Trudne początki parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła w Pasztowej Woli.
Budowę kościoła w Pasztowej Woli (w aktach SB mowa jest o Płusach) planowano już przed wybuchem II wojny światowej. Po zakończeniu działań wojennych powrócono do tego zamiaru, ale był on blokowany przez komunistów. W 1967 r. proboszcz i dziekan iłżecki ks. Józef Dziadowicz zgłosił do kurii w Sandomierzu potrzebę budowy kościoła w Płusach, ponieważ mieszkańcy takich wsi jak Michałów, Ciecierówka, Pasztowa Wola, Podkońce i Płusy mieli do parafialnej świątyni w Iłży ponad 10 km. Od tego czasu kuria co rok występowała do władz wojewódzkich o zgodę na budowę kościoła lecz bez rezultatu.
Zapoczątkowane na początku lat 70 odprężenie na linii Kościół państwo postanowił wykorzystać ks. Dziadowicz do sfinalizowania planów wzniesienia kaplicy w Płusach.
W sierpniu 1973 roku do sołtysa Pasztowej Woli Eugeniusza Drożdża zgłosił się młody ks. Jan Blicharz przedstawiający się jako kuzyn Jana Kraka organisty z Końskich. W jego imieniu chciał zakupić działkę położoną w Płusach, należącą do Tadeusza Derlatki. Wraz sołtysem udał się do Derlatki, gdzie doszło do transakcji. Na działce Jan Krak rzekomo miał założyć sad i wybudować niewielki dom, w którym planował zamieszkać na emeryturze. Z notatki służbowej sporządzonej przez funkcjonariusza SB wynika, że Jan Krak o całej transakcji kupna dowiedział się od księdza Dziadowicza dopiero w grudniu 1973 roku. Kościół oficjalnie nie mógł wystąpić o zakup ziemi gdyż ujawnić by musiał swój zamiar. W ten sposób pierwszy etap drogi do powstania kaplicy został zrealizowany, pozyskano plac. Teraz inicjatorzy przedsięwzięcia stanęli przed trudniejszym zadaniem, uzyskania zgody na budowę. Wtajemniczeni mieszkańcy wsi wraz z księżmi zdawali sobie sprawę, że legalne pozwolenie jest niemożliwe do uzyskania. Postanowiono, że jedynie skutecznym rozwiązaniem będzie postawienie władz przed faktem dokonanym. Zdecydowano się na zakup drewnianego domu, który można by rozłożyć, przewieźć i złożyć w ciągu kilku dni. W tym celu rozpoczęto w okolicy poszukiwania takiego obiektu. Już w listopadzie 1973 r. mieszkanka Małomierzyc p. Natalia Wziątek zaoferowała sprzedaż swojego niepotrzebnego domu (dawnej leśniczówki) znajdującego się w Jasieńcu Iłżeckim. Jak później zeznała (akta SB) w listopadzie 1973 przybyło do niej dwóch osobników, z których jeden przedstawił się jako Jan Krak i zaproponował kupno drewnianego domu. Po negocjacjach ustalono cenę na 60 000 zł i dokonano transakcji. W tym samym miesiącu na działce Kraka zaczęto gromadzić materiały budowlane, a murarze z Kowalkowa wykonali podmurówkę pod przyszłą kaplicę. Po tych przygotowaniach drewniany dom w Jasieńcu został rozebrany i przewieziony do Płus. W ciągu dwóch nocy 20 i 21 listopada 1973 roku mieszkańcy wsi złożyli dawną leśniczówkę, która stała się kaplicą. Tak szybkie działanie uniemożliwiło organom nadzoru wykrycie samowoli i wstrzymanie nielegalnej budowy. Wzniesiony budynek posiadał wymiary 10.7 x 8.2 m. Składał się z jednego pomieszczenia pozwalającego pomieścić około 100 osób. Budynek nie miał stropu i był nakryty eternitem. Wyposażenie kaplicy stanowiły ławki postawione wzdłuż ścian. Do budynku doprowadzono energię elektryczną od p. Bolesława Czubaka, a instalację wewnętrzną wykonał właściciel zakładu elektrycznego p. Henryk Matacz z Iłży. Ponieważ budynek został wzniesiony bez pozwolenia, funkcjonariusze SB postanowili odciąć od niego zasilanie elektryczne. Rejon Energetyczny w Starachowicach odmówił jednak wykonania odcięcia gdyż instalacja elektryczna została poprawnie wykonana i nie stwarzała żadnego zagrożenia.
W godzinach rannych 24.11.1973 r. ks. Blicharz oraz dwie siostry zakonne z Iłży przywieźli do nowo powstałej kaplicy krzyż oraz niezbędne sprzęty liturgiczne. Tego dnia o godzinie 17 została odprawiona pierwsza msza św. Już o godzinie 13 funkcjonariusze SB wiedzieli o przygotowywanym nabożeństwie i przekazali tę informację do miejscowych władz partyjnych i administracyjnych.
Podczas pierwszej mszy w kaplicy ksiądz Blicharz apelował do zebranych aby dbali o nowo wybudowany obiekt oraz zapowiedział że w każdą niedzielę i święta będą tu odprawiane dwa nabożeństwa, o godzinie 9 dla młodzieży, a o 11 dla dorosłych. Według informacji uzyskanych przez SB w pierwszej mszy uczestniczyło około 300 osób.
Przewidywano, że z kaplicy będzie korzystało ok. 2000 wiernych, przede wszystkim mieszkańców wsi: Płusy (244 mieszkańców), Podkońce (407 mieszkańców), Prędocin (637 mieszkańców), Ciecierówka (234 mieszkańców) Michałów (124 mieszkańców) i Pasztowa Wola (332 mieszkańców). Większość z nich to rolnicy posiadający niewielkie gospodarstwa rolne od 3 do 6 ha. 112 osób zatrudnionych było dodatkowo w pobliskich zakładach, najwięcej w Zakładach Części Samochodowych w Iłży – 52 osoby oraz w Zakładach Górniczo Metalowych w Zębcu – 47 osób. Do PZPR z tego terenu należało 13 mieszkańców Prędocina, 11 Pasztowej Woli oraz 6 z Michałowa. Do koła ZSL należało 31 osób w Prędocinie, 23 osoby z Pasztowej Woli po 12 osób w Płusach i Podkońcach[1]
Prace wykończeniowe w kaplicy kontynuowano, 18.12.1973 r. kilkunastu mieszkańców wsi Płusy i okolic wraz z ks. Blicharzem przystąpiło do szalowania kaplicy od zewnątrz. Na miejsce prowadzonych prac przybył pracownik z Urzędu Miasta i Powiatu w Starachowicach i wezwał do zaprzestania dalszych robót. Rzeczywiście przerwano pracę lecz po odjeździe urzędnika przystąpiono ponownie do działań i przez noc zakończono szalowanie.
26.12.1973 r. do Płus przybył biskup Piotr Gołębiowski i dokonał konsekracji kaplicy. Podczas uroczystości podziękował księżom Dziadowiczowi i Blicharzowi oraz mieszkańcom za wkład w budowę obiektu.
7 stycznia 1974 r. rozpoczęło się oficjalne dochodzenie w sprawie nielegalnego postawienia kaplicy. Podstawę wszczęcia postępowania przygotowawczego stanowiły materiały nadesłane do Komendy Wojewódzkie Milicji Obywatelskiej w Kielcach przez Prokuraturę Powiatową w Starachowicach. Według architekta powiatowego wspomniany budynek nie odpowiada warunkom technicznym przewidywanym dla obiektów budownictwa powszechnego. Ponadto popełnione zostało przestępstwo określane w art. 80 ust. 1 i 2 Prawa Budowlanego, który mówi, że kto przystępuje do budowy obiektu budowlanego bez wymaganego przepisami pozwolenia … podlega karze pozbawienia wolności do 1 roku lub karze grzywny do 25 000 zł.
W dniu 15 stycznia 1974 roku Naczelnik Gminy w Rzeczniowie wydał decyzję o rozbiórce kaplicy, do której jednak nie doszło gdyż obawiano się gwałtownej reakcji ludności, a szczególnie kobiet. Mieszkańcy zresztą byli przygotowani na taką ewentualność. W razie pojawienia się ekipy rozbiórkowej miały zostać włączone syreny w remizach strażackich w celu zwołania ludzi do obrony kaplicy. W porze nocnej, według wiedzy funkcjonariuszy, kaplicy pilnował stróż, który na wypadek zagrożenia miał wszcząć alarm. Wśród wiernych rozeszła się informacja. że zburzenia kaplicy mają dokonać członkowie Ochotniczego Hufca Pracy z Zębca.
Funkcjonariusze z KWMO w Kielcach por. Jerzy Karpacz i kpt. Roman Ziółko rozpoczęli przesłuchiwania osób, które podejrzewano o posiadanie wiedzy o sprawie. Przesłuchano m.in. Jana Kraka, Tadeusza Derlatkę, Mariana Senderowskiego, Zygmunta Pucułka i innych. Podczas przesłuchania ks. Jana Blicharza nie przyznał się on do zarzuconego mu czynu, wyjaśniając, że o istnieniu kaplicy dowiedział się dopiero po jej wybudowaniu od mieszkańców Pasztowej Woli, którzy prosili go o odprawienie w niej nabożeństwa. Jedocześnie zaprzeczył by wykonywał jakiekolwiek prace związane z jej budową. Inne osoby przesłuchiwane również nie przyznały się, że brały udział w budowie kaplicy. Przesłuchiwany był także proboszcz iłżeckiej parafii ks. J. Dziadowicz, który powiedział funkcjonariuszowi „że jeśli szuka winnego, chętnie przyjmie odpowiedzialność jednoosobowo, chociaż on wie, że obiekt wznieśli samorzutnie mieszkańcy Płus, że o to zabiegali bezskutecznie od wielu lat”[2]
W lutym przedstawiono zarzut Marianowi Senderowskiemu polegający na udzieleniu pomocy w budowie kaplicy. Pan Marian nie przyznał się do zarzuconego mu czynu, i wyjaśnił że po raz pierwszy dowiedział się o wybudowaniu owego domu od żony, która poinformowała go, że mają się w nim odbywać nabożeństwa. 5 marca 1974 KWMO w Kielcach złożyła do Prokuratury Powiatowej w Starachowicach wniosek o przedłużenie dochodzenia do 7 kwietnia 1974 roku ze względu na brak możliwości przesłuchania Józefa Dziadowicza, który przebywa czasowo poza miejscem zamieszkania[3]
W marcu mimo prowadzenia śledztwa i nakazu rozbiórki mieszkańcy dalej prowadzili prace wykończeniowe polegające na szalowaniu ścian przy kaplicy o czym wiemy z notatki sporządzonej przez milicjanta z posterunku MO w Rzeczniowie[4]
20 marca 1974 roku, por. Jerzy Karpacz z KWMO w Kielcach postanowił zamknąć dochodzenie w sprawie budowy kaplicy. W jego trakcie przesłuchano 33 świadków i dokonano jedne oględziny. W efekcie sformułowano oskarżenie dla księży Dziadowicza i Blicharza oraz Mariana Senderowskiego i Bolesława Czubaka[5]. Ostatecznie sprawa nie została skierowana do sądu. Taką decyzję podjęto 7 maja 1974 roku na posiedzeniu Komitetu Wojewódzkiego PZPR, uznając, że sprawę należy warunkowo umorzyć[6]. Ppłk. Stanisław Nowak obecny na posiedzeniu, zaproponował by wszyscy oskarżeni otrzymali kary pieniężne w górnych granicach.
Działała także strona kościelna, która dążyła do utrwalenia faktu wzniesienia kaplicy. Ogłosiła, że dzień 3 czerwca ustanowiony został dniem odpustów przy kaplicy i pierwszy z nich odbył się 3 czerwca 1974 r. [7] Wieńce na tę uroczystość wykonali mieszkańcy Podkońc 115. Na odpuście według funkcjonariuszy było ponad 1000 osób. Msze odprawił ksiądz z Sienna a kazanie wygłosił ksiądz ze Skaryszewa. Obiad dla księży zorganizowany został w Płusach u rolnika Mariana Jaroszka. W czasie odpustu ks. Dziadowicz, ks. Blicharz oraz Marian Senderowski i Bolesław Czubak opowiadali o karach pieniężnych jakie na nich nałożono.
Prokuratura Wojewódzka w Kielcach w dniu 31 sierpnia 1974 roku umorzyła dochodzenie w sprawie przeciwko ks. Janowi Blicharzowi, Marianowi Senderowskiemu, ks. Józefowi Dziadowiczowi i Bolesławowi Czubakowi z art. 80 ust. 1 Prawa Budowlanego.
Niezależne śledztwo prowadziły struktury SB. Funkcjonariusze ze Starachowic. Sprawie nadano kryptonim „Zryw”. Dlaczego zryw? Prawdopodobnie chodziło o poruszenie społeczne, które towarzyszyło zarówno budowie jak i obronie kaplicy.
Z notatki sporządzonej przez por. E. Siwca z dnia 27 listopada 1974 r., na podstawie informacji przekazanych przez kontakt operacyjny D.A., ks. Blicharz dalej rozbudowuje kaplicę pod „ nadzorem Antoniego Krajewskiego z Pasztowej Woli /stolarz/ oraz przy pomocy Bolesława Czubaka, Antoniego Wróbla, Henryka Dziury i innych od strony wschodniej kaplicy dobudowano przybudówkę, w której obecnie mieści się główny ołtarz kaplicy[8]. Ponadto planuje się dobudowanie przybudówek od strony północnej i południowej w których umieszczone będą dwa boczne ołtarze[9]”. Ponadto funkcjonariusze wiedzieli, że obowiązki organisty pełnił Walerian Płucisz z Rzeczniowa, a kościelnym miał być Bolesław Czubak, mieszkający w sąsiedztwie kaplicy.
Na początku 1975 roku wierni przystąpili do budowy plebani, którą wykończono już w maju. Mieszkanie dla księdza było bardzo ważną sprawą gdyż ks. Blicharz nadal mieszkał w Iłży i dojeżdżał do Pasztowej Woli swoim samochodem. W kwietniu dokonano częściowego ogrodzenia działki, na której znajdowała się kaplica oraz wydzielono teren na cmentarz. W lipcu dobudowano do kaplicy kruchtę oraz wieżyczkę sygnaturkową.
W marcu 1976 wybudowano (bez zezwolenia) dzwonnicę. Na odpust w dniu 07.06.1976 r. przybył biskup sandomierski, który poświęcił m.in. sztandar OSP z Michałowa. Wobec braku pozwolenia od władz administracyjnych procesja Bożego Ciała odbyła się przy kaplicy.
Od stycznia 1977 biskup sandomierski uznał placówkę za samodzielną jednostkę na prawach parafii. Ksiądz prowadził wszystkie księgi parafialne oraz wykonuje wszystkie posługi religijne przewidziane dla normalnie funkcjonującej parafii, za wyjątkiem grzebania zmarłych, które odbywają się jak dotychczas na cmentarzu w Iłży.[10]
30 maja 1977 roku miała miejsce uroczystość poświęcenia 2 dzwonów przez biskupa Walentego Wójcika oraz pierwsze bierzmowanie. Dzwony zostały odlane przez firmę Kruszewskiego z Węgrowa.
W kolejnych latach wierni rozbudowywali kościół i plebanię. 28 maja 1979 r. funkcjonariusz MO z Rzeczniowa zarejestrował, że do istniejącej plebani dobudowano pomieszczenie z drewna o wymiarach 6 x 6 metra, w którym będzie się mieścić sala katechetyczna.[11]
19 grudnia 1979 roku sprawa o kryptonimie „Zryw” nr rejestracyjnym 667 została zamknięta, a dokumentacja złożona do archiwum. Funkcjonariusz SB w podsumowaniu sprawy stwierdził, że mimo różnych przeciwdziałań ks. Jan Blicharz wraz z mieszkańcami doprowadził do zrealizowania postanowionego przez siebie celu tj. do wystawienia w miejscowości Płusy kaplicy i plebani. Obiekt w tej chwili spełnia funkcje jakie przed nimi stawiano w momencie przystępowania do ich realizacji[12]
Jakie konsekwencje ponieśli inicjatorzy wzniesienia kaplicy. Determinacja i solidarność księży i mieszkańców wsi doprowadziły do powstania kaplicy, a później parafii. W ramach działań represyjnych został odwołany sołtys Pasztowej Woli Antoni Krajewski oraz sołtys Michałowa Stefan Pawelec. W Płusach 10 osób zostało upomnianych za nieprzestrzeganie przepisów porządkowych i przeciwpożarowych, a kilkanaście gospodarstw ukarano mandatami wysokości od 100 zł do 200 zł. Do 2 osób skierowano wniosek do Kolegium za wykroczenia drogowe.[13]Należy podkreślić, że wierni wznoszący kaplicę wykazali się odwagą, dobrą organizacją i uporem w dążeniu do celu. Nie przestraszyli się prawdopodobnych szykan i kar lecz konsekwentnie i solidarnie realizowali wyznaczone zadania, za co należy się im uznanie i zachowanie w pamięci.
Jarosław Ładak
Artykuł napisany na podstawie akt zachowanych w Delegaturach IPN w Kielcach i Radomiu.
IPN Ki 012/179 Akta kontrolne dochodzenia w sprawie nielegalnej budowy domu w Płusach, prowadzonego przeciwko: Jan Blicharz, imię ojca: Szczepan, ur. 21-09-1937 r. i innym, tj. podejrzanym o popełnienie przestępstwa z art. 80 ust. 1 i 2 Ustawy z dnia 31-01-1961 r. o prawie budowlanym.
IPN Ra 08/352 Sprawa obiektowa kryptonim „Zryw”. Materiały dot. budowy kaplicy w Płósach
Akta Paszportowe IPN Ra PF35/22987 Akta paszportowe o sygnaturze EARA: Blicharz Jan, imię ojca: Szczepan, data urodzenia: 21-09-1937
IPN Ra PF35/3748 Akta paszportowe o sygnaturze EARA: Dziadowicz Józef, imię ojca: Roman, data urodzenia: 14-03-1917
Historia relacji miedzy iłżeckimi chrześcijanami – Polakami , a wyznawcami religii mojżeszowej – Żydami, znana jest pobieżnie i właściwie pomija istotę zagadnienia. Kilka istniejących opracowań na ten temat ukazuje raczej zewnętrzne przejawy wzajemnego współżycia, obchodząc kwestie trudne, rozciągające się z jednej strony od antysemityzmu, a z drugiej, opierające się o antypolonizm i chrystofobię. Niechęć do poruszania problemów w relacjach polsko-żydowskich wiąże się głównie z obawą o oskarżenie o antysemityzm. Szczere przedstawienie tematu musi ujawnić, że niechęć do nacji żydowskiej miała swoje uzasadnienie, o którym nie chce się dzisiaj pamiętać, a wręcz ukrywa się je.
Antysemityzm po II wojnie światowej zyskał znaczeniowo bardzo szeroki zakres i często traktowany jest przez zainteresowanych instrumentalnie. Organizacja Międzynarodowy Sojusz na Rzecz Pamięci o Holokauście (IHRA) opracowała roboczą definicję pojęcia antysemityzmu. Według niej antysemityzm to określone postrzeganie Żydów, które może się wyrażać jako nienawiść do nich. Antysemityzm przejawia się zarówno w słowach, jak i czynach skierowanych przeciwko Żydom lub osobom, które nie są Żydami, oraz ich własności, a także przeciw instytucjom i obiektom religijnym społeczności żydowskiej. Antysemityzmem będzie też (wg IHRA):formułowaniu kłamliwych, odmawiających człowieczeństwa, demonizujących lub stereotypowych opinii o Żydach lub ich zbiorowej władzy, zwłaszcza, choć nie tylko, w postaci mitu o międzynarodowym spisku żydowskim lub o kontrolowaniu przez Żydów mediów, gospodarki, rządu lub innych społecznych instytucji;wykorzystywaniu symboli i obrazów kojarzonych z klasycznym antysemityzmem (np. spowodowanie śmierci Jezusa, używanie krwi chrześcijańskich dzieci do rytuału religijnego) w charakterystyce Izraela lub Izraelczyków; porównywaniu współczesnej polityki Izraela z polityką nazistów. Inna definicja antysemityzmu brzmi, że jest nim to wszystko co nie podoba się Żydom. Niewątpliwie tak rozumiany antysemityzmu staje się przyczyną jego autogeneracji, a samo zjawisko jest wykorzystywane jako czynnik integrujący i tożsamościowy Żydów.
Od zarania swojej historii Iłża była uposażeniem biskupstwa krakowskiego. W bliżej nieokreślonym czasie otrzymała przywilej de non tolerandis iudaeis, który nie pozwalał na osiadanie w mieście Żydów. Mogli jednak przybywać do niej w celach handlowych. Zachował się przekaz dotyczący mansjonarza kościoła parafialnego w Iłży Piotra Podlodowicza, który będąc osobą niezrównoważoną i nadużywającą alkoholu, napadał i bił Żydów handlujących w miasteczku. Były to czyny chuligański, który wraz z innymi licznymi występkami obciążył ks. Podlodowicza na sądzie biskupim (1738).
Od końca XVIII w. Żydzi mieszkali w niektórych wioskach parafii iłżeckiej.[1] Pierwsza informacja o wielkości populacji żydowskiej w Iłży pochodzi z 1820 r. i mówi o 198 mieszkańcach wyznania mojżeszowego. Choć Iłża nie należała już do majątku kościelnego nadal obowiązywał przywilej de non tolerandis iudaeis. W 1823 r. Żyd angielski Lewi Selig Sunderland podpisał kontrakt z Główną Dyrekcją Górniczą na uruchomienie w miasteczku fabryki fajansu. Zatrudnił w niej kilku sprowadzonych z Anglii ceramików i ok. 50 starozakonnych. W związku z tym przy wytwórni powstał dom modlitwy. W 1824 r. Iłżę zamieszkiwało już 225 Żydów, ale żaden z nich nie był właścicielem posesji.[2] Mimo trudności społeczność żydowska Iłży z czasem stawała się coraz liczniejsza. W Królestwie Kongresowym ukazem cara Aleksandra I z 1821 r. zlikwidowane zostały kahały, a ustanowiono gminy o mniejszej autonomii, kierowane przez dozór bożniczy. W 1830 r. gminy stają się okręgami bożniczymi. Starozakonni z Iłży należeli do okręgu bożniczego Sienno. Tam musieli załatwiać wszelkie sprawy administracyjno-urzędowe (rejestracja pogrzebów, ślubów i narodzin). Sienno było też miejscem pochówku iłżeckich Żydów. Uciążliwe było transportowanie ciał, szczególnie podczas epidemii. Dlatego w 1837 r., podczas epidemii cholery, otrzymali pozwolenie na grzebanie swoich zmarłych na cmentarzu cholerycznym w północno wschodniej części Iłży. Wkrótce rozpoczęli starania by cmentarz ten stał się oficjalnie kierkutem. Komisja Rządowa zgodziła się na to 26.02.1840 r. Następnym krokiem jaki społeczność żydowska uczyniła dla umocnienia swojego statusu w Iłży, było rozpoczęcie starań o odłącznie się od Sienna i utworzenie własnego okręgu bożniczego. W 1845 r. w miasteczku mieszkało już 135 rodzin żydowskich. Dysponowały one domem modlitwy, łaźnią i cmentarzem. Mimo to władze nie zgodziły się na powołanie nowego okręgu, ponieważ nadal obowiązywał przywilej de non tolerandis iudaeis. Zapewniały jednak, że niebawem, sytuacja ulegnie zmianie gdyż przygotowywane są nowe przepisy dotyczące urządzania mieszkań dla Żydów po miastach. Oczekiwanie trwało pięć lat. Decyzja o powołaniu do życia iłżeckiego okręgu bożniczego wydana została 02.05.1850 r. Od 01.01.1867 r. do iłżeckiego okręgu należały następujące miejscowości: Iłża, Wąchock, Wierzbnik, Starachowice, Lubienia, Skarżysko Kościelne, Wielka Wieś, Mirzec, Błaziny, Krzyżanowice i Rzeczniów. W 1870 r. do okręgu dołączono miejscowości z okręgu ostrowieckiego, które znalazły się w granicach administracyjnych powiatu iłżeckiego. W 1907 r. z iłżeckiej gminy wyodrębnił się okręg wierzbnicki, a ok. 1928 r. wąchocki.
Tabela 1. Mieszkańcy Iłży pochodzenia żydowskiego w poszczególnych latach
lata
1820
1824
1827
1846
1857
1861
1865
1870
1897
1921
1939
ogółem mieszk.
1435
1689
1711
2011
1978
2111
2360
?
4230
4554
5312
Żydów
198
225
376
?
521
542
712
836
2069
1545
1714
% Żydów
13,8
13,3
22,0
?
26,3
25,7
30,2
?
48,0
33,9
32,3
Okręg Iłżecki w 1870 r. liczył 1873 członków, z tego 836 (200 rodzin) mieszkało w Iłży. W tym samym roku w mieście wybudowano niewielką synagogę. Wzniesiono ją na placu należącym do Sunderlandów, na którym niegdyś miała stanąć fabryka fajansu.
Środki na swoje utrzymanie gmina wyznaniowa czerpała z następujących działań i zbiórek: opłaty z uboju rytualnego, składki bożnicze, z pokładnego, z pomników, z czytania rodałów, z łaźni i mykwy, z macy, ze sprzedaży miejsc przed Torą, z rajskich jabłek i za zgłaszanie cieląt do rzezi. Największe dochód przynosiły dwie pierwsze czynności. Ubój rytualny wynikał z przepisów religijnych. Każde zwierzę przeznaczone do spożycia przez Żydów musiało być zabite w określony sposób. Taksa za ubój uzależniona była od wielkości zwierzęcia i ustalana była przez czynniki państwowe. W 1926 r. obowiązywały następujące opłaty, za zabicie wołu lub krowy 6 zł, 2,50 zł za ubój cielęcia, kozy lub owcy, 0,60 zł za gęś i 0,30 zł za kurę lub kaczkę. We wspomnianym roku przyniosło to gminie 9752,50 zł przychodu. Drugie źródło utrzymania gminy – składki bożnicze, uzależnione było od statusu majątkowego płatników. Ludność żydowska podzielona została na 5 klas. Najubożsi, należący do V klasy, zostali zwolnieni z opłat. W Iłży w 1859 r. do kl. I należało 9,3% starozakonnych, tyle samo do klasy II, do III i IV po 40,7%. Trzy lata później (1862) do klasy I należało 1,2% do II 10,7%, do III 39,3% i do IV 48,8%, oznacza to, że w tym krótkim okresie, nastąpiła pauperyzacja społeczności żydowskiej. Najważniejsze dla dochodów gminy były osoby należące do I i II klasy, one płaciły najwyższe składki, i tylko spośród nich wybierano dozór bożniczy. Ściągalność składek była istotnym problemem dla zarządu gminy. Deficyt w przychodzie powodował niewypłacalność pensji dla pracowników gminy. W takich sytuacjach do akcji wkraczały władze samorządowe, które dyscyplinowały i wymuszały na zarządzie gminy działania naprawcze.
Różne były przyczyny zalegania ze składkami. Zarząd doskonale orientował się w możliwościach finansowych swoich parafian i starał się, aby ci najbogatsi wypełniali swoje płatnicze obowiązki. Przykładem tego jest sprawa Lewiego Selig Sunderlanda. Należał on do I klasy zamożności. Prawdopodobnie z powodu wysokiej taksy jaką mu wyznaczono, próbował uchylić się od tej powinności. Skierował kilka pism do Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych i Duchownych z prośbą o rozstrzygnięcie jego sporu z dozorem. Sunderland uważał, że zobowiązany jest jedynie do podatków wynikających z kontraktu podpisanego przy zakładaniu fabryki fajansu. Poza tym należał do Żydów postępowych, obawiał się jednak, że brak legalnej podstawy do zwolnienia ze składki bożniczej spowoduje szykany ze strony obskurantów, którzy mają to sobie za przyjemność, gnębić tych, którzysię obyczajem, językiem i ubiorem od nich różnią.[3] Niestety, rozstrzygnięcie nie było po myśli Sunderlanda. Ponieważ sam był członkiem dozoru bożniczego w Iłży (co próbował zataić), zdecydowano, że powinien płacić składki na rzecz gminy.
Jak kształtowały się relacje między iłżanami a mieszkańcami Drildz, tak Iłżę nazwali Żydzi. Choć wszyscy żyli w tej samej osadzie ich rzeczywistość była tak różna jak nazwy jakimi określali swoje miasto. Żydzi stanowili społeczność hermetyczną co utrudniało asymilację z otoczeniem, ale ułatwiało życie według własnych zasad, wynikających z religii i kultury. Odcięcie wspólnoty od świata zewnętrznego było na tyle skuteczne, że wielu Żydów mieszkając całe życie wśród Polaków nie znało języka polskiego. Bliższe relacje między iłżanami a drildzanami nawiązywano głównie w kwestiach handlowych. Wspólną sprawą była także szkoła elementarna, na którą łożyły dwie społeczności. W 1851 r. na utrzymanie szkoły płaciło 60 kontrybuentów żydowskich i 246 chrześcijańskich. Wysokość składki szkolnej dla Żydów wyznaczał dozór bożniczy, i jak w przypadku składki bożniczej zależała ona od zamożność. Tutaj także zachowano podział na klasy. Kontrybuenci należący do I klasy płacili po 60 i 45 kopiejek na rok, do II klasy – 30 kopiejek, do III – 15 kopiejek i do IV – 10 kopiejek. Dopiero w 1910 r, społeczność żydowska założyła własną Żydowską Społeczną Szkolę Ludową przewidzianą na 40 uczniów.
Drildzanie i iłżanie obarczeni byli wzajemnymi uprzedzeniami. Chrześcijanie widzieli w Żydach przede wszystkim morderców Chrystusa, którzy krzyczeli podczas sądu Jezusa przed Piłatem „Krew jego na nas i na dzieci nasze”. Podążała za nimi zła sława morderców rytualnych zabijających chrześcijańskie dzieci w celach kultowych. Natomiast Żydzi patrzyli na chrześcijan przez pryzmat Talmudu, który traktował wyznawców Chrystusa jako bałwochwalców i wrogów. Społeczności różniły się jednak pod względem możliwości oceny własnych poczynań. Chrześcijanie dzięki zasadom swojej wiary mieli szansę przyznać się do grzeszności, mieli szansę rozeznać swoje słabości i mimo uprzedzeń do Żydów mogli ich traktować jak bliźnich. Inaczej przedstawiała się ta zdolność u Żydów, którzy utwierdzani byli przez Talmud w swoim wybraństwie i wyjątkowości. Dla niech bliźnim był tylko wyznawca ich wiary, a goje to zwierzęta o ludzkiej postaci, którzy winni im służyć.
„Żyd jest zawsze dobry, bez względu na jakiekolwiek grzechy, które go skalać nie mogą, jak błoto nie plami jądra orzecha. lecz tylko jego łupinę. Jedynie Izraelita jest człowiekiem, jego jest świat cały i jemu wszystko powinno służyć, szczególnie zaś zwierzęta mające postać ludzką”.[4]
Czym jest Talmud? Dla wielu Żydów to najważniejsza religijna księga, która stanowi kilkunastotomowy, bardzo obszerny zbiór komentarzy i wykładni Tory. Wyjaśnia i naucza jak religijny Żydzi ma postępować w codziennym życiu. Z tego powodu każdy z poszczególnych przepisów Zakonu rozwinęli [uczeni talmudyści]kazuistycznym sposobem do nieskończoności . Wytworzyli z tego całą sieć praw nowych surowo obowiązujących. Opasali nimi człowieka od stóp do głów, od najpierwszej młodości, aż do końca jego życia, we wszystkich najdrobniejszych szczegółach jego życia. [5]
Talmud oprócz rozstrzygnięcia istotnych dylematów moralnych, roztrząsa całą masę pozornych problemów, przed którymi może stanąć pobożny Żyd. Odpowiada m.in. na takie pytania: Jakie mają być właściwości rozmaitych rodzajów świerzbu, żeby potrzebny był ten lub ów rodzaj oczyszczenia? Czy wolno zabić w sabat wesz lub pchłę (wolno wesz, ale co do pchły, grzech śmiertelny). Czy pewna sztuka bydła ma być ubita od szyi, czy od ogona? Czy arcykapłan ma wdziewać wpierw koszulę, a potem spodnie, czy też odwrotnie. [6]
W Talmudzie znajdziemy liczne wskazówki jak Żyd powinien postępować względem chrześcijanina. Były to reguły wrogie, wyszydzające i znieważające wyznawców wiary w Chrystusa. Żydzi ściśle przestrzegający Talmud powinni wszystko co wiąże się z chrześcijaństwem deprecjonować i zohydzać, nie przejawiać najmniejszego szacunku dla jego świętości.[7] Autorzy Talmudu przedstawiali Matkę Boską jako nierządnicę a Jezusa jako bękarta i rozpustnika. Nie czynili tego jednak w sposób otwarty i jednoznaczny, obawiając się gniewu i potępienia ze strony chrześcijan. Było to także przyczyną zakazu studiowania przez „gojów” Talmudu, aby te niegodziwości nie ujrzały światła dziennego (Rabbi Jochanan mówi: Goj studiujący prawo winien jest śmierci).[8] W celu ukrycia przed gojami właściwego przekazu, twórcy Talmudu stosowali często symboliczne porównania lub paronimy m.in.: Jezusa nazywali obelżywie JESZU – co znaczy, niech zginie imię jego i pamięć o nim; mówili też, że Jezus jest EL LO JOSZIA – czyli bóg nie mogący zbawić; święci, po hebrajsku KEDOSZIM, w tekstach Talmudu stają się KEDESZIM – nierządnikami; Wielkanoc – PESACH, określana jest jako KECACH – obcięcie lub KESACH – szubienica; kościół (dom modlitwy) – BET HA-TEFILLA, w Talmudzie kościół jest domem głupoty i szaleństwa – BET HA-TIFLA; nabożeństwo chrześcijańskie nazywają gnojeniem, a biorącego w nim udział gnojącym – MEZABBELIN, zamiast składający ofiarę – MEZABBECHIM.[9]
Gdy te skandaliczne treści ujawniali chrześcijańscy tłumacze, Żydzi bagatelizowali zarzuty, przekonując, że przekłady nie są dokładne gdyż pozbawione zostały kontekstu, albo tłumacz nie posiadał odpowiednich kompetencji. Z biegiem czasu z kolejnych wydań Talmudu usunięto najbardziej drażliwe dla chrześcijan określenia, Zastąpiono je łagodniejszymi pojęciami lub znakami, które stały się nośnikami nieformalnego przekaz.
Talmudyczna podbudowa i związana z nią swoista izolacja społeczności żydowskiej nie mogły być fundamentem dobrych relacji z katolikami. Później w Polsce na współżyciu zaciążył stosunek Żydów do sprawy niepodległości i do komunizmu.
Wraz z pojawieniem się w Iłży starozakonnych, zaczęły się dla rdzennych iłżan różne problemy. Uruchomienie fabryki fajansu z pewnością poczytywane było przez miejscowych garncarzy za konkurencję. Rozpoczęły się problemy z pozyskiwaniem gliny z lasów iłżeckich, co przez kilkaset lat istnienia cechu garncarskiego nie miało miejsca. Urząd Leśny Iłżecki podniósł znacznie opłaty za wydobycie gliny i zakazał garncarzom kopać w miejscach, w których znajdowały się lepsze gatunkowo złoża. W pewnym okresie musieli płacić dawny podatek i kupować glinę od dzierżawcy żydowskiego. Pod koniec XIX w. garncarze byli wprost uzależnieni od Żydów. Korespondent „Zorzy” M. Malinowski tak przedstawił sytuację rzemieślników: Garncarzy zostało kilku, wyroby zaś ich żydzi trzymają w swoich rękach. Żyd taki pożyczy ubogiemu garncarzowi na drzewo, na ołów, a potem garnki za bezcen bierze i dorabia się gdy garncarze mizerne prowadzą życie z dnia na dzień.[10]Zadłużenie było też przyczyną upadku rzemiosła. Garncarze zmuszeni do sprzedaży swoich wyrobów pośrednikom żydowskim za bezcen, nie dbali o ich jakość. Sytuacja poprawiła się nieco po powstaniu Towarzystwa Pożyczkowo-Oszczędnościowego, które w znacznej mierze uwalniało garncarzy od żydowskiego „pośrednictwa”.[11]
Pod koniec XIX w. w Iłży zdarzały się przestępcze ekscesy z udziałem Żydów. „… podpalenia, trucia, kradzieże dobytku, oblewanie kwasem siarczanym przez żydów miały miejsce w Iłży i innych miejscowościach. Smutny ten objaw, aż nadto przekonywa nas, że żydzi – chałaciarze wyrugowali z talmudu przepisy o miłości bliźniego, a zastąpili je jednym wyrazem „gescheft”. Warto ażeby władza gubernialna lekarska częściej polecała dokonywania rewizji kramów żydowskich, w których można znaleźć nie tylko leki – ale wszystkiego rodzaju trucizny gwałtowne.”[12] Żydzi zachowaniem wzbudzali niechęć do swojej nacji. Była to naturalna reakcja na zło i krzywdy jakich od nich doznawano. Kojarzono z nimi przede wszystkim lichwę, przyczynę nieszczęść wielu polskich chłopów i rzemieślników, oszustwa, oszczerstwa, łapówkarstwo, bezwzględne wykorzystywanie ludzi w potrzebie itd. Stereotyp Żyda znalazł swój wyraz w wielu przysłowiach ludowych: Żydowi nigdy nie wierz; Żydowska rzecz: obiecać, a nie dać; Na Żyda tak rachować można jak na zły zegarek; Co Żyd, to lichwiarz; Dlatego Żyd bogaty, że żyje z cudzej biedy i straty; Gdzie chłop traci, tam się Żyd bogaci; Gdzie są Żydzi, tam człek grosza nie widzi; Jak Żyd ciebie w oczy wychwala, uciekaj, bo to lala; Kto wierzy w Żydy, nie ujdzie bidy; Nie znaj karczmy ni Żyda, nie dokuczy ci bieda; Żyd czarcie nasienie, dybie na chłopa zniszczenie; Żyd nie byłby Żydem, gdyby nie oszukał;Wojuje żydowską szablą, (tzn. przekupstwem)[13]
Oczywiście, byli również uczciwi Żydzi, których sprawiedliwość i mądrość ginęła w morzu szalbierstw współbraci. W Iłży w 2 poł. XIX w. mieszkał i pracował rejent Jan Nowakowski, człowiek niezwykle prawy i mądry. Przyjeżdżali do niego ludzie z całego powiatu aby uzyskać poradę prawną lub życiową. Jego relacje z Żydami scharakteryzowała córka Janina: Żydzi, lichwiarze, gdy im ofiary ze szpon swoimi radami wyrywał, trochę ironicznie nazywali go chłopskim nauczycielem, ale ich uczciwi współwyznawcy szanowali go głęboko i radzie ślepo wierzyli. Rabin gdy nie mógł jakieś sprawy zagodzić i rozstrzygnąć odsyłał do rejenta, na którego sąd zawsze zdawały się obie strony i pogodzone wychodziły.[14]
W 1901 r, Iłżę zamieszkiwało 500 rodzin żydowskich, należących do biednej i nieumiejętnie zarządzanej gminy wyznaniowej. Korespondent prasowy P. Muszkatblüth po odwiedzinach miasteczka swoje wrażenia przedstawił w jednym z numerów „Izraelity”: Rozumie się, że zakłady naukowe i dobroczynne tak prymitywnie prowadzone i znajdują się w takim nieładzie i zaniedbaniu, na jakie tylko gnuśność, zacofanie i nędza zdobyć się mogą. Tak istnieje tu bractwo „Talmud-Tora”, które wszakże specjalnego zakładu naukowego nie posiada, ale pewną ilość osieroconych biednych dzieci rozmieszcza po chederach, których jest mnóstwo, pozostających w najbardziej opłakanych warunkach sanitarnych. Dalej lichą wloką egzystencję inne bractwa, jak Bikur-Cholim, Hachnosas-Orchim i inne, nawet kółko opiekunek nad biednymi położnicami, ale jak już zaznaczyłem, są to raczej parodie stowarzyszeń.[15]W złym stanie była iłżecka synagoga i dom rabina. Gmina nie miała funduszy na naprawy. Zarządzanie finansami przez dozór bożniczy było nietransparentne. Iłżeccy Żydzi zajmowali się handlem i rzemiosłem. Najwięcej było wśród nich krawców, szewców i czapników. Posiadali także kilka garbarni, 5 wapienników i 3 wytwórnie wód gazowanych. Swoje wyroby sprzedawali głównie dla okolicznej ludności wiejskiej oraz dla robotników zakładów w Starachowicach, Wierzbniku, Wąchocku i Bzinie. Członkowie gminy nie przejawiali potrzeb intelektualnych. Prenumerowany był jedynie jeden egzemplarz tygodnika „Hacefira”.
W 1927 r. Gmina Wyznaniowa Żydowska w Iłży zmagała się z problemami finansowymi. Tworzyło ją 508 rodzin (2340 osób). Składki opłacało 279 rodzin, 229 rodzin zostało zwolnionych z opłat z powodu ubóstwa. Wysokość składek rozciągała się od 150 zł do 0,50 zł. Składki powyżej 100 zł płaciło jedynie dwie osoby, od 10 do 15 zł uiszczało 14 osób, najliczniejszą grupę 65 osobową stanowili opłacający składkę w wysokości 2 zł, 40 osób opłacało po 1 zł. Niedostateczny był poziom ściągalności składek: w 1924 r. nie wpłynęło do gminy 272,21 zł, w 1925 r. 500,50 zł. Załamanie wpływów ze składek nastąpiło w 1926 r., członkowie gminy nie wpłacili 1133,99 zł. Jaka była tego przyczyna? Dochód ten przeznaczany był na pensje dla rabina i pracowników gminy (śpiewacy, dozorcy). W tym czasie rabinem był Chaim Majer Chil Unger. To głównie on był poszkodowany z powodu deficytu składkowego. W 1925 r. rabin powinien otrzymać 3600 zł pensji, a zarząd gminy wypłacił mu jedynie 2330 zł. Nie wystarczyło także na pełne pensje dla śpiewaka Wajnberga i stróża Bertmonowicza. Rabin szukał ratunku u władz wojewódzkich, pisząc telegramy o swojej trudnej sytuacji – .. cierpię głód i niedostatek… W innym podsuwał sposób przymuszenia zarządu gminy do wypłaty zaległości przez –… wstrzymanie budowy rzeźni. Sprawą rabina iłżeckiego zajmowały się władze wojewódzkie, powiatowe i gminne. Postanowiono decyzją administracyjną, że braki zostaną zrekompensowane dochodami z uboju rytualnego. Uderzyło to z kolei w rzezaków i spowodowało sprzeciw zarządu gminy. Ostatecznie zarząd został pozwany i przegrał sprawy sądowe. Z kolei zarząd pozwał rabina o zatajanie pobrania pewnych kwot bez pokwitowania. Ok. 1928 r. od iłżeckiej gminy wyznaniowej odłączył się Wąchock. Nowy podział ograniczył dochody gminie iłżeckiej. Jeszcze w 1928 r. zarząd podniósł samowolnie opłaty za ubój rytualny, za co został pozwany przez starostę. Sąd skazał przewodniczącego zarządu gminy Mordkę Grosfelada na grzywnę wysokości 20 zł. Trwał cały czas spór zarządu z rabinem o wysokość pensji. Unger zabiegał usilnie o wypłatę zaległych kwot i o podwyższenie swojego wynagrodzenia. Słał pisma do wojewody, a gdy te pozostawały bez odpowiedzi, do samego Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Ten przychylnie ustosunkował się do jego prośby i wydało odpowiednie zarządzenia, ale na podniesienie pensji nie zgodził się zarząd gminy: jednogłośnie uchwalono by nie podwyższać.[16] Długotrwały konflikt między rabinem Ungerem a przewodniczącym gminy Grosfeldem doprowadził do rezygnacji z funkcji tego drugiego (1931 r.) Rada jednak nie ugięła się wobec nacisków urzędu wojewódzkiego i nie zmieniła swojej decyzji. W 1932 r. tak pisała do ministerstwa: „W czasach niesłychanej nędzy i wobec faktu, że nawet urzędnikom państwowym pobory i emerytury się redukuje, wydaję się rzeczą wręcz niezrozumiałą dlaczego Urząd Wojewódzki zmusza małą i biedną gminę żydowską w Iłży do płacenia rabinowi pensji 350 zamiast złp 300 miesięcznie. Żydzi w Iłży w stosunku do 1931 r. zubożeli, handel i sklepy oraz rzemiosła są zadłużone, a kryzys dotyka ludność coraz bardziej. Zarząd nie zgodził się również na tworzenie nowych etatów w gminie.
3 października 1938 r. zmarł rabin Chaim Unger. Posługiwał w Iłży 25 lat i 6 miesięcy. Przyjęcie nowego rabina wywołało kolejny ferment w środowisku żydowskim. Jeszcze w listopadzie powołano tymczasowo na tę funkcję rabina z Sienna Moszka Szmula Różanego. W lutym Zarząd Iłżeckiej Żydowskiej Gminy Wyznaniowej wybrał na rabina Jehudę Leibisza Ausübla. Wybór został jednak zakwestionowany przez Jankiela Ungera (syna zmarłego rabina) i kilku jego zwolenników. Jankiel mimo braku predyspozycji próbował objąć schedę po ojcu. Miał jednak wśród drildzan więcej przeciwników niż zwolenników. Natomiast posiadał wpływy w Związku Rabinów Rzeczypospolitej Polskiej i pozwał w lipcu 1939 r. Jehudę Ausübla przed Sąd Rabinacki. Sprawa prawdopodobnie nie została rozstrzygnięta z powodu wybuchu wojny.
W 1939 r. Iłża liczyła 5312 mieszkańców, z tego 3591 (67,6%) katolików, 1714 ( 32,3%) wyznania mojżeszowego i 7 osób (0,1%) innego wyznania. Najwięcej Żydów zamieszkiwało centrum miasta. Trzy ulice – Warszawska, Grabowskiego i Garbarska były w 100% żydowskie. 85,1 % Żydów mieszkało na ul. Nowej (dziś Partyzantów), 77,8% na Rynku, 73,8 % na ul. Mostowej, 76,7% na Podzamczu. Polacy natomiast liczniej zamieszkiwali peryferia. Całkowicie Polskie były ulice: Seredzki Trakt, Spadek, Zamłynie, Zawady, Zuchowiec, Chwałowicki Trakt, Wolski Trakt (dziś Kampanii Wrześniowej), Przy Malenie, Wójtowski Młyn oraz wioski wliczane do obszaru miasta Piłatka i Kotlarka. Ponad 90% Polaków mieszkało przy ulicach Szosa Radomska i Św. Franciszka, a ponad 80% przy ul. Panny Maryi (dziś Staromiejska) i Peowiaków (dziś Błazińska). [17]
W poniższej tabeli zamieszczono szczegółowe dane dotyczące ilości mieszkańców i ich procentowy udział w zamieszkaniu poszczególnych ulicach i przestrzeni miasta. W nawiasach wpisano współczesne nazwy ulic.
Przestrzeń miasta
ilość mieszk. Ogółem
Polaków
Żydów
Innych
% Polaków
% Żydów
% Innych
ul. Radomska
231
58
170
3
25,1
73,6
1,3
ul. Kaleta
110
86
24
0
78,2
21,8
0
ul. Kilińskiego (zach. Część ul. Przy Murach)
69
25
44
0
36,2
63,8
0
ul. Przy Murach
190
91
99
0
47,9
52,1
0
Seredzki Trakt
28
28
0
0
100
0
0
ul. Spadek (M. Jakubowskiego)
61
61
0
0
100
0
0
ul. Zamłynie
38
38
0
0
100
0
0
ul. Zapłocie (Jakuba Starszego)
32
24
8
0
75
25
0
ul. Zawady
44
44
0
0
100
0
0
ul. Żwirki i Wigury (Bodzentyńska)
363
322
37
4
88,7
10,2
1,1
ul. Zuchowiec
110
110
0
0
100
0
0
Szosa Radomska (Inki)
94
88
6
0
93,6
6,4
0
ul. 11 Listopada (ul. Kochanowskiego i Plac 11 Listopada)
148
114
34
0
77
23
0
Rynek
248
55
193
0
22,2
77,8
0
ul. Grabowskiego (Powstania Listopadowego)
27
0
27
0
0
100
0
ul. Warszawska
54
0
54
0
0
100
0
ul. Kowalska
156
47
109
0
30,1
69,9
0
ul. Poprzeczna (Ratuszowa)
28
10
18
0
35,7
64,3
0
ul. Tylna
108
50
58
0
46,3
53,7
0
ul. Nowa (Partyzantów)
168
25
143
0
14,9
85,1
0
Międzyrzecze
2
1
1
0
50
50
0
ul. Mostowa
107
28
79
0
26,2
73,8
0
ul. Na Probostwo
16
5
11
0
31,2
68,8
0
ul. Przeskok (Płk. W. Muzyki)
50
9
41
0
18
82
0
ul. Podzamcze
301
70
231
0
23,3
76,7
0
ul. Piłsudskiego (Wójtowska)
718
572
146
0
79,7
20,3
0
ul. Peowiaków (Błazińska)
477
402
75
0
84,3
15,7
0
Pankowszczyzna
35
35
0
0
100
0
0
Kotlarka
523
523
0
0
100
0
0
ul. Św. Franciszka
76
68
8
0
89,5
10,5
0
ul. Garbarska (Garbarska + Garncarska)
72
0
72
0
0
100
0
Przy Malenie
35
35
0
0
100
0
0
ul. Panny Maryi (Staromiejska)
171
145
26
0
84,8
15,2
0
Chwałowski Trakt (Staromiejska za ul. Wołyniaków)
65
65
0
0
100
0
0
Wolski Trakt (Kampanii Wrześniowej)
78
78
0
0
100
0
0
Piłatka
248
248
0
0
100
0
0
Wójtowski Młyn
31
31
0
0
100
0
0
RAZEM
5312
3591
1714
7
67,6
32,3
0,1
Członkowie iłżeckiej gminy żydowskiej nie byli zamożni lecz przez upór w dążeniu do celu i solidarność narodowo-wyznaniową stopniowo opanowywali miejscowy handel i rzemiosło. W 1921 r. w Iłży było 200 rzemieślników z tego 62 było Żydami (31%). W 1930 r. w rzemiośle pracowało 358 osób w tym 146 Żydów (40,8%). Profesjami zdominowanymi przez starozakonnych były: krawiectwo, garbarstwo i rymarstwo. Zajmowali się także wypałem wapna. Ekspansyjny charakter ich działalności rodził niechęć wśród chrześcijańskich sąsiadów. Oto dwie opinie zaczerpnięte ze wspomnień dwóch młodych dziewczyn. „Do rzemiosła nie można się było wprząc, bo to było opanowane przez Żydów, do handlu też nie ma mowy, bo też tylko Żydzi.”[18]
Pogodzić się z tym nie mogę, że w naszej Iłży każda dziedzina handlu spoczywa w rękach Żydów. Jest zaledwie cztery sklepy spożywcze polskie, z chwilą gdy żydowskich cała masa. A przecież jest wiele osób o usposobieniu antysemickim, którzy na pewno by popierali sklepy galanteryjne polskie, łokciowe m.in.”[19]Dominacja gospodarcza Żydów byłą tylko jedną z przyczyn wzrastania postaw antysemickich. Uchwała podjęta podczas wyborów radnych i wójta gminy Iłża w dniu 4 stycznia 1919 r. ukazuje inne powody niechęci do Żydów: Ponieważ Żydzi wrogo odnoszą się do katolików, ich zebrań i wszystkich stowarzyszeń, przeto wyborcy katoliccy postanowili jednogłośnie usunąć wyborców mojżeszowego wyznaniaz głosowania na wójta gminy i radnych gminy Iłża.” [20] Wykluczenie ludności żydowskiej było przyczyną unieważnienia wyborów. Podczas kolejnych wyborów władz gminnych (5 grudnia 1919 r.) wśród kandydatów do Rady Gminy pojawiło się kilku przedstawicieli społeczności żydowskiej: Hersz Zeberman, Lejbuś Rutman i Lejbuś Izerman. Żaden z nich nie został jednak wybrany. Kilka lat później reprezentanci Żydów byli już wybierani do Rady Miejskiej. W 1927 r. radnymi byli Mordka Grosfeld, Szmul Celikman i Wigdor Troppe; w 1932 r. społeczność żydowska miała w radzie aż 5 przedstawicieli: Szyja Grynberg, Szmul Celikman, Mordka Grosfeld, Chaim Frankl, Szmul Szafir; w 1939 r. wybranych zostało 3: Szmul Zelikman, Josek Rozencwajg, Chil Zberman.
Z biegiem czasu zauważalne stało się zaangażowanie niektórych Żydów w sprawy społeczne i gospodarcze, przyczyniające się do szeroko rozumianego rozwoju miasta oraz podnoszenia życia mieszkańców na wyższy poziom cywilizacyjny. Jest oczywiste, że Żydzi mieli zdecydowany wpływ na rozkwit handlu. Dentystami którzy pracowali w Iłży byli Żydzi. Z pieniędzy żydowskich powstała elektrownia J. Sztajnberga i J. Gryncwajga. W latach 30 spółka transportowa w Iłży liczyła 20 osób z tego 17 było Żydami, posiadała 20 autobusów. Niezwykłą postacią był Wigdor Troppe, oprócz pełnienia funkcji radnego prowadził skład soli i księgarnię, w której sprzedawał m.in. wydawane przez siebie karty pocztowe z wizerunkami Iłży. W sprawy społeczne angażował się Mordka Grosfeld, który stał na czele gminy wyznaniowej i jednocześnie był w Zarządzie Rady Miejskiej. Między innym jeździł do Warszawy aby przekonywać władze centralne o potrzebie powrotu do Iłży siedziby powiatu.
Można zauważyć, że relacje między społecznościami pod koniec lat dwudziestych i w latach trzydziestych układały się w miarę poprawnie. Świadczą o tym następujące fakty. Nie odnotowano poważnych incydentów antysemickich. Nie prowadzono bojkotu sklepów żydowskich. Do Bundu, czyli żydowskiej partii robotniczej należeli również iłżanie. W 1926 r. przyjęto do iłżeckiego cechu szewskiego kilku Żydów, co było ewenementem.
Z drugiej strony, na pewno wśród wielu iłżan istniała postawa niechęci i pogardy do Żydów, która wyrażała się przede wszystkim w sposób werbalny. Były też osoby świadome tych niewłaściwych relacji i próbujące je zmienić. Nauczycielka szkoły elementarnej F. Dudzińska w swoich wspomnieniach zarejestrowała: Widzę też szczere miłe buzie ciekawych wszystkiego dzieci. Było wśród nich kilkoro dzieci żydowskich. W pierwszych dniach nauki usadowiły się osobno w ostatnich ławkach. Postanowiłam je pomieszać. Walczyłam o to z rodzicami dzieci katolickich (żydki śmierdzą cebulą i czosnkiem) i samymi uczniami. W jakiejś mierze udało mi się. Żydzi darzyli mnie za to szacunkiem i dziękowali z serca.[21]
Sprawa niepodległości
Podczas Powstania Listopadowego Iłża prawie doszczętnie spłonęła. Straty ponieśli wszyscy mieszkańcy miasta. Klęska dotknęła także rodzinę Sundrlandów, którym w 1831 roku pożar po raz drugi zniszczyły fabrykę. Podczas następnego zrywu niepodległościowego Powstania Styczniowego, iłżanie i drildzanie płacili podatek narodowy, zbierany przez Organizację Cywilną. Po upadku powstania niektórzy z Żydów chcieli zwrotu wpłat. Młynarz Wajsman zadenuncjował władzom rosyjskim członka organizacji, podleśnego Franciszka Nizińskiego. Powodem była rewanż za to, że Niziński jeszcze podczas „buntu” powiadomił powstańców o jakimś przewinieniu Wajsmana. Młynarz musiał zapłacić 100 rubli kary. Prawdopodobnie podczas dochodzenia Wajsman powiedział o podatku jaki ściągano z mieszkańców na potrzeby powstania. Było to przyczyną ciągu aresztowań wśród byłych członków Organizacji Cywilnej. Donos innego Żyda Chaskiela Frydmana vel Grinspana przyczynił się do aresztowania burmistrza Iłży Franciszka Ochyńskiego. Chaskiel wiedział, że Ochyński miał udział w likwidacji ekspedytora pocztowego Józefa Przybysławskiego, podejrzewanego o szpiegostwo dla Rosjan. Według żony Ochyńskiego, Chaskiel w zmian za milczenie zażądał zapłaty. Ponieważ szantaż nie poskutkował złożył donos. Efektem dochodzenia było oskarżenie i skazanie 16 mieszkańców Iłży i okolic. P. Derengowski i F. Ochyński skazani zostali na 8 lat katorgi w kopalniach syberyjskich, T. Grajewski i W. Stocharski na 6 lat katorgi w fabrykach syberyjskich, K. Krakowiński i J. Kielak na 8 lat katorgi w twierdzach syberyjskich, ks. Bartosik , S. Derengowski i J. Kot na zesłanie w mniej oddalone miejscowości Syberii, I i S Myszkowie, A. Głód, A. Pisarek na osiedlenie na Syberii, K. Barszczyński, F. Niziński, K. Hunter otrzymali jedynie dozór policyjny w miejscu zamieszkania.
Nie wiadomo jakie były losy denuncjatorów, ale możemy być pewni, że wydanie, a przede wszystkim skazanie 16 obywateli z Iłży i okolic nie wpłynęło korzystnie na relacje między społecznością iłżecką a drildzowską.
Trzeba jednak wspomnieć, że z Iłżą związany jest też pozytywny przykład żydowskiego zaangażowania w sprawę powstania. Seweryn Sunderland (synu Lewiego) przyłączył się do partii powstańczej. Walczył podobno pod rozkazami Langiewicza, a później więziony był w Radomiu i Warszawie.
Żydzi ujawnili swoje wrogie intencje wobec sprawy odrodzenia Polski od chwil gdy taka możliwość pojawiła się na horyzoncie politycznym. Już w 1905 r. snuli nadzieje na zwiększenie swojej autonomii, a nawet powstanie państwa Judeopolonii. Dynamiczny rozwój demograficzny i emancypacja umocniły pozycję Żydów i ośmielały do wysuwania coraz radykalniejszych żądań wobec Polaków. W 1911 r. A. Lange w rozprawie O sprzecznościach sprawy żydowskiej, postuluje aby asymilacja nie dotyczyła tylko Żydów, ale także Polaków. Wraz z wybuchem I wojny światowej środowiska żydowskie rozpoczęły zabiegi mające na celu utworzenie na ziemiach polskich państwa żydowskiego. W swoich kalkulacjach oparli się na sojuszu z Niemcami. W 1914 r. w Berlinie powołali Komitet Oswobodzenia Żydów Wschodnich. W prasie zachodnioeuropejskiej i amerykańskiej rozpowszechniali fałszywe informacje dyskredytujące Polaków, m.in. przypisując im sprawczość pogromów Żydów, m.in. w Kiszyniowie.[22] Pomoc propagandowa Żydów amerykańskich poparta była wsparciem finansowym dla rozwoju handlu swoich ziomków i wykupu przez nich ziemi od Polaków.
Pruskie władze okupacyjne w Kongresówce faworyzowały Żydów w urzędach administracyjnych. Przygotowywały korzystne dla nich prawo ustrojowe, mające obowiązywać w przyszłej Judeopolonii. Wskutek przegranej wojny Prusy nie zrealizowały planu wzmocnienia żywiołu żydowskiego kosztem odradzającego się państwa polskiego. Wobec klęski swojego partnera wpływowe koła żydowskie próbowały na wszelkie sposoby osłabić inicjatywy polskie. Efektem tych działań była m.in. utworzenie wolnego miasta Gdańska, w rzeczywistości enklawy niemieckiej na polskim wybrzeżu.
Także wszystkie żydowskie partie polityczne w swoich programach postulowały uzyskanie szerokiej autonomii i powstania państwa żydowskiego, w którym językiem urzędowym będzie tzw. żargon. Oczywiście państwo to miało powstać na ziemiach polskich. Idee te nie mogły znaleźć uznania wśród Polaków, którzy dopiero co odzyskali suwerenność kosztem wielkich ofiar.
W okresie ustalania granic, nowo odrodzona Polska, ścierała się z żydowskimi koncepcjami ładu powojennego. Polacy musieli dać odpór projektom wysuwanym przez żydowskie ośrodki decyzyjne z Europy Zachodniej. Były one akceptowane i popierane przez wielu obywateli polskich pochodzenia żydowskiego. Również bolszewicy z Rosji Radzieckiej, których kierownicze gremia w znacznym stopniu stanowili Żydzi mieli swój pomysł na Polskę. Zamierzali zainstalować w niej swój rząd (Polrewkom), składający się z komunistów pochodzenia żydowskiego i polskiego. Ta niezwykle wroga polskości mieszanka nazwana została żydokomuną. Liczna reprezentacja Żydów w szeregach armii czerwonej oraz sympatia, a nawet udział zbrojny polskiej ludności żydowskiej po stronie najeźdźców, obudziły nieufność władz.[23] Rada Obrony Państwa w sierpniu 1920 r. poleciła zorganizować obóz zborny w Jabłonnie dla żydowskich żołnierzy Wojska Polskiego z formacji tyłowych i dezerterów. Okres odzyskiwania niepodległości i ustalania granic pokazał Żydów jako grupę zabiegającą przede wszystkim o własne interesy, które często były przeciwne zabiegom polskim. Wpłynęło to na pogorszenie relacji między społecznościami i utwierdziła w przekonaniu, że Żydom nie można ufać.
koniec części I
Paweł Nowakowski
[1] W 1787 r. w parafii iłżeckiej mieszkało 48 Żydów.
[2] Archiwum Państwowe w Kielcach, Akta Miasta Iłża sygn. 1 k. 3.
[3] Frag. listu L.S. Sunderlanda do Rządowej Komisji Spraw Wewnętrznych i Duchownych z 13.10.1842 r. w sprawie uwolnienia go od składki bożniczej, AGAD, Centralne Władze Wyznaniowe Król. Pols., sygn. 1517, k. 20.
[4] J.B. Pranajtis, Chrześcijanin w Talmudzie żydowskim czyli tajemnice nauki rabinów o chrześcijanach, Petersburg 1892, s. 132.
[5] S. Trzeciak, Literatura i religia u Żydów za czasów Chrystusa Pana: w dwóch częściach, cz. 2, s. 240.
[19] Wspomnienia Stanisławy Cichosz, kopie rękopisów w posiadaniu autora.
[20] Archiwum Państwowe w Kielcach, Księga Uchwał. K. 12.
[21] F. Dudzińska-Rezer, Szkoły mojego życia wspomnienia nauczycielki, s. 54.
[22] Pojęcie pogrom potocznie rozumiane jest jako wielka klęska, gwałtowne masowe morderstwa i towarzyszące temu gwałty i zniszczenia. Pojęcie to w wielu przypadkach jest nadużywane, powodując zniekształcenie przekazu i mylne wyobrażenie odbiorcy informacji o rzeczywistym charakterze zajścia. W istocie wiele wydarzeń, które powinno się określić jako zamieszki, konflikt, rozruchy, starcie, bójki itp. nazwano pogromami.
[23] Liczne przykłady współpracy Żydów z bolszewikami można odnaleźć w ówczesnej prasie: Ludność żydowska stanowiąca w Płocku 30 procent, zachowała się wobec naszych żołnierzy wrogo i otwarcie sympatyzowała z bolszewikami. Stwierdzono, że żydzi oblewali naszych żołnierzy gorącą wodą. Złapano szereg żydów na gorącym uczynku porozumiewania się z bolszewikami za pomocą podziemnego telefonu [Gazeta Kielecka, 1920, R.51, nr 199, s. 2.] Za współpracę z bolszewikami rozstrzelany został rabin płocki Chaim Szpiro; Stanowisko ludności żydowskiej, bardzo licznej w tem mieście [Siedlcach],było wyraźnie wrogie Polsce, a przychylne bolszewikom. Młodzi żydzi, uchylający się od służby wojskowej stali się przewodnikami bolszewików i denuncjatorami polskich patriotów. [Gazeta Kielecka, 1920, R.51, nr 202, s.2]
We wrześniu 2019 r. Iłżeckie Towarzystwo Historyczno-Naukowe skierowało do Przewodniczącej Rady Miejskiej pismo, w którym wyraziliśmy niepokój z powodu rugowania dotychczasowego herbu miasta z przestrzeni medialnej przez tzw. logo. Zwracając uwagę na ten niekorzystny trend, niezamierzenie przyczyniliśmy się do aktywizacji władz w kierunku ustanowienia nowego herbu dla miasta. Wkrótce ogłoszony został konkurs na opracowania projektów herbu i insygniów dla Miasta i Gminy Iłża. Wybrano w ten sposób duet heraldyków R. Fidurę i K. Wójcikowskiego. Do współpracy z heraldykami ze strony miasta wyznaczony został Pan Łukasz Babula, pracownik Muzeum Regionalnego.
Od początku prac nad nowym herbem opinię publiczną utwierdzano w przekonaniu, że głównym celem rozpoczętego procesu jest przede wszystkim uregulowanie sprawy herbu miasta. W komunikatach wychodzących z Urzędu Miasta wyraźnie określono, że chodzi o insygnia dla Miasta i Gminy Iłża, Radni przyjmowali uchwały dotyczące symboli miasta i gminy, Burmistrz wydawał zarządzenia odnoszące się także do tych dwóch podmiotów. Na koniec procesu okazało się, że herb i inne insygnia przeznaczone są jedynie dla Gminy Iłża. Określa to tytuł uchwały nr L/349/2022 z dnia 31 marca 2022 r.: ustanowienia herbu, flagi, baneru, flagi stolikowej, pieczęci, łańcuchów, sztandaru oraz zasad używania herbu, flagi, baneru, flagi stolikowej, pieczęci, łańcuchów, sztandaruGminy Iłża. Cel, który wyznaczono na początku procesu nie został osiągnięty. Z nieznanych powodów ograniczono się jedynie do ustalenia znaków dla gminy, co ma konsekwencje prawne. Poza tym osoby biorące udział w procesie zostały wprowadzone w błąd.
Dlaczego w przypadku Iłży uporządkowanie sprawy herbu miasta jest tak istotne. Odpowiedź zawarta jest w §4 Statutu Gminy Iłża. Wyjaśnia on zależność między herbem miasta a herbem gminy i mówi: Herbem Gminy jest herb miasta Iłży: trzy złote korony królewskie na błękitnym tle i biskupią mitrą nad nimi. Oznacza to, że herb gminy jest wtórny do herbu miasta, wzoruje się na nim. Władze Iłży, chcąc uporządkować sprawy heraldyczne powinny ten proces rozpocząć od herbu miasta lub wcześniej zmienić Statut. Aktualnie § 4 Statutu stanowi, że herb gminy jest tożsamy z herbem miasta, ale to herb miasta jest nadrzędny i od niego zależy jak wygląda herb gminy, nie na odwrót. Bezcelowe i bezprawne było więc przyjęcie uchwały, która ustanawia nowy herb gminy, gdy nie ma nowego herbu miasta. Co więcej usunięto z herbu biskupią mitrę, której obecność zapisana jest w Statucie.
Akty prawne nie do końca zbieżne są z zasadami heraldyki. Z punktu widzenia aktów prawnych (ustawa i rozporządzenia) miasto i gmina, mogą posiadać taki sam herb (vide Iłża), ale powinno to być jasno określone. Z punktu widzenia heraldyki, wskazane jest, aby ich znaki były różne, ponieważ należą one do dwóch odrębnych klas herbów i określają dwa odmienne podmioty. Herby miast stanowią grupę tzw. herbów miejskich, herby gmin, powiatów i województw należą do herbów ziemskich. Rozróżnienie to powinno być respektowane, szczególnie we współczesnych procesach porządkowania aspektów heraldycznych.
Oficjalny dokument jaki przedłożono Komisji Heraldycznej posiada tytuł Uzasadnienie heraldyczno-historyczne projektów symboli Gminy Iłża, ale nazwa pliku, w którym go zapisano brzmi: uzasadnienie-heraldyczno-historyczne-projektow-symboli-gminy-i-miasta-ilza. Ta niekonsekwencja wprowadza zamieszanie, które ułatwia przekonanie opinii publicznej, że uregulowano również kwestię herbu miasta. Jest to świadome działanie. Autorzy projektu w swojej manipulacji posuwają się dalej. Nie wahają się zamieścić na stronach Wikipedii hasła – Herb Iłży, prezentując w istocie wypracowany herb gminy jako herb miasta, nie posiadając do tego żadnych merytorycznych ani prawnych podstaw.[1]
Należy stwierdzić, że wbrew początkowym intencjom władz, miasto Iłża nadal nie posiada herbu zatwierdzonego przez Komisję Heraldyczną. Konsekwencją tego stanu jest nieważność herbu gminy, który jest niezgodny z postanowieniami Statutu Gminy Iłża.
Poniżej przedstawimy historię działań ITHN podczas procesu ustanawiania herbu i pozostałych insygniów, która wyłania się z naszych postów facebookowych, pism urzędowych, maili i artykułów.
[1] Potwierdzenie niemoralnego stylu działania duetu heraldyków w innym procesie ustanawiania herbu można odnaleźć w artykule Aleksandra Bąka pt. Suwalsko-kamedulskie memento [https://www.jakiznaktwoj.pl/aktualnosci/aktualnosci2022-2#h.o1wzvw2ef1v5]
„Przypomina to manipulację, której dopuścili się [duet heraldyków] w 2016 roku, celem wygrania konkursu na projekt symboli gminy Grodków. Wtedy to „zła jakość” oryginalnego źródła sfragistycznego — do którego wbrew deklaracjom nigdy nie dotarli — miała być przyczyną zaprojektowania herbu na podstawie rysunku z XIX-wiecznej publikacji. Fakt ten, jako stanowiący wprowadzenie w błąd komisji konkursowej, organu samorządowego oraz Komisji Heraldycznej i Ministra, ujawniłem w Analizie Krytycznej uzasadnienia historyczno-heraldycznego projektów symboli gminy Grodków, przesłanej Burmistrzowi Grodkowa oraz Ministrowi SWiA.”
11 listopada 2010 roku na cmentarzu mauzoleum w Iłży odsłonięto kamień z tablicą zawierającą listę obywateli Ziemi Iłżeckiej, zamordowanych w miejscach kaźni na terenie ZSRR. Jak się okazuje lista nie jest kompletna, brakuje na niej ppor. rez. Wacława Kordowskiego, który co prawda nie pochodził z Iłży, ale ostanie lata swego życia spędził w naszym mieście.
Wacław Wiktor Kordowski syn Józefa i Julianny z Kosmulskich urodził się 10 marca 1907 roku w Przedborzu. Ojciec jego był długoletnim wójtem gminy Przedbórz. Wacław szkołę podstawową ukończył w rodzinnym mieście. W 1926 roku rozpoczął naukę w gimnazjum im. Romualda Traugutta w Częstochowie. W 1929 roku zdał egzamin dojrzałości typu humanistycznego i świadectwo otrzymał 11 czerwca 1929 roku. Kontynuował naukę korespondencyjnie studiując prawo.
18 lipca 1936 r. w kościele Św. Jana w Radomiu zawarł związek małżeński z Teodozją Dutkowską, urodzoną 24 lipca 1910 roku w Zamłyniu (obecna dzielnica Radomia). W związku z otrzymaniem przez Wacława posady komornika w iłżeckim Sądzie Grodzkim, małżeństwo Kordowskich zamieszkało w Iłży przy ul. Podzamcze 23. Spokojną egzystencję przerwał wybuch II wojny światowej. 3 września 1939 roku Kordowski został zmobilizowany do 2 Pułku Piechoty Legionów w Sandomierzu. W kampanii wrześniowej 2 Pułk Piechoty wchodził w skład 2 Dywizji Piechoty i został przeznaczony do obrony okolic Pabianic. Po zmianie kierunku odwrotu pułk skierowany został do obrony twierdzy Modlin. Od 14 września zajmował pozycje obronne w okolicach Zakroczymia i tam utrzymał się do kapitulacji, 29 wrzenia 1939 r.
Z Iłży Kordowski wyjechał samochodem do stacji kolejowej w Starachowicach, stamtąd pociągiem do Sandomierza. Prawdopodobnie nie zastał już w garnizonie macierzystego pułku dlatego włączony został do jakiejś przygodnej jednostki rezerwowej, która ze względu na szybko zmieniającą się sytuację została ewakuowana w kierunku wschodnim. Po 17 września 1939 r. w nieznanych okolicznościach trafił do niewoli sowieckiej. Osadzony został w Kozielsku, skąd przewieziono go do Katynia gdzie został zamordowany między 16 a 19 kwietnia 1940 r.
Od początku wojny żona Wacława nie otrzymała od niego żadnej informacji. Na wiosnę 1943 roku w okolicach Smoleńska Niemcy odkryli masowe groby polskich oficerów i rozpoczęli ekshumacje. Listy zamordowanych opublikowano w prasie. W Nowym Kurierze Warszawskim z dnia 9 lipca 1943 roku pod numerem 03164 pani Teodozja odnalazła dane męża. Mimo to nadal wierzyła, że Wacław żyje. Dopiero 5 lat po zakończeniu wojny (21 czerwca 1950 r.) złożyła do Sądu Grodzkiego w Iłży wniosek o uznanie męża za zmarłego „Ponieważ do dnia dzisiejszego żadnych wiadomości poza wyżej wspomnianą od męża nie otrzymałam, uprzejmie proszę Sądu, by raczył uznać mego męża Wacława Wiktora Kordowskiego za nieżyjącego w związku ze służbą wojskową, ustalając datę jego śmierci na dzień 9 maja 1946 r. ”
Jednym świadkiem potwierdzającym wyjazd na wojnę Kordowskiego był Pan Tadeusz Okoń, który wraz p. Teodozją odprowadził Wacława na przystanek w Iłży.
W zaistniałej sytuacji sąd zarządził zamieszczenie w Monitorze Polskim informacji by Wacław Wiktor Kordowski stawił się najbliższym urzędzie. Ponieważ do tego nie doszło w dniu 21 stycznia 1951 r. sąd wydał postanowienie, którym uznał Wacława Wiktora Kordowskiego za zmarłego, a datę jego zgonu ustalił na dzień 9 maja 1946 r.
I tak się kończy historia ppor. rez. Wacława Kordowskiego związanego przez pewien czas z Iłżą. Żona Teodozja po zakończeniu wojny zamieszkała w Radomiu.
zdjęcia dokumentów wykorzystanych w artykule pochodzą z zasobów IPN, sygn. Ki 54/468 Akta w sprawie o uznanie za zmarłego dot. Wacław Wiktor Kordowski, imię ojca: Józef, ur. 10-03-1907 r.
W dniu 1 marca 2023 r. pożegnaliśmy Dh. Komendanta Władysława Jastalskiego. Opatrzność poruczyła mu w Iłży pierwszoplanowe role związane z edukacją, kulturą i sztuką. Wypełniał je z pasją przez całe życie. Łączył je, mieszał i w ten sposób tworzył rzeczy niezwykłe, nietuzinkowe, niemałomiasteczkowe. Pozostawił po sobie wiele śladów, widocznych jak i ukrytych, odciśniętych w sercach i charakterach Jego wychowanków.
Powinniśmy zadbać o to by nie zostały one zatarte. Będzie to wyrazem pamięci o Władysławie Jastalskim i dbałości o Jego dzieła, które w wielu przypadkach stały się już iłżecką tradycją.