utworzone przez Paweł Nowakowski | 2 04 2017 | Aktualności
Dokładnie sto lat temu w Iłży urodził się Zygmunt Kiepas „Krzyk”. Z tej okazji na naszej stronie prezentujemy artykuł Tomasza Pietrzykowskiego przypominający i upamiętniający tę niezwykłą postać. Jest to jednocześnie pierwsza, tak obszerna publikacja poświęcona Zygmuntowi Kiepasowi.
Tomasz Pietrzykowski
Zygmunt Kiepas ps. „Krzyk”, „Róg”
„Posługiwał się wieloma nazwiskami. Na jego piersi przypięto najwyższe odznaczenia wojskowe:
„Krzyk” podczas rekonwalescencji w Błazinach Dolnych. (fot. z albumu rodziny Kiepasów)
Srebrny Order Virtuti Militari, Krzyż Walecznych, Medal Zwycięstwa i Wolności. Był ciężko ranny – stracił jedno oko. Walczył za Polskę i za Nią siedział w Polskim Więzieniu”[1]. Takimi słowami zaczyna się jeden z artykułów prasowych opisujących jego życie. Jednak sam nie lubił gdy ktoś opowiadał i pisał o jego zasługach. Z pewnością nie byłby zadowolony, gdyby czytał ten artykuł. Był skromny. Nie czuł się bohaterem i nigdy za takiego się nie uważał. Niechętnie wracał pamięcią do wspomnień wojennych, o których rzadko opowiadał nawet swojej rodzinie. W rzeczywistości miał znaczący wpływ na sukcesy jakie odnosił oddział Antoniego Hedy „Szarego”, ponieważ sam wielokrotnie dowodził działaniami tego oddziału. W swoim życiu ukrywał się przez ok. 13 lat. Niespełna połowę tego czasu poświecił na walkę w obronie ojczyzny. Był czterokrotnie więziony, wielokrotnie torturowany, dwukrotnie postrzelony w głowę, jak sam wspominał podczas działań partyzanckich przeżył 35 obław.
Zygmunt Kiepas urodził się 2 kwietnia 1917 r. w Iłży. Był synem Stanisława Kiepasa i Marianny z Gilewskich. Pochodził z dość licznej rodziny chłopskiej, miał 4 braci i 3 siostry. Edukację rozpoczął w siedmioklasowej Publicznej Szkole Powszechnej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Iłży, którą ukończył 27 czerwca 1930 r. z wynikiem ogólnym dobrym. Następnie podjął naukę w Państwowym Seminarium Nauczycielskim Męskim w Radomiu, po ukończeniu, którego rozpoczął działalność pedagogiczną. Tuż przed wybuchem wojny podjął pracę nauczyciela w Iłży.
Już od najmłodszych lat rodzice, a w szczególności matka, krzewili w Zygmuncie i jego rodzeństwie patriotyzm i szacunek do ojczyzny. Niemal wszyscy należeli do ZHP. W 1934 r. Zygmunt stanął na czele zastępu „Słoni” IV drużyny im. Langiewicza w Radomiu. Natomiast w 1937 r. jako drużynowy wniósł ogromny wkład w ożywienie i rozwój iłżeckiego harcerstwa jako główny opiekun harcerzy z ramienia szkoły. ”Druh Kiepas wprowadza nowe, a właściwie zapomniane formy pracy, które już niedługo okażą się bardzo przydatne. Wiele zajęć odbywa się w terenie. Uczono posługiwania się kompasem, marszu na azymut, czytania mapy, terenoznawstwa. Zostało stworzone jak to powiedział jeden z druhów małe wojsko”.[2]
Pierwszy krok ku karierze wojskowej Zygmunt Kiepas postawił 11 września 1935 r. Tego dnia dokonał zgłoszenia się do komisji poborowej w Iłży i został wpisany do rejestru poborowych. Dwa lata później rozpoczął obowiązkową służbę wojskową. Będąc w wojsku postanowił się kształcić i 21 września 1937 r. rozpoczął jako starszy strzelec z cenzusem II-gi kurs podchorążych rezerwy przy 19 Pułku Piechoty 5 Dywizji we Lwowie. Kurs ukończył 25 lipca 1938 r. z wynikiem dobrym uzyskując tytuł podchorążego rezerwy. Po ukończonym kursie jeszcze przez pewien czas pełnił służbę w 40 Pułku Piechoty Dzieci Lwowskich w stopniu kaprala podchorążego. Po odbytej służbie wojskowej powrócił do Iłży. Pracując jako nauczyciel zdobyte w wojsku doświadczenie wykorzystywał w pracy z harcerzami.
Strzelec z cenzusem Zygmunt Kiepas w czasie służby wojskowej we Lwowie. (fot. z albumu rodziny Kiepasów)
Wraz z wybuchem wojny Zygmunt Kiepas został zmobilizowany do wojska. Awansowany do stopnia podporucznika trafił do 40. Pułku Piechoty im. Dzieci Lwowskich 5 Dywizji Piechoty. Swój chrzest bojowy przeszedł broniąc Warszawy w dniach od 8 do 28 września 1939 r. jako zastępca dowódcy plutonu piechoty. Wziął udział 8 i 9 września w najcięższych walkach na odcinku Woli przy ul. Górczewskiej i ul. Wolskiej. Wróg usiłował zdobyć polskie pozycje przez zaskoczenie, rzucając do ataku na tym odcinku duże ilości broni pancernej i piechoty wspieranej przez artylerię i lotnictwo. Dzięki bohaterstwu i odwadze wojska polskiego uderzenie Niemców zakończyło się zupełną klęską. Podczas obrony stolicy Kiepas zdobył prawdopodobnie swoje pierwsze odznaczenie – Krzyż Walecznych.
Po kapitulacji Warszawy podzielił los tysięcy żołnierzy, znalazł się w niewoli. Najpierw trafił do przejściowego obozu jenieckiego w Żyrardowie, mieszczącego się na stadionie miejskim, następnie do obozu przejściowego w Częstochowie, znajdującego się w dzielnicy Mirów na terenie kopalni wapienia. Nie mógł się pogodzić z obozową bezczynnością. Zaplanował wraz z grupą towarzyszy ucieczkę, której dokonali 25 października 1939 r. Grupa uciekinierów przecięła ogrodzenie i wydostała się na zewnątrz. Dzięki przychylności lokalnych mieszkańców udało im się zdobyć cywilne ubrania i pożywienie na czas długiej drogi do domu.
Zygmunt powrócił do rodzinnej Iłży, gdzie dowiedział się o tragedii, jaka spotkała jego najbliższych. W miejscu, w którym stał wybudowany tuż przed wojną dom przy ul. Ogrodowej[3] 12 pozostały jedynie zgliszcza. Niemal całe gospodarstwo zostało spalone w trakcie bitwy o Iłżę z 8 na 9 września. Wkrótce spotkał się ze swoim bratem Franciszkiem Kiepasem, który również brał udział w kampanii wrześniowej broniąc stolicy. Franciszek ranny w nogę trafił do szpitala jenieckiego, z którego udało mu się uciec. Rodzina Kiepasów zmuszona trudną sytuacją przeniosła się do małego mieszkania krewnych przy ul. Jakuba Starszego.
Franciszek Kiepas ps. „Znicz” (ur. 1914 r., zm. 1998 r.). Przed wojną służył w 3 Pułku Piechoty Legionów w Jarosławiu. Uczestnik września 1939 r. w stopniu porucznika. W czasie okupacji partyzant w oddziale „Krzyka” i „Szarego”. (fot. z albumu rodziny Kiepasów)
Młody 22 letni żołnierz, oficer, harcerz i patriota nie pozostał bezczynny wobec poczynań okupanta. Nawiązał kontakt z zakonspirowaną placówką Związku Walki Zbrojnej, do której został zaprzysiężony 3 listopada 1939 r. Objął funkcję dowódcy na placówce Iłża i przyjął pseudonim „Róg”. Początkowo zajmował się gromadzeniem, magazynowaniem, czyszczeniem i konserwowaniem broni porzuconej po kampanii wrześniowej w okolicach Iłży. Następnie zaczął werbować i zaprzysiężać nowych żołnierzy. Prowadził dla nich kursy wojskowe z zakresu musztry, obsługi różnych rodzajów broni strzeleckiej i maszynowej oraz szkolenia saperskiego i minerskiego. Po kilku miesiącach pracy w konspiracji 22 kwietnia 1940 r. nastąpiła „wsypa”. Gestapo wpadło na trop siatki i rozpoczęły się masowe aresztowania członków ZWZ. Większość schwytanych działaczy została stracona 29 czerwca 1940 r. podczas wielkiej egzekucji w Brzasku k. Skarżyska-Kamiennej. „Róg” cudem uniknął aresztowania, udało mu się wyślizgnąć z obławy. Od tego momentu był wciąż poszukiwany przez Niemców. Ukrywał się w pobliskich wsiach pomagając w pracach gospodarskich osobom, u których przebywał. Mimo niebezpiecznego położenia, w jakim się znajdował, dalej pracował w konspiracji. Po reorganizacji ZWZ w połowie 1942 r. Kiepas przyjął nowy pseudonim „Krzyk” i został dowódcą kompanii Armii Krajowej w iłżeckim podobwodzie „Dolina”, podlegał bezpośrednio Antoniemu Hedzie „Szaremu”. W dalszym ciągu zajmował się werbowaniem i szkoleniem żołnierzy. Stworzył niewielką lecz bardzo dobrze wyszkoloną grupę, która dawała się Niemcom we znaki. Drżeli przed nim volksdeutsche i szpicle wykonujący polecenia okupanta.
„Krzyk” w pierwszych latach okupacji. (fot. z albumu rodziny Kiepasów)
Latem 1943 r. rozpoczęły się przygotowania do zajęcia Iłży przez partyzantów. Do lasów starachowickich przybył z Gór Świętokrzyskich oddział Jana Piwnika „Ponurego”, który ową akcje miał wykonać wraz z żołnierzami miejscowej konspiracji. Łącznikiem, a zarazem przewodnikiem „Ponurego” podczas tej akcji miał być „Krzyk” oraz dwóch innych partyzantów. Akcja miała mieć miejsce w nocy z 25 na 26 lipca 1943 r. Niestety o planach zajęcia miasta dowiedzieli się Niemcy na skutek zdrady partyzanta z oddziału Piwnika o pseudonimie „Motor” (Jerzy Wojnowski). Tym razem Zygmuntowi nie udało się wyrwać z rąk wroga. W trakcie obławy oddział „Ponurego” wyszedł z okrążenia natomiast „Krzyk” został schwytany w lesie wraz ze swoimi dwoma kolegami i przewieziony na posterunek Żandarmerii Granatowej w Iłży. Stąd wywieziony został do więzienia w Starachowicach, gdzie wraz z towarzyszami przeszedł ciężkie śledztwo. W trakcie przesłuchań na Gestapo był katowany i torturowany jak sam wspominał „[…] byłem tak bity, że na moim ciele nie było jasnego miejsca. Całe ciało było sine”.[4]
W tym samym czasie, gdy Niemcy pastwili się nad Kiepasem, „Szary” i jego ludzie opracowywali plan odbicia więźniów, które nastąpiło 9 sierpnia 1943 r. Mała grupa uderzeniowa, dzięki współpracy z jednym z funkcjonariuszy pracujących w więzieniu, wdarła się do środka terroryzując pozostałych strażników i uwolniła przebywających w celach około 60 więźniów. Odbicie nastąpiło w samą porę, ponieważ następnego dnia „Krzyk” miał zostać rozstrzelany. Z wypuszczonych na wolność więźniów cześć rozbiegła się po uliczkach Starachowic. Prawie połowa nie miała gdzie się schronić, dlatego wszyscy pozostali udali się w kierunku lasu wraz z partyzantami. Zygmunt nie był w stanie iść o własnych siłach, koledzy musieli go nieść na rękach.
Po krótkim okresie rekonwalescencji „Krzyk” powrócił do zdrowia. Stanął na czele grupy partyzanckiej sformowanej z uwolnionych ze starachowickiego więzienia oraz ludzi „spalonych” z okolicznej konspiracji. Oddział „Krzyka” początkowo stacjonował w lasach starachowickich za wsią Borsuki koło Grabowca i systematycznie się powiększał. Rozszerzył się o grupę członków placówki z Tarłowa zdekonspirowanych przez Niemców. Znów rozpoczęły się intensywne szkolenia z zakresu wojskowości, w czasie których Kiepas pełnił funkcję instruktora na konspiracyjnych kursach podoficerskich i podchorążych. Odział leśny Zygmunta Kiepasa „Krzyka” stał się zalążkiem słynnego oddziału „Szarego”. Antoni Heda dowództwo nad tym odziałem przejął oficjalnie jesienią 1943 r. natomiast „Krzyk” formalnie został jego zastępcą. W praktyce Kiepas w dalszym ciągu, na co dzień, dowodził oddziałem. Głównie ze względu na częste nieobecność Hedy w lesie. „Szary” przejmował dowództwo gdy pojawiał się w obozowisku lub na czas wykonywanych akcji. Odtąd o „Szarym” i „Krzyku” było głośno na Kielecczyźnie. Oddział partyzancki przenosił się z miejsca na miejsce, nieustannie prowadząc potyczki z wrogiem, wypady do urzędów gminnych, w celu niszczenia dokumentów dotyczących wywózki mieszkańców na roboty do Niemiec i ściągania kontyngentów. Oddział organizował również zasadzki na samochody wiozące do Starachowic kontyngent mięsny i zbożowy zrabowany chłopom.
Część oddziału partyzanckiego „Krzyka” (lasy starachowickie 1943 r.). W środku stoi dowódca, tuż po uwolnieniu ze starachowickiego wiezienia. (fot. ze zbioru Ewy Milczarek)
Ppor. „Krzyk” i ppor. „Szary” z psem Reksem (lasy starachowickie 1943 r.). (fot. z albumu rodziny Kiepasów)
Do ważniejszych akcji, w których udział brał „Krzyk” należą:
– Akcja na majątek ziemski w Pakosławiu dokonana 15 września 1943 r., gdzie stacjonował pluton żołnierzy niemieckich. Efektem tej akcji było rozbicie nieprzyjaciela, zdobycie broni, amunicji, oporządzenia oraz żywności.
– Akcja na kasę w Zakładach im. Hermana Goeringa w Starachowicach. Pierwsza nieudana 15 października 1943 r. dowodzona przez „Krzyka”. Druga 30 października dowodzona przez „Szarego” zakończona sukcesem. W ręce partyzantów wpadło 2,5 miliona złotych.
– Potyczka z żandarmerią niemiecką w Edwardowie k. Bąkowej 26 lutego 1944 r., która była niezwykle dramatyczna dla Zygmunta Kiepasa. 56 osobowy oddział pod dowództwem ppor. „Krzyka” wyruszył na akcję odbioru zrzutów. Odział zatrzymał się na krótki postój w małej miejscowości, a właściwie przysiółku Edwardów. Partyzanci zajęli trzy wiejskie chałupy, by trochę odpocząć przed dalszym marszem. Odpoczynek nie trwał jednak zbyt długo. Zostali zaatakowani przez żandarmów przybyłych z sąsiedniej wsi Kochanów. Doszło do zaciętej walki, podczas której podporucznika dosięgła niemiecka kula, która przebiła mu kość czołową tuż nad prawym okiem. Żołnierzom udało się wynieść go z pola walki w bezpieczne miejsce. Okrwawionego i pojękującego „Krzyka” przewieziono w nocy do domu Jana Jurka ps. „Sęp” w Krzyżanowicach. Stąd następnego dnia trafił do szpitala konspiracyjnego prowadzonego przez Wacławę Kotlicką „Narcyzę”. Przybyły z Iłży doktor Chyczewski, usunął odłupany fragment kości, umiejscowiony w gałce ocznej oraz fachowo opatrzył. Następnie z Krzyżanowic rannego przewieziono do wsi Błaziny, gdzie mieszkała jego narzeczona Jadwiga Wawro, która sprowadziła ze Starachowic lekarza okulistę. Po przeprowadzonych oględzinach okulista orzekł, że oko musi zostać usunięte. Po długich perswazjach Zygmunt zgodził się z decyzją lekarza i zabieg został wykonany. Po operacji i rekonwalescencji, którą przechodził początkowo zamelinowany w Błazinach Dolnych, a następnie krótko w Krakowie, powrócił do lasów starachowickich. 22 kwietnia znów znalazł się w oddziale partyzanckim, by już kilka dni później włączyć się do walki. Od tego czasu nosił czarną opaskę. Mimo, że był trwale okaleczony doskonale sobie radził.
Leokadia Kiepas (po wojnie Dziura) przydomek „Lotka” (ur. 1922 r., zm. 1977 r.). W czasie okupacji wielokrotnie pełniła funkcje łączniczki. Wspierała rannego brata w czasie rekonwalescencji podczas pobytu w Błazinach Dolnych u rodziny Kępińskich. Wyspecjalizowana w zapewnianiu pomocy medycznej i poszukiwaniu melin dla rannych żołnierzy AK. Jak wynika z przekazu rodzinnego, brała udział w sporządzaniu fałszywych kenkart i innych dokumentów. (fot. z kenkarty – album rodziny Kiepasów)
Dokument z okresu rekonwalescencji podczas leczenia w Krakowie wystawiony na fałszywe nazwisko Wróbel. (zbiory T. Pietrzykowski)
Kolejnymi akcjami były:
– Rozbrojenie 25 kwietnia 1944 r. Forstschutzu w Marculach (oddziału niemieckiej straży leśnej).
– Rozbicie więzienia w Końskich 5 czerwca 1944 r. Podczas tej akcji zadaniem „Krzyka” było opanowanie urzędu pocztowego i odcięcie łączności w centrali telekomunikacyjnej.
– Opanowanie stacji kolejowej w Suchedniowie, podczas którego zlikwidowano i rozbrojono niemiecki patrol. Akcja miała miejsce 24 czerwca 1944 r.
– Akcja zdobywania amunicji 19 lipca 1944 r. w Wólce Plebańskiej został zatrzymany i rozładowany pociąg wypełniony znaczną ilością amunicji karabinowej (około 500 tysięcy sztuk) i materiałami wybuchowymi (blisko 1300 kilogramów trotylu).
Wraz z wybuchem powstania warszawskiego, w Okręgu Radomsko-Kieleckim rozpoczęła się akcja „Burza”. Odział „Szaraków” wszedł w skład 2 Dywizji Legionów AK pułkownika Antoniego Żółkiewskiego „Lina” i stał się 2 Batalionem 3 Pułku Piechoty Armii Krajowej. Pułk ten dowodzony przez kapitana Stanisława Poredę ps. „Świątek”, podzielony był na dwa baony. Pierwszy dowodzony przez kapitana „Kłosa” natomiast drugi baon stworzony został z oddziału „Szarego”, w którym „Krzyk” pełnił rolę zastępcy dowódcy. Bezpośrednio przed rozpoczęciem akcji „Burza” zarówno Heda jak i Kiepas dostali awans na poruczników. Rozkaz został odczytany w lasach przysuskich podczas odwiedzin oddziału przez dowódcę dywizji pułk „Lina”.
Wszystkie walki II batalionu 3 pp Leg. prowadzone były na Kielecczyźnie. Do najważniejszych bitew, w których udział brał Zygmunt Kiepas należą:
– Radoszyce, Grodzisko 3, 4 września 1944 r. Obrona pacyfikowanej wsi, podczas której rozbito pluton policji i Wehrmachtu. Poległo 28 Niemców. Straty własne 2 zabitych.
– Trawniki 13 września 1944 r. Walka z obławą niemiecką. Ginie 2 partyzantów.
– Rykoszyn 16 września 1944 r. W czasie przemarszu zdobyto niemiecki bunkier ochraniający tory kolejowe, którego obsługa zginęła, bądź ratowała się ucieczką. Poległo 2 żołnierzy polskich, kilku było rannych.
– Szewce 17 września 1944 r. Niemal całodzienna walka ze znacznymi siłami wroga, podczas której w kilku natarciach zginęło ok. 100 Niemców. „Krzyk” koordynował działania na pierwszej linii podczas głównego ataku piechoty wroga. Pozycje polskie na skraju lasu były ostrzeliwane przez moździerze, artylerie, lotnictwo i pociąg pancerny do godzin wieczornych. Z batalionu „Szarego” nikt nie poległ, było jedynie kilku lekko rannych.
– Zakrzów 27 września 1944 r. Niemieckie rozpoznanie ponownie natknęło się na 3 pp Leg. W trakcie walki zniszczony został jeden czołg i jeden samochód pancerny wroga. Pułk odparł atak nieprzyjaciela, tracąc kilku żołnierzy. Baon „Szarego” nie brał bezpośrednio udziału w walce, nękany był jednak nalotami lotnictwa i ostrzałem.
Na początku października 1944 r. nastąpiły znaczące zmiany struktur partyzanckich. Dotychczasowe dowództwa i sztaby jednostek przeszły ponownie do konspiracji. Niosło to za sobą zmiany kadrowe na stanowiskach dowódców pułków i batalionów. Na dowódcę przeformowanego 3 pp Leg. mianowano „Szarego” awansując go do stopnia kapitana. Najprawdopodobniej awans na kapitana w tym samym czasie, lub niedługo potem, otrzymał również „Krzyk”, który mianowany został na zastępcę dowódcy 3 pp Leg.
W październiku i listopadzie 1944 r. stan osobowy oddziału był systematycznie pomniejszany. „Krzyk” odszedł na zasłużony zimowy urlop, na którym prawdopodobnie pozostał do wkroczenia Armii Czerwonej. Jednak przez cały czas za pośrednictwem łączników utrzymywał kontakt z pułkiem. Tuż przed rozwiązaniem AK w styczniu 1945 r. Kiepas w uznaniu zasług wojennych, został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari.
Zenon Kiepas przydomek „Mały” (ur. 1928 r., zm. 2000 r.). Izolowany przez braci i rodziców od jakiegokolwiek udziału w konspiracji i partyzantce. Jednak pod koniec wojny sam zaangażował się w działalność konspiracyjno-aprowizacyjną. Pomagał w dowozie żywności i chleba dla przebywających w lasach iłżeckich partyzantów. (fot. z albumu rodziny Kiepasów – ubrany w mundur jednego z braci)
19 stycznia 1945 r. AK zostało rozwiązane, miało się jednak przekształcić w nową organizacje „Niepodległość”- „NIE”. „Krzyk” i kilku innych oficerów przewidywany był przez swoich przełożonych do odbudowy, w oparciu o byłych żołnierzy AK, oddziałów partyzanckich mających kontynuować walkę z nowym okupantem.
Po „wyzwoleniu” Iłży Zygmunt podobnie, jak wielu innych żołnierzy AK, próbował odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Podjął pracę przy parcelacji majątków, jednak spokojem cieszył się bardzo krótko. Ponieważ był oficerem Armii Krajowej „stanowił zagrożenie” dla nowej władzy ludowej. Zaczął poszukiwać go Urząd Bezpieczeństwa i Milicja. Podczas ujęcia Kiepasa w okolicach Iłży został postrzelony przez funkcjonariuszy UB. Podobnie jak rok wcześniej pocisk trafił w głowę, tym razem raniąc ucho. Po aresztowaniu, znów rozpoczęła się męka ciężkich, poniżających przesłuchań podobnych jak na gestapo, podczas których „[…] bito go po twarzy do tego stopnia, iż niewiele było potrzeba aby go oślepiono”.[5]
W lutym 1945 r. trafił do Obozu NKWD nr 10 w Rembertowie. Obóz ten pełnił rolę punktu zbornego przed wysyłką w głąb Rosji. W tym samym czasie w obozie tym znajdował się August Emil Fieldorf „Nil” pod fałszywym nazwiskiem Walenty Gdanicki. Wywieziono go w jednym z transportów na wschód. Kiepasowi, tak jak w Starachowicach, dopisało szczęście. Na parę dni przed kolejnym planowanym transportem kolejowym do ZSRR w nocy z 20 na 21 maja 1945 r. doszło do rozbicia obozu i uwolnienia ok. 500 osób w tym Zygmunta Kiepasa. Obóz został zdobyty przez odział Obwodu AK z Mińska Mazowieckiego dowodzony przez ppor. Edwarda Wasilewskiego ps. „Wichura”. Akcja ta była jedyną operacją na terytorium Polski, przeprowadzoną bezpośrednio na obóz NKWD, zakończoną sukcesem.
Kazimierz Kiepas „Oset” (ur. 1919 r., zm. 1992 r.). Przed wojną przeszedł przeszkolenie wojskowe. W 1939 r. jako cywil brał udział w bitwie pod Iłżą. W czasie okupacji łącznik do dyspozycji „Krzyka”. W końcu 1943 r., aresztowany i osadzony w obozie pracy przymusowej w Bliżynie – filia Majdanka. Po kilku miesiącach zwolniony przez Niemców na pewną śmierć, ważył poniżej 40 kg. Przeżył i po rekonwalescencji brał udział wraz z braćmi w akcji „Burza”. Po wojnie więziony i prześladowany. Przez pewien czas ukrywał się jako Jaworski Józef. (fot. okres powojenny ze zbioru Renaty Szelmanowskiej – córki Kazimierza)
Jadwiga Adamska (po wojnie Kiepas) ps. „Jaskółka”, „Wiśka” (ur. 1925 r., zm. 2012 r.). Łączniczka, sanitariuszka zaprzysiężona trakcie okupacji przez Wacławę Kotlicką ps. „Narcyza” z Wojskowej Służby Kobiet. Po wojnie żona Kazimierza Kiepasa. (fot. z kenkarty ze zbioru Renaty Szelmanowskiej)
Po odbiciu Zygmunt, przez jakiś czas, ukrywał się w puszczy kozienickiej i w lasach w rejonie Przysuchy, gdzie spotkał się ze swoim bratem Kazimierzem. Od tego momentu nie miał złudzeń. Wiedział, że jako żołnierz AK w Polsce Ludowej był niepotrzebnym obywatelem drugiej kategorii, i tak jak w czasie okupacji nadal musiał się ukrywać. Przedostał się do Krakowa, gdzie wówczas przebywała jego narzeczona, miłość z lat okupacji – łączniczka Jadwiga Wawro. W Krakowie, w kościele Św. Szczepana, Jadwiga i Zygmunt wzięli ślub, na którym obecni byli prawdopodobnie wyłącznie świadkowie i Anna Wawro, siostra Jadwigi, która kilka lat później po śmierci swojej siostry i aresztowaniu szwagra wychowywała ich dzieci, a w końcu po latach została drugą żoną Zygmunta Kiepasa.
Zdjęci ślubne – Jadwiga i Zygmunt (Józef) Wróblowie oraz Anna Wawro, siostra Jadwigi. (fot. z albumu rodziny Kiepasów)
Małżonkowie Jadwiga i Zygmunt przyjęli konspiracyjne nazwisko Wróbel[6]. Przez wzgląd na komplet posiadanych przez Kiepasa dokumentów z lat okupacji na nazwisko Józef Wróbel, było to najprostsze rozwiązanie. Przebywając w ukryciu, aby lepiej się zakamuflować, zdecydowali się przemieścić z Krakowa na tzw. „ziemie odzyskane” do Gdańska. W lipcu 1945 roku zamieszkali na przedmieściu Gdańska w dzielnicy Święty Wojciech. Pomimo tego, że Zygmunt (Józef) wraz z żoną miał możliwość ucieczki za granicę to nie skorzystał z takiego rozwiązania. Jako patriota nie wyobrażał sobie życia poza Polską, o którą walczył.
W Gdańsku stał się zwykłym obywatelem. Postanowił wykorzystać swoje przedwojenne wykształcenie i wspólnie z trzema nauczycielami przybyłymi między innymi z Wilna, założył i prowadził szkolę podstawą nr 40, która istnieje do dnia dzisiejszego. Uczył również w Szkole Podstawowej nr 10.
Jego życie stabilizowało się i układało. Owocem małżeństwa Jadwigi i Zygmunta (Józefa) była trójka dzieci: Ewa, Marek i Maria. Jednak los go nie oszczędził. Śmierć żony 28 lutego 1953 r. rozpoczęła tragiczne losy całej jego rodziny.
Niedługo po pogrzebie małżonki dopadły go organy ścigania. W marcu 1953 r. znowu został aresztowany za działalność w Armii Krajowej. Wciąż był przerzucany do różnych więzień i aresztów: w Radomiu, Starachowicach, Kielcach i znów przesłuchiwany. W pokazowym procesie sądowym w Starachowicach dnia 27 lipca 1954 r. został skazany na 3 lata więzienia. Pozbawiono go również praw obywatelskich, odebrano zdobyte odznaczenia i pozbawiono stopnia wojskowego. W karę wliczony był okres aresztu sprzed procesu. Ze względu na stan zdrowia odbywanie kary zawieszono warunkowo.
Po odzyskaniu wolności i ujawnieniu Zygmunt wraz ze swoimi dziećmi powrócił do nazwiska Kiepas. Początkowo nie mógł wykonywać zawodu nauczyciela ze względu na swoja przeszłość. Podjął pracę w ZMB – Bazie Sprzętu w Gdańsku.
Po śmierci Stalina nadszedł okres „odwilży”, z więzień wypuszczono więźniów politycznych. Skończyły się prześladowania żołnierzy AK. W 1957 r. Zygmunt znów mógł powrócić do pracy w szkole, w której uczył, aż do przejścia na emeryturę 1 września 1977 r.
Zygmunt ze swoją chrześnicą Teresą Kiepas – córka Zenona (obecnie Pietrzykowska). (fot. zbiory T. Pietrzykowski)
Zmarł w Gdańsku 29 stycznia 1989 r. jako kapitan Armii Krajowej. Pogrzeb odbył się 1 lutego w Kościele Świętego Wojciecha w Gdańsku.
Nekrolog w „Dzienniku Bałtyckim” z 31 stycznia 1989 r.
Niewątpliwie był postacią znacząca jako jeden z twórców konspiracji w Iłży. Również działania partyzanckie w lasach starachowickich i na Kielecczyźnie potwierdzają jego autorytet wojskowy i znajomość sztuki wojennej. W opinii podkomendnych sukcesy, jakie odnosił i opisał Antoni Heda ps. „Szary” dowodząc odziałem partyzanckim były w dużej mierze również zasługą Zygmunta Kiepasa „Krzyka” – były to nieodłączne dwie jednostki, które wzajemnie się uzupełniały.[7] Dziś „Szary” jest legendarnym, znanym w kraju dowódcą partyzanckim – Żołnierzem Wyklętym. Jego imieniem nazywane są szkoły, ronda i ulice. Jedynym miejscem upamiętniającym Zygmunta Kiepasa w jego rodzinnej miejscowości jest witraż poświecony żołnierzom Armii Krajowej znajdujący się przy kaplicy Świętego Krzyża (Szyszkowskich) w kościele pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Iłży, na którym znajduje się tylko jego pseudonim, tuż obok: „Szarego”, „Judyma” i „Potoka”. Swego czasu jego imieniem planowano nazwać Publiczne Gimnazjum Gminne w Iłży, jednak do tego nie doszło. Dziś szkoła nosi imię Armii Krajowej. Niemym pomnikiem jest nazwa ulicy – Armii Krajowej, prowadząca z centrum miasta na osiedle domków jednorodzinnych. Wiele osób już dziś nie pamięta, idąc pod stromą górę, że na zakręcie i tuż za nim po prawej stronie znajdują się zabudowania, należące do rodziny Kiepasów, która podobnie jak rodzina Cichoszów, miała nieoceniony wkład w walkę z okupantem.
Zygmunt Kiepas był odznaczony:
- Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari V klasy za okres 1939-45 r.
- Krzyżem Walecznych w 1939 r.
- Medalem „Za udział w wojnie obronnej 1939 r.”
- Medalem „Zwycięstwa i wolności 1945 r.”
- Złotym Krzyżem Zasługi
- Honorową Odznaka Żołnierza AK „Korpusu Jodła”
- Odznaką Żołnierza AK Okręgu Radomsko- Kieleckiego.
- Krzyżem Armii Krajowej
I innymi odznaczeniami.
Literatura:
- Dąbek K., W., Plotki Okupacyjne, Towarzystwo Przyjaciół Starachowic, Starachowice 2010.
- Heda A., Wspomnienia Szarego, Oficyna Wydawnicza Interim, Warszawa 1993.
- Jurek J., Z Kart Okupacyjnego Życiorysu „Sępa”, Instytut Wydawniczy Świadectwo, Bydgoszcz 1995.
- Langer M., Lasy i Ludzie, ŚZŻAK „Jodła”, Warszawa 1993.
- Piątkowski, M. Sołtysiak, Antoni Heda „Szary”. Biografia. Kielce 2010.
Artykuły prasowe:
- Bolduan R., Partyzancka Przyjaźń, „Dziennik Bałtycki” 1969, nr 39, s. 5.
- Mączka C., Nieuchwytni, „Wieczór z Wybrzeża” 1989, nr 254 (9453), s.4.
- Nekrologi, „Dziennik Bałtycki” 1989, nr 26, s. 5.
Materiały niepublikowane:
- Kiepas Z., Relacja z działalności w latach 1939-1945, opracowanie i wprowadzenie Wójcik R., (maszynopis w posiadaniu autora).
- Nowakowski P. Iłżeckie harcerstwo, (kserokopia rękopisu w posiadaniu autora)
- Pietrzykowski T. Cień „Szarego” Zygmunt Kiepas ps. „Krzyk”, (obszerny maszynopis w trakcie opracowywania w posiadaniu autora).
- Z. Kiepas., Bitwa pod Szewcami według relacji por. „Krzyka” – Zygmunta Kiepasa z-cy d-cy II batalionu 3 pułku piechoty Leg. AK, (kserokopia maszynopisu w posiadaniu autora).
- Wspomnienia rodzinne, relacje, listy i inne dokumenty zgromadzone przez autora i rodzinę Kiepasów i Ryszarda Wójcika.
Materiały internetowe:
- Znaki Nowych Czasów, Rozbicie Obozu NKWD w Rembertowie. Fragment książki, Marek Hołubicki, Stanisław Madras, [on-line], 06.01.2011,
http://www.zncz.org/index.php?option=com_content&task=view&id=56&Itemid=58
- Specjalny Obóz NKWD Nr 10 w Rembertowie, fragmenty artykułu Sławomira Kalbarczyka,
http://naszrembertow.waw.pl/index.php?topic=36.0
[1] C. Mączka: Nieuchwytni. „Wieczór Wybrzeża” 1988/89, nr 254 (943), s. 4.
[2] P. Nowakowski, Iłżeckie harcerstwo, (kserokopia rękopisu w posiadaniu autora).
[3] Obecnie Armii Krajowej. Zmiana nazwy ulicy prawdopodobnie związana była z mieszkającą tam rodziną Kiepasów zaangażowaną niemal w całości w działalność w konspiracji i AK.
[4] Z. Kiepas Relacja z działalności w latach 1939-1945, opracowanie i wprowadzenie Wójcik R., (maszynopis w posiadaniu autora).
[5] M., Langer, Lasy i Ludzie, ŚZŻAK „Jodła”, Warszawa 1993, s. 423.
[6] Zygmunt Kiepas vel Wróbel Józef
[7] Z. Kiepas Relacja z działalności w latach 1939-1945, opracowanie i wprowadzenie Wójcik R., (maszynopis w posiadaniu autora)
Rysunek Pana Sylwestra Kiełka wykonany dla uczczenia 100 rocznicy urodzin Zygmunta Kiepasa. Inspiracją do odtworzenia wyglądu „Krzyka” był opis zawarty w książce M. Langera, Lasy i ludzie.
utworzone przez Paweł Nowakowski | 27 03 2017 | Aktualności
Chcielibyśmy podzielić się z Państwem radosną wiadomością dotyczącą naszego kolegi Rafała Ziętka, który został nominowany do nagrody literackiej „Świętokrzyskie Gustawy”. Jest to wyróżnienie przyznawane w czterech kategoriach (Poezja, Proza, Krytyka literacka, Całokształt Twórczości) dla najlepszych książek związanych przez osobę autora lub tematycznie z regionem świętokrzyskim. Rafał Ziętek w 2016 r. wydał zbiór opowiadań pt. „Struktura istnienia”. Książka zyskała uznanie wśród czytelników o czym świadczą bardzo dobre recenzje (pod linkami) i nominacja do nagrody. Kto zostanie uhonorowany „Gustawami” dowiemy się na uroczystej gali 7 kwietnia 2017 r. w Wojewódzkim Domu Kultury w Kielcach.
Natomiast już 31 marca (piątek) r. w iłżeckiej Bibliotece Publicznej obędzie się wieczór autorski twórcy „Struktury istnienia”, w którym wezmą udział szczególni goście prof. Roch Sulima i literat Adolf Krzemiński.
Rafał gratulujemy i życzymy weny
http://moznaprzeczytac.pl/struktura-istnienia-rafal-zietek/
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/3857283/struktura-istnienia
http://dlalejdis.pl/artykuly/struktura_istnienia_rafal_zietek
http://zukoteka.blox.pl/2016/10/Co-jest-najwazniejsze-w-naszym-zyciu.html
Rafał Ziętek o swojej twórczości
Piszę od wielu lat. Na początku były to wiersze. Potem przyszedł czas na prozę. Pisałem dla siebie samego i wąskiego grona przyjaciół. Pisanie, to sztuka układania słów potem zdań i w końcu zdań w formy, dla których nazwy wymyślają znawcy literatury. Wydawca podkreślił, że duży wpływ na moja twórczość wywiera moje wykształcenie techniczne. Jeden z recenzentów napisał, że ostatnia moja książka, „to zamknięty zbiór prawd o człowieku”. Dalej pisze że „Struktura Istnienia” to zadanie z logiki podane w doskonały sposób”. Wszyscy recenzenci podkreślają, że to co napisałem mieści się i wyczerpuje definicję prozy poetyckiej.
Pisanie dla mnie to rodzaj wewnętrznej potrzeby ale proces pisania podlega pewnym ścisłym regułom. Każde napisane zdanie to całość. Następne zdanie z poprzednim też stanowi całość. Ten proces trwa, aż do stanu, który nazywam stanem „wyczerpania”.
Nie dziwi mnie recenzja, w której autorka pisze, że trudno jej recenzować książkę, która wyciska łzy i igra z emocjami. Sposób pisania – to moja opinia o mojej książce, więc to opinia subiektywna – powoduje, że każde zdanie ma wpływ na całość. Myślę, że zachodzi proces odwrotny. Całość pozwala zrozumieć poszczególne zdania. Utwór literacki ale także każdy inny powinien być zrozumiały dla odbiorcy. To trywialne ale można przecież posunąć się dalej. Utwór powinien być zrozumiały dla samego siebie. W teorii „Kategorii” działu matematyki, który powstał w drugiej połowie dwudziestego wieku istnieje definicja, którą mogę zastosować przez analogię. „Struktura właściwa” , to taka struktura, która sama dla siebie jest zrozumiała. Ma jeszcze tę zaletę, że można ją zrozumieć za pomocą logiki klasycznej. Czy utwór literacki jest czy nie jest strukturą? Ma początek i koniec. Pewien rodzaj wewnętrznej logiki. Ma zdolność do powielania i interpretacji czyli dostosowanie się do swoistego środowiska, bo przecież realizuje się w świadomości czytających. Czy można zaliczyć go do rzeczy żywych? Jeden z współczesnych filozofów zadał pytanie. Czy istnieje coś, co jest martwe? Istnienie zaprzecza przecież nieistnieniu.
Może dziwić taka matematyczna analiza prozy, która wyciska łzy z oczów. Jeden z matematyków powiedział, że jest mu potrzebny jeden cud do wyjaśnienia wszystkiego, co jest, a z resztą sobie poradzi. Tym cudem, według niego, jest stworzenie przez Boga matematyki. Cyprian Norwid napisał, że zostaną tylko dwie rzeczy z tego świata „poezja i dobroć”. Trudno pisać poprawnie nie znajdując wzajemnego przenikania.
Mój kumpel Norbert przestrzega mnie przed zbytnim zagalopowaniem się w „formalizmy”. Dla tego już nie opowiem o strukturze czasu lub światach wirtualnych. Oczywiście napisałem o tym w odpowiednich miejscach książki ale jest to „drugie dno” , które może ktoś zauważy.
Norbertowi wiele zawdzięczam. Poza projektem okładki również to że zdecydowałem się opublikować tych kilka opowiadań. W moich szufladach jest o wiele więcej niż zdołam wydać. Już na zakończenie powiem, że zdaję sobie sprawę, że „książka” krystalizuje się w świadomości tego kto czyta. Może się zdarzyć, że dowiem się o sobie rzeczy, których nawet nie przeczuwam.
Zapraszam na spotkanie zgodnie z informacją poniżej.
Rafał Ziętek rafalzietek.pl 24.03.2017
utworzone przez Paweł Nowakowski | 22 03 2017 | Aktualności
Trumna biskupa Marcina Szyszkowskiego
Biskup krakowski Marcin Szyszkowski to postać, która na trwałe wpisała się w historię Iłży. Na wstępie należy jednak zdementować rozpowszechniony przekaz, że był on z urodzenia iłżaninem. W rzeczywistości przyszedł na świat w Skarszewie koło Kalisza. Do Iłży przybył w 1588 r. dla objęcia probostwa. Otrzymał je dzięki protekcję swojego wuja J. Skarszewskiego, ówczesnego starosty iłżeckiego. Jako proboszcz – prepozyt przeprowadził renowację prezbiterium kościoła parafialnego a później, jako biskup, wzniósł nowy korpus nawowy i kaplicę grobową dla swoich bliskich – matki, siostry i brata. Zasługą Szyszkowskiego jest także odnowienie iłżeckiego zamku (1618). Był to jeden z największych remontów obiektu, którego efekty rejestrował jeszcze ostatni inwentarz zamkowy z 1789 r.
Po śmierci biskupa Marcina w dniu 30 kwietnia 1630 r. na Wawelu trwały gorączkowe przygotowania do pogrzebu. Kapituła krakowska zleciła wykonanie trumny trzem rzemieślnikom: konwisarzowi Wacławowi, architektowi zamkowemu Dzianiemu
i złotnikowi Krupce. W tym czasie architektem królewskim był Giovanni Trevano i prawdopodobnie to on ukrywa się pod spolszczonym przydomkiem Dziani.
Po ustaleniu formalności konwisarz Wacław przystąpił do realizacji zamówienia.
Wnętrze krypty biskupów. Trumna bp. Marcina prawdopodobnie pierwsza z lewej (fot. Fb Katedra na Wawelu)
Niestety, rzemieślnikowi zabrakło cyny do wykończenia trumny, a ta u żydowskich kupców była droższa od zapisanej w kosztorysie. Ponieważ czas naglił Wacław musiał użyć droższego surowca. Podniosło to znacznie koszty wyrobu. Z tego powodu wystosował list do kapituły katedralnej, prosząc o uwzględnienie tego faktu w dopłacie. Rzeczywisty koszt surowej trumny wyniósł 516 zł i kanonicy, według wyliczeń Wacława, winni mu byli jeszcze 182 zł.
Nie wiemy jaki skutek przyniosła suplika, ale możemy przyjąć, że Marcin Szyszkowski pochowany został w trumnie wykonanej przez konwisarza Wacława. Ciało biskupa zostało złożone w krypcie pod konfesją św. Stanisława, ufundowaną zresztą przez samego Marcina. Dziś w tym miejscu oprócz biskupa Szyszkowskiego spoczywają także członkowie jego rodziny – bratanek, Piotr Szyszkowski ze swoją trzecią żoną księżną Teofilą z Wiśniowieckich oraz biskupi krakowscy – Kazimierz Łubieński, Karol Skórkowski, Albin Dunajewski, Adam Stefan Sapieha i Franciszek Macharski. Natomiast epitafium z popiersiem biskupa Marcina,
Popiersie bp. M. Szyszkowskiego nad jego epitafium (fot. R. Górniak)
wykonane przez Trevano, wmurowane jest w ścianę po lewej stronie od konfesji.
Według opisu S. Tomkowicza (Galerya portretów biskupów krakowskich, Kraków 1905, s. 92) Szyszkowski pochowany został w prostokątnej, cynowej trumnie
„ … bez napisu, przyozdobioną tylko w kilku miejscach lanemi płaskorzeźbami. Na wieku widzimy dość duży krzyż z niewielkim Chrystusem na nim, na ścianach bocznych spore postacie ś. Stanisława z Piotrowinem i drugiego ś. Biskupa, może Wojciecha albo Marcina, patrona nieboszczyka. Na ścianie pionowej w głowach trumny Trójca ś., bardzo pięknego pomysłu i wykonania. Na ścianie pionowej w nogach, pod postacią Matki Boskiej z P. Jezusem na rękach, jest herb Ostoja, jedyny znak, czyje zwłoki w trumnie się mieszczą”
Paweł Nowakowski
utworzone przez Łukasz Babula | 3 03 2017 | Aktualności, Historia Iłży
1903 rok
A. Zielińska, Wspomnienie z Iłży
Już wakacje, czas do drogi powtarzałam sobie, składając do podróżnego kuferka ubranie i bieliznę. Nie zapomniałam też aparatu fotograficznego, zapasu papieru i wszelkich potrzeb piśmiennych.
Przyzwyczajenie to druga natura, nie umiałabym żyć bez tego powiernika, jakim jest „cierpliwy papier” tak mi się przynajmniej wydaje.
Otrzymałam list z uprzejmem zaproszeniem od mojej krewnej, mieszkającej pod Opatowem, i nie namyślając się długo, jutro wyjeżdżam koleją z Warszawy do Radomia stamtąd pojadę końmi, które po mnie przysłać mają.
Cieszę się jak pensjonarka, na myśl swobody wśród pół i lasów.
Otóż do Radomia, na miejscu będę około 4-tej godziny, jak mi to obiecuje woźnica Wojciech Rosocha z wesołą rozumną twarzą, widocznie ogromny gaduła.
Jedziemy wolno, pod górę, kraj tu jest już falisty, nie taki płaski jak nasze Mazowsze, pagórki, wąwozy lesiste. Wojciech uparł się jechać drogą boczną, bo krótsza, chciałam mu przysłowie: „Kto drogi prostuje, w domu nie nocuje” ale niema obawy, dzień długi, przed nocą staniemy w Olszance.
– Proszę łaski pani, odzywa się Wojciech, nie długo zjedziemy na trakt, bo w Iłży trzeba popasać, zna Pani Iłżę?
– Nie znam, – odpowiedziałam, umyślnie nie przyznając się do jakichkolwiek wiadomości o tem miasteczku.
– Ho! ho! a może pani ciekawa różnych gadek, tak, jak jeden Warszawiak co tu był łońskiego roku, bo widzę, że i pani cięgiem coś zapisuje.
– Zgadliście mój Wojciechu, ciekawa jestem bardzo i wszelkie gadki lubię, powiedzcie mi co Iłży, bardzo proszę.
– Toć słyszałem to i owo, jeszcze od nieboszczki mojej babki, ale teraz zły kawałek drogi trzeba uważać, jeszczeby rysor mógł złamać się w tych wertepach.
Rzeczywiście powozik wpadł w wyboje i uderzał o kamienie, sypane bezładnie dla naprawy nieszczęsnej drogi, wolałam wysiąść i iść pieszo. Dobiliśmy nareszcie do traktu i przed nami roztoczył się widok na Iłżę.
Miasteczko samo niewielkie, leży nad rzeką Białą czyli Iłżanką, która niedaleko stąd wpada do Wisły. Położenie śliczne, wąwozy obrosłe kaliną, berberysem, jałowcami, a nad miastem panują dwie góry dosyć wysokie. Na jednej widne zdala trzy krzyże, na drugiej zwaliska zamku bardzo okazale wyglądają.
Wojciech zwrócił się do mnie i puszczając konie wolnym stępem, zaczął gawędkę:
– Widzi paniusie, te dwie góry? Na tej co krzyże widać to jest teraz cmentarz, a za miastem pod nią jest kopiec tatarski. To w bardzo dawnych czasach Tatarzy tu plądrowali, tyle ludzi nabili, że z ciał taką mogiłę ułożyli i tylko ziemią przysypali, a obok jest droga wązka, co ją drogą Batego nazywają, tą drogą Tatarzy ludzi jak bydło posprzęganych gnali w niewolę, kto padł, to go zakłuli i zostawili. Aten zamek, to bardzo dawno należał do księżnej co jej męża też Tatarzy zabili. Schroniła się tam z synkiem maleńkim i ocalała. Aż to dnia jednego chłopczyk zobaczył ptaszka czerwonego na gzymsie okna wieży, wychylił się za nim, spadł i zabił się na miejscu, a matka płakała, płakała po nim, aż oczy wypłakała i serce jej z żalu uschło. Zamek nazwali ludzie Jej łza, a potem i miasteczko Iłżą zostało. Powiadają starzy ludzie, że zawsze pokazywała się w zamku kobieta z białą chustą w ręku, w rocznicę Onego wypadku. A i teraz jeszcze po zwaliskach chodzi, widział ją w Zielone Świątki Szymek Zalesiak, jak konie pasł w nocy między gruzami!
Dojeżdżaliśmy właśnie do miasta, kiedy Wojciech kończył swoją opowieść, zatrzymaliśmy się w zajeździe na godzinny odpoczynek. Podziękowałam mu w sposób dotykalny ofiarując, na piwo i tabakę; sama zaś poszłam pieszo ku zwaliskom.
Zblizka bardzo już są zniszczone, podobno cegłę z murów brał dzierżawca na postawienie karczmy. Tylko wieża okrągła bez wierzchołka, ścięta w miejscu, gdzie był ganek, stoi na górze, jak olbrzymi pomnik w siedzibie dawnych dzierżawców. Niestety! Niema u nas opieki nad pamiątkami!!!
Iłże rzeczywiście zniszczyli Tatarzy w 1241 roku ale wódz ich Baty, podług kroniki Kromera, nigdy nie był w Polsce, wojując na Węgrzech pod tę porę. Nazwa Iłży prędzej pochodzi od iłu czyli gliny, z której tu od wieków wyrabiają sławne garnki i naczynie iłżeckie, sprzedawane niegdyś w Krakowie pod Wawelem, a wysyłane przez Gdańsk aż do Szwecyi.
Miasto to należało niegdyś do biskupów Krakowskich, zamek na górze zbudował Jan Grot biskup w r. 1342 a miasto murem otoczył. Po kilka razy pożar niszczył Iłżę, uległy tez zniszczeniu starsze budowle, dokumenta i nadania królów los ten podzieliły. Zamek był stawiany z kamienia i cegły włoskiej struktury, miał dwie wieże, kwadratową od facyaty, okrągłą w drugim końcu podłużnego cyrkułu. W jego murach gościł Władysław Jagiełło w 1410 roku, gdy po zapustach odbytych w Jedlni, przez Iłżę i Opatów odprowadzał Hermana Cylejskiego, stryjecznego brata swej żony Anny. Potem w różnych okolicznościach król ten trzy razy Iłżę nawiedzał; ostatni raz przyjmował tu poselstwo cesarza Zygmunta w sprawie sądu polubownego Polski z Krzyżakami. Stąd wysłany został do cesarza poseł królewski, Wojciech Jastrzębiec, biskup Krakowski. Zygmunt I-szy stary by tu w r. 1511. Zygmunt III-ci trzy dni bawił po bitwie pod Guzowem, stąd udał się do Świętego Krzyża. dziękując Bogu za zwycięstwo otrzymane. Tu nareszcie d. 6 września 1637 r. Cecylia Renata, arcyksiężna austriacka, jadąca z Wiednia do Warszawy, stanęła dla odpoczynku, i tu po raz pierwszy ujrzał narzeczoną król Władysław IV-ty, który potajemnie przybył na iłżecki zamek. spotkanie to opisał Książe Albrecht Radziwiłł w swoich Pamiętnikach.
Szwedzi w pierwszym swoim na kraj napadzie, zamek ten spalili i zniszczyli miasto, dźwignął go z upadku biskup Andrzej Trzebicki w r. 1670, już jednak minęły chwile świetności. Za rządu austyackiego był czas jakiś w zamku lazaret wojskowy, po wyniesieniu tegoż, uległ znowu pożarowi w skutek nieopatrznie zaprószonego ognia i od tego czasu już poszedł w ruinę. Obraz znikomości rzeczy ludzkich! Sowy i nietoperze objęły w posiadanie miejsce, gdzie wielcy przebywali królowie, gdzie nieraz rozległ się szczęk broni, i brzmiały weselne okrzyki.
Obecnie Iłża liczy ogólnie ludności około 3,000. Mieszczanie utrzymują się głównie z garncarstwa i rolnictwa.
Otóż i skończona notatka o Iłży, może ją redakcya jakaś przyjmie i zechce umieścić w swojem piśmie, a młodzi czytelnicy przeczytają jako przyczynek do znajomości kraju naszego.
opracował: Łukasz Babula
utworzone przez Paweł Nowakowski | 26 02 2017 | Aktualności
Potyczkę w Edwardowie 26 lutego 1944 r. przedstawiono już w kilku opracowaniach. Poniższy opis wydarzenia powstał na podstawie relacji Zygmunta Kiepasa „Krzyka”, znajdującej się w zbiorach Muzeum Armii Krajowej w Krakowie.
„Krzyk” był wyznaczony na dowódcę przez Komendanta podobwodu „Iłża”. Był to spokojny, zrównoważony, zdyscyplinowany oficer o bardzo wysokim morale. Był gorącym patriotą i wielce koleżeński. Tego samego wymagał również od nas.
Józef Małek „Tygrys”, Zapomnieć nie umiem
Edwardów i okolice na mapie z 1914 r. (polski.mapywig.org)
Pod koniec lutego 1944 r. oddział „Szarego” (wtedy – 56 żołnierzy) pod dowództwem „Krzyka”, wyruszył w okolice Jedlanki Starej k/Iłży dla zabezpieczenia miejsca zrzutu lotniczego. 26 lutego grupa dotarła do przysiółka Edwardów niedaleko osady Wielgie. Na polach zalegało ok. 20 cm śniegu i panował kilkustopniowy mróz. Około godziny 9 partyzanckie ubezpieczenie dostrzegło w sąsiedniej wsi Kochanów podwody z niemieckimi żandarmami i granatowymi policjantami. „Krzyk” ogłosił ostre pogotowie i kazał żołnierzom pozostać w zabudowaniach. Miał nadzieję, że Niemcy po załatwieniu swoich spraw wrócą do Iłży drogą, którą przyjechali. Jednak, po godzinie 12 żandarmi zapakowali się na 6 podwód i ruszyli w kierunku Edwardowa. „Krzyk” wiedział już, że może dojść do starcia. Szybka analiza sytuacji uświadomiła mu, że nie będzie mógł wykorzystać z zaskoczenia pełnej siły ognia. Zdawał sobie sprawę, że niespodziewany, zmasowany ostrzał z broni maszynowej spowoduje śmierć niewinnych woźniców oraz granatowych policjantów wśród których mogli być członkowie AK. Spodziewał się również, że tak przeprowadzona akcja ściągnie represje na mieszkańców Edwardowa. Dlatego postanowił przyjąć postawę defensywną i czekać na atak żandarmów. Po pierwszych strzałach podwody rozpierzchły się a Niemcy ukryli się za drzewami i w zagłębieniach terenu. Efekt starcia tak wspomina „Krzyk”:
Zginęło paru żandarmów. Jednego nawet udało mi się zastrzelić i jak się później dowiedziałem, to był najgorszy łotr między żandarmami iłżeckimi. Łotr, który aresztował dwa tygodnie temu mojego młodszego brata Kazika. Żandarm ten nazywał się Kenig [König ?]
Po stronie partyzantów także były straty. Śmiertelnie trafiony został amunicyjny LKM-u plut. „Brzeszczot”. Lekarz oddziału, Ormianin Muszeg próbował spieszyć do niego z pomocą, powstrzymany jednak został przez „Krzyka”. Chwilę później sam dowódca usiłując dostać się do celowniczego „Mecha”, został groźnie ranny w głowę. Stracił przytomność i przez jakiś czas leżał koło martwego „Brzeszczota”. Gdy oprzytomniał, miał na tyle sił by doczołgać się do niedalekiego budynku. Tak wspomina chwilę spotkania z Muszegiem:
Wtedy pamiętam taki moment. Doktor widząc mnie zalanego krwią i z rozbitym łbem, stanął na progu kwatery i zaczął strzelać w górę ze złości i ze zdenerwowania ze swojej zariadki półatomat. Uśmiechnąłem się wtedy, to rzeczywiście było śmieszne i krzyknąłem do Muszka: „Doktor szkoda amunicji”. Weszliśmy do domu. Doktor mnie opatrzył. W międzyczasie chłopcy z rozpaczy, że stracili dowódcę natarli ostro i Niemcy uciekli w kierunku na Ciepielów.
Straty polskie wyniosły: 1 zabity (Witold Kotwica „Brzeszczot”) i 1 ranny (Zygmunt Kiepas „Krzyk”). Straty niemieckie to 4 zabitych (3 żandarmów, 1 granatowy policjant) i 1 grantowy policjant ranny, który później zmarł. Zastrzelony policjant to plut. Marian Piotrowski, równocześnie żołnierzem AK o pseudonimie „Świst”. Marian Langer w książce Lasy i ludzie wspomina, że drugi postrzelony policjant także był żołnierzem AK.
Ranny „Krzyk” przekazał dowództwo „Lisowi” i polecił aby nocą przeprowadził oddział w lasy starachowickie, sam zaś został przetransportowany do szpitala partyzanckiego w Krzyżanowicach. Wezwany z Iłży doktor Chyczewski wyjął z rany fragment kości i wykonał opatrunek. Następnie poszkodowany przewieziony został do Błazin pod opiekę Jadwigi Wawro, przyszłej żony „Krzyka”. Niestety wystąpiły komplikacje. Wezwany na konsultacje okulista ze Starachowic stwierdził, że ranne oko należy usunąć, gdyż infekcja jaka się w nim zaczęła może uszkodzić drugą gałkę. „Krzyk” musiał się poddać amputacji. Po operacji jakiś czas przebywał na leczeniu i wkrótce powrócił do oddziału. Jako zastępca „Szarego” kontynuował walkę z Niemcami do listopada 1944 r.
Zygmunt Kiepas w okresie rekonwalescencji, zdjęcie ze zbiorów Tomasza Pietrzykowskiego
„Krzyk” w swojej relacji zamieścił odręcznie narysowany plan potyczki w Edwardowie, niestety jest on dosyć enigmatyczny. Obecnie przysiółek wygląda inaczej niż w lutym 1944 r. dlatego orientacja planu jest utrudniona.
Uczytelniony plan potyczki wykonany przez „Krzyka”
Dom Krzysztoszków, widok od strony północno-zachodniej (fot. P.N.)
Wyrwa po kuli na domu Krzysztoszków (fot. P.N.)
Zachował się natomiast jeden z budynków, który należał niegdyś do rodziny Machnio a dzisiaj do Państwa Krzysztoszków, na którym widoczne są jeszcze ślady ostrzału. Dom ten prawdopodobnie mógł być „kwaterą” „Krzyka” i Muszega lecz dla potwierdzenia tego przypuszczenia konieczne będą badania terenowe.
Dziękuję Panu Tomaszowi Pietrzykowskiemu za cenne uwagi, które uwzględniłem w artykule i za udostępnienie materiałów dotyczących Zygmunta Kiepasa „Krzyka”.
Paweł Nowakowski