Pierwsze
opracowanie dotyczące iłżeckiego harcerstwa powstało ponad 30 lat temu. Od tego
czasu pojawiły się nowe informacje, które zmieniają nieco i uzupełniają tamten obraz. W ostatnich latach opublikowano
drukiem kilka wspomnień osób, które w
dzieciństwie należały do iłżeckiego harcerstwa, stąd wzbogaciliśmy się o
świadectwa z pierwszej ręki.
Niniejsze opracowanie składa się z dwóch części. Pierwsza z nich dotyczy ogólnej historii iłżeckiego harcerstwa i oparta jest na artykule, który ukazał się w 2011 r, na portalu ilza.com.pl. Jego treść została skorygowana i uzupełniona o nowe fakty. Drugą część artykułu stanowią osobiste wspomnienia i doświadczenia autora związane z harcerstwem. Zostały one zebrane i napisane na prośbę dh. Mirosława Mazurkiewicza z Radomia., który przygotowywał ostatnią (jak mówił) swoją książkę. Miał to być zbiór świadectw wybranych osób o roli harcerstwa w ich życiu. Niestety dh Mirosław nie dokończył swojego dzieła, zmarł 27.10.2012 r. To jednak co powstało z Jego inspiracji postanowiłem włączyć do niniejszego artykułu ponieważ byłem członkiem iłżeckiego harcerstwa od końca lat 70. do połowy lat 80.
I
Zanim
przejdziemy do sedna tematu, należy przybliżyć nieco genezę harcerstwa, która sięga początku
drugiej dekady XX w. Inicjatorem nowej idei wychowania dzieci i
młodzieży był angielski generał Robert Baden – Powell. Nadał jej nazwę
skautingu. W istocie pierwotnym zamiarem twórcy było wychowanie żołnierzy i dopiero później doniosłość
narodowa nowych idei kazała zmienić się staremu żołnierzowi na żarliwego
apostoła wychowania.[1]Baden – Powell przez swoje bogate
doświadczenie bojowe zrozumiał, że model formowania żołnierza, który dotychczas
był proponowany nie spełnia już warunków współczesnego pola walki. Ważniejsze
od musztry, zwierzęcej tresury i sztywnych regulaminów jest rozwijanie w
rekrutach inicjatywy i spostrzegawczości,
biegłości w strzelaniu i ocenianiu odległości, umiejętności pieczy o swoje
zdrowie i wygodne urządzania się w obozie.[2]Oprócz posiadania wymienionych ściśle utylitarnych cech, Baden-Powell uważał, że podstawą wychowania dobrego
żołnierza jest moralność przejawiająca się w dzielności charakterów
indywidualnych, służbie społecznej i jedności patriotycznej. Nowy styl
wychowania oparł jednak na starym, sprawdzonym wzorze. W zamyśle twórcy, skauting
miał być nowym zakonem rycerskim, opierającym swoją działalność na własnym
prawie i służbie innym.
Andrzej
Małkowski, który należał do głównych propagatorów skautingu na ziemiach polskich uważał, że głównym jego celem
jest wychowanie dzielnego i bohaterskiego pokolenia, które pomoże w odrodzeniu
Polski. W ten sposób nowy ruch powiązał nierozerwalnie ze sprawą narodową.
20 marcu 1911 roku we Lwowie rozpoczął się pierwszy na ziemiach polskich trzymiesięczny kurs instruktorów skautowych. Wkrótce w wielu miastach Galicji przy szkołach zaczęły intensywnie działać grupy skautów. Żywiołowy rozwój nowej formacji zaskoczył austriackie władze szkolne. Organizacja była już na tyle silna, że Rada Szkolna Krajowa powstrzymała się przed wprowadzenia zakazu działalności w obawie, że znaczna część zrzeszonej młodzieży mogłaby przejść do konspiracji. Poza tym raporty, które napływały do władz mówiły o wyraźnej poprawie wyników nauczania i zachowania w placówkach gdzie działał skauting. Nie wszyscy jednak zadowoleni byli z rozwoju nowej organizacji. Grupa żydowskich posłów i polityków zwróciła się do rządu w Wiedniu aby wprowadzono zakaz jej działalności. Uważali bowiem, że skauting przyczyni się do ożywienia polskiego „nacyonalizmu” a taki nacyonalizm zwróci się prędzej czy później przeciwko żydom.[3]Mimo przeszkód, nowa organizacja nie tylko dynamicznie rozrastała się ale rozszerzyła działalność na zabory rosyjski i pruski, doprowadzając de facto do jednoczenia polskiej młodzieży.
W
Radomiu skauting pojawił się już w 1912 r. Przy szkole Marii Gajl, dh. Leokadia
Błońska założyła tajną drużynę skautek. W 1915 r. na obszarze byłej guberni radomskiej,
utworzono XIII Okręg Radomski Polskiej Organizacji Skautowej. W listopadzie
1916 r. na zjeździe w Warszawie organizacje skautowe połączyły się i powstał
Związek Harcerstwa Polskiego.
Obecny stan wiedzy wskazuje na rok 1917 jako datę powstania pierwszej drużyny harcerskiej w Iłży. Napisał o tym w swoich wspomnieniach Jan Szczepański: Już zimą 1917 roku, kiedy byłem w pierwszej klasie, zorganizowano w szkole drużynę harcerską. Opiekunką został młoda nauczycielka z Galicji. Zaczęły się zbiórki, ćwiczenia, nauka praw i przyrzeczenia harcerskiego. Organizację tę traktowaliśmy bardzo poważnie, tym bardziej, że miała posmak trochę konspiracyjny. Uczyliśmy się żołnierskich piosenek marszowych, przeważnie legionowych i urządzali dalekie wypady za miasto ze śpiewem. Z nastaniem wiosny zaczęły się intensywne ćwiczenia porządkowe i z bronią, którą zastępowały nam odpowiedniej długości laski drewniane. Potem przyszły ćwiczenia polowe dzienne i nocne, na których pojawili się również instruktorzy POW, a ich roli wojskowej myśmy się tylko domyślali. Kilkakrotnie przynosili prawdziwe karabiny i pokazali jak się z nimi obchodzić. Szkoła postarała się dla nas o tanie mundurki drelichowe i czapki rogatywki. Byłem ogromnie z tego zadowolony, że nareszcie wyglądam ja wszyscy i że nie muszę już nosić ubrania wiejskiego. Dzięki Adamkowi kupiłem od kogoś na wsi pas wojskowy, punkt ambicji każdego umundurowanego harcerza. Nic więcej do szczęścia nie było mi potrzeba. Na zbiórki chodziłem regularnie, a do domu na obiad przybywałem biegiem tam i z powrotem. Na Trzeciego maja obiecano nam wręczyć krzyże harcerskie, więc musztrę ćwiczyliśmy zawzięcie. Nareszcie nadszedł ten dzień. Był ciepły i słoneczny. Przemaszerowaliśmy wśród zebranych tłumów i ustawili się na rynku przed kościołem. Rano byliśmy na mszy i śpiewaliśmy „Boże coś Polskę”. Nastrój w mieście był bardzo podniosły, ale i napięty, bo patrole austriackie od rana po piętach nam deptały. Krzyż mi przypiął powstaniec z 1863 r, siwiutki już , ale żwawy jeszcze staruszek. (…)[4]Autor w innym miejscu objaśnia, że weteran- powstaniec był krewnym Maksymiliana Jakubowskiego, komendanta iłżeckiego POW, śmiertelnie rannego podczas utarczki z żołnierzami austriackimi 22.10.1918 r. Wraz z odzyskaniem niepodległości wielu druhów znalazło się w szeregach Wojska Polskiego.
W marcu 1919 r. działała
drużyna im. Hetmana Stanisława Żółkiewskiego. Zachowana książka pracy drużyny
wskazuje, że główny nacisk położono na kształtowanie u harcerzy sprawności i
tężyzny fizycznej, cech nieodzownych przyszłym żołnierzom i obrońcom ojczyzny.
W tym celu prowadzono „ćwiczenia na zamku” stosując różnorodne
systemy gimnastyczne: gimnastykę
szwedzką (Linga), gimnastykę rzędową i gimnastykę z pałkami. Chłopcy musieli
być także zaprawieni w długich marszach. W dniach od 1 do 3 maja 1919 r. wzięli
udział w wędrówce z Iłży na Św. Krzyż i z powrotem dla uczczenia powtórnego
zasiedlenia klasztoru przez benedyktynów.
Nadszedł rok 1920, czas wielkiej próby dla młodej państwowości. Wobec bolszewickiego zagrożenia nastąpiła wielka mobilizacja polskiego społeczeństwa. Zbierano środki finansowe i ekwipunek wojenny, młodzi mężczyźni masowo wstępowali do armii. Tam gdzie byli obecni świadomi i aktywni obywatele tworzono Komitety Obrony Niepodległości. Jeden z nich powstał także w Iłży. Zachował się protokół z posiedzenia Lokalnego Komitetu Obrony Niepodległości z 30 VII 1920 r. Wskazuje on na wielkie zaangażowanie harcerzy w jego pracach. Oprócz zbiórki ekwipunku, którą z pewnością przeprowadzali sami druhowie, 20 z nich wstąpiło do wojska. Jednym z ochotników był późniejszy ksiądz Wacław Nadgrodkiewicz.
Z powodu małoletności nie został skierowany na front lecz do służby wartowniczej na radomskim dworcu kolejowym. Z protokołu posiedzenia Lokalnego Komitetu Obrony Niepodległości: (…) Na zakończenie przewodniczący składa szczegółowe sprawozdanie z przebiegu wyekwipowania miejscowej drużyny harcerskiej, która została powołana do szeregów. Harcerzy poszło 20 osób, wyekwipowanie w/g załączonych wykazów kosztowało 4847 Mk. Na pokrycie tej sumy zebrano w drodze dobrowolnych składek i zbiórki po mieście 4850 Mk (…)
Drużyna Harcerzy w Iłży
Nowy mały karabin rosyjski w dobrym stanie Nowy duży karabin austriacki w dobrym stanie Dwa karabiny rosyjskie, stare, zardzewiałe Szabla z pochwą, austriacka Szabla rosyjska, stara, popsuta Sześć bagnetów rosyjskich bez pochwy Jeden bagnet rosyjski z pochwą Cztery bagnety niemieckie z mosiężną główką Jeden bagnet niemiecki z drewnianą główką Cztery bagnety austriackie w pochwie i oprawie rzemiennej Dwa bagnety z pochwą bez oprawy Trzy pochwy do bagnetów austriackich Jeden rewolwer z jedną kulą 160 naboi rosyjskich 160 naboi austriackich 4 łopatki saperskie 3 strzemiona stare 6 manierek aluminiowych Trzy małe menażki do kawy Dwie małe menażki emaliowane 6 kubków do kawy emaliowanych Jedno naczynie do wody Pięć pasów żołnierskich skórzanych Cztery menażki emaliowane Cztery ładownice skórzane Czapka wojskowa Skarpetki 15 par Chustek do nosa 30 sztuk Łyżek 15 szt. aluminiowych Łyżka drew. żel. i 2 widelce 3 pudełka pasty – kawałek mydła Pas rzemienny bez sprzączki Jedna koszula, jedna torba Karabin z bagnetem
Powyższe przedmioty otrzymał Komendant Skauta Iłżeckiego do przewiezienia Inspektorowi w Radomiu kom. Dr. Har. Jan Jaklewicz [5]
Z lat 1924 – 1927 nie posiadamy żadnych informacji o działalności harcerstwa w Iłży. Wiemy natomiast, że w 1928 r. iłżeckie harcerki z drużyny im. Emilii Plater przebywały na obozie letnim w Jedlance k/Iłży. Opiekunką dziewcząt była nauczycielka Maria Peszyńska.[6]
Rok później, kierownik szkoły powszechnej Roman Peszyński wydał polecenie nauczycielowi muzyki Feliksowi Kolbiczowi zorganizowania drużyny męskiej, który tak wspomina początki swojej pracy harcerskiej: Drużynę podzieliłem na cztery zastępy i rozpocząłem szkolenie. Zgromadziłem kilkanaście książek o harcerstwie. Zapoznałem wszystkich z prawem i przyrzeczeniem harcerskim. Musztrę prowadziłem na boisku szkolnym: postawa zasadnicza, szyki, zwroty, marsze, ćwiczenia z laską harcerską (wówczas każdy harcerz miał laskę). Uczyłem harcerskich pieśni. Na zebraniu rodzicielskim prosiłem rodziców aby uszyli ubiory: harcerskie bluzy, krótkie spodenki, chusty. Po kilku miesiącach pracy cała drużyna była umundurowana, znała zasadniczą musztrę, umiała śpiewać kilkanaście harcerskich pieśni. Zapaliłem się do tej pracy. Po lekcjach dwa lub trzy razy w tygodniu miałem z drużyną różne zajęcia.
Dla podniesienia swoich kwalifikacji Kolbicz w wakacje 1930 r. wyjechał na kurs instruktorski. Mimo szkolenia jego harcerska praca nie zaspakajała potrzeb chłopców. Poza tym był osobą o sympatiach lewicowych i z tego powodu niektórzy z rodziców nie chcieli powierzać mu swoich dzieci. Na początku lat trzydziestych jeden z druhów, Henryk Szymański myślał o założeniu własnej drużyny, ale ten pomysł nie został zrealizowany. W 1932 r. Feliks Kolbicz zorganizował orkiestrę harcerską. Główny nacisk w pracy z chłopcami położył na naukę i doskonalenie gry na instrumentach. Zespół składał się z 5 skrzypków, 2 mandolinistów, klarnecisty, akordeonisty, kornecisty i perkusisty. W tym czasie stan osobowy iłżeckiego ZHP wynosił: 33 druhny, 30 druhów i 42 zuchów. Wśród druhen zaczyna się wybijać postać Stanisławy Cichosz jako przybocznej w drużynie żeńskiej, a w niedługiej przyszłości świetlany przykład instruktorki i patriotki. W 1932 r. wyjechała na obóz szkoleniowy. Wrażenia z pobytu na Buczu zarejestrowała w swoich zapiskach: Dzienniczku, po raz pierwszy nie umiem wydobyć z siebie słów na opisanie tego piękna jakie się przeżywa na obozie. Nigdy! Nigdy! Nie zapomnę życia obozowego. O to takie przyjemne ranne wstawanie, gimnastyka, sprzątanie w namiocie i słanie łóżek, mycie, śniadanie, później budowanie jakiegoś sprzętu do obozu lub praca w parku harcerskim na Buczu przy kwiatach. Potem obiad zgotowany przez zastęp służbowy, cisza w obozie, potem podchody lub trenowanie jakiegoś sportu – co jednak odbywało się przeważnie rano, potem zbiórka przy ognisku, gawęda, śpiewy, modlitwa wieczorna i zasypianie z uśmiechem na ustach na łóżku przez siebie zbudowanym pod namiotem w noce tak piękne jakie mogą być tylko najpiękniejsze. Pogoda sprzyjała nam.Tak, dziś wszystko to należy niestety już do przeszłości. Pozostały tylko bardzo miłe wspomnienia i żałość, że te trzy tygodnie obozu tak szybko minęły. Harcerki pozostałe były z wycieczką w Krakowie lecz im na pewno nie pozostało tyle miłych wrażeń przeżytych.Przywiozłam moc piosenek harcerskich, których teraz uczymy się na zbiórkach. Pani Kierowniczka często wyręcza się mną i dziwne że po przyjeździe z obozu radzę sobie jakoś na zbiórkach – sprawdzanie obecności, przyjmowanie i składanie raportu, jakaś gawęda i śpiew, jakaś gra i zabawa – wszystko to idzie mi tak składnie, że sama się sobie dziwię. (…)[7]
Jak wyglądała aktywność harcerska w latach trzydziestych? Zbiórki odbywały się dwa lub trzy razy w tygodniu. Poznawano na nich historię Polski, śpiewano piosenki, deklamowano wiersze. Harcerki brały udział w uroczystościach związanych ze świętami państwowymi (3 Maja, 11 Listopada) oraz imieninami Józefa Piłsudskiego (19 III).[8] Zawsze ważnymi spotkaniami były ogniska, które najczęściej organizowano na zamku. Trzeba podkreślić, że były to imprezy otwarte przyciągające wielu mieszkańców Iłży. Harcerze opiekowali się także grobem powstańców styczniowych, przy ul. Św. Franciszka. W pewnych okresach pracę drużynowych wspierali kapelani. W 1932 roku funkcję kapelana drużyny żeńskiej pełnił ks. P. Rajkowski. Rok 1933 okazał się trudnym czasem dla iłżeckiego harcerstwa żeńskiego. W wyniku konfliktu między Marią Peszyńską a Feliksem Kolbiczem, opiekunka druhen podała się do dymisji. Z powodu braku wykwalifikowanej osoby Główna Kwatera Harcerek rozkazem z 20 X 1933 r. zawiesiła działalność I Drużyny Żeńskiej im. Emilii Plater.
Maria Peszyńska choć formalnie nie była instruktorką przez podopieczne uważana była za prawdziwą przewodniczkę. Jako mądra i sprawna organizatorka uczyła dziewczęta zaradności i pogody ducha. Jej pomysłem było założenie hodowli jedwabników oraz posadzenie drzew morwowych w wielu miejscach Iłży. Wszystkie druhny wspominające Marię Peszyńską wyrażały się o niej z uznaniem i wdzięcznością za serce i wysiłek wychowawczy, które im ofiarowała. Także Komenda Chorągwi w swoich uwagach zwięźle i pozytywnie oceniła pracę harcerską Marii Peszyńskiej: Kierowniczka nie jest harcerką, utrzymuje kontakt z komendą, pracuje ze zrozumieniem.[9] Aby pozyskać nową „komendantkę“ potrzeba będzie roku. Dnia 5.X.1934 r., rozkazem L 38 Główna Komenda Harcerek reaktywuje drużynę żeńską z drużynową dh. Marię Bednarkówną. Tuż po zakończeniu roku szkolnego 34/35, od 27 do 29 czerwca harcerki zorganizowały biwak, na którym 6 druhen złożyło przyrzeczenie. Doniosłym wydarzeniem dla iłżeckich harcerzy był udział w Jubileuszowym Zlocie ZHP w Spale (10-25 VII.1935 r. ) z okazji 25-lecia harcerstwa.
Sytuację organizacji w roku szkolnym 1935/36 streszcza dokument przedstawiony na konferencji pedagogicznej. Drużyna żeńska liczy cztery zespoły. Przy drużynie działa dwie gromady zuchów. Celem wychowawczym drużyny było: wyrabianie karności, umiejętności życia w gromadzie, punktualności. Celem naukowym druhen było zdobycie stopnia ochotniczek a zuchów otrzymanie pierwszej gwiazdki. Stopień ochotniczki otrzymało 15 druhen., a pierwsze gwiazdki 15 zuchów. Drużyna brała udział we wszystkich obchodach państwowych. Zorganizowała wieczornicę i bal wspólnie z drużyną męską. Przygotowała pięć razy bufet na nauczycielskie konferencje rejonowe, zebrania i ogniska. Urządziła wspólnie z drużyną męską przedstawienie, z którego dochód przeznaczono na dzieci polskie za granicą. Obchodziła też święto patrona harcerzy św. Jerzego, biorąc udział w uroczystej zbiórce, w świetlicy szkolnej. Drużyna posiada fundusze ze składek miesięcznych i imprez 79 zł 57 gr., saldo 48 zł 54 gr.
Drużyna
męska – [im. Kazimierza Pułaskiego] Opiekunem i drużynowym jest nauczyciel
Feliks Kolbicz. Drużyna liczy 22 członków w dwóch zastępach. Pierwszy zastęp
tzw. „Grajków“ złożony jest z 10 harcerzy, z których każdy gra na jakimś
instrumencie, tworzy orkiestrę harcerską. Drugi zastęp wykonuje ważne prace
związane z życiem drużyny. Drużyna posiada własną biblioteczkę składającą się z
20 tomów. Prenumeruje trzy pisma harcerskie, prowadzi gazetkę harcerską i
wspólnie z drużyną harcerek świetlicę harcerską. Przy drużynie działa
introligatornia. Orkiestra harcerska grała na pięciu zabawach szkolnych.
Wystąpiła z koncertem na akademii 11.XI.1935 r. Dała koncert na rzecz
szkolnictwa polskiego za granicą i koncert dla biednych dzieci. Wystąpiła z
koncertami na uroczystych akademiach 1 lutego 1936 r., 3 czerwca z okazji
dziesięciolecia prezydentury [Ignacego Mościckiego] i 7 czerwca z okazji Święta
Spółdzielczego. Występowała również na dwóch konferencjach rejonowych. Ogółem
orkiestra harcerska wystąpiła w ciągu roku szkolnego 1935/36 23 razy i
wyćwiczyła 32 utwory muzyczne. Zbiórek zastępu odbyło się w ciągu roku
szkolnego 96, zbiórek drużyny 16. Uroczyste zbiórki drużyny: 11.XI.1935,
1.II.1936, 19.III.1936, 4.IV, 3.V., 3.VI. Wykonano następujące ważniejsze
prace: 9 pulpitów, ozdobienie świetlicy, prowadzenie biblioteczki harcerskiej,
gazetki harcerskiej, oprawianie książek i prace społeczne.
Zakres prac wykonanych przez drużyny wymagał dużego wysiłku zarówno ze strony młodzieży, dzieci jak i ich opiekunów. Mimo, że działania druhen nie miały takiego pogłosu i efektowności jak występy orkiestry dh. Kolbicza to właśnie w gronie żeńskim pełniej czerpano z bogactwa metod i środków harcerskiego wychowania. Druhny były lepiej zintegrowane. Swoje cele realizowały całą drużyną. Wspólne wypełnianie zadań , rozwiązywanie problemów wpływało na ich kreatywność i zaradność. Na przykład dh. Wanda Chodorowska w poszukiwaniu nowych sposobów zarobkowania zaszczepiła wśród dziewcząt wykonywanie techniką makramy różnego rodzaju pasków z kolorowych sznurków. Wszystko to wpływało pogłębienie relacji między druhnami. Ich zżycie przejawiało się także wspólnymi wymarszami na niedzielne msze święte. Bardzo ważnym zadaniem jakie wypełniały dziewczęta było prowadzenie zuchów. Ta działalność znacznie poszerzała możliwości oddziaływanie harcerstwa na iłżeckie środowisko dzieci i młodzieży. W drużynie męskiej był wyraźny podział na grających i na tych do ważnych prac związanych z życiem drużyny. Głównie, to doskonalenie „Grajków“ pochłaniało drużynowego (96 zbiórek zastępu). Z tego powodu drugi zastęp mógł pozostawać zaniedbany.[10] W lipcu 1936 r. w Sowińcu k/Krakowa wznoszono kopiec ku czci marszałka Józefa Piłsudskiego. W czynie tym brało udział czterech iłżeckich harcerzy (m.in. Józef i Grzegorz Cichoszowie).
Rok 1937 przynosi zmiany personalne.
Opiekunem harcerzy z ramienia szkoły został nauczyciel Zygmunt Kiepas,
późniejszy sławny partyzant AK „Krzyk”. Utrzymano dawny podział drużyny męskiej
na dwa zastępy. Pierwszym z nich kieruje Zygmunt Kiepas, który powraca do
typowych form metodyki harcerskiej zarzuconych przez dh. Kolbicza. Wiele
zbiórek organizuje w terenie. Chłopcy uczą się terenoznawstwa, czytania mapy,
posługiwania się kompasem. Jak po latach stwierdził druh Jerzy Zaborowski
nabyte umiejętności uczyniły z nich małe wojsko.
Drugi zastęp ( orkiestrę ) prowadzi dh Feliks Kolbicz. Z racji profilu grupy,
wiele czasu druhowie poświęcali nauce i doskonaleniu gry na instrumentach. To
już szósty rok działalności orkiestry, która liczy teraz 15 druhów. Chłopcy
grają coraz lepiej i ciągle wzbogacają swój repertuar. Wypływają na szersze
wody uświetniając liczne uroczystości w pobliskich miejscowościach. W 1937 r.
orkiestra brała udział w zlocie harcerskim w Ostrowcu Świętokrzyskim. W
Starachowicach (1 maja) przygrywała podczas manifestacji robotniczej.
Zaangażowanie młodzieży w tej uroczystości nie zyskało akceptacji władz
oświatowych, dh Kolbicz otrzymał upomnienie.
Harcerze swoje umiejętności muzyczne wykorzystywali także w celach zarobkowych. Wspólnie z harcerkami organizowali zabawy taneczne. Druhny były odpowiedzialne za „bufet“, druhowie za przygotowanie miejsca do tańca, sprzedaż biletów i oprawę muzyczną. Pamiętna dla wszystkich była zabawa na wzgórzu zamkowym w ostatnią niedzielę sierpnia 1939 r. Tańce zostały przerwane wiadomością o powszechnej mobilizacji. Po ogłoszeniu tej informacji nikt już nie myślał o dalszej zabawie. Popularne miejsce potańcówek i harcerskich ognisk za parę dni miało się stać sceną zaciętych walk.
Po wybuchu wojny harcerzy angażują się do zadań związanych z obroną przed dywersją a harcerki w służbach sanitarnych. Druhowie z Iłży pełnią dozór obiektów energetycznych , linii telefonicznych i mostów. Czynią to tylko w godzinach dziennych, między 6 a 20. Podczas godzin nocnych czuwają dorośli. Tuż po bitwie o Iłżę, od wczesnego rana 09.09.1939 r. wielu harcerzy zbierało z pobojowiska a następnie ukrywało broń i wojskowe wyposażenie. Po wkroczeniu Niemców harcerstwo męskie zaprzestało zorganizowanej działalności. Harcerki spotykały się do momentu aresztowania przez Gestapo swojej drużynowej Zofii Wieczorskiej (1941). Później wiele z druhen (m.in. Jadwiga Kowalska, Helena Sępioł, Zofia Ciepielewska, Barbara Zbrożyna, Michalina Leśnikowska) przystąpiło do konspiracji, pełniąc głównie funkcje łączniczek i sanitariuszek. Po aresztowaniach i rozstrzelaniu (29.VI.1940 r.) iłżeckich konspiratorów z organizacji Orzeł Biały młodzi członkowie ich rodzin, harcerze Janusz Szymański i Janusz Renner zawiązali w 1941 dziecięcą tajną organizację. Mieli swoją przysięgę i szyfr, obowiązywała ich tajemnica. Usiłowali nawiązać kontakt z ZWZ – AK i Szarymi Szeregami. Ze względu na bardzo młody wiek członków dowództwo lokalnej komórki AK poleciło rozformowanie grupy. Zaprzysiężeni zostali tylko dwaj najstarsi druhowie.
Podczas II wojny światowej
wielu iłżeckich harcerzy znalazło się w konspiracji, nie działali oni jednak w
ramach tajnych struktur harcerskich. Wyjątkiem
mogą być członkowie rodziny Cichoszów, z których Stanisława, Józef ,
Franciszek i Tadeusz w latach 1940-1942 współpracowali z konspiracyjną grupą harcerzy
skarżyskich dowodzonych przez Władysława Wasilewskiego „Oseta”.
Więcej należy powiedzieć o
samych Cichoszach, którzy z harcerstwem
mieli wiele wspólnego za sprawą głowy rodziny Stanisławy, harcerki z krwi i kości
i jej brata Józefa, który wspierał ją w
trudzie utrzymania i wychowania pozostałych braci. Stanisława pracowała w Skarżysku od 1938 r. Po wybuchu wojny postanowiła
ściągnąć do siebie wszystkich młodszych braci: Józefa, Franciszka, Grzegorza,
Tadeusza i Mariana, którym owdowiały ojciec nie potrafił zapewnić godnych
warunków życia. Ze starszych braci
Antoni mieszkał w Skarżysku, Stefan został zabity przez Niemców 8.09.1939 r. a
Ludwik zginął w sowieckiej niewoli
(25.03.1941 r.).
Rodzina zamieszkała na
Milicy pod nr. 145. Oprócz najmłodszego Mariana, pozostali pracowali zawodowo i
zaangażowali się w konspirację. W Skarżysku
znalazł się również dh Kazimierz Kwiatek kolega z Iłży Franka i Józia. W 1942 r. Cichoszowie wstąpili
do Gwardii Ludowej i przekazali
broń, którą ukryli po bitwie pod Iłżą.[11]
Rodzina kolportowała podziemną prasę, pozyskiwała broń i amunicję, materiały
opatrunkowe, ubrania, art. spożywcze dla potrzeb konspiracji, brała udział w
akcjach sabotażowych i propagandowych; na „Górce” (Milica 145) organizowano
odprawy, spotkania, kursy szkoleniowe, przechowywano „spalonych” i rannych. W
sierpniu 1944 r. Cichoszowie musieli opuścić dom i przenieść się do lasu. Do partyzantki nie poszedł tylko Marian, pozostali
przydzieleni zostali do obsługi dywizyjnej radiostacji. Po zakończeniu akcji
„Burza” rodzina znalazła się w II /3 pp
Leg. AK pod dowództwem Antoniego Hedy
„Szarego”.[12] W październiku w wyniku częściowej
demobilizacji z lasu wyszedł Tadeusz „Stef” . Podczas bitwy „Piekiełko” 05.11.1944
r. zginęli Józef „Bąk” i Grzegorz
„Bryś”, a Franciszek „Rekosza” kontuzjowany
opuścił oddział. Stanisława „Sława” pozostał w partyzantce do końca grudnia
1944 r. W 1945 r. „Sława” zorganizowała
ekshumacje i przeniosła ciała ukochanych braci z lasów niekłańskich na cmentarz w Iłży. Pogrzeb przekształcił się
w uroczystość patriotyczną. Pożegnanie nie
obyło się bez salwy honorowej, którą oddał przyjaciel poległych Kazimierz
Kwiatek „Śmigiełko”, wystrzelał cały
magazynek Visa. Niestety rok później sam „Śmigiełko” jako wróg nowej władzy
zostanie zastrzelony przez milicjanta i spocznie na zawsze obok swoich przyjaciół. Wtedy w imieniu iłżeckich harcerzy pożegnał
go dh R. Fox.
„Sława”
w konspiracji pozostała do marca 1947 r. pełniąc m.in. funkcję płatnika. Mimo trudnych
warunków nowego ustroju, inwigilacji ze
strony UB, rzuciła się w wir pracy
skarżyskiego harcerstwa. W 1946 r.
zorganizowała obóz w Małomierzycach koło Iłży, tam gdzie w 1928 sama
rozpoczynała swoją obozową przygodę. Może wybór miejsca był potrzebą związania
trudnej teraźniejszości ze szczęśliwą przeszłością? Dh. „Sława“ została
Komendantką Hufca Żeńskiego w Skarżysku równocześnie prowadząc drużynę i
szczep.
Po wyzwoleniu Iłży przez wojska sowieckie 16.01.1945 r. żywiołowo zaczęło rozwijać się harcerstwo. Od 01.03.1945 r. w iłżeckim gimnazjum rozpoczął pracę dh Henryk Kośla. Jeszcze w tym samym miesiącu wraz z dh. J. Wiąckiem organizuje drużyny harcerskie. Drużyna koedukacyjna z gimnazjum za patrona obrała króla Stefana Batorego, jej drużynowym został Piotr Pawelec. Powołano zastęp kadrowy – kierowany przez dh. Wiącka. Warunki odtwarzania organizacji są bardzo trudne. Braki materialne uzupełnia harcerska zaradność i entuzjazm. Mundurki zastąpiono biało-czerwonymi proporczykami z wyszytymi na żółto literami ZHP. Emblematy te noszono na kołnierzach płaszczy. Na przełomie czerwca i lipca 1945 r., w Małomierzycach odbył się pierwszy powojenny obóz. Ze względu na brak namiotów spano w stodołach. Na obozie miało miejsce przyrzeczenie. Okoliczności tego wydarzenia były niezwykłe. Przytaczam je za dh. R. Foxem: Dnia 30.VI. przy ognisku, późnym wieczorem za wsią na skraju lasu składaliśmy przyrzeczenie na biało-czerwoną flagę. Sceneria tej uroczystości byłą wspaniała. Niebo świeciło gwiazdami, iskry z ogniska strzelały wysoko a z lasu co pewien czas słychać było wyraźnie serie z broni maszynowej bądź pojedyncze strzały karabinowe. Kilka razy teren oświetlały kolorowe rakiety. Gdy wracaliśmy na kwatery do wsi za drzewami wysokopiennego lasu stali uzbrojeni ludzie. Był to bowiem czas kiedy w lesie pozostawały niektóre, nieliczne już oddziały partyzanckie, które jeszcze nie zdecydowały się na ujawnienie.
Powróćmy jeszcze na chwilę do czasów wojny. Wiele wydarzeń i poczynań tamtego okresu związanych z harcerstwem na ziemi iłżeckiej pozostaje nadal tajemnicą. Czasowo w mieście i okolicy działały harcerskie grupy konspiracyjne realizujące określone zadania. Między marcem a grudniem 1943 r. Szare Szeregi organizowały tutaj Pogotowie Harcerskiej Służby Krwi. Używali kryptonimów „Jędrusie“ i „Ropuha“ (Rozproszony Pułk Harcerski). Współpracowano ze szpitalami, lekarzami i studentami medycyny z Iłży i Starachowic. Na ziemi iłżeckiej odbył się także jeden z kursów „Szkoły za lasem“. W konspirację zaangażowana była także młodzież napływowa, którą wojenne losy rzuciły do Iłży Jedną z takich osób był wspomniany już dh Ryszard Fox. W marcu 1940 roku wraz z rodziną wysiedlony został z Kalisza. W 1943 r. został łącznikiem AK, współpracował z oddziałem „Potoka”. W czerwcu 1944 przekazał partyzantom samodzielnie zdobytą broń i 120 szt. amunicji. Dh Fox pochodził z patriotycznej rodziny. Jego ojciec był powstańcem wielkopolskim i kapitanem WP. We wrześniu dostał się do sowieckiej niewoli, przebywał w Starobielsku, skąd został wywieziony i zamordowany. Przed wojną służył w 29 pułku Strzelców Kaniowskich. Był bliskim kolegą kpt. Franciszka Dąbrowskiego, późniejszego zastępcy mjr. Sucharskiego na Westerplatte. W wakacje 1945 r., na początku sierpnia z Iłży wyjechało ok. 20 harcerzy na obóz Centralnej Akcji Szkoleniowej do Ossowca i Musuł. Pieniądze na wyjazd wypracowano organizując festyn na wzgórzu zamkowym. Po CAS-ie iłżeckie środowisko zyskało nowe kadry umożliwiające dalszy rozwój organizacji. We wrześniu w Pakosławiu powstała drużyna harcerska pod komendą dh. Foxa. Tym samym został spełniony warunek formalny utworzenia Hufca Iłża, który został powołany do życia rozkazem Naczelnik Harcerzy z dnia 26.09.1945 r. Pierwszym hufcowym mianowano dh. Henryka Koślę. Zawiązano także Radę Hufca składającą się z wszystkich drużynowych i funkcyjnych poszczególnych referatów: drużyn, wychowania fizycznego, szkolenia, gospodarczego i sprawozdawczego. Hufiec otrzymał izbę harcerską (dawna sala parafialna).
Aby zarobić na przyszłe wakacje zorganizowano zespół teatralny. Druhowie Fox i Kośla napisali scenariusz przedstawienia. Pierwsze dwie odsłony poświęcone były przeżyciom okupacyjnym, na trzecią składały się skecze, piosenki i scenki humorystyczne. Sztuka wystawiana była w remizie strażackiej i cieszyła się ogromnym powodzeniem. Harcerska trupa wyruszyła nawet w „tournée“ po okolicznych miejscowościach. W 1946 r. hufiec zorganizował „choinkę“ dla wszystkich harcerzy. Urządzano także zabawy, na których młodzież i dzieci bawiły się wspólnie z rodzicami. Cenną inicjatywą hufca były wycieczki turystyczno – krajoznawcze do Starachowic, Kielc, Radomia i Warszawy.
Komenda Hufca zdawała sobie sprawę, że letnia akcja obozowa nie może objąć większej części harcerzy. Dlatego dla tych którzy musieli pozostać w domach aby pomagać przy żniwach organizowano jednodniowe biwaki. Wielkim wydarzeniem w lipcu 1946 r. był obóz wędrowny po wybrzeżu Zatoki Gdańskiej. W pamięci druhów najbardziej utrwaliła się wizyta na Westerplatte i na ORP Żbik, który właśnie powrócił z internowania w Szwecji.
W
dniu 01.11.1946 r. na funkcję p.o. drużynowego II Drużyny Harcerzy im. St.
Batorego zostaje powołany dh R. Fox. W grudniu opuszcza Iłżę dh H. Kośla aby
rozpocząć pracę w Głównej Kwaterze Harcerzy. Komendantem Hufca mianowano dh.
Piotra Pawelca.[13]
W okresie ferii wielkanocnych ’47 r., w pobliskiej Lubieni hufiec zorganizował
kurs zastępowych. Jest to ostatnie duże przedsięwzięcie z udziałem dh. Foxa. W
dniu 1 maja harcerze wzięli udział w obchodach Święta Pracy. Następnego dnia
otrzymali zakaz organizacji uroczystych zbiórek i pochodów z okazji Święta 3-go
Maja. Niektórzy z druhów nie podporządkowują się zarządzeniu. Po zmroku
przemykając po ulicach miasteczka wznosili okrzyki „Niech żyje 3 Maja”. Dh Fox
na znak protestu występuje z ZHP. W przeciągu pół roku iłżeckie struktury tracą
dwóch energicznych działaczy. W 1947 r. władza komunistyczna czuje się na tyle pewnie, że już nie potrzebują maskować swoich prawdziwych
intencji. Programowo likwidują wszystko, co posiada związki z przedwojenną
Polską.[14]
Harcerstwo jest stopniowo ograniczane aż do całkowitej likwidacji. W 1950 r.
nastąpiło rozwiązanie ZHP. Na jego miejsce powołano Organizację Harcerską
wzorowaną się na ruchu pionierskim. Wychowanie zostaje zastąpione
indoktrynacją.
Odwilż październikowa 1956 r. przyniosła zmiany w działalności organizacji młodzieżowych. W grudniu na zjeździe w Łodzi reaktywowano ZHP. Podobnie jak po II wojnie światowej gwałtownie zaczęły powstawać drużyny harcerskie i zuchowe. Do organizacji wrócili dawni instruktorzy, uformowani jeszcze przed 1939 r. Komuniści jednak kontrolowali sytuację i nie pozwoliły na rzeczywisty powrót pełni tradycyjnego harcerstwa. W ciągu kilku kolejnych lat kształtowano nowe oblicze organizacji, które w efekcie cechowało się masowością i akcyjnością. W 1956 r. Iłża nie jest już siedzibą hufca. Harcerze z miasta i okolic skupieni są w Ośrodku Pracy Drużyn, należącym do Hufca Starachowice – Powiat. Pierwszym komendantem ośrodka został dh Piotr Pawelec, kolejnymi byli dh Andrzej Wojtal i Zenon Mroczkowski. Akcje obozowe organizowane były przez hufiec. Drużyny z iłżeckiego ośrodka należały do najliczniejszych dlatego z czasem jeden z turnusów obozu przeznaczony był głównie dla Iłży. W dniach 30.04. – 01.05.1957 r. na iłżeckim zamku odbył się zlot hufcowy połączony z przyrzeczeniem i biegiem na stopień przewodnika. W wydarzeniu wzięło udział 180 druhen i druhów. W wakacje iłżeccy harcerze wyjechali na obóz do Dołów Biskupich.
01.05.1958 r. – w Seredzicach odbył się Zlot Drużyn Harcerskich Rejonu
Iłża. Organizatorem zlotu była 2 D.H.
im. Płk. Dionizego Czachowskiego, a funkcję
komendanta zgrupowania pełnił dh Piotr Pawelec. W wakacje 1958 r. iłżanie
zorganizowali obóz wędrowny po Górach Świętokrzyskich. Komendantem był dh Stanisław Sadkowski, oboźnym i
kwatermistrzem dh Piotr Pawelec.
1965 r. do najliczniejszych drużyn w Hufcu Starachowice-Powiat należała drużyna działająca w iłżeckim liceum (49 harcerzy) i 54 Drużyna Zuchów w szkole podstawowej. Do nowego podziału administracyjnego w 1975 r. harcerze iłżeccy skupieni byli w Gminnym Związku Drużyn.[15] W szkole podstawowej działał 25 Szczep Drużyn, który tworzyło przynajmniej 2 drużyny (1969 r.) Drużyna Żeńska im. Małgorzaty Fornalskiej i 107 Drużyna Męska im. Dionizego Czachowskiego (werblistów i fanfarzystów) prowadzona przez dh. Władysława Jastalskiego. Na początku lat 70 działały również gromady zuchowe, prowadzone m.in. przez dh.dh. Ewę Jędrzejewską i Elżbietę Stompor.
Czym
charakteryzowało się harcerstwo iłżeckie
w latach 60 i 70 ubiegłego wieku. Było przede wszystkim organizacja masową. Raz
w roku organizowano duże przyrzeczenia, na których do organizacji wstępowało 200-300 uczniów. Z tego powodu większość dzieci miało przynajmniej
epizodyczny kontakt z ZHP. W pracy harcerskiej, zgodnie z wytycznymi struktur
nadrzędnych (chorągwi, KG ZHP) skupiano się na realizacji zadań określonych w
tzw. akcjach. Tradycyjna działalność harcerska prowadzona była przede wszystkim
na obozach letnich.
Niewątpliwie
największy wpływ na oblicze iłżeckiego harcerstwa miał dh Władysław Jastalski, który najpierw
kierował Gminnym Związkiem Drużyn, a od 15 stycznia 1976 r. był pierwszym komendantem reaktywowanego hufca. Oprócz
pełnienia kierowniczej funkcji Komendant
był inicjatorem powstania i opiekunem drużyny werblistów i fanfarzystów.
Dzięki jego zaangażowaniu, oryginalnym pomysłom, umiejętnemu pozyskiwaniu środków i
pomniejszania balastu politycznego iłżeckie harcerstwo było prężne i stwarzało
ciekawą ofertę dla dzieci. Dh Jastalski
wprowadził stałe punkty harcerskiej działalności. Na początku każdego roku
szkolnego odbywał się Harcerski Start, impreza skupiająca harcerzy z całego hufca
podczas której bawiono się i rywalizowano w różnych dyscyplinach sportowych. W 1983
r. dh Komendant zainicjował organizację festynów harcerskich. Odbywały się one
do 1995 r. i miały bogatą ofertę artystyczną i ludyczną.
W iłżeckim harcerstwie ważne miejsce zajmowała działalność na polu kultury fizycznej. Hufiec organizował turnieje w halowej piłce nożnej, tenisie stołowym, szachach i warcabach. Dh Wł. Jastalski ufundował puchary przechodnie dla chłopców, piłkarzy nożnych i dziewcząt grających w dwa ognie. W 1987 r. zaczęto organizować zawody w wieloboju sprawnościowym, a rok później odbył się pierwszy bieg przełajowy. Wakacyjnym dopełnieniem aktywności sportowej były tradycyjne olimpiady obozowe, które odbywały się na każdym obozie letnim od końca lat 70. Odpowiedzialnym za ich organizacje był dh Stanisław Cybulski.
W 1986 r. powołano do życia drużynę żeglarską, którą prowadził dh S. Jaroszek z pomocą dh. J. Milanowskiego. W sierpniu odbył się pierwszy obóz żeglarski – rejs. Przepłynięto trasę Ruciane-Nida – Giżycko. Korzystano ze sprzętu i pomocy żeglarzy z Klubu Żeglarskiego „Ikar” z Radomia. W następnym roku iłżecka drużyna otrzymała sprzęt po „Ikarze”, były to 4 „Optymisty”, 1 „Orion”, 1 motorówka, 2 łodzie typu „Bez 2”, 1 „Carina” i 1 „Kormoran”. W roku 1987 odbył się ponowny rejs po Krainie Wielkich Jezior (Ruciane –Węgorzewo – Giżycko), a w 1988 r. drużyna zorganizowała stacjonarny obóz żeglarski w Stykowie k/Brodów Iłżeckich.
W drugiej połowie lat 80 duże sukcesy odnosiła IX
DH (sportowa) dh Janusza Szmita. Jego podopieczni zajmowali czołowe lokaty w
zawodach centralnych i regionalnych: II miejsce dziewcząt w III Ogólnopolskim
Turnieju Piłki Nożnej w Warszawie (1986), I miejsce w Młodzieżowym Wieloboju
Sprawnościowym X Chorągwianych Manewrów Techniczno-Obronnych, I miejsce dziewcząt i chłopców w eliminacjach
strefowych w Wieloboju Sprawnościowym
podczas X Manewrów Techniczno-Obronnych (Zaklików 1986), I miejsce w
Wieloboju Sztafet (dziewcząt starszych) na X Centralnych M.T.O. (Orzysz 1986),
II miejsce dh. E. Wylotek w Letnim Trójboju Obronnym na X Centralnych M.T.O.
(Orzysz 1986), I miejsca w Wieloboju Pożarniczym i Wieloboju Sanitarnym na XI
M.T.O. (Nowe Miasto 1988). Z dużym powodzeniem iłżeccy harcerze startowali
również za granicą (ZSRR).
Kończąc podsumowanie działalności harcerzy na niwie sportowej, powróćmy do początków działalności reaktywowanego hufca. Jedną z pilniejszych potrzeb organizacji były pozyskanie siedziby. Za zgodą i pomocą dyrektora szkoły podstawowej Wł. Brodawki poddasze szkoły zostało zabudowane i przeznaczone na harcówkę. 23.03.1977 r. nastąpiło uroczyste oddanie izby harcerskiej. Obszerne pomieszczenie z kominkiem było jednocześnie miejscem zbiórek i izbą pamięci.
Przełom
rok 1980 w historii Polski, odcisnął się także w harcerstwie. Oddolnie i spontanicznie
powracano do tradycji przedwojennych. Odrzucano elementy wprowadzone do ZHP
przez komunistów i odwoływano się do idei narodowo-chrześcijańskich. Wyraźnym zwiastunem zmian stał się Zlot
70-lecia Harcerstwa, zorganizowany w Krakowie 18-20.09.1981 r. Chorągiew
Radomską reprezentowała 40 osobowa grupa iłżeckich harcerzy (zespół
fanfarzystów i 10 druhen z LO).
W Iłży na początku lat 80 wyłoniła się aktywna grupa harcerzy starszych przy Liceum Ogólnokształcącym. Początkowo tworzyli drużynę koedukacyjną pod kierunkiem dh. drużynowej Renaty Kiepas. Po wyłączeniu się z działalności dotychczasowej kadry (uczniów klas maturalnych), nowe kierownictwo zdecydowało o podziale drużyny. W ten sposób powstała 43 Starszoharcerska Drużyna Żeńska (drużynowa dh. K. Łoboda) i 44 Starszoharcerska Drużyna Męska im. płk. Władysława Muzyki.(drużynowy dh P. Nowakowski). Wiele harcerek i harcerzy starszych wzięło udział w wakacyjnych obozach szkoleniowych – Centralnej Akcji Szkoleniowej w Zarzęcinie (1981 r.) i Starszoharcerskiej Akcji Szkoleniowej koło Mirosławca na Pojezierzu Pomorskim (1982 r.). Pozwoliło to im na podniesienie kwalifikacji i uzyskania pierwszego stopnia isntruktorskiego. Wkrótce część z nich włączyła się aktywnie do bieżącej pracy harcerskiej jako kadra hufca. Pojawiły się nowe inicjatywy, powstał harcerski zespół muzyczny oraz wydano biuletyn informacyjny „Semaforek” (redkatorzy: S. Jaroszek i G. Tyrała).
17.12.1982 r. w iłżeckim hufcu dobyły się wybory, które ustanowiły nowe władze Z 15 osobowej Rady wyłoniono Komendę Hufca. Komendantem hufca został ponownie dh Wł. Jastalski, za-cą kom. dh S. Jaroszek, Kier. Ref. Harcerskiego dha E. Stompor, Kier. Ref. Zuchowego dha M. Adamus, Kier. Ref. Starszoharcerskiego dh. J. Kasiński, Kier. Ref. Nieprzetartego Szlaku dh T. Janiak. Jednym z najważniejszych zadań jakie postawiła przed sobą Komenda było nadanie hufcowi bohatera i ufundowanie sztandaru. 3.06.1984 r. Hufiec Iłża otrzymał imię Bohaterów Powstania Styczniowego i piękny sztandar. Uroczystość uświetniło szereg wydarzeń towarzyszących: zlot, festyn, odsłonięcie tablicy pamiątkowej, ognisko na zamku. Należy wspomnieć, że przed nadaniem imienia iłżeccy harcerze wzbogacili się o nową Harcówkę, którą urządzono w dawnym budynku mieszkalnym przy LO.
Rok 1984
przyniósł jeszcze dwa istotne wydarzenia. 26.10 przyłączony został do Hufca Iłża
Hufiec Rzeczniów, a 21.11 odbyła się IV konferencja sprawozdawczo-wyborcza na
której dokonano wyboru władz. Ponownie kom. hufca został dh Wł. Jastalski, za-cą.
kom. dh S. Jaroszek. W komendzie znaleźli się także: Z. Płucisz, T. Janiak, J.
Kasiński, M. Cieciora, H. Bajon. 16 XI 1988 odbyła się V Konferencja
Sprawozdawczo-Wyborcza, Komendantem został ponownie dh Wł. Jastalski,
Za-cą ds. programu – dh. Z. Płucisz,
Za-cą ds. organizacji – dh J. Szmit, członkami KH – dh J. Kasiński i dh S.
Jaroszek.
W marcu 1989 r. odbyła się XXVI Zjazd ZHP, który usankcjonował zmiany wprowadzane w organizacji od początku lat 80. Zmieniono Statut, Przyrzeczenie, Prawo Harcerskie, Zobowiązanie Instruktorskie. W zjeździe wzięli udział dh Wł. Jastalski i dh. Janusz Szmit, który wszedł do składu prezydium zjazdu. Niedługo po tym wydarzeniu dh Jastalski w Kronice Hufca napisał: „Zaczyna się wreszcie w naszym kraju coś dziać, zrywa się ze schematami, zaczyna się wychodzić z wytartych śladów , zaczynamy przecierać dawno zarosłe ścieżki – idzie nowe – jakie – zobaczymy” .
Zachodzące zmiany pozwoliły na realizację dawnych zamierzeń. Jednym z nich było przeniesienie z budynku harcówki przy LO na fasadę Magistratu tablicy pamiątkowej ufundowanej przez iłżeckich harcerzy w 1984 r., a poświęconej Powstańcom styczniowym i listopadowym. Pierwotnym zaplanowanym i uzgodnionym z władzami miejscem zawieszenia tablicy miał być Magistrat. Z powodów politycznych władze cofnęły pozwolenie i tuż przed odsłonięciem trzeba było szukać nowej lokalizacji. Pomocnym (odważnym) okazał się dyrektor Liceum Wł. Brodawka, który zgodził się na umieszczenie tablicy na swoim terenie. Dopiero 22.01.1990 r. odbyła się uroczystość odsłonięcia tablicy na właściwym miejscu.
Harcerze
iłżeccy zawsze dbali o pamiątki związane z walkami o niepodległość. Troska ta
przejawiała się głównie w porządkowaniu i upiększaniu miejsc pamięci narodowej.
Ich działalność została doceniona przyznaniem dla Hufca Iłża Srebrnego Medalu
Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej (8 IX 1989 r.)„Wychodzenie z wytartych
śladów” to także zmiana oficjalnego nastawienia ZHP do kwestii religijnych. Z
okazji przybycia do Radomia Ojca Świętego Jana Pawła II Chorągiew Radomska przeprowadziła
akcję zdobywania odznaki „Vaticanus” . Wzięło w niej udział 80 harcerzy z Hufca
Iłża, którzy 4 VI 1991 r. uczestniczyli we mszy świętej odprawianej przez dostojnego
gościa na radomskim lotnisku .
Czas
przemian politycznych od końca lat 80. to równocześnie czas chaosu
gospodarczego i kryzysu. Z roku na rok zaczyna brakować funduszy na dotowanie ZHP. Ograniczenia te odczuwalne się i w iłżeckim
środowisku. Z powodu braku środków na utrzymanie jachtów władze hufca w 1992 r.
podjęły decyzję o bezpłatnym wyczarterowaniu części sprzętu pływającego osobom
prywatnych, które w zamian maja przeprowadzać na swój koszt konserwacje i
szkolenia żeglarskie dla harcerzy. Natomiast
jachty „Carina”, „Kormoran” i 2 „Optymisty” zostały przekazane KH w Grójcu. W
związku z trudnościami finansowymi wyraźnie spadła liczba dzieci i młodzieży
wyjeżdżających na wypoczynek letni. „Zakłady
pracy nie pomagają, a rodzice nie mają na tyle pieniędzy aby pokryć cały koszt
pobytu na obozie. Chorągiew także nie ma pieniędzy, nie przydziela dotacji na
działalność programową Hufca. Tradycja
organizacji wakacyjnych obozów w iłżeckim hufcu była już ugruntowana. Corocznie
z tej formy wypoczynku korzystały setki harcerzy. W latach największej
popularności organizowano wyjazdy na 2
turnusy, każdy po 3 tygodnie.
Już wspomniano wyżej o kilku obozach letnich. Nie udało się ustalić miejsc organizacji wypoczynku letniego w latach 1959-1968. W 1969 r. iłżeccy harcerze wyjechali do Małogoszczy, w 1970 do Ćmielowa, w 1971 do Cedzyny, w latach 1972-1973 organizowano obozy w Borkowie. Od 1974 r. lokalizacje obozów wykraczają poza teren Chorągwi Kieleckiej. Przez 7 sezonów (1974-1980) miejscem obozowania stały się Siekierki k/Krynicy Morskiej. Przez dwa lata, 1981-1982 obozy rozbijano w Sromowcach Kątach przy przystani flisackiej. Były to pierwsze dwa obozy na których hufiec korzystał z własnej nowej bazy sprzętowej, wcześniej całe wyposażenie wypożyczano z innych ośrodków. W 1983 r. obozowano w Darłówku, w 1984 w Jarosławcu na Jeziorem Wicie, 1985-1987 w Unieściu k/Mielna.
W 1986 r. oprócz wyjazdu na obóz letni harcerze z hufca przebywali na wypoczynku w NRD, inna grupa na obozie żeglarskim a zuchy na kolonii w Przysusze. Podobna sytuacja miała miejsce w 1987 i 1988 r. W 1988 r. Hufiec Iłża ostatni raz samodzielnie zorganizował obóz letni w Łomnicy Zdrój. W kolejnych latach harcerze będą wyjeżdżać na obozy prowadzone przez inne hufce. W 1989 na obóz organizowany przez KH Sienno do miejscowości Chłopy, wyjechało 10 druhów z Hufca Iłża; na obóz w Wiciu zorganizowany przez KH Przysucha wyjechało 62 dzieci, w Przysusze na kolonii zuchowej przebywało 40 zuchów, do Białogóry z KH Białobrzegi wyjechało 15 dzieci, do Ostrowa Wielkopolskiego z KH Lipsko 42 dzieci i do NRD 32 osoby. W 1990 r. z wypoczynku letniego skorzystało jednie 20 osób (Białogóra i Łazy). W 1992 i 1993 dh Roman Przydatek zorganizował wyjazd letni do Smereku w Bieszczadach. W latach 1994-1997 dzieci i młodzież wyjeżdżały na obozy do Sztutowa, organizowane przez KH Grójec. Samodzielnym przedsięwzięciem KH Iłża był obóz w Czarnej (Bieszczady) w lipcu 2000 r. Wzięło w nim udział 57 druhen i druhów plus 10 osób kadry. Komendantem obozu był dh Robert Ciepielewski.
Kończąc wątek organizacji wypoczynku letniego powróćmy do chronologii wydarzeń. 4.06. 1994 r. uroczyście obchodzono X lecie nadania hufcowi imienia Bohaterów Powstania Styczniowego. Z tej okazji wielu instruktorów, harcerzy i sympatyków ZHP zostało odznaczonych pamiątkowymi medalami i odznakami ( Medal A. Małkowskiego, Odznaka Harcerska Służba Ziemi Radomskiej, Złota Lilijka 80-lecia ZHP, Srebrna Odznaka Rady Przyjaciół Harcerstwa) Impreza plenerowa – festyn z powodu deszczowej pogody nie udała się, rozegrano jedynie bieg uliczny „O błękitną wstęgę Iłżanki”.
9.11.1995 r. odbyły się kolejne wybory. Komendantem hufca pozostaje dh Jastalski, zastępcami – Róża Pastuszka i R. Ciepielewski. Niestety zauważalny staje się odpływ kadry instruktorskiej. Kolejne wybory odbyły się po dwóch latach, 7.11.1997 r. Po 21 latach przewodzenia Hufcowi Iłża ze stanowiska komendanta odchodzi dh Wł. Jastaslki pozostając jednak we władzach Komendy Hufca jako członek. Komendantką hufca została dha Barbara Głód, zastępcą dh Andrzej Wach. Ostatnie wybory hufcowe w XX wieku odbyły się 3.11.1999 r. Komendantem został dh. R. Ciepielewski, zastępcą dh Leszek Orczykowski, członkami KH dh: R. Bednarczyk, A. Wach, B. Głód.
II
Wiek czterdziestu paru lat zapewnia już pewną
perspektywę pozwalającą spojrzeć na swoje dzieciństwo i młodość. Ważne w tej
retrospekcji jest posiadanie własnych dzieci i troski o ich właściwe wychowanie.
Z punktu widzenia rodzica mogę dzisiaj docenić znaczenie i zasługi harcerstwa w
formowaniu młodego człowieka. Zatrzymując się nad własnym dzieciństwem i
młodością dostrzegam, że wiele pozytywnych cech i nawyków zostało
zaszczepionych we mnie dzięki temu ruchowi. Mimo, że nie działam już czynnie w
harcerstwie jednak jego idee są aktualne i obecne w moim życiu. Mogę
powiedzieć, że wciąż podążam w tym samym kierunku, idę do tego samego celu.
Jestem tylko nieco starszy. (…)
Urodziłem się i wychowałem w Iłży. W tej niewielkiej miejscowości znaliśmy się wszyscy. Chodziliśmy do jednej szkoły a w niedzielę do tego samego kościoła. Przygodę z harcerstwem rozpocząłem w 1974 r. zapisując się do gromady zuchowej. Z tego okresu w mojej pamięci pozostał incydent z beretem zuchowym. Ponieważ posiadał on jaskrawo żółty kolor szybko został ubrudzony. Samodzielne pranie doprowadziło filcowy beret do deformacji. Nie mogłem w żaden sposób przywrócić mu pierwotnego kształtu. Na głowę już się nie nadawał, mogłem go nosić tylko na plecach. Później gdy byłem trochę starszy zapisałem się do drużyny harcerskiej. W szkole podstawowej działała drużyna werblistów i fanfarzystów. Chłopcy mieli jednakowe mundurki z epoletami i spodnie z białą wypustką. Grajkowie często byli ozdobą wielu uroczystości harcerskich i państwowych. Przynależność do tej grupy wyróżniała pozytywnie. Oprócz tego, że było tam wielu starszych kolegów, wydawało mi się, że wszyscy wkoło nas podziwiali. Może były to mało wzniosłe inspiracje lecz przyciągały młodzież i skłaniały do pracy i doskonalenia się. Musieliśmy przecież regularnie odbywać zbiórki, na których uczyliśmy się gry na instrumentach. Podejmowanie tych drobnych zobowiązań wpływało na rozwijanie samodyscypliny i wytrwałości.
Prawdziwie w harcerstwie zasmakowałem dzięki obozom
letnim. Były one autentycznymi szkołami życia. Bez rodziców, w leśnej głuszy
szybko przekonałem się, że chcieć to móc. Warty nocne, służby w kuchni,
samoobsługa przy posiłkach i utrzymaniu higieny, gry i zabawy terenowe,
olimpiady obozowe, wszystkie te działania sprawiały, że stawaliśmy się
odpowiedzialni za jakiś fragment rzeczywistości. Wykonywanie prostych i
podstawowych czynności życiowych wyznaczonych przez rozkład dnia wyrabiało
karność, punktualność, zaradność, odpowiedzialność za innych, itd. Wspólne
obowiązki nie pozwalały na utyskiwanie i „mazanie się”. Na obozach
doświadczyłem ważnej prawdy , że pokonywanie trudności w jakiś sposób
uszlachetnia i umacnia. Pamiętam dumę, że wytrzymałem komary, warty nocne,
deszcze i zimno, które nieraz towarzyszyły nam pod namiotami. Oczywiście
przeżywanie trudnych chwil wspólnie sprawiało, że nie miały one takiego ciężaru
jak wtedy gdy jesteśmy samotni. Jeszcze jedną zaletą wspólnego pokonywania trudności
była niezwykła integracja braci harcerskiej. Tworzyły się więzi, które
przeradzały się niekiedy w trwałe przyjaźnie. Spotykając się w harcerskim
gronie zawsze mieliśmy wiele wspomnień dotyczących obozów. Potrafiliśmy
godzinami opowiadać różne przygody z letnich wyjazdów. Najbardziej utrwaliły
się w pamięci te śmieszne i te które były trudne i wymagające.
Osobliwe przeżycie stanowiły dla mnie ogniska obozowe. W naszym środowisku iłżeckim były bardzo rozśpiewane i radosne. Na każdym obozie byli gitarzyści, którzy prowadzili akompaniament. W programie prawie każdego ogniska oprócz piosenek znajdowały się także skecze. Wywoływały one eksplozje śmiechu. Na koniec wspólnej zabawy stawaliśmy w kręgu i śpiewaliśmy „Idzie noc” po czym w ciszy przekazywaliśmy sobie iskierkę. Czasami zostawałem jeszcze przy dogasającym ognisku, patrząc jak żarzą się polana. Wokół mnie był cichy i ciemny las a nad głową gwiaździste niebo. Już wtedy wiedziałem, że były to wyjątkowo piękne i szczęśliwe chwile.
Ogniska harcerskie uczyły nas przede wszystkim śpiewu i dobrej zabawy. Niektóre piosenki , które poznałem miały na mnie dużą siłę oddziaływania. W wielu wypadkach utożsamiałem się z ich przekazem. Wyrażały one moje uczucia wznioślej niż ja sam to mogłem uczynić. Po latach niektóre z nich śpiewałem do snu moim małym córeczkom, choć raczej nie były to kołysanki. Inne, które szczególnie zapadły mi w serce i pamięć nucę i dziś, np. Idziemy na przód, czy Harcerską dolę. Niektóre z piosenek były „wywrotowe”. Najpopularniejszą w naszym gronie „Jak mówił wódz słoneczko Stalin” śpiewaliśmy tylko na obozowych ogniskach. Gdyby to usłyszał ktoś „odpowiedzialny i świadomy politycznie” i powiadomił odpowiednie organy nasz Druh Komendant, który pozwalał na te wykonania, miałby delikatnie mówiąc nieprzyjemności. Nielegalne teksty były skróconymi lekcjami prawdziwej historii, której byliśmy pozbawieni. W tym miejscu powinienem wspomnieć, że odkąd pamiętam była we mnie naturalna „alergia” do tego co związane z PZPR – em i socjalizmem. Większość moich rówieśników cechowała się podobną postawą wobec „siły przewodniej Narodu”. Była to naturalna obrona organizmu przed toksycznymi ideami, które komuniści próbowali wszczepiać w każdą dziedzinę życia. Robili to na różne sposoby, wyrafinowanie lub bezczelnie. Oczywiście te pierwsze były skuteczniejsze i trudniejsze do rozpoznania przez co czasami ulegaliśmy ich działaniu. Jako harcerze braliśmy udział w uroczystościach państwowych związanych z władzą ludową, pochód 1-majowy, niekiedy 22 lipca obchodzony na obozach harcerskich. Gdy uczyłem się już w liceum wykorzystywano harcerzy do wystawiania wart przy pomniku MO i SB. Wtedy jeszcze jako młodzież nie znaliśmy prawdy o komunie i ich ramionach zbrojnych utrwalających władzę ludową po 1945 r. Żołnierzy Wyklętych nazwano bandytami a prawdziwi bandyci zostali bohaterami. Kiedy do naszej świadomości dotarło, że jest odwrotnie poinformowaliśmy naszego opiekuna z ramienia szkoły dh. Kasińskiego, że już nie będziemy pełnili warty przy pomniku „utrwalaczy”. Dyrekcja liceum nie naciskała abyśmy zmienili zdanie.
Z czasem moje samookreślenie polityczne i światopoglądowe stawało się bardziej wyraźne i jednoznaczne. Czytelnym wyrazem tego było noszenia krzyżyka na prawej patce kieszeni mundurka. Niektórym nie podobało się tak ostentacyjne wyrażania wiary. Wbrew temu określeniu moje zachowanie nie było obliczone na pokaz. Wynikało z własnych przekonań ukształtowanych przez przynależność do Kościoła. Było pewną przeciwwagą wobec oficjalnej linii ZHP, która akceptowała ingerencje ideologii komunistycznej. Na pierwszej stronie książeczki harcerskiej umieszczono fragment ze Statutu: „ZHP jest członkiem Federacji Socjalistycznych Związków Młodzieży Polskiej (…)” Poniżej niego skażone przyrzeczenie: „Przyrzekam całym życiem służyć Tobie, Ojczyzno, być wiernym sprawie socjalizmu …” Nie chciałem mieć z tym nic wspólnego. Wstawki socjalistyczne w hymnie harcerskim czy przyrzeczeniu zawsze wywoływały we mnie bunt i obrzydzenie. Już jako drużynowy drużyny starszoharcerskiej popełniłem „zbrodnię”. Pozwoliłem aby dwie druhny składające przyrzeczenie uczyniły to według roty przedwojennej, w której było odniesienie do Boga, nie do socjalizmu.
Oprócz tego, że należałem do harcerstwa wcześniej
zostałem ministrantem. Obie te służby przenikały się we mnie i uzupełniały.
Zarówno Kościół jak i harcerstwo posiadały te same ideały i wzorce wychowawcze.
Przed wojną obie instytucje kształtując dzieci i młodzież dążyły w tym samym
kierunku i wzajemnie wspierały się. Harcerstwo wracając w latach 80-tych do
źródeł nie mogło pominąć tej jedności. Jeżeli ruch chciał prawdziwie wrócić do
korzeni musiał opowiedzieć się światopoglądowo. Niemniej wtedy jeszcze
brakowało mi w życiu harcerskim oficjalnego elementu sakralności. Pamiętam jak
z pewną zazdrością patrzyłem na makietę obozu harcerskiego wystawioną w oknie „Starówki”
( przy ul. Rwańskiej). Znajdowała się tam na drzewie mała kapliczka, przed
którą, wyobrażałem sobie, brać obozowa codziennie wspólnie modliła się.
Spontanicznym przejawem wyrażenia mojej wiary po harcersku na obozach letnich
była obecność w mundurku na niedzielnych mszach św. Ważnym wydarzeniem dla mnie
był udział pocztu sztandarowego ZHP w partyzanckiej mszy św. Miałem zaszczyt
być wtedy chorążym. Było to chyba w październiku 1981 r., po nabożeństwie, gdy
formowaliśmy kolumnę marszową podszedł do nas Antoni Heda „Szary” i wyraził
radość z naszej obecności.
Harcerskie wychowanie odbywało się głównie poprzez
instruktorów i starszych rówieśników. Pamiętam jak bardzo imponowali mi
druhowie, którzy pięknie i płynnie opowiadali różne historie, podawali tytuły
książek, często używali słów, których nie rozumiałem. To wywoływało we mnie
chęć dorównania, mówienia tym samym językiem, przeczytania wymienionych
książek, poznania znaczenia nowych terminów. Krótko mówiąc byłem pozytywnie
motywowany. Wielki wpływ na moje wychowanie miał dh Władysław Jastalski. Nie
będzie w tym przesady gdy powiem, że traktowałem Go jak drugiego Ojca. Wraz z
moim przyjacielem „Malą” spędzaliśmy każdą przerwę międzylekcyjną w harcówce,
rozmawiając z Komendantem lub grając w piłkarzyki. Miałem poczucie, że jesteśmy
ważni. Wyróżnieniem dla nas było powierzanie nam przez Komendanta pewnych
obowiązków i prac, które z radością i zaangażowaniem wykonywaliśmy. Był dla nas
wielkim autorytetem, którego nie kwestionowaliśmy.
Oprócz instruktorów pomocni harcerzom w dążeniu do
doskonałości mieli być bohaterowie drużyn i hufców. Patronem mojej drużyny był
płk Wł. Muzyka, obrońca Iłży w 1939 r., bohaterami hufca byli Powstańcy
Styczniowi. W jednym i drugim przypadku wielkość tych osób nie uległa
dewaluacji w wyniku przemian politycznych. Poza tym miałem wiele innych wzorców,
z którymi chciałem się utożsamiać. Z pewnością najważniejsi z nich to
bohaterowie „Kamieni na szaniec” – „Rudy”, „Zośka” i „Alek”.
W 1981 r. rozpocząłem naukę w L.O. im. Mikołaja
Kopernika w Iłży. Działała tam już prężnie starszoharcerska drużyna, która
wchłonęła chętnych pierwszaków. Odżyły znajomości ze starszymi koleżankami i
kolegami których znałem z podstawówki i z obozów. Przez pół roku byliśmy
jeszcze w jednej drużynie z maturzystami. Wielu z nich ze względu na egzamin
dojrzałości wkrótce zawiesiło działalność. Muszę przyznać, że miałem pewne
trudności z przystosowaniem się do wymogów dydaktycznych nowej szkoły. Chciałem
już z niej zrezygnować i przenieść się do szkoły zawodowej. Na szczęście do
pozostania przekonała mnie Mama i fakt, że w zawodówce nie było harcerstwa. Tak
więc ZHP w dużej mierze zawdzięczam swoją dalszą edukację, która otworzyła mi
najkrótszą drogę na studia.
Jedno z najistotniejszych doświadczeń jakie doznałem
dzięki harcerstwu była możliwość służenia bezinteresowną pomocą innym. Wydaje
mi się, że jeżeli pewnych rzeczy nie nauczymy się we wczesnej młodości to w
wieku dojrzałym jest to bardzo trudne a może nawet niewykonalne. Razem ze
wspomnianym już moim przyjacielem „Malą” otrzymaliśmy zadanie, w ramach „Akcji
Zima” otoczenia opieką panią Marię Ciepielewską wraz z jej córką. Później
okazało się że nasza akcja trwała znacznie dłużej bo przez wszystkie lata
liceum.
Dzięki drużynowej Renacie Kiepas nawiązaliśmy kontakt
ze „Starówką” i jej Komendantem dh. Mirosławem Mazurkiewiczem. Dla wielu z nas
było to pierwsze bliskie spotkanie z tradycyjnym harcerstwem. Zaskoczeniem dla
mnie była znajomość przez Druha Mazurkiewicza mojego taty, który w latach
50-tych był radomskim harcerzem. W pamięci został mi wyjazd do „Starówki” (
jeszcze przy ul. Wałowej) na Andrzejki. W gawędzie przy kominku dh. Mirosław
mówił m.in. o lilijce. Później zaśpiewaliśmy, chyba na życzenie Druha „Małą
harcerską lilijkę”. Dh Mazurkiewicz skupił wokół siebie starsze pokolenia
instruktorów i harcerzy oraz zorganizował muzeum harcerskie, gromadzące
bezcenne pamiątki. Ośrodek „Starówka” był zaczynem dla odradzającego się
harcerstwa.
Jeszcze zanim poznałem dh. Mazurkiewicza, pewnym
przełomem w postrzeganiu bogactwa tradycji i historii organizacji stał się
wyjazd na Jubileuszowy Zlot 70-lecia Harcerstwa do Krakowa. Spotkani tam starsi
panowie w krótkich spodenkach byli nośnikami idei przedwojennego harcerstwa,
które chronili ponad 40 lat przed destrukcją ze strony komuny. Podczas imprezy
braliśmy udział w biegu terenowym. Jego zakończenie miało miejsce na Kopcu
Piłsudskiego. Tuż przed zlotem obiekt ten wydobyto z gąszczu zarastającej go
zieleni. Wiele lat później dowiedziałem się, że kopiec w 1936 r. sypali również
harcerze z Iłży. Ważnym wydarzeniem zlotu było ognisko w scenerii Skałek
Twardowskiego. Gawędę wygłosił dh. Stanisław Broniewski „Orsza”, naczelnik
Szarych Szeregów i dowódca akcji pod Arsenałem.
Przytoczyłem powyżej wiele faktów wskazujących na
szeroki zakres oddziaływania harcerstwa na moje wychowanie i edukację. Ruch ten
poprzez swoje atrakcyjne metody i środki miał wielki wpływ prawie na każdą
dziedzinę mojego życia. Zawdzięczam mu liczne przyjaźnie i znajomości oraz
wiele cennych i ciepłych wspomnień. Wspólnie z Kościołem nadał mi pewien
kierunek, w którym miałem dążyć w drodze przez życie. Dzięki Bogu nie
zdewaluowały się dla mnie dziecięce ideały. Moją postawę życiową mogę określić
jako konserwatywną, tzn. uznającą i kultywującą tradycje i wartości przodków.
Dziś często osoby reprezentującą ten pogląd pogardliwie nazywa się moherami.
Nowi-starzy inżynierowie dusz ponownie próbują stworzyć nowego człowieka.
Zapomnieli niedawnych tragicznych prób osiągnięcia tego celu. Z natury
przedmiotem ich eksperymentów są głównie dzieci i młodzież. Zamiast prawdziwego
wychowania, które streszczenie swojego programu znajdowało w zawołaniu „Czuwaj”
mówi się młodym „róbta co chceta”. [16]
Każdy rozsądny człowiek wie, że nie można wychować bez wymagań a tym samym
wyrzeczeń, ograniczeń, wstrzemięźliwości, konsekwencji, zaparcia się siebie.
Wszystko te cechy wydają się trudne do dobrowolnej akceptacji szczególnie przez
młodych. Jednak fenomen harcerstwa poprzez swoje metody czyni te nieprzyjemne
ograniczenia, łatwymi do uniesienia a nawet pożądanymi. Jest to jedna z
najważniejszych zalet harcerstwa i klucz do młodych dusz. Pięknie tę prawdę
oddaje druga zwrotka mojej ulubionej piosenki harcerskiej, która nich będzie
puentą moich wynurzeń.
„Nam trud nie straszny ani znój,
Bo myśmy złu wydali bój
I z nim do walki wciąż nas gna
Harcerska dola radosna.”
phm. Paweł Nowakowski
Przedstawiony zarys dziejów iłżeckiego harcerstwa od jego powstania do końca XX wieku w istocie jest tylko zarysem, wymagającym dalszych badań i opracowań. Poruszono w nim jedynie najistotniejsze wydarzenia, nie wspomniano o wielu osobach i działaniach. Czas biegnie nieubłaganie, przez organizację przechodzą nowe pokolenia, czy pozostawią po sobie ślad? Odtworzenie historii iłżeckiego ZHP od połowy lat 70 możliwe było dzięki istnieniu kronik harcerskich pisanych głównie przez dh. Wł. Jastalskiego, któremu za troskę o zachowanie wspomnień o wielu z nas winniśmy szczególną wdzięczność.
[1] A. Małkowski, O wychowanie skautowe,
Chicago 1915, s. 5-6.
[4] J.
Szczepański, Moje szkoły wspomnienia s.
48-49.
[5] W artykule Zarys dziejów iłżeckiego harcerstwa w latach 1919-1950,
opublikowanym w 2011 na portalu www.ilza.com.pl zamieściłem błędną informację o
śmierci Jan Jaklewicza podczas wojny
1920 r. W rzeczywistości poległ jego
brat Adam, członek iłżeckiego POW. Jan w
okresie międzywojennym pracował jako rachmistrz w starachowickiej fabryce
broni. Był bardzo inteligentnym, energicznym i nieco ekscentrycznym
człowiekiem. Zmarł prawdopodobnie wskutek powikłań pooperacyjnych żołądka w drugiej połowie 1944 r. W artykule wspomniałem również o matce Jana,
której mieli pomagać iłżeccy harcerze jeszcze w 1946 r. Z jakiego powodu to czynili? Być może
chodziło o zasługi rodziny Jaklewiczów w walce o odzyskanie niepodległości –
Adama, który zginął podczas walk o niepodległość ok. 1918 r. i Piotra Jaklewicza
(seniora), tragicznego uczestnika rewolucji 1905 r. Działalność Piotra została
doceniona pośmiertnie przyznaniem Krzyża
Niepodległości z Mieczami. To rzadkie odznaczenie przyznano, również pośmiertnie Maksymilianowi
Jakubowskiemu, komendantowi iłżeckiego POW.
Piotr
Jaklewicz podczas rewolucji 1905 r.
najpierw uczestniczył w kolportowaniu
nielegalnej prasy, później był agitatorem by ostatecznie przejść do walki
zbrojnej z Rosjanami. Zorganizował i został
dowódcą Lotnego Oddziału Bojowego, który m.in. rozbroił policjantów w
Skarżysku, przeprowadzał akcje ekspropriacyjne i prowadził walkę partyzancką. Został schwytany
i uwięziony w Radomiu a następnie w
cytadeli warszawskiej. Wyrokiem sądu wojskowego skazano go na śmierć przez
powieszenie. Wyrok został wykonany 6.11/24.10.1906
r. o godz. 4 rano na stokach cytadeli. Do wzięcia udziału w egzekucji została
przymuszona żona.
[6]
M.
Peszyńska,
07.09.1896 r. w Głowaczowie . Szkołę powszechną i gimnazjum ukończyła w
Radomiu, seminarium nauczycielskie i wyższy kurs nauczycielski w Warszawie. Na
początku okupacji kontynuowała pracę w szkole powszechnej w Iłży. Po wykryciu
przez Niemców, że na zajęciach korzysta z zakazanych polskich książek musiała
uciekać i ukrywać się do końca okupacji.
[7] S. Cichosz – Staszałek „Sława”, Z
pamiętnika kobiet walczącej, s. 22-23.
[8]12 XI 1930 r. Wczoraj była uroczystość
święta narodowego 11 listopada. Naszą drużynę prowadziła Halina, a męską
harcerską dla niewiadomych mi powodów prowadził Henryk Szymański. Wieczorem odbyła
się akademia (…) 19
III 1933 r. Dziś dzień imienin Wybawcy
kochanej naszej Ojczyzny, Marszałka Józefa Piłsudskiego (…) Wczoraj wieczorem
odbył się capstrzyk, a choć to było wieczorem to jednak nasza drużyna stawiła
się najliczniej bo 38 druhen, choć ostatnie z nich liczyły 10 lat . – S.
Cichosz, Dzienniczek 1929-1933 (kopia rękopisu w posiadaniu autora)
[9] Stanisława
Cichosz w wielu miejscach swojego dzienniczka wystawiała bardzo dobre
świadectwo Marii Peszyńskiej. W jednym z fragmentów pisała: Bo któż nam dał tę miłość do Ojczyzny, któż
wyprowadził nas z tego mniemania o poddaństwie mężczyźnie – kto nauczył nas
walczyć ze złem, kto dał tę moc skrzydłom naszym rwącym się z każdym dniem
wyżej i wyżej, kto nauczył nas śmiać się wobec przeciwności, kto nauczył nas
walczyć o byt? – Ona!!! Ta święta na tym świecie istota, która całe swe życie
poświęciła Ojczyźnie a przez to wychowaniu młodzieży. Zaraz można to
poznać po wzroście ilości dziewcząt w naszej drużynie.
[11] 4 rkm, 10 kb, kilka skrzynek amunicji i
granatów.
[12] O
„Sławie” i rodzinie Cichoszów „Szary”, napisał: Cała rodzina wyrosła w duchu patriotyzmu, położyła wielkie zasługi dla
naszej organizacji i dla Polski. „Sława” harcerka od 12 roku życia, służy w
harcerstwie do dziś, jest harcmistrzynią i członkiem Kręgu „Łysica”, a także
bardzo aktywnie włącza się do naszych akowskich uroczystości. Obdarzona
poetycką wrażliwością, stworzyła wiele wierszy związanych tematycznie z naszym
życiem obozowym i naszą walką. (A. Heda, Wspomnienia „Szarego”, s. 252)
Po okupacji niemieckiej Sława
[13] Prawdopodobnie kolejnymi hufcowymi byli
Ludwik Gaździński i ? Piasek
[14]My,
instruktorzy, wychowawcy najmłodszego pokolenia budującego socjalistyczną
Polskę, zrywamy ze wszystkimi pozostałościami wychowania skautowego i
harcerskiego, które są odbiciem ustroju kapitalistycznego, i chcemy naszą
robotę harcerską oprzeć na zasadach wychowania socjalistycznego. (frag. uchwały podjętej na Konferencji
Komendantów i Komendantek Chorągwi w dniu
20.12.1948 r.)
[15] Gminny Związek Drużyn mógł zastąpić
nazwę Ośrodek Pracy Drużyn w 1973 r., po częściowej reformie administracyjnej
przywracającej gminy.
[16] Zdania te pisałem 7 lat temu. Dziś są
jeszcze bardziej aktualne, obserwując nasilone działania lobby
homoseksualnego, chcącego przejąć
kontrolę nad wychowaniem dzieci i kształtowaniem młodzieży.
W 77 rocznicę śmierci ks. kmdr. ppor. Władysława Miegonia odbyły się w Iłży uroczystości upamiętniające postać błogosławionego. Rozpoczęliśmy mszą świętą, którą koncelebrowało sześciu księży, kazanie wygłosił ks. kmdr. por. Zygmunt Jaworski. Na mszę licznie przybyli mieszkańcy i uczniowie okolicznych szkół.
Dzięki gościnności dyrekcji Domu Kultury dalsze uroczystości odbyły się w sali wiodowiskowo – kinowej. Prelekcje wygłosili ks. por. Zygmunt Jaworski i dyrektor Muzeum Marynarki Wojennej pan Tomasz Miegoń.
W wykładach uczestniczyli również słuchacze Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Iłży.
Tekst powstał jeszcze w latach 90-tych XX wieku na
prośbę jednego z członków ŚZŻ AK, który tworzył projekt strony informacyjnej w
przestrzeni internetowej na rzecz stołecznego oddziału Środowiska Korpusu
„Jodła”, funkcjonującego po dzień dzisiejszy w W-wie z siedzibą przy ul.
Zielnej tzn. w Paście. Z nieznanych mnie przyczyn nie został wykorzystany.
Tekst poza drobną korektą i kosmetyką jest identyczny z pierwowzorem. Zgodnie z
sugestią zamawiającego, miał mieć cele i zadania zbliżone do encyklopedycznych.
Pierwotny tytuł brzmiał „Oddział/ły ppor./por./kpt. „Szarego” Antoniego Hedy”.
Był to z mojej strony celowy zabieg, aby podkreślić, że mimo identycznego
rdzenia ludzkiego (kadrowego), w okresie istnienia (działalności) sierpień 1943
– sierpień 1945, ukazana taktyczna formacja partyzancka zmieniała swoje
usytuowanie w ramach pionu walki bieżącej Armii Krajowej, po jej rozwiązaniu
Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj, ulegała przeobrażeniom
wewnątrzorganizacyjnym, a co za tym idzie stanowiła w znaczącym stopniu odrębną
jakość militarną na polu walki, zresztą w zgodzie z aktualnymi koncepcjami
struktur wyższego szczebla, do Okręgu włącznie. Czytelnik potencjalny, w
zależności od posiadanej wiedzy bądź orientacji w meandrach wykorzystania
zgromadzonego potencjału organizacyjnego i militarnego przez Związek Walki
Zbrojnej/Armię Krajową/Nie/Delegaturę Sił Zbrojnych na Kraj/Zrzeszenie Wolność
i Niezawisłość po lekturze, jednostkowo musi sobie odpowiedzieć na pytanie,
które jest zarazem zmodyfikowanym tytułem opracowania:
ODDZIAŁ CZY ODDZIAŁY PPOR./POR./KPT. „SZAREGO” ANTONIEGO HEDY?
Prolog
Wydarzenia latem 1943 roku, w które zaangażowane zostały struktury konspiracji iłżeckiej AK (podobwodzie „Dolina”) okazały się brzemienne w skutkach. Od blisko roku komendę nad nimi sprawował ppor. „Szary” Antoni Heda. Mozolnie budował w oparciu o instrukcje i rozkazy, płynące ze Starachowic ze szczebli wyższych w obwodzie Iłża, swój potencjał aby jak najlepiej przygotować go do decydującego starcia. A był on niemały. Po zakończeniu akcji scalania w 20 plutonach konspiracyjnych pod nr. 159-171 i nr. 178-185, czekało na sygnał do walki 1231 zaprzysiężonych żołnierzy uzbrojonych w 445 kb, 18 km, 31 pistoletów, 167 granatów.[ref]Marian Langer, Lasy i ludzie, W-wa 1993, s.151.[/ref]
20 lipca 1943 r, skoncentrowane oddziały leśne Kedywu pod dowództwem por. „Ponurego” Jana Piwnika w czasie odskoku ze swojej bazy na Wykusie, w trakcie trwania niemieckiej operacji przeciwpartyzanckiej, weszły w obręb lasów starachowickich. Obecność ostrzelanego i licznego żołnierza leśnego przyśpieszyła pewne decyzje komendanta podobwodu „Dolina”. Tym bardziej, że jeszcze w czerwcu tegoż roku ppor. „Szary” Antoni Heda nawiązał współpracę z por. „Ponurym” Janem Piwnikiem, oferując wsparcie kwatermistrzowskie dla jego ludzi. Teraz podczas kolejnej wizyty zaplanowali akcję opanowania Iłży w nocy 24/25.07.1943 r.[ref]Marek Jedynak, Robotowcy 1943, Monografia II Zgrupowania Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury”, Końskie 2007, s. 81-82.[/ref] Miała ona trzy zasadnicze cele do osiągnięcia:
zdobycie zaopatrzenia, w tym żywności, bielizny, obuwia itd. na potrzeby zgrupowania;
zniszczenie w urzędach niem. wszelkiej dokumentacji pomocnej okupantowi w eksploatacji terenu pow. iłżeckiego;
likwidację fizyczną zdekonspirowanej agentury okupanta w miasteczku.
Użycie oddziałów leśnych Kedywu do tego rodzaju
akcji było zgodne z wytycznymi płynącymi z Okręgu i KG AK. Przede wszystkim
pozwalało na zachowanie w stanie nienaruszonym własnych struktur przez konspirację
w terenie i nie angażowania jej na potrzeby tzw. walki bieżącej.
Rozwój wypadków pokrzyżował plany. Niemcy bowiem wprowadzili do operacji przeciwko żołnierzom por. „Ponurego” całkiem pokaźne siły policyjne. W efekcie zgrupowanie zmuszone było opuścić obszar, gdzie zlokalizowane były ośrodki konspiracji AK-owskiej pod komendą ppor. „Szarego”. W czasie niemieckich poczynań, wysłani przez dowódcę podobwodu „Dolina”, w charakterze przewodników bądź łączników, członkowie lokalnych placówek w liczbie 4-5 nie dotarli do miejsc przeznaczenia. Trzej (ppor. Zygmunt Kiepas „Krzyk”, pchor. Władysław Dąbek „ Bukowy”, Henryk Nagrodkiewicz „Skała”, „Chan”), wpadli w ręce żandarmerii, zostali aresztowani oraz odesłani na dalsze śledztwo do Starachowic. Informacja o wpadce podległych sobie żołnierzy już następnego dnia dotarła do ppor. „Szarego”. Pomny doświadczeń sprzed kilku miesięcy, kiedy utracił bezpowrotnie swojego zastępcę w podobwodzie ppor. „Szczęsnego” Jerzego Żmijewskiego, tym razem postanowił działać w kierunku uwolnienia podwładnych. Intensywne zabiegi i przygotowania trwały blisko 2 tygodnie. Znaczącego wsparcia udzielili jego planom ludzie pracujący na szczeblu obwodu iłżeckiego w pionie wywiadu i kontrwywiadu oraz Kedywu: ppor. „Elski” Zdzisław Lis, por. policji „Staszek” Zygmunt Proch, ppor. „Błaszko” Bolesław Jakubowski. Zdecydowanym przeciwnikiem rozwiązania siłowego, ze względu na potencjalne represje ze strony okupanta, był komendant podobwodu „Wola” Starachowice por. „Fiszer” Stanisław Ciaś, ale ostatecznie jego zwierzchnik komendant obwodu Iłża kpt. „Jaś” Jan Wojciechowski dał przyzwolenie na przeprowadzenie akcji.
W nocy 9/10 sierpnia 1943 r.[ref]za Michał Edward Niezgodziński, Kronika kompanii AK „Tarłów”, Ożarów-Łódź 1997, s. 36; Protokół przesłuchania Czesława Rogowskiego w dn.4.10.1949 r. w Starachowicach przez oficera śledczego WUBP Kielce Ludwika Skowronka, IPN Kr 0264/71. Można zetknąć się także z innymi datami akcji rozpuszczenia aresztu śledczego w Starachowicach np. w nocy 7/8.08.1943 r. u Jana Jurka, Ocaleni, Starachowice 1993, s.13; w nocy 6/7.08.1943 r. u Wojciecha Borzobohatego, Jodła, W-wa 1988, s.158.[/ref] grupa szturmowa licząca ledwo 6 żołnierzy (ppor. „Szary” Antoni Heda, ppor. „Judym” Marian Wujkiewicz, ppor. „Błaszko” Bolesław Jakubowski, pchor. „Sęp” Jan Jurek, strz. „Spokojny” Ryszard Koszelnik, strz. „Ziomek” Zygmunt Żurek) przy czynnym współudziale zastępcy komendanta aresztu, funkcjonariusza policji granatowej „Gołębia” Czesława Rogowskiego, dokonała uwolnienia 58-61 przetrzymywanych. Akcję przeprowadzono bez strat własnych. Spośród uwolnionych 2-ch zostało wskazanych przez towarzyszy niedoli, jako szpicli i zlikwidowanych, m.in. b. działacza KPP (Komunistycznej Partii Polski) Mariana Kocię ze Skarżyska Książęcego.
Nie podlega dyskusji rola i znaczenie w zakresie organizacji i realizacji akcji ppor. „Szarego”Antoniego Hedy, jako inicjatora, pomysłodawcy oraz znaczącego wykonawcy rozpuszczenia aresztu śledczego w Starachowicach. Nie sposób jednakże przejść nad pomijaniem innego uczestnika przedsięwzięcia. Ppor. Bronisław Jakubowski „Błaszko”[ref]ur.10.01.1912 r., w latach 1926-33 ukończył Seminarium Nauczycielskie w Solcu n/Wisłą, roczną służbę wojskową odbył w 5 p strz. podhalańskich i ukończył ją w stopniu pchor. rez., pracował w Równem jako nauczyciel w szkole zawodowej, 30.03.1939 r. zmobilizowany do 1 p KOP w Chabówce k/Nowego Targu jako ppor. rez., udział w kampanii wrześniowej do bitwy pod Tomaszowem Lub., powrócił do rodzinnych Pawłowic, gdzie 15.11.1939 r. wstąpił do ZWZ, współtworzył tamtejszą konspirację, od 1940 r. dowódca konspiracji ZWZ/ /AK w obszarze gminy Tarłów i Pawłowice, 5.02.1943 r. uniknął aresztowania w trakcie pacyfikacji Pawłowic po wsypie (Niemcy zamordowali w odwecie matkę i rodzeństwo), ukrywał się na własna rękę przez 3 miesiące, po kwarantannie przydzielony do K-ndy obwodu Iłża na stanowisko Szefa Referatu Kedywu, uczestnik akcji rozbicia aresztu w Starachowicach 9/10.08.1943 r., od października 1943 r. na czele eksponowanego Referatu Przerzutów Powietrznych w obwodzie Iłża, w listopadzie 1944 r. zatrzymany przez funkcjonariuszy Abwehry i oddany do dyspozycji gestapo, więziony kolejno w Starachowicach, Radomiu i Częstochowie, uwolniony w styczniu 1945 r. przez żołnierzy Armii Czerwonej, pracował jako urzędnik, po czym w lipcu 1945 r. przybył do Bolesławca, gdzie 19.04.1947 r. ujawnił się w miejscowym PUBP (zaświadczenie nr 42146), 5.08.1949 r. podpisał zobowiązanie do współpracy z UB na wątłych materiałach tzw. kompromitujących (informator „Tarnina”), wg charakterystyki funkcj. PUBP w Bolesławcu z 4.02.1953 r. do tej daty nie dostarczył żadnych materiałów przydatnych operacyjnie, w lutym 1953 r. opuścił Bolesławiec i wyjechał w nieznanym kierunku, dalsze losy niewiadome, IPN Ki 005/1104,str.2-13,16,18-20.[/ref] to zupełnie zapomniana postać, całkiem niesłusznie. Z racji pełnionej ówcześnie funkcji szefa Referatu Kedywu w obwodzie Iłża nominalnie to on winien kierować przeprowadzeniem akcji. Czy faktycznie sprawował dowodzenie, to zupełnie odrębny temat. Przyjęło się w historiografii, że ta rola została przypisana ppor. „Szaremu”.
1. Oddział leśny obwodu Iłża ppor. „Krzyka” Zygmunta Kiepasa
1.1 Umiejscowienie w strukturach AK, a organizacja wewnętrzna
W 10 lat po uwolnieniu z rąk niemieckich siepaczy, tym razem aresztowany przez kolejnych okupantów, określanych mianem żydokomuny, ppor. „Krzyk” Zygmunt Kiepas zezna/napisze na śledztwie: „Po rozbiciu więzienia co było robić, droga do domu zamknięta, wszyscy znajomi też mnie się bali jak ognia ze względu na konsekwencje za przetrzymywanie bandyty. Postanowiłem pozostać w lesie. Rano po pożywieniu się ja z częścią więźniów poszedłem w kierunku m. Borcuchy, a Szary z grupą szturmową i też częścią więźniów, którzy chcieli pójść do domu w kierunku Jasieńca. Przez kilka dni, aż do poł. Września [1943 r. – moja uwaga] kwaterowaliśmy w ok. m. Borcuchy. Ja przebywałem częściowo w lesie, częściowo na melinie, bo się źle czułem. W poł. września „Szary” przyjechał do oddziału, z tym, że w międzyczasie dołączyła grupa Tarłów która przez jakiś czas przebywała w Lasach Bałtowskich z kpr. „Fuksem”, plut. „Wrzosem” i sierż. „Brzozą”. Byli to ludzie spaleni na terenie Tarłowa i przysłani przez podobwodowego „Wilka”. Mniej więcej już od poł. września „Szary” objął d-dztwo oddziału i jako pierwszą robotę zaplanował napad na majątek Pakosław(…)”[ref]Zeznanie Zygmunta Kiepasa pt. Moja działalność AK, IPN Kr.0264/71, k. 51.[/ref]
Jedno nie ulega wątpliwości, że: „Oddział AK, który we wrześniu 1943 r. znalazł się w lasach potoczkowskich koło Tarłowa, składał się z dwóch grup. Jedna grupa rekrutowała się z osób uwolnionych z niem. więzienia w Starachowicach przez oddział „Szarego”, do tej grupy należał również Kiepas. Druga grupa składała się z członków placówki tarłowskiej, którzy po zdekonspirowaniu ich wobec Niemców schronili się do oddziału „Szarego”. D-cą tej grupy był Zawisza ps. „Brzoza”. Po złączeniu się obu grup d-cą oddziału został wyznaczony przez „Szarego” Kiepas, zaś Zawisza pełnił funkcję szefa zaopatrzenia. Ponieważ obie grupy połączyły się w przeddzień wymarszu do lasów potoczkowskich, nie stanowiły one całkowicie zwartego oddziału, tym bardziej, że grupa tarłowska była liczniejsza i że znała ona teren tarłowski. Dlatego też mimo d-dztwa Kiepasa, oddział prowadził Zawisza, jako obeznany z terenem. Zarówno Kiepas jak i członkowie zwolnieni z więzienia starachowickiego, terenu tarłowskiego nie znali. Na tym tle były pewne tarcia między dowództwem, gdyż (…) Zawisza był samowolny i często działał na własną rękę. Do lasów potoczkowskich oddział był skierowany przez Szarego. Jakie było jego zadanie (…) Szary podaje, że oddział skierował do dyspozycji d-dztwa placówki tarłowskiej. Inni podają, że został on skierowany na wniosek Zawiszy, (…) [Zygmunt Kiepas] zaś twierdzi, że miał on wykonać wyrok na osobach, które zdekonspirowały placówkę tarłowską. (…) jest niewątpliwym, że oddział miał na celu wyjaśnienie, kto dopuścił się zdrady wobec Niemców i ochronę członków AK przed ewentualnymi aresztowaniami. O decydującym głosie placówki tarłowskiej świadczy choćby fakt, że oddział, natychmiast po przybyciu do lasów potoczkowskich, skontaktował się z d-cą placówki Tarłów, [Edwardem] Niezgodzińskim ps. „Wilk” (…) stosunki w oddziale były takie, że Kiepas nie panował całkowicie nad podległymi mu ludźmi, a szczególnie nad Zawiszą, który nawet wyłamywał się spod d-dztwa Szarego”[ref]Wyrok z uzasadnieniem w spr. Zygmunta Kiepasa z dn.27.07.1954 r. Sądu Woj. w Kielcach – Ośrodek w Radomiu, IPN Kr.0264/71, k. 98, 100.[/ref]
Okoliczności, w jakich powstawały te relacje nie pozwalają do końca im ufać, uznać za w pełni wiarygodne. Jedno jest jednakże pewne, oddział leśny ppor. „Krzyka” liczył w granicach 20-30 żołnierzy, spośród których w pierwszym stadium dominującą rolę odegrała tzw. grupa tarłowska pod d-dztwem sierż. „Brzozy” Leopolda Zawiszy. Ona stanowiła jądro oddziału. Rekrutowała się z jednej strony, z żołnierzy kursu podchorążych uwolnionych w akcji starachowickiej, z drugiej, z żołnierzy tegoż kursu ukrywających się przed aresztowaniem oraz innych uprzedzonych o groźbie aresztowania z tamtejszego terenu. Ich liczebność w granicach 15 ludzi, wzajemne relacje oraz osobowość sierż. „Brzozy” zaważyły w dużym stopniu o działalności całości grupy. Jedyną akcją zbrojną wtedy, wykonaną wówczas była likwidacja Wacławy Strzeleckiej, akuszerki z Tarłowa za współpracę z Niemcami i Piotra Borunia, członka formacji komunistycznego GL , za bandytyzm. Druga z egzekucji nosiła w sobie znamiona samowoli ze strony wykonawcy bezpośredniego, sierż. „Brzozy” Leopolda Zawiszy, który odegrał decydującą rolę w tych wydarzeniach. Komendant placówki w Tarłowie ppor. „Wilk” Michał Edward Niezgodziński, na barki którego spadł w pierwszych dniach po nocy 9/10.08.1943 r., problem aprowizacji partyzantów, bardzo dobitnie scharakteryzował temat dowodzenia: „ (…) po odbiciu z więzienia „Krzyk” wg mnie pełnił funkcję d-cy grupy leśnej z tytułu tego, że był on najstarszy stopniem”.[ref]Protokół przesłuchania Niezgodzińskiego Edwarda w dn.12.11.1953 r. przez oficera śledczego WUBP w Łodzi, IPN Kr.0264/711.[/ref] I tu dotykamy sedna problemu. Nie od dziś wiadomo, że „posiadany stopień wojskowy niekoniecznie decydował o pełnieniu funkcji dowódczej. W prymitywnym, ale wymagającym bogatego doświadczenia życiu oddziałów partyzanckich, wszystko odbywało się drogą naturalnej eliminacji. Ten był lepszy, kto lepiej potrafi dawać sobie radę lub sprawniej kierować innymi”[ref]Polskie Siły Zbrojne w II wojnie światowej, Tom III. AK, wyd. 2 popr. W-wa-Londyn 1999, s. 533. [/ref].
Kryzys dowodzenia został stosunkowo szybko opanowany. Ppor. „Krzyk” Zygmunt Kiepas doszedł do sprawności fizycznej, podobnie jak pchor. „Bukowy” Władysław Dąbek, po niemieckim śledztwie w Starachowicach. Pomocne okazały się kroki podjęte przez ppor. „Szarego” Antoniego Hedę w celu intensyfikacji szkolenia oraz wchłonięcie napływu ochotników. Nie ma bowiem nic gorszego niźli bezrobotny partyzant. Ostatecznie uformowała się grupa leśna na kształt plutonu w składzie 2-3 drużyn: d-cy: pchor. „Lis” Stefan Sławiński, pchor. „Bukowy” Władysław Dąbek, kpr. pchor. „Fuks” Marian Badowski vel Zbigniew Michalski (później kpr. „Bielik” Włodzimierz Gmerek) + sekcja gosp.
1.2 Wysiłek zbrojny i rozwiązania w zakresie taktyki walki partyzanckiej
W połowie
września 1943 r. nad oddziałem ppor. „Krzyka” komendę objął dotychczasowy
komendant podobwodu „Dolina” ppor. „Szary”. Doszło do przeprowadzenia kilku
spektakularnych akcji bojowych na korzyść miejscowej konspiracji:
15.09.1943 r. – rozbicie stutzpunktu w
majątku Pakosław k/Iłży, złożony z niem. żołnierzy tzw. ozdrowieńców w
sile plutonu, przy wsparciu miejscowej konspiracji, zdobyto broń i wyposażenie
przy stracie 1 rannego strz. „Szczodrego” Franciszka Sławińskiego; po stronie
wroga zginęło 8 żołnierzy, a 10 wzięto do niewoli, w tym rannych (po udzieleniu
pomocy medycznej wypuszczeni na wolność);
19.09.1943 r. – potyczka z niemiecką
pogonią za uciekinierami w lasach chlewiskich w trakcie przygotowań do
uderzenia na obóz dla jeńców sow. w Baryczy k/Końskich; przejęto 4 sowieckich
żołnierzy, likwidując 3 Niemców bez strat własnych;
23.09.1943 r. – akt terroru w stosunku do
wioski Gozdawa zamieszkałej przez niemieckich kolonistów; zdobyto broń,
przedsięwzięto środki propagandowo-odwetowe w stosunku do ochrony miejscowości
i jej mieszkańców, akcja bez strat własnych.
Uporano się z osobą sierż. „Brzozy”, żołnierza niewątpliwie dzielnego, ale jego niesubordynacja, działalność na własną rękę, w końcu dezercja i kradzież broni stanowiły śmiertelne niebezpieczeństwo nie tylko dla zwartości oddziału, ale i dla miejscowej konspiracji. Wykonania wyroku podjęli się i wykonali go żołnierze macierzystej dla sierż. „Brzozy” kompanii konspiracyjnej z Tarłowa.[ref]Niezgodziński, Kronika…., s. 38.[/ref]
Wszystkie przeprowadzane akcje znamionowały na wskroś zaczepny charakter, z użyciem czynnika zaskoczenia i forteli wojennych (żołnierz umundurowany za przeciwnika). Tylko w Pakosławiu użyto całości posiadanych sił, wzmacniając je dodatkowo grupą zmobilizowaną przez ppor. „Grada” Stanisława Kowalczyka w podległym sobie rejonie podobwodu „Dolina”. W pozostałych akcjach odział wystawiał grupy wypadowe w liczbie kilku, kilkunastu ludzi.
Bolączką
powstającej partyzantki jest zawsze kwestia zabezpieczenia w żywność. W tym
wypadku pomoc płynęła ze struktur terenowych. Celem było zapobieżenie
niechybnym rekwizycjom po wsiach i antagonizowaniem ludności, obarczonej
zresztą kontrybucjami narzuconymi przez okupanta. Rola terenowych struktur jest
w tym przypadku nie do przecenienia. Rzecz jasna znacząca część wysiłku musiała
również iść w kierunku zabezpieczenia stanu osobowego głównie w środki
żywnościowe.
1.3 Wnioski
Oddział leśny ppor. „Krzyka” działał zbyt krótko, w
granicach 1-2 miesięcy, aby w jakiś trwały sposób zapisać się w historii walk
partyzanckich, jako samodzielna formacja. Był epizodem, jakich wiele pojawiło
się wówczas. Związki z podobwodem „Dolina”, a wcześniej z placówką w Tarłowie
zaważyły na jego funkcjonowaniu w terenie. To, że nie dołączył do zgrupowań
Kedywu por. „Ponurego” Jana Piwnika jest pewnego rodzaju zagadką. Samodzielne
wcześniej grupy leśne w obszarze obwodu Iłża o zdecydowanie większym dorobku
partyzantki, np. ppor. „Jurka Czerwonego” Władysława Czerwonki, zmuszone były
podporządkować się Kedywowi Okręgu i zostały wchłonięte w jego mobilizowane
struktury. Jedynym wytłumaczeniem może być ciągłe zaangażowanie zgrupowania
por. „Ponurego” w walce z niemieckimi obławami. Również osobowość ppor. „Szarego” Antoniego Hedy, który zdążył poznać
arkana partyzantki leśnej i niewątpliwie miał już wtedy określone plany w
odniesieniu do oddziału ppor. „Krzyka”
Zygmunta Kiepasa, jakby nie było swojego podwładnego w terenie, musiały
rzutować na rolę, jaką przyszło mu
odegrać.
Nie
ma co ukrywać był to wstęp do organizacji, jako zalążek, słynnego w niedalekiej
przyszłości oddziału „Szarego”, który przejdzie do historii AK na Ziemi
Kielecko-Radomskiej, jako formacja o wyjątkowo bojowych zasługach.
2. Oddział Kedywu ppor.”Szarego” Antoniego Hedy obwodu Iłża
2.1 Umiejscowienie w strukturach AK
W I poł. października 1943 r. ppor. „Szary” Antoni Heda otrzymał przyzwolenie od komendanta obwodu Iłża kpt. „Jasia” Jana Wojciechowskiego, na zdanie komendy podobwodu „Dolina” podporucznikowi „ Judymowi” Marianowi Wujkiewiczowi oraz objęcie funkcji kier. referatu Kedywu we wspomnianym obwodzie Iłża wraz z jednoczesnym d-dztwem nad oddziałem leśnym. Decyzja ta pozwoliła na rozbudowę stanów liczbowych. Z racji podporządkowania partyzantki leśnej walce bieżącej oddział ppor. „Szarego” w dniach 11-12.11.1943 r. przebywał na koncentracji zgrupowania Kedywu pod d-dztwem por. „Ponurego” Jana Piwnika, jako szefa Kedywu Okręgu Kielecko-Radomskiego, na Szczytniaku. Liczył wówczas ok. 40 ludzi. Poza tym incydentalnym faktem oddział działał samodzielnie, głównie w oparciu o lasy starachowickie i małomierzyckie. Nazywanie go IV Zgrupowaniem „Ponurego”, gdyż można spotkać się i z takim terminem, należy jednak traktować to z przymrużeniem oka i na wyrost.[ref]Cezary Chlebowski, Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie,wyd.3 popr. i rozszerz., W-wa 1981, s. 450.[/ref]
Jego liczebność oraz organizacja w okresie październik-grudzień 1943 r. jest niezwykle trudna do ustalenia z braku wiarygodnych materiałów źródłowych. Liczba ok.150 żołnierzy, bo o takiej się wspomina[ref]Wojciech Borzobohaty, Jodła, wyd. 2 popr. i rozszerz. W-wa 1988, s.158; Antoni Heda, Wspomnienia Szarego, wyd. 3, W-wa 2009, s. 113.[/ref] jest zdecydowanie zawyżona. Na terenie obwodu Iłża nie było potrzeby utrzymywania tak licznej grupy leśnej, a co za tym idzie aktywizacji terenu i miejscowej konspiracji, nie wspominając już o problemach kwatermistrzowskich z otrzymaniem aprowizacji dla takiej masy wojska w obszarze pod kontrolą niemieckiego okupanta. Najbliższymi rzeczywistości są dane mówiące o 40-60 żołnierzach, operujących grupami wypadowymi w sile plutonu lub wzmocnionej drużyny. Podsumowując stan organizacyjny na pewno została zachowana organizacja plutonu, tzn. d-ca, z-ca d-cy, 2-4 drużyny + tabor + sekcja gosp. Formował się zespół dowódczy i trwał dobór żołnierza dzięki napływowi ostrzelanemu materiałowi ludzkiemu, w tym nawet z formacji Kedywu por. „Ponurego” Jana Piwnika, ludzi spalonych z terenu, w końcu także ochotników. Sukcesy w walce pozwoliły uzbroić i wyekwipować w pełni stan osobowy, jak również usamodzielnić go materialnie. Rosnące koszty utrzymania bowiem w takich wypadkach spadały na lokalne struktury.
2.2 Wysiłek zbrojny i rozwiązania w zakresie taktyki walki partyzanckiej
Z akcji bojowych wymienić należy:
09.1943 r. – rozbrojenie i
rozmundurowanie warty zewnętrznej z Werkschutzu ukraińskiego pod zakładami w Starachowicach przez patrol pod
d-dztwem pchor. „Tygrysa” Józefa Małka;
15.10.1943 r. – przeniknięcie na teren
zakł. „Hermann Goering Werke” w Starachowicach grupy wypadowej pod d-dztwem
ppor. „Krzyka” Zygmunta Kiepasa celem wejścia w posiadanie zawartości kasy; próba
nieudana z powodu przypadkowego alarmu;
skład osobowy grupy wycofał się bez strat własnych;
29/30.10.1943 r. – przeniknięcie na teren
zakł. „HGW” w Starachowicach grupy wypadowej pod d-dztwem ppor. „Szarego” Antoniego
Hedy, rozbrojenie ochrony i przejęcie sumy 2,5 mln zł GG w kasie; zdobyto przy
tym broń i oporządzenie bez strat własnych;
7.11.1943 r. – rekwizycja w maj. Michałów
pod zarządem niemieckim (Liegienschatf)
bydła, trzody chlewnej, koni, szeregu art. spożywczych;
9.11.1943 r. – likwidacja konfidenta
narodowości ukraińskiej Łysiaka, zatrzymanego podczas akcji w Michałowie;
20.11.1943 r. – wykonanie wyroku śmierci
na funkcjonariuszu policji granatowej nazwiskiem Pora, którego z użyciem grupy
wypadowej przeprowadzono z Wierzbnika do lasu;
24.11.1943 r. – likwidacja konfidenta
nazwiskiem Felerski po śledztwie i wyroku, sprowadzonego przez grupę wypadową 2
dni wstecz z Wierzbnika;
25.11.1943 r. – likwidacja konfidenta
nazwiskiem Pawłowski po śledztwie i wyroku, sprowadzonego przez grupę wypadową
3 dni wstecz z Wierzbnika;
14.12.1943 r. – rozbrojenie ochrony i
przejęcie transportu żywności na drodze krakowskiej –
zdobyto
broń i oporządzenie funkcjonariuszy policji granatowej bez strat własnych;
10-11.1943 r. – likwidacja po
wyprowadzeniu i przesłuchaniu ze Starachowic konfidentów niemieckich: Gerarda
Romanowskiego, Fabryńskiego, Felerdta i
Pancka;
10-12.1943 r. – akcje zaopatrzeniowe w
majątkach pod kontrolą niemiecką, np. w Woli Siennieńskiej.
Po koncentracji na Szczytniaku pod komendą por. „Ponurego” Jana Piwnika oddział udał się na leże zimowe. Większość stanu osobowego zdemobilizowano. W obozie zimowym w lasach starachowickich wraz z ppor. „Szarym” Antonim Hedą ostało się niespełna kilkunastu ludzi, dla których nie było początkowo melin.
Oddział Kedywu ppor. „Szarego” Antoniego Hedy nie
różnił się, ani organizacyjnie, ani strukturalnie od identycznych, jeżeli nie
zbliżonych związków walki bieżącej w lesie. Oczywiście nie biorąc pod uwagę
zgrupowań por. „Robota” Waldemara Szwieca, por. „Mariańskiego” Stanisława
Pałaca czy por. „Nurta” Eugeniusza Kaszyńskiego pod komendą por. „Ponurego”.
Zanik działalności militarnej zimą 1943/44
(urlopowanie prawie całości stanów osobowych) nie był odejściem od zasad
walki partyzanckiej. Dzięki temu chroniono stałe obozowiska i ziemianki,
zapobieżono ewentualnym stratom w ludziach i sprzęcie. Służba leśna, która
sprzyjała konspiracji, udzieliła znaczącej pomocy. Niemcy rzadko w tym okresie
penetrowali kompleksy leśne formacjami policyjnymi, w celu wykrycia
partyzantów. Opierali się raczej na rozbudowanej siatce
agenturalno-konfidencjonalnej. Szeroka współpraca z pionem wywiadu i
kontrwywiadu na szczeblu obwodu dawała gwarancję sukcesu. Stąd tak znaczący
udział akcji likwidacyjnych (wykonanie zleconych wyroków) z udziałem żołnierzy
ppor. „Szarego” Antoniego Hedy i ppor. „Krzyka” Zygmunta Kiepasa. Rozpracowanie
i wiedza o funkcjonowaniu kasy zakł. ”Hermann Goering Werke” w Starachowicach
to też zasługa żołnierzy konspiracyjnego wywiadu.
2.3 Wnioski
Warto podkreślić na wstępie niekwestionowany autorytet d-cy ppor. „Szarego” wśród podkomendnych ale i ludności, oczekującej wsparcia przed rabunkową eksploatacją okupanta. Dlatego każda akcja wymierzona w te struktury policyjne czy administracyjne okupacyjnego aparatu, które bezpośrednio były zaangażowane we wspomniany proceder miała także spory ładunek emocjonalny i propagandowy w odniesieniu do rodzimej ludności, nosiła charakter odwetu w stosunku do władz niemieckich. I tak była odbierana przez obydwie strony. Dobór celu ataku nie nosił więc znamion przypadku, a wręcz przeciwnie bywał starannie ujmowany już w sferze planowania. Dowódca oddziału ppor. „Szary” Antoni Heda prowadził bezpośrednio swoich żołnierzy w akcjach o dużej skali trudności czyli w styczności z nieprzyjacielem. Z racji obowiązków kierownika referatu pionu walki bieżącej w obwodzie Iłża, i to rozlicznych, musiał przebywać poza grupą leśną. Utrzymanie dyscypliny, zapobieżenie demoralizacji, podniesienie poziomu wyszkolenia spoczywało na zastępcy d-cy ppor. „Krzyku” Zygmuncie Kiepasie czy kandydatach na oficerów. Warto wiedzieć, że dowódcy drużyn w tamtym momencie mieli stopnie podchorążych. Gwiazdki oficerskie, jakie otrzymają za kilka miesięcy wtedy zaczynali dopiero wykuwać. Warunki bytowania i tak niezwykle trudne, wymagały nie tylko psychofizycznego przygotowania. Problem urlopowania żołnierzy spędzał sen z powiek kadrze. To była słaba strona wszystkich formacji leśnych. Dlatego też tak dalece rozbudowany został system opieki, tak najwłaściwiej należałoby nazwać wzajemne relacje lokalnej konspiracji z leśnymi. Każde wejście w kontakt ogniowy z Niemcami groził represjami, na skalę niewyobrażalną (casus Michniowa). Stąd w oddziale Kedywu u ppor. „Szarego” taka pedantyczna dbałość o rozpoznanie obiektu uderzenia, dbałość o rannych i wziętych do niewoli żołnierzy Wehrmachtu, a nade wszystko zabezpieczenie kontrwywiadowcze. To ostatnie było stosunkowo prostym zabiegiem. Gros żołnierzy o celu akcji dowiadywało się nierzadko dopiero w trakcie marszu na pozycje wyjściowe.
Do listopada 1943 r. oddział przebywał w lesie.
Pobyt w wioskach musiał się ograniczać do niezbędnego minimum. Pojawienie się w
jakiejkolwiek miejscowości obcych, uzbrojonych ludzi było natychmiast
wychwytywane przez mieszkańców. Kto spośród nich, ze sobie znanych powodów,
miewał kontakty z Niemcami o znamionach zdrady, nie zawsze było łatwe do
uchwycenia.
Formacje
policyjne okupanta, jeżeli tylko miały konkretne informacje o „bandach”
natychmiast przystępowały do obławy oraz represji na ludności cywilnej. Tego rodzaju
problemy stanęły przed oddziałem i jego kadrą dowódczą. Ppor. „Szary” Antoni
Heda w takich sytuacjach starał się je dostrzec i zaradzić w odpowiednim
momencie.
Gdy
jeszcze późną zimą 1943/44 oddział po przerwie przystępował do działalności,
czynił to w dalece innej od poprzedniej strukturze organizacyjnej i
podporządkowania. Komenda nowo sformowanego Inspektoratu Starachowickiego (obwody Końskie i Iłża),
dostrzegła walory żołnierzy ppor. „Szarego” Antoniego Hedy i uznała za
wskazane, aby to oni właśnie przez najbliższe miesiące 1944 r. realizowali
zadania dywersyjne i bojowe. Bowiem w obwodach AK Iłża i Końskie brakowało
wówczas zespołu żołnierskiego o tak wysokim morale, dorobku i potencjale.
3. Oddział dyspozycyjny Inspektoratu Starachowice „Baszta”
3.1 Umiejscowienie w strukturach AK, a organizacja wewnętrzna
W lutym 1944 r. rozpoczęła się mobilizacja oddziału po „przerwie zimowej” okupionej nierzadko b. bolesnymi stratami osobowymi. W noc sylwestrową 31.12/1.01.1944 r. miejsce pobytu w Michałowie u młynarza Albiekiera grupa chłopców pchor. „Zwida” Jana Ziębory została otoczona przez żandarmerię powiadomioną przez zdrajców. Zginął podczas odskoku „Skalbmierz” Zdzisław Łęcki, a rany odniósł „Zant” Aleksander Kosior i „Wierch” Eugeniusz Ziębora. Jeden ze zdrajców, brat młynarza poniósł zasłużona karę.[ref]Józef Małek, Zapomnieć nie umiem, W-wa 2005, s. 95[/ref] W nocy 18/19.02.1944 r. na melinie po walce ciężko ranni wpadają w ręce wroga pchor. „Czerkies” Edmund Kamiński i pchor. „Fuks” Marian Badowski .
Wywiezieni na śledztwo do Radomia tam zostają zamordowani. Tej feralnej nocy dla konspiracji starachowickiej ginie w walce związany z oddziałem ppor. „Szarego” Antoniego Hedy, por. policji „Staszek” Zygmunt Proch. „ (…) Jego żona dowiedziała się od współpracowników męża z K-ndy Obwodu, że Niemcy rozpracowali go na skutek donosu pewnego Żyda do gestapo w Radomiu. Żyd ten miał zostać zidentyfikowany i skazany na śmierć, a wyrok wykonany”. [ref]Zbigniew Bielat, …. aż do ofiary mego życia, Starachowice 2000, s. 42-43.[/ref]
Pierwsze zadanie zlecone ppor. „Szaremu” Antoniemu Hedzie w nowych strukturach, jeszcze w lutym 1944 r., to przejęcie zrzutu w koszu zlokalizowanym we wsch. części obwodu iłżeckiego na Powiślu. Wzięło w nim udział 56 żołnierzy.[ref]Rajmund Bolduan, Mój dom to Twój dom, Partyzancka przyjaźń [w:] „Dziennik Bałtycki”, nr. 93 z 20.04.1969 r.; Zygmunt Kiepas, Relacja z działalności w latach 1939-45, rękopis, zbiory prywatne.[/ref]Jest to ważna informacja, gdyż mówi o liczebności oddziału na początku newralgicznego 1944 r., ale już poddanych od strony taktycznej d-dztwu w terenie na szczeblu inspektoratu. To stamtąd spływały rozkazy co do głównych kierunków aktywności militarnej. Rozszerzenie działalności poza obręb powiatu iłżeckiego od maja 1944 r. na sąsiedni powiat konecki było tego rodzaju przejawem. W AK nie było miejsca na zbytnią samodzielność poza rozwiązania taktyczne przy wykonawstwie rozkazu. Inna rzecz, że oddział był kuźnią kadr niższego rzędu, tzn. liniowych, do kompanii włącznie, jak również okazją do ostrzelania i zahartowania żołnierza w walce. Od strony organizacyjnej można mówić o atrybutach kompanii piechoty, bo taki kształt nabierał oddział ppor. „Szarego” w miarę naboru kandydatów na żołnierzy – partyzantów, począwszy od 13 marca 1944 r., tzn. wcielenia grupy koneckiej pchor. „Orkana” Stanisława Kołodziejczyka. Materiał żołnierski był niezwykle zróżnicowany. Tworzyli go nade wszystko ochotnicy. Wywodzili się oni z kręgów konspiracji AK, którzy z różnych powodów musieli opuścić dotychczasowe przydziały i znaleźć schronienie w lesie. Najwartościowszy element tworzyli żołnierze o znacznym dorobku i doświadczeniu bojowym, już wcześniej zaabsorbowani w walce bieżącej, np. wywodzący się z grup Kedywu koneckiego, grup dywersji w obwodach i podobwodach w Skarżysku-Kamiennej i Starachowicach. Przez oddział przewinęła się znaczna liczba jeńców sowieckich, uciekinierów m.in. z Baryczy k/Końskich. Był to element żołnierski wyszkolony, odporny na trudy, ale niepewny. Stąd decyzje ppor. „Szarego” o odsyłaniu ich na wschód za Wisłę lub do formacji sowieckich, gdy tylko takowe pojawiły się w Kieleckiem. Najczęściej kierowano ich do prac gospodarczych przy kuchni polowej. Do wyjątków należał lekarz mjr. sowiecki narodowości ormiańskiej „Doktor” Muszeg Stiepanian Siedrakowicz, który przebywał w oddziale aż do września 1944 r. Znaczący wpływ na sprawność bojową oddziału miał napływ żołnierzy z dystynkcjami oficerskimi lub podchorążych z konspiracji, ale też i podoficerów zawodowych, rezerwy i wyszkolonych w konspiracji. W tym okresie kadrę dowódczą zasilił nawet 1 cichociemny ppor. „Jeleń” Ludwik Wiechuła, wyspecjalizowany w saperce i dywersji. To był niezwykle pożądany i wyczekiwany zastrzyk profesjonalizmu, wielokrotnie wykorzystywany w wielu działaniach partyzanckich. Każde pojawienie się znaczniejszej grupy zmuszało do przedsięwzięć wewnątrzorganizacyjnych, żeby ją wchłonąć bez uszczerbku dla zwartości drużyny czy plutonu. Z wiadomych przyczyn przybywający żołnierze w większym zespole bywali rozmieszczani po różnych pododdziałach(drużynach i plutonach). Do wyjątków należała grupa sierż. „Wrzosa” Mieczysława Zasady, na bazie której w okresie późniejszym zbudowano pełny pluton.
O ile w pierwszym okresie do końca kwietnia 1944 r.
oddział ppor. „Szarego” operował jeszcze w obrębie obwodu iłżeckiego i
właściwie trudno powiedzieć, aby jego działalność w jakiś sposób różniła się od
poprzedniej w zakresie zadań. Nakierowana była na samoobronę i zdobycie broni.
Wraz z przejściem do obwodu koneckiego, co nastąpiło po 27-28.04.1944 r., kiedy
zapadła ostateczna decyzja, gros jego wysiłek została skoncentrowany na
zdobyciu amunicji przewożonej transportem kolejowym, której brak stale
odczuwano w oddziałach partyzanckich. Widać tu rękę pełniącego funkcję
inspektora w „Baszcie”, mjr. „Kosa” Stefana Gądzio, niezwykle barwnej, ale i
tragicznej postaci.
Od strony organizacji oddział miał strukturę
niezwykle uproszczoną: d-ca ppor. „Szary” Antoni Heda ,z-ca ppor. „Krzyk”
Zygmunt Kiepas (od lutego do maja 1944 r. poza,
leczy rany), na jego miejsce wchodzi por. „Blady” Henryk Gruszczyński
(po uwolnieniu z więzienia w Końskich już poza oddziałem), trzy plutony
strzeleckie pod d-dztwem pchor. „Lisa”, pchor. „Surmy” Feliksa Gliszczyńskiego
(po akcji starachowickiej wydalony z oddziału w efekcie decyzji „Szarego”), pchor. „Bukowego” Władysława
Dąbka (odszedł na bezterminowy urlop), pchor.
„ Orkana” Stanisława Kołodziejczyka, pchor. „Zwida” Jana Ziębory
(oddelegowany do konspiracji), pchor. „Kruka” Kaliksta Kwapińskiego (wcielony
przed Wielkanocą 1944 r.), drużyna gosp. z taborami, sekcja sanitarno-med. W
każdym z plutonów istniała dążność do formowania drużyn strzeleckich. Zwrócić należy uwagę na
znaczną rotację, gdy chodzi o dowódców plutonów w tym okresie. Ale jest to
naturalny proces, gdyż jednoosobowy system dowodzenia wręcz wymuszał takie
rozwiązania. Oddział inspektoracki pod k-ndą ppor. „Szarego” Antoniego Hedy to
coraz lepiej funkcjonujący organizm z miesiąca na miesiąc. Odpowiedzialność
spoczywała w rękach jednego człowieka, a system decyzyjny i realizację na
niższych szczeblach musiał powierzać żołnierzom, co do których miał pewność, że
go w godzinie próby nie zawiodą.
Po 3 maja 1944 r. następuje diametralne wzmocnienie oddziału i ów proces będzie trwać już nieprzerwanie do sierpnia 1944 r. Inna rzecz, że do niektórych przedsięwzięć militarnych mógł być powiększony nie tylko od strony liczebności, przez mobilizowane grupy konspiracji terenowej lub wspierany przez inne pododdziały leśne obwodowe lub podobwodowe, i tak też czyniono.
3.2 Wysiłek zbrojny i rozwiązania w zakresie taktyki walki partyzanckiej
26.02.1944 r. – przypadkowe starcie w m.
Edwardów z grupą żandarmerii i policji granatowej na patrolu; straty własne: 1
zabity plut. „Brzeszczot” Wiktor Kotwica,1 ranny ppor. „Krzyk” Zygmunt Kiepas; straty
niem.: 3 zabitych oraz spośród funkcj policji 1 zabity i 1 ranny (zmarł), w tym
niestety plut. granatowej policji „Świst” Marian Piotrowski, żołnierz AK;
24/25.03.1944 r. – uderzenie na wartownię zakł. „HGW” w Starachowicach przy wydatnym wsparciu zmobilizowanych do tej operacji sił podobwodu „Wola” Starachowice; straty własne 2 zabitych: „Seweryn” Stanisław Seweryn i „Patyk” Łyżyński, ranni: kpr. „Jola” Stefan Kozłowski i „Michał” NN (żołnierz sow.). Straty n-pla szacuje się na 7 zabitych Werkschutzów ukrain., byli też ranni;
30/31.03.1943 r. – opanowanie miejscowości
Sienno; na podwodach wywieziono art. spożywcze, surowce pobrane z magazynów,
dokonano zniszczeń dokumentacji kontygentowej i innej w biurach administracji
okupacyjnej, wykonano wyrok chłosty na niem. współpracownikach, dokonano
likwidacji akuszerki za działalność agenturalną na rzecz okupanta;
01.04.1944 r. – bitwa koło maj. Jeleniec
z obławą żandarmerii; przy stracie 4 zabitych: „Szklanka” Jan Pączek, „Misza”
Michał Bondarenko, „Wiązka” Eugeniusz Borcug, „Piotr” NN, 3 rannych: pchor.
„Orkan” Stanisław Kołodziejczyk, „Tygrys” Józef Małek oraz „Mikołaj” NN
(żołnierz sow.), oderwano się od n-pla; straty przeciwnika ponoć aż 18 zabitych
i ok. 20 rannych;
04.1944 r. (początek) – likwidacja
rodziny Kwietniów w m. Krynki za wydanie Niemcom rodziny Lipskich, którzy
zostali przez nich zamordowani;
24.04.1944 r. – zasadzka koło m. Marcule
na pododdział Forstschutzu (straży leśnej); straty n-pla 7 zabitych, 9 rannych;
zmuszenie tej formacji do opuszczenia Lubieni; straty własne 1 zabity – „Komar”
Tadeusz Kazimierowicz; jednocześnie zniszczono nadjeżdżający samochód z 2 niem.
żołnierzami (1 ranny dostał się do
niewoli,1 uciekł);
około
10.04.1944 r. – wykonanie wyroku na
żołnierzu w oddziale „Jerzym” Stanisławie Mierniku, który utrzymywał kontakty z
rozpracowaną przez wywiad konfidentką gestapo;
24.05.1944 r. – konfiskata w sklepie w
Starachowicach przez grupę pod d-dztwem pchor. „Zwida” Jana Ziębory dużej
ilości materiałów ubraniowych;
25.05.1944 r. – rekwizycja w Mircu przez
grupę pchor. „Zwida” Jana Ziębory art. spożywczych.
Już z charakteru przeprowadzonych akcji uwidacznia się zasada, że wykorzystanie potencjału drzemiącego w oddziale inspektorat nie zostawiał wyłącznie bezpośredniemu d-cy, stąd wyznaczanie bardzo konkretnych zadań bojowych. Trwało to do momentu koncentracji sił okręgu, już w zmienionej sytuacji geomilitarnej.
Jak słusznie zauważył jeden z szaraków, wcześniej robotowców: „W oddziale „Szarego” kierowano się zasadą, odziedziczoną po Zgr. „Ponurego”, aby odpoczywać i nocować na leśnych biwakach. Przestrzeganie tej zasady zaoszczędziło zarówno nam, jak i ludności wiejskiej, wielu niepotrzebnych ofiar.”[ref]Tadeusz Chmielowski, Wakacje ze stenem, Łódź 2007, s. 204.[/ref] Ciekawe, że do podobnych, jeżeli nie zbliżonych wniosków doszedł inny z żołnierzy AK, bliskich współpracowników szaraków z pobytu w lasach starachowickich: „Szary pracując do wybuchu wojny w przem. zbrojeniowym, był uczulony na działalność obcego wywiadu. To uczulenie weszło mu w krew. potrafił znakomicie dostrzegać wszelkie niebezpieczeństwa ze strony wywiadu wroga i wiedział jak postępować, aby wróg był bezsilny. Przede wszystkim starał się bezwzględnie zachować tajemnicę miejsca postoju oddziału. Kontakty ze światem zewnętrznym mogły być prowadzone przez nielicznych i pewnych łączników. Nikomu nie wolno było opuścić oddziału, a jeśli kogoś wypuszczał do domu, to musiał być całkowicie pewny tej osoby, że nie zdradzi miejsca postoju. (…) Na jednym miejscu nigdy nie przebywał dłużej niż 3 do 4 dni. Starał się, aby jak najmniej ludzi znało jego osobę. (…) „Szary zakładał fikcyjnie, że w oddziale ma szpiega i starał się tak postępować, aby ten wyimaginowany szpieg był bezsilny. Często podkreślał, że warunki walki trzeba przeciwnikowi narzucić a nie przyjmować jej tam gdzie on by chciał. Nie akceptował nigdy umawiania się na określony termin lub miejsce spotkania. Jeśli zachodziła taka potrzeba to rezerwował dla siebie decyzję w tej sprawie. W walce świecił przykładem odwagi, pewności siebie, i konsekwencji działania. Wszystkie te cechy wpływały korzystnie na podległych mu żołnierzy, którzy wiedzieli, że d-ca nigdy nie zawiedzie.”[ref]Marian Langer, Lasy i ludzie, W-wa 1993, s.181.[/ref]
Swoje cechy rasowego d-cy part. ppor. „Szary” Antoni Heda rozwijał równolegle z oddziałem, także doskonaląc rozwiązania taktyczne i wzbogacając warsztat. Wspominany tu kilkakrotnie problem zabezpieczenia kontrwywiadowczego był wobec operatywności niem. aparatu policyjnego niezwykle złożonym zagadnieniem w miarę trwania okupacji. W oparciu o doświadczenia, wyniesione z lat uprzednich, dla ppor. „Szarego było to wręcz obsesją, ale w tym pozytywnym tego słowa znaczeniu. Na każdym kroku dostrzegał zagrożenie i to całkiem realne. „Wydałem także rozporządzenie na temat opuszczania obozu. Kto wydalił się bez zezwolenia poza obszar ubezpieczany, miał być uważany za szpiega i jako takiemu groziła mu śmierć. Podobnie – oddalenie się w czasie marszu bez zezwolenia – podlegało tym samym rygorom. Kontrola obecności żołnierzy w oddziale odbywała się często nocą. To było potrzebne dla bezpieczeństwa całego oddziału. Jeżeli w obozie znalazłby się szpicel, miałby w tych warunkach utrudnione działanie. Zniknąć mógł tylko raz, a my widząc jego nieobecność moglibyśmy natychmiast zmienić miejsce stacjonowania.”[ref]Antoni Heda, Wspomnienia „Szarego”, W-wa 2009, s.166.[/ref]
Walka z rozbudowaną oraz rozbudowywaną siecią agenturalno-konfidencjonalną była zresztą jednym z priorytetów nie tylko oddziałów leśnych, ale wszystkich struktur konspiracji AK oraz Polskiego Państwa Podziemnego.
W trudnych sytuacjach bojowych, w styczności z
n-plem, oddział działał b. elastycznie. Czy to pod Jeleńcem czy w marcowej
akcji w Starachowicach, gdy tylko minął czynnik zaskoczenia albo nie zaistniał,
dochodziło do kryzysu w walce, nie wdawał się w niepotrzebną wymianę ognia czy
kontynuację starcia w jakiejkolwiek postaci i za wszelką cenę. Na sygnał
wizualny bądź słuchowy w oparciu o opracowaną wcześniej koncepcję szaracy
podejmowali próbę oderwania się od przeciwnika. Częstokroć pod osłoną
wydzielonego zespołu żołnierzy. A gdy tylko nadarzyła się okazja, odgryzali się
wykorzystując podstawową zasadę i czynnik walki partyzanckiej – zaskoczenie.
Zwraca wciąż uwagę znacząca liczba akcji zaopatrzeniowych. Wyżywienie w
warunkach leśnych kilkudziesięciu żołnierzy stawiało przed kwatermistrzostwem
wręcz niewykonalne zdawałoby się, zadanie. Kierowanie potencjału na ten
kierunek w znacznym stopniu zdejmowało z barków mieszkańców biednych w gruncie
rzeczy wiosek i przysiółków, obowiązek utrzymywania leśnego wojska. Relacje z
ludnością okoliczną, te niekonfliktowe, miały zbawienny wpływ na współistnienie
zgodnie z zasadą: „partyzanci bronią mieszkańców, mieszkańcy wspierają
partyzantów”.
3.3 Wnioski
Nadmienić i podkreślić należy: „kilka elementarnych
zasad partyzanckiego zachowania:
biwak leśny, zamiast noclegów w osiedlach;
trzymać się w grupie, która nawet otoczona, ma szanse na pomyślny przebój;
nie ufać nikomu bez potrzeby.
Tych zasad trzymał się „Szary” , który przybył wiosną na Konecczyznę z oddziałem inspektorackim. Wyciągnął też wnioski z partyzanckich niepowodzeń swych poprzedników. Wspominając casus „Ponurego” zwykł był mawiać: „U mnie Motor się nie uchowa.”[ref]Bogumił Kacperski, Jan Zbigniew Wroniszewki, Końskie i pow. konecki 1939-45, część 4. Konspiracja konecka 1943-44, Końskie 2006, s. 29.[/ref]
W okresie luty – czerwiec 1944 r. ppor. „Szary” Antoni Heda dokończył właściwie formowanie szaraków, uściślając jego zasadniczy trzon dowódczy i żołnierski. Powstała groźna i operatywna maszyneria do walki z terrorem niem. Potem przyjdzie tylko doskonalić rzemiosło partyzanckie i rozwijać w miarę potrzeb istniejącą strukturę. W tym okresie „ co zaobserwował pchor. „Zwid” [Jan Ziębora – moja uwaga] to zmianę w osobowości komendanta „Szarego”, stał się b. niecierpliwy i nerwowy. Narastanie trudności związanych, z wszechstronnym rozrastaniem się oddziału zwiększyło zakres obowiązków, zmuszało do zrzucenia części zadań na innych oficerów, obarczanie obowiązkami innych wycinkową odpowiedzialnością wg specjalizacji wymagało dużego kapitału zaufania do obecnych już w oddziale oficerów, jak i do tych, którzy dopiero przybywali do oddziału. Trudne to były decyzje i potrzebne do tego celu trzeźwe i rzeczowe oceny d-cy o możliwościach poszczególnych oficerów. Bo jednostka najbardziej zdolna i pracowita, pracująca sama nie podoła w tym zakresie potrzeb i rosnących z dnia na dzień obowiązków.” [ref]Jan Ziębora, Relacja z działalności w konspiracji i partyzantce (mps), s. 107.[/ref] Autor tych słów dotknął niezwykle ważkiego zagadnienia. Przeobrażenia wewnątrzorganizacyjne, rosnąca liczebność, wartość militarna etc., siłą rzeczy zmuszały do odejścia od zasady wzrokowego dowodzenia, do zmiany stylu dowodzenia od bezpośredniego do pośredniego. Na pewno pomocna okazała się tu „opieka” ze strony inspektoratu. Oddział nie musiał samodzielnie poszukiwać celów. Okazał się niezwykle pojętnym realizatorem zamierzeń inspektorackich, gł. w zakresie przejęcia ładunku amunicji.
4. 4 kompania 72 pp AK czy samodzielny batalion?
4.1 Umiejscowienie w strukturach AK, a organizacja wewnętrzna
W końcu czerwca 1944 r. oddział pod d-dztwem ppor. „Szarego” tworzyły 2 niepełne kompanie, druż. administracyjna, druż. saperska, druż. sanitarno – medyczna, druż. gospodarcza z taborami, zwiad konny w składzie 1+4 żołnierzy, czyli klasyczna struktura batalionowa. Jednakże ze szczątkowej korespondencji na szczeblu inspektoratu i okręgu wynika, że wbrew dążeniom d-cy o budowie skadrowanego batalionu czy też zalążków struktur batalionowych, przełożeni z wyższych struktur traktowali jego wysiłki w tym zakresie, jako fragment 72 pp 28 DP AK. Rozkaz ogólny nr.1 z datą 23.07.1944 r. w części: Wytyczne Kndta Okr. Radom do walki bieżącej mówiły bardzo wyraźnie, że: „każdy Inspektorat na swoim terenie organizuje kompanię partyzancką 3-plutonową (…) Inspektorat B [tzn. Starachowice – moja uwaga] 4 komp. 72 pp.”[ref]Mieczysław Adamczyk, Jerzy Tomczyk (oprac.)„Burza” w okręgu radomsko-kieleckim w świetle dokumentów, Kielce 1996, s. 112.[/ref] Blisko miesiąc wstecz Kndt Okr. Radom płk. „Ein”( „Mieczysław”) Jan Zientarski w Rozkazie ogólnym nr.1 Kndta Okr. AK Radom z 29.06.1944 r. w części Przygotowanie do akcji powstańczej bardzo wyraźnie umiejscawia formację ppor. „Szarego” Antoniego Hedy, i to w zdecydowanie wcześniejszym przedziale czasowym, tymi słowy: „(…) piękny objaw podobnej inicjatywy ze strony ob. Szarego d-cy 4 komp.72 pp (…) ob. Szaremu i wszystkim żołnierzom 4 komp. 72 pp w imieniu służby dziękuję.” [dot. akcji koneckiej – moja uwaga][ref]jak uprzednio[/ref] Na początku 07.1944 r., faktycznie oddział ppor. „Szarego” Antoniego Hedy miał w szeregach 5 oficerów, 17 podoficerów i 103 strzelców. Ten stan w gruncie rzeczy dotrwał do koncentracji, choć tuż przed nią, w celach szkoleniowych (na staż w partyzantce) dotarła grupa i to dosyć liczna strażaków i harcerzy pod d-dztwem ppor. „Szparaga” Włodzimierza Dalewskiego i phm. „Borowskiego” Tadeusza Witeckiego.
Kadra dowódcza szaraków, a uściślając oficerska i
podoficerska, jaka przewinęła się przez oddział stanowiła po części kadrę dla
pułku i batalionu na koncentracji.
4.2 Wysiłek zbrojny i rozwiązania w zakresie taktyki walki partyzanckiej
Jeżeli chodzi o działalność bojową to oddział ppor.
„Szarego” Antoniego Hedy w tej strukturze realizował wytyczne z okresu
poprzedniego, płynące wciąż z inspektoratu starachowickiego. Główne cele
zadaniowe to samoobrona oraz zdobycie transportu z amunicją. Z tego powodu przemieszczał się wzdłuż tras kolejowych ze Skarżyska Kamiennej na
Końskie lub Kielce. Wykaz akcji dużo mówi o częstotliwości:
5/6.06.1944 r. – przy współudziale
miejscowej konspiracji uderzenie na więzienie w Końskich. Spośród aż 75
uwolnionych dwaj więźniowie okazali się szpiclami, jednego Młodakowskiego
zlikwidowano, drugi zdołał w trakcie odwrotu zbiec; straty własne: 3 zabitych
„Smrek-Delfin” Ryszard Bielejes, „Grom” Stefan Pałka, „Ludwik” Stanisław
Pietrzykowski oraz 1 ranny „Sikorski” Serba;
10.06.1944 r. – zasadzka pod Stąporkowem
na niem. oddział pacyfikacyjny, który uległ w walce; w pogromie zginęło 25
zabitych Niemców a 36 odniosło rany, spalono 6 ciężarówek i zniszczono samochód
osobowy, zdobyto broń i oporządzenie; wsparcia udzielił oddział Kedywu obwodu
Końskie pod d-dztwem por. „Bogdana” –
„Cygana” Brobnisława Dudy;
11.06.1944 r. – likwidacja żołnierza „Przepiórki” NN, który zdezerterował z
oddziału, śledztwo wykazało i udowodniło mu współpracę z gestapo;
16.06.1944 r. – zasadzka na transport
kolejowy w Sołtykowie, po zatrzymaniu
pociągu okazało się, że w wagonach przewożono drewniane obuwie i konie;
24.06.1944 r. – starcie z niem. patrolem
na opanowanej stacji w Suchedniowie w oczekiwaniu na transport kolejowy z
amunicją; straty własne: 1 zabity – ppor. „Poranek” Józef Świerczyński, Niemcy stracili 7 zabitych i 5 rannych;
7/8.07.1944 r. – zatrzymanie przez
ubezpieczenie oddziału w sile 2 plutonów dwóch samochodów koło Łęcznej w
trakcie zasadzki na transport z amunicją, w tym jednego z blisko 400 szt. umundurowania
dla funkcjonariuszy Ostpost;
07.1944 r. (początek) – zdobycie
zapasów mundurowych w zatrzymanym koło Wąsoszy węgierskim transporcie kolejowym
przez pluton sierż./ppor. „Wrzosa” Mieczysława Zasady przy znaczącym
współdziałaniu ze strony konspiracji koneckiej, ale również przychylnym Polakom
Węgrom;
19.07.1944 r. – udana zasadzka w m. Wólka
Plebańska na transport z amunicją po wielogodzinnym wyczekiwaniu; ochrona niem.
po krótkiej walce zaprzestała oporu tracąc przy tym 1 zabitego,1 rannego i 5
wziętych do niewoli; na zgromadzone 35 podwód przeładowano blisko 0,5 mln szt.
naboi oraz 1,3 ton trotylu.
20.07.1944 r. (około) – w pobliżu gajówki
Cecylia starcie ogniowe z niem. obławą, zniszczenie taboru kołowego n-pla przez
atak z zewnątrz, wsparcie ze strony sowieckiej grupy wywiadowczej płk. Dona (?)
w ostaniej fazie walki; bez strat własnych, straty wroga 2 zabitych;
rozładowanie zdobyczy w postaci 35 podwód z amunicja i 1,3 ton mat.wybuchowych;
07.1944 r. (schyłek) – zdobycie w
Fiodorze stada bydła na potrzeby oddziału;
31.07.1944 r. – nieudana akcja likwidacji
niem. nadleśniczego pod Ruskim Brodem przez grupę wypadową pod d-dztwem ppor.
„Krzyka” Zygmunta Kiepasa; straty własne 2 zabitych: „Zant” , „Ryszard” NN;
07/08.1944 r. (przełom) – likwidacja po
śledztwie dwóch agentów narodowości ukraińskiej koło Klepacz przez pododdział
ppor. „Krzyka” Zygmunta Kiepasa.
Latem 1944 r., w czerwcu – lipcu, następuje
zwielokrotnienie przedsięwzięć militarnych, będących udziałem podkomendnych
ppor. „Szarego” Antoniego Hedy. Na pewno był to efekt wzrostu liczby wcielonych
żołnierzy. Dzięki posiadanym zasobom ludzkim całość formacji była w stanie
operować samodzielnymi pododdziałami w sile niepełnej kompanii czy plutonu.
Rzadko kiedy podejmowano zamierzenia militarne całością posiadanych sił i
środków. Gdy zachodziła taka potrzeba oddział mógł zostać wzmocniony na czas
akcji przez miejscową konspirację i w uzgodnieniu z lokalnym d-dztwem.
Po wykonaniu zadania następował pospieszny odwrót zaplanowaną wcześniej trasą z uwagi na niebezpieczeństwo pościgu i to na znaczne odległości, nawet do 20-30 km. Zdarzały się odstępstwa od tej zasady, gdy żołnierze zalegali w trudno dostępnym terenie, ale w niewielkiej odległości od przeciwnika: „(…) to była chytra metoda naszego komendanta, który poznał już taktykę Niemców. Wiedzieli oni, że oddział po każdej akcji odbijał od miejsca jej wykonania jak najdalej. Dlatego szukali nas … .”[ref]Małek …., s. 132.[/ref] Chodziło w gruncie o to, aby koncentrowane przez Niemców siły uderzyły w próżnię. Każda obława groziła bowiem starciem z wrogiem o potencjale górującym nad partyzantami.
W
trakcie wszelkich przemarszów, aby nie trudzić żołnierza nadaremnie,
częstokroć stosowano podwody.
Najczęściej patrol zgłaszał zapotrzebowanie u miejscowego sołtysa a ten
wyznaczał gospodarza świadczącego obowiązek ich dostarczenia.
Tzw.
polowanie na transporty z amunicją niezwykle zawęziły zadania bojowe. Wszystko
podporządkowano temu newralgicznemu zagadnieniu, włącznie z kontaktami na ludzi
pracujących w wywiadzie płytkim, aby tylko przechytrzyć Niemców, a co za tym
idzie zdobyć jakże cenną zawartość w postaci amunicji i mat. wybuchowych.
Przeciwnik usilnie pracował nad tym, aby wprowadzić w błąd co do czasu i trasy
przejazdu. Dlatego oddział zmuszony był poświęcić aż miesiąc, żeby osiągnąć
pełny sukces. W oczach przełożonych potwierdził wszystkie walory, jakimi
dysponował. Osiągnięty efekt końcowy ugruntował wartość szaraków na tle innych
formacji partyzanckich.
4.3 Wnioski
Dla wyższych struktur AK, czy to w okręgu, czy to w inspektoracie działalność militarna oddziałów partyzanckich nie była celem samym w sobie. Nie wolno zapominać, że wszelkie plany odnoszące się do wykorzystania potencjału tworzyli zawodowi wojskowi. Dla wielu z nich grupy leśne to nic więcej niźli cywil-banda z bronią. Nie należy więc dziwić się, że w momencie wyjścia z konspiracji wśród tej kategorii kadry dowódczej istniała tendencja pomniejszania dorobku partyzanckiego, ba rozparcelowania kadr partyzanckich w ramach tworzonych batalionów i pułków. Górę brała solidarność zawodowa i osobiste ambicje. Ostatecznie opór materii był zbyt silny i skuteczny. Był to temat ważki i absorbujący najwyższe czynniki aż po koncentrację i w jej trakcie: „Ambicja d-cy, założyciela oddziału schodzi na błędne drogi, nie pozwalając mu przyznać się wobec samego siebie i wobec przełożonych, że nie jest w stanie ogarnąć swym umysłem i przygotowaniem wyższego szczebla dowodzenia. Wydaje mu się, że z chwilą oddania się pod dowództwo człowieka z wyższymi kwalifikacjami, przekreśli i pogrzebie pamięć o swych dotychczasowych zasługach, a imię jego zostanie zapomniane. Takie podejście jest błędne. (…) Chcemy tylko rozbudować ramy istniejących oddziałów do stanu odbudowanych pułków i dywizji Armii Polskiej. Jesteśmy tą Armią i dla niej musimy zrezygnować z ambicji osobistych.”[ref]Rozkaz szczególny Kndta Okr. AK Radom z 24.07.44 r. Stan odcinka walki bieżącej [w:] „Burza” w okręgu…, Kielce 1996, s. 174.[/ref]
Dla oddziału ppor. „Szarego” Antoniego Hedy te dylematy miały stać się udziałem już w najbliższej przyszłości. Rozstrzygnięcie czy szaracy pozostaną szczeblem kompanijnym czy też batalionowym, jak tego pragnął ich aktualny d-ca, miało zapaść poza nimi. Za oddziałem niewątpliwie stały dokonania bojowe, ale one były solą w oku dla tej części korpusu oficerskiego, który do końca nie czuł ducha walk partyzanckich. Dla niego regulaminy WP miały rozstrzygające znaczenie.
5. II batalion Koneckiego pp AK/ 3 pp Leg. AK[ref]Pułk, którego częścią był 2 baon pod komendą por. Antoniego Hedy „Szarego” do 7.09.1944 r. oficjalnie występował jako Konecki pp AK. Dopiero rozkazem z dn.8.09.44 r. przemianowano oddział na 3 pp Leg. AK. Obwód opatowski nie zdołał przeprowadzić mobilizacji pozwalającej na wystawienie formacji pułkowej, m.in. z powodu objęcia tamtejszych terenów działaniami frontowymi.[/ref]
5.1 Umiejscowienie w strukturach AK, a organizacja wewnętrzna
Formowanie II/ 3 pp Leg. AK
zaczęło się od 1.08.1944 r. Oddział por. „Szarego” Antoniego Hedy przedstawiał
wartość już 2 pełnych kompanii piechoty,
por. „Sęka” Henryka Wojciechowskiego i por. „Jelenia” Ludwika Wiechuły
(po 3 plutony, każdy po 3 drużyny) oraz 3 komp. por. „Rawicza” Władysława
Lasoty (2 plutony wraz z plutonem wsparcia/broni ciężkiej: 2 ckm wz. 30, 1 ckm
Maxim, 2 piaty, 1 granatnik oraz zwiadem konnym 1+6)
Po reorganizacji struktura II baonu Koneckiego pp AK wyglądała ostatecznie i w przybliżeniu:
d-ca baonu rtm. „Bułany” Raczkowski (poległ 29.07.1944 r. w Suchedniowie w przypadkowym starciu w trakcie obejmowania d-dztwa), kpt. „Kaktus” Tadeusz Struś (odszedł na własną prośbę), por. „Szary” Antoni Heda (początkowo desygnowany na funkcję z-cy d-cy),
z-ca d-cy baonu por. „Krzyk” Zygmunt Kiepas,
adiutant d-cy por. „Marian” Antoni Świtalski (wcześniej w oddziale ppor. „Barabasza” Sołtysiaka,
kwatermistrz por. „Narew” Edward Nadarkiewicz
kancelaria chor. „Halny” Jan Tarkowski
kapelan ks. „Zagłoba” Feliks Kowalik
lekarz „Muszeg” Sierdakowicz Stiepanjan (mjr. sow)
1/4 komp. (dca por. „Sęk” Henryk Wojciechowski) w składzie:
1 pluton (d-ca ppor. „Orkan” Stanisław Kołodziejczyk) w tym: 1 druż. (d-ca plut. pchor. „Walter” Tadeusz Chmielowski); 2 druż. (d-ca kpr. „Rubin” Bolesław Kamiński);
3 druż.(d-ca kpr. „Lawal” Tadeusz Barański);
2 plut. (d-ca ppor. „Lis” Stefan Sławiński) w tym:1 druż. (d-ca pchor. „Tygrys” Józef
3 plut. (d-ca ppor. „Kowalski” Henryk Dajer w tym: 1 druż. (d-ca kpr. pchor. „Krogulec” Tadeusz Łęcki), 2 druż. (d-ca kpr. „Piorun” Marian Stopa), 3 druż. (d-ca „Iskra” Mieczysław Krajewski)
inni d-cy drużyn: plut. „Koreja”, sierż. „Tommy” Roman Lenartowicz, plut. „Vis”, „WuWu” Bogusław Jaźwiec;
2/5 komp. (d-ca por. „Jeleń” Ludwik Wiechuła, szef komp. sierż. „Szczep” Józef Szczepanik) w składzie:
1 plut. (d-ca por. „Palma” Tadeusz Badowski) w tym: 1 druż. (d-ca sierż. „Chyży” Kazimierz Grzybowski ), 2 druż. (d-ca kpr. pchor. „Kier” Stanisław Kucharski, 3 druż. sierż. „Rogacz” Zygmunt Woźniakowski;
2 plut. (sierż./ppor. „Wrzos” Mieczysław Zasada) w tym: 1 druż. (d-ca kpr. „Wołodyjowski” Jan Siwiec, 2 druż. (d-ca plut „Korzeń” Marian Młynarczyk), 3 druż. (d-ca pchor. „Kordian”)
3 plut. (ppor. „Maruda” Bernard Wiechuła) w tym: 1 druż. (d-ca kpr. pchor. „Mały” Zbigniew Mokrzański), 2 druż. (d-ca kpr. pchor. „Bosman” Ignacy Lesiakowski),
3 druż. (d-ca kpr. „Mech” Władysław Nowak).
3/1 komp. (d-ca por. „Młot” Kazimierz Kosmal, z-ca d-cy ppor. „Czyż” Antoni Sarzyński, szef komp. wachm. „Murzyn”, potem sierż. „Wiąz” Krakowiak), w składzie:
1 plut. (d-ca ppor. „Buczyński” Stefan Bilski) w tym: 1 druż. (d-ca sierż. „Korsarz” Wacław Wrębiakowski), 2 druż. (d-ca „Balon” Bolesław Koselnik), 3 druż. (d-ca „Krogulec” Tadeusz Łęcki)
2 plut. (d-ca ppor. „Zygmunt” Zygmunt Bartkowski) w tym: 1 druż. (d-ca kpr. „Żmudzin” Henryk Polak), 2 druż. (nie ustalono), 3 druż. (nie ustalono)
3 plut. (d-ca ppor. „Milczek” Stanisław Fert), d-dców drużyn nie ustalono
6 komp. (d-ca por. „Judym” Marian Wujkiewicz) w składzie:
1 pluton (d-ca ppor. „Błyskawica” Ryszard Brodecki) w składzie 1 druż. (d-ca kpr. „Dzik” Wacław Kornecki), 2 druż. (d-ca kpr./plut. „Felek” Bolesław Niezgoda, 3 druż. (d-ca pchor. „Bukowy” Władysław Dąbek),
2 pluton (d-ca ppor. „Grad” Stanisław Kowalczyk) w tym: 1 druż. (d-ca pchor. „Lubicz” Marian Sadowski), 2 druż. (d-ca kpr. „Szczepan” Marian Kubis), 3 druż. (d-ca plut. „Miły” Stanisław Czajkowski),
3 pluton (d-ca sierż./ppor. „Żmija” Jan Cheda) w tym: 1 druż. (d-ca „Rys”, „Tygrys” Stanisław Cheda), 2 druż. (d-ca st. sierż. „Socha” Władysław Świostek), 3 druż. (d-ca kpr. „Spokojny”), inni d-cy drużyn : „Cichy” Franciszek Aleksanderek, pchor. „Mały” Zbigniew Wnuk, sierż. „Zew” Mieczysław Śliwiński;
kompania wsparcia (d-ca por. „Rawicz” Władysław Lasota) w składzie: pluton broni ciężkiej (ckm-y i piaty), zwiad konny sekcja 1 (d-ca plut. „Lot” Tadeusz Winiarski, sekcja 2 (d-ca „Antek” Antoni Gumowski), drużyna minerska (d-ca pchor. „Janusz” Mirosław Starski),
pluton łączności sierż./ppor. „Sęp” Jan Jurek, w tym łączniczki: „Sława” Stanisława Cichosz, „Zjawa”, drużyna sanitarna w składzie: „Barbara” Józefa Brogowska, „Elsinoe”, „Iza” Izabela Trzaskowska, „Scarlet”, „Basia” Barbara Kaca, „Iwonka” po wchłonięciu kilku dziewcząt z obwodu Końskie;
oficer broni – pchor. „Wicher” Mieczysław Łyżwa / sierż. „Oset” Franciszek Rurarz;
rusznikarz – kpr. pchor. „Rymwid” Maciej Radwan;
szef zaprowiantowania – plut. „Marcel” NN (Ślązak), sprawował nadzór nad zapasami żywności;
warsztaty: krawiecki, szewski;
tabory: każda kompania posiadała dwukonny wóz taborowy (do przewozu żywności i amunicji), do tego tabor batalionowy złożony z kilku wozów.
Wykaz ten wiele mówi o rozwiniętym batalionie, ilości funkcyjnych i służb. Należy koniecznie dodać, że pododdział por. „Młota” Kazimierza Kosmala przesunięto na koncentracji do I bat. 3 pp Leg. AK, pod dowództwo kpt. „Kłosa” Jerzego Wareckiego, jako 1 kompania w batalionie i w pułku. W jej miejsce dopiero 3.09.1944 r. weszła 6 komp. por. „Judyma” Mariana Wujkiewicza, nie bez wcześniejszych perturbacji. Na początku sierpnia 1944 r. dwukrotnie pododdziały pod d-dztwem por. „Krzyka” Zygmunta Kiepasa, a potem por. „Rawicza” Władysława Lasoty w trakcie powrotu na koncentrację po wypełnieniu zadania, zabierały ze sobą mniej lub bardziej liczne grupy ochotników, którzy ostatecznie zasilili szeregi formowanego 3 pp Leg. AK. Wszyscy ochotnicy musieli być uzbrojeni. To była podstawa przejścia w lasy koneckie.
Na
okres koncentracji przybyło do batalionu blisko 800 ludzi, w tym ¼ bez broni.
Tych ostatnich po kilku dniach odesłano z powrotem do konspiracji. 27.08.1944
r. wszyscy żołnierze sowieccy, jeżeli takowi jeszcze się ostali, odeszli (z
wyjątkiem „Jusufa” Szaganiadze) do formacji sowieckich bądź komunistycznej AL.
Z
kolei 28.09.1944 r. był ostatnim dniem operowania baonu por. „Szarego” Antoniego
Hedy w strukturze dywizyjnej, gdyż zgodnie z rozkazem dowództwa 2 DP AK poszczególne
oddziały batalionowe miały powrócić do macierzystych rejonów w celu
demobilizacji.
5.2 Wysiłek zbrojny i rozwiązania w zakresie taktyki walki partyzanckiej
II
Koneckiego 3 pp Leg. AK należał w kampanii letniej 1944 r., w trakcie
realizacji „Burzy-Deszczu” i „Zemsty” (kryptonimy użycia mobilizowanych sił AK
w okr. „Jodła”) do wyjątkowo „pracowitych”:
7/8.08.1944 r. – udział w akcji o
kryptonimie „Mania”, kryło się pod nim zadanie wysadzenie mostu kolejowego pod
Mroczkowem i odcinka toru w kierunku na Skarżysko;
9.08.1944 r. – w czasie obławy starcie
ubezpieczeń 2 komp. z patrolem Kałmuków w służbie niem. pod Ciechostowicami;
15.08.1944 r. – zatrzymanie samochodu
przez patrol pchor. „Janusza” Mirosława Starskiego, zdobyto kilka egz. broni,
Niemców puszczono wolno;
–
organizowanie zasadzek na transport kołowy przez patrole i zespoły żołnierzy do
tego celu wydelegowanych;
15.08.1944 r. – wypad do Skarżyska
patrolu w sile 3 żołnierzy na czele z ppor. „Szparagiem” Włodzimierzem Dalewskim, na zdobycznej platformie wojskowej przejęto z
niemieckich „Konsumów” znaczne ilości pieczywa i papierosów;
23/24.08.44 r. – nieudana próba
opanowania niemieckiego Stutzpunktu w majątku Janików przez pododdział
kombinowany w sile niepełnej kompanii pod d-dztwem ppor. „Sęka” Henryka
Wojciechowskiego, nie udało się zdobyć bronionego budynku z braku zaskoczenia,
rozbito odsiecz; w walce utracono 2 żołnierzy poległych: „Wilnianin”, „Sosenka”
Stanisław Dębowski i kilku rannych; straty n-pla 7 zabitych żołnierzy formacji
Luftnachrichtentruppe;
2.09.1944 r. – Grodzisko k/Radoszyc,
pierwszy dzień walki w obronie pacyfikowanych Radoszyc, której ciężar spoczywał na kompaniach II bat.
Koneckiego pp AK, wspieranych przez patrole NSZ i 2 pp Leg. AK; rozbito
doszczętnie fragmenty mieszanej grupy rozpoznawczej policji i Wehrmachtu,
straty własne 2 zabitych: „Korwin” Kazimierz Proskurnicki, „Zenek” Edmund
Rożnowski, ranny plut. „Samson” Józef Szczepanik; straty Niemców ocenia się na
28 zabitych;
13.09.1944 r. – Trawniki, starcie z niem.
oddziałem wojsk regularnych, który przeprowadził natarcie z dwóch kierunków;
straty własne, 3 zabitych: pchor. „Kruk” Kalikst Kwapiński, kpr. „Mech”
Władysław Nowak, „Korczyński” Czesław Kotwica, 1 ranny, „Gołąb” Kazimierz Sobutka;
16/17.09.1944 r. – rozbicie umocnionego
punktu pod Rykoszynem na przejeździe kolejowym przy wsparciu działonów piatów z
I/172 pp Leg. AK (III/3 pp Leg. AK);
straty własne 2 zabitych: plut. „Podkowa” Roman Sonik, „Czarny” Jan Makucki i
10 rannych: „Rycerz” Aleksander Gieraszko (zmarł), st. sierż. „Burza” Stefan
Jankowski, kpr. „Mały” Zbigniew Mokrzański, „Angor” Zbigniew Łaniewski, „Mokry” Józef Pniak, „Morus”
Stanisław Domagała, „Grzegorz” Henryk Bąk, „Wytrwały” Jan Rybaniec, „Wrzos”
Stanisław Wróbel, „Kozak” Wacław Kustra; po stronie n-pla 6 zabitych i 1 ranny,
pozostali zbiegli;
17(lub 18).09.1944 r. – Szewce, kilkugodzinne
starcie ze znacznymi siłami niem. jakie wprowadzono do walki; w I fazie doszło
do potyczki z niem. patrolem poszukującym drewna (2 Niemców poległo,4 zdołało
się wycofać), w II fazie zasadzka ogniowa na pluton żołnierzy niem., który
został doszczętnie rozgromiony (64 zabitych Niemców, 1 ocalał), w III fazie
ostrzał artyleryjski i natarcia piechoty;
wprowadzenie do boju I/3 pp Leg. AK, straty własne, 3 zabitych i aż 11
rannych w dwu baonach, głównie w 2 i 3 plut. komp. por. „Serwo” Bolesława
Barańskiego.
28.09.1944 r. – starcie w rej. Biadaszka z plutonem naziemnej Luftwaffe, który utracił 8 zabitych i kilku rannych; straty własne 1 zabity, „Woda” Jan Gluza i 1 ranny, „Zmierzch” Edward Szmit; zdobyto broń i oporządzenie;
5/6.10.1944 r. – w Parczówku k/Gowarczowa
starcie z niemiecką zasadzką; straty własne 1 zabity, „Poranek” Mieczysław Janas, ranni: „Grzybek”
Władysław Sokołowski, „Warneńczyk” Władysław Jagiełło;
6.10.1944 r. – gajówka Piecyki, starcie
obronne z obławą; w I fazie walki inicjatywa po stronie przeciwnika w wyniku
zaskoczenia; straty własne, 2 zabitych: kpr. „Roland” Marian Kosiak,
„Głos” Stefan Serba i 1-2 rannych;
12.10.1944 r. – pod Żarnowem, wybicie
załogi samochodu w liczbie 14 żołnierzy w przypadkowym starciu gdy na
ubezpieczenie komp. „Sęka” ochraniającej miejsce planowanego zrzutu najechali
Niemcy; tylko 3 wzięto do niewoli, zdobyto broń i oporządzenie, w tym
pancerzownicę.
Na pewno II/3 pp Leg. AK był częścią składową większych formacji na
korzyść których prowadził wszelką działalność bojową, pod komendą d-cy pułku
kpt. „Świątka” Stanisława Poredy. Stamtąd płynęły wszelkie rozkazy co do jej
kierunków. Nie było miejsca na improwizację, tak charakterystyczną we
wcześniejszych zmaganiach partyzanckich. Blisko 650 żołnierzy w szeregach
batalionu por. „Szarego” Antoniego Hedy przechodziło w walce przyśpieszoną
szkołę służby wojskowej i sztuki przeżycia na polu walki. Znacząca liczba
dokonań w walce z wrogiem nie była efektem oddolnej inicjatywy. Wynikała przede
wszystkim z aktualnego usytuowania batalionu w strukturze pułkowej np.
jako pododdział służbowy,
jako desygnowany w marszu na czoło awangardy zgrupowania.
jako desygnowany na ubezpieczenie pułku lub dywizji na kier. zagrożone ze strony okupanta. Nierzadko był to efekt aktywności bojowej ze strony Niemców dla których odzyskanie kontroli nad miejscem przebywania batalionu szaraków okazało się priorytetem. Mogło się to odbyć wyłącznie poprzez bój. Uciążliwe marsze w warunkach nocnych podyktowane zostały zmiennymi koncepcjami co do użycia skoncentrowanych sił w ramach WJ WP (Wielkich Jednostek Wojska Polskiego). Od użycia ich bezpośrednio w bitwie o Warszawę (sierpień 1944 r.) do otwarcia nowego ogniska walki w Kielcach (wrzesień 1944 r.).
Rozwiązania taktyczne dyktowały lokalne warunki.
Inicjatywa była w rękach d-cy batalionu – kompanii – plutonu – drużyny.
Akceptacja poczynań do szczebla d-cy pułku włącznie, musi być traktowana jako
rzecz niezbędna. W wojsku nie dyskutuje się nad rozkazem, ale go wykonuje.
5.3 Wnioski
Ciekawe spostrzeżenie odnotował jeden z szaraków o długim stażu partyzanckim: „Partyzanci kampanii letniej i jesiennej 1944 r. nie znali w ogóle pojęcia co znaczy zdrada, kryjąca się wśród grona bliskich sobie ludzi. Teraz dla żołnierzy każdy oficer jest swój (…) W kształtowaniu tej zdrowej atmosfery widzę dużą zasługę „Szarego”, który nigdy nie dał się wyprowadzić w pole żadnym „wtykom”. Oficerowie, przebywający z nami od kilku miesięcy, widzą w nas nie tylko podwładnych, ale i partnerów. Właśnie to partnerstwo jest czymś nowym, co torowało sobie drogę już w 1943 r. – z zahamowaniem tego procesu jesienią – i co w pełni ujawniło się w kampanii 1944 r.”[ref]Tadeusz Chmielowski, Wagary ze stenem, Łódź 2007, s. 208.[/ref]
Z diametralnie innej strony była ocena płk. „Mieczysława” Jana Zientarskiego, wyrażona po przeglądzie zgrupowań pułkowych 2 DP Leg. AK: „Jeśli chodzi o wygląd jako całość, najlepiej prezentował się 2 pułk. Poza tym wybijał się II batalion 3 pp Leg. Wyszkolenie oddziałów do walki było dobre tam, gdzie trzonem były oddziały part. Pozostałe oddziały były uzbrojonym, pospolitym ruszeniem, maszerującym czwórkami.”[ref]Ryszard Wójcik, Zarys dziejów 3 pp leg AK [w:] AK. Okręg Radomsko-Kielecki, Materiały z sesji naukowej, Kielce 1999, s. 118.[/ref]
Pomiędzy dwiema opiniami jest luka czasowa w granicach 1-2 miesięcy. Pokazuje ona jak kampania letnia 1944 r. zaważyła i zaciążyła na oddziale, w jakże diametralnie innych warunkach trwania na posterunku, znanych szarakom sprzed koncentracji. To był już inny żołnierz, pewny swej wartości ugruntowanej przelaną krwią towarzyszy broni. To byli inni d-cy kompanii i plutonów, którzy nabyli doświadczenia bojowego nie w akcjach, a w polu. Swój autorytet wspierały dokonaniami na polu walki, a nie posiadanym stopniem. Nabyli pewności siebie w dowodzeniu. II/3pp Leg. AK godnie kontynuował dorobek poprzednich wcieleń oddziału „Szarego” Antoniego Hedy.
6. 3 pp Leg. AK (po demobilizacji)
6.1 Umiejscowienie w strukturach AK, a organizacja wewnętrzna
8.10.1944 r. odwołano dowództwa i sztaby powyżej
struktur kompanijnych z zaleceniem powrotu na tereny macierzyste i szeroko
rozumianej demobilizacji. Kadra, ale i gros żołnierzy przybyłych na
koncentrację musiała powrócić do konspiracji, będąc zresztą tamże
zdekonspirowana.
Oficjalne
objęcie prerogatyw d-cy pułku przeszło na por. „Szarego” Antoniego Hedę z dn.
12.10.1944 r. rozkazem Komendanta Okr. AK Radom w części Organizacja okręgu po
akcji „Deszcz”. Porucznikowi „Szaremu”
Antoniemu Hedzie przypadł zaszczyt dowodzenia formacją partyzancką złożoną z
2-ch batalionów o zmniejszających się stanach osobowych. Przy czym, po zamianie
funkcjonującej numeracji pododdziałów I bat. (d-ca por. „Sęk” Henryk
Wojciechowski, wcześniej kpt. „Chmura” Aleksy Kasprzycki) liczył jeszcze dwie
pełne kompanie (d-cy: por. „Sęk” Henryk
Wojciechowski, por. „Jeleń” Ludwik Wiechuła) i trzecią kompanię szkieletową o
niepełnych stanach (d-ca por. „Judym” Marian Wujkiewicz), II bat. (d-ca por.
„Wąsowicz” Antoni Piwowarczyk, adiutant por. „Zawiły” Edward Długołęcki,
kwatermistrz ppor. „Ireneusz” Józef Suliga) w sile wzmocnionej kompanii ok. 150
żołnierzy. Tworzyły ją wówczas trzy szkieletowe plutony pod d-dztwem ppor.
„Zbigniewa” Władysława Piwowarczyka, ppor. „Nasza” Juliana Janickiego i ppor.
„Józwy” Józefa Dobrota. Biorąc pod uwagę warunki działania była to wciąż masa
wojska partyzanckiego, jakby nie było aż 535 żołnierzy w pułku po częściowej
mobilizacji w dn. 23.10.1944 r.
Razem z batalionem por. „Szarego” Antoniego Hedy w lasy przysuskie dotarła część tzw. grupy sztabowej (sekcja RD/radiostacja nr. 46 sierż. „Strażaka II” Kazimierza Śliwy, d-ca por. „Dunin” Czesław Borkowski, z-ca por. „Stanisław” Zygmunt Zacharski, wóz taborowy kwatermistrzostwa Korpusu, d-ca ppor. „Kostek” Piotr Kuliberda). W październiku 1944 roku w szeregi 3 pp Leg. AK wcielono kilka pododdziałów, które trafiły w Koneckie z innych terenów. Przede wszystkim trzeba wspomnieć o silnej nie tylko liczebnie (aż 96 żołnierzy) tzw. grupie wileńskiej pod dowództwem por. „Lecha” Stanisława Degurskiego, którzy zdołali się przebić na Kielecczyznę, a wywodzili się ze Zgrupowania Kampinos rozbitego w krwawym starciu pod Jaktorowem. O identycznej proweniencji była grupa partyzantów, wcielona początkowo do 6 komp. 25 pp Ziemi Piotrkowskiej pod dowództwem por. „Osucha” Zdzisława Suszyckiego. Ostatecznie, ponosząc straty niebojowe dołączyła do zgrupowania pułkowego por. „Szarego” Antoniego Hedy. Podobnie jeden z patroli przejął zespół żołnierzy, wywodzący się z obwodu Grójec oraz oddziału por. „Lancy” Bolesława Ostrowskiego, wypartego z lasów chojnowskich w lasy spalskie i opoczyńskie. Po przekroczeniu Pilicy poszukiwali oni kontaktu z miejscową konspiracją AK.
Jednakże
ciśnie się pytanie, co było zasadniczym powodem powiększenia w tak
niekorzystnym położeniu operacyjnym (permanentne działania antypartyzanckie i
to na znaczną skalę połączone z pacyfikacją terenu) stanów osobowych i powrotu
do służby wcześniej urlopowanych oficerów. Część z nich nie miała nawet
przydziału sprzed demobilizacji. Można to tłumaczyć tematem misji o krypt.
”Freston”. Z enuncjacji wynika, że 3 pp Leg. AK był brany pod uwagę, jako ta
formacja, która miała przyjąć i ochraniać stan osobowy misji. Ciężkie położenie
w jakim szczątkowy pułk znalazł się na początku listopada 1944 r. wykluczało
taki scenariusz. Uwikłany w ciągłe utarczki z nieprzyjacielem walczył bardziej
o przetrwanie i wyjście z opresji.
Po bitwie 3-5.11.1944 r. w 2 tygodnie później
nastąpił powrót w lasy niekłańskie. 21.11.1944 r. zapadła decyzja o
definitywnej demobilizacji zgrupowania pułkowego. Gros oficerów zostało
urlopowanych. W poł. listopada 1944 r. w
polu walczyło jeszcze blisko 200 ludzi zorganizowanych w 2 kompanie, a
21.12.1944 r. to co pozostało po 3 pp Leg. AK przedstawiało wartość kompanii w
składzie 3-4 szkieletowych plutonów. Do
początków stycznia 1945 r. miało przetrwać w lesie ok.120 żołnierzy, ale moim
zdaniem jest to liczba zdecydowanie zawyżona. „W grudniu [1944 r. – moja uwaga]
oddziały AK okręgu „Jodła” były rozczłonkowane na leżach zimowych na melinach.
Tylko nieliczne oddziały znajdowały się w stanie gotowości, czyli pogotowia, a
do tych myśmy bezwzględnie należeli.”
Rozwiązanie
oddziału miało miejsce w dn. 16.01.1945 r. na zbiórce w Niekłaniu w mieszkaniu
aptekarza Kasperskiego z udziałem 15 żołnierzy.
6.2 Wysiłek zbrojny i rozwiązania w zakresie taktyki walki partyzanckiej
Zaangażowanie militarne 3 pp Leg. AK, po
demobilizacji, nie należało na tle miesięcy uprzednich, od strony statystycznej
do liczących się. Sucha liczba starć jest niezwykle uboga. Ale ta liczba nie
oddaje krwawego charakteru bitew:
5.10.1944 r. – wyjście z obławy w lasach
białaczowskich uchylając się od walki; wymiana ognia, poległ strz. „Skromny” NN;
6.10.1944 r. – stracie z niemiecką
obławą koło m. Piecyki; w I fazie walki
nieprzyjaciel nie wykorzystał elementu zaskoczenia, w II fazie oderwano
się od przeciwnika, utracono 2 wozy taborowe; straty własne 2 zabitych: kpr.
„Roland” Kosior, „Głos” Stefan Szczerba; kilku rannych, w tym sierż./ppor.
„Zew” Mieczysław Śliwiński;
3.11.1944 r. – starcie z obławą
niemiecką obok gajówki Cecylia pod Wólką Zychową; oderwano się od n-pla;
5.11.1944 r. – bitwa z niemiecką obławą
w okolicy Piekła Niekłańskiego; w I fazie walki pełne zaskoczenie ze strony
przeciwnika, w II fazie zgrupowanie pułkowe tocząc walki odwrotowe oderwało się
od nieprzyjaciela; utracono definitywnie wozy taborowe; straty własne aż 11
zabitych: ppor. „Swoboda” Józef Węgrzynowski, kpr. „Jurek” Jerzy Spytek, kpr.
„Wiktor”, kpr. „Rosa” Mieczysław Ciechociński, pchor. „Bystry” Stefan Skuza,
„Bąk” Józef Cichosz, „Bryś” Grzegorz Cichosz,
„Psyche” NN, „Eros” NN; ok. 20 rannych: por. „Grad” Stanisław Kowalczyk
(zmarł po operacji), „Rykoszet” Franciszek Cichosz, „Dym” Mieczysław Sołtys,
„Pogoń” Edward Kiełczewski, „Kot” NN oraz 29 wziętych do niewoli (gł. z
Kampinosu) ppor. „Ireneusz” Józef Suliga, „Lotaryńczyk” NN (nar. belgijskiej, uciekinier
ze służby niem.), sanitariuszki: „Marysia”, „Lucynka”, „Janka” ;
10.11.1944 r. – likwidacja na postoju
volksdeutscha nazwiskiem Majewski;
Jesień 1944 r. dla partyzanckiej formacji pułkowej por. „Szarego” okazała się niezwykłym doświadczeniem. Oto bowiem stroną atakującą nie byli bynajmniej już szaracy, ale wróg. Taka sytuacja dla partyzanta jest śmiertelnym niebezpieczeństwem i w dłuższym przedziale czasowym nie do utrzymania. „Tylko dzięki doświadczeniu d-cy pułku por. „Szaremu”, jego śmiałym i przemyślanym manewrom taktycznym mógł pułk tak długo maszerować w terenie naszpikowanym dywizjami wojsk niemieckich, lecz nie na wiele zdała się mądra taktyka d-cy zdobyta już wcześniej w partyzanckim działaniu w 1943 r., skoro wycieńczony wskutek niedożywienia żołnierz, a przy tym wymęczony długimi marszami, marznący w chłodach październikowych i listopadowych nocy, zaczął zapadać coraz częściej na zdrowiu”[ref]Ziębora, Relacja…, s. 155.[/ref] Nie ma co ukrywać, są granice ludzkich możliwości. Także dotychczas uprawiana taktyka zalegania w trudno dostępnych ostępach leśnych i uchylania się od walki zaczęła zawodzić. Przeciwnik tym razem okazał się niezwykle zdeterminowany, aby osiągnąć sukces taktyczny i operacyjny – zlikwidować zagrożenie na tyłach frontu, na jego bliskim zapleczu.
Determinacja szaraków, by zachować gotowość do boju
w tak niekorzystnym położeniu zasługuje ze wszech miar na szacunek. Jeszcze raz
okazało się, jak nieocenione jest posiadanie zaplecza dla leśnych żołnierzy w
postaci konspiracji. Z tego zasłynęła
AK, która nie spieszyła się ze zbrojnym wystąpieniem, dopóki nie zbuduje
podstawy w terenie. Bazami dla szaraków
w listopadzie – grudniu 1944 i w styczniu 1945 r. były: gajówka Cisowe, kopalnia Motyki przy
Skłobach, kopalnia Łopata k/Chlewisk oraz wsie Januchty, Paruchy, Wólka
Zychowa.
W dotychczas
dobrze naoliwionej maszynerii, jaką był oddział por. „Szarego” Antoniego Hedy
można było wyczuć drgania, zgrzyty i niedomagania. Zmiany w taktyce walki
niemieckich formacji rzucanych do przeprowadzenia operacji antypartyzanckich
nie spotkały się z kontrakcją. Pułk por.
„Szarego” dwukrotnie znalazł się w opałach z racji zaskoczenia przez
przeciwnika. Nie potrafił wróg jednakże tego czynnika wykorzystać na polu
walki. Dodać należy, że przeciwnikiem partyzantów były przeważnie związki
taktyczne złożone z żołnierzy wywodzących się z terenów Związku Sowieckiego.
Okazali się groźnym przeciwnikiem, gdyż nie obawiali się wkraczania do masywów
leśnych. Poruszali się częstokroć fragmentami lasu o trudnej dostępności i
które dotąd były słabiej ubezpieczane. Wszystkie szczeble dowódcze w 3 pp Leg.
AK, nie dość, że osłabione demobilizacją to zachowały się rutynowo. A rutyna na
polu walki zabija. O zmęczeniu materiału ludzkiego przedłużającą się kampanią
niech nie wspomnę. Zaskoczenie oddziału w I fazie walki pod Piecykami oraz
następnie w bitwie koło Piekła Niekłańskiego jest tego konsekwencją. Opanowanie
i doświadczenie szaraków na wszystkich szczeblach pozwoliło oddziałowi wyjść z
opresji. Inna sprawa, że okrutny wróg nie potrafił wykorzystać luk w
działaniach obronnych, a szaracy przejmując z jego rąk inicjatywę
potrafili wyrwać się z okrążenia. Szczególnie
bitwa listopadowa okazała się w skutkach pyrrusowym zwycięstwem. Zachowana
została mobilność i zwartość oddziału, ale koszt w utracie siły żywej (zabici,
ranni, wzięci do niewoli) wprost przerażający. Dotyczył liczby aż 60 żołnierzy, w tym połowa wywodząca
się ze Zgrupowania Kampinos rozbitego w bitwie pod Jaktorowem. Również powstały
błędy w dowodzeniu formacją pułkową. II batalion por. „Wąsowicza” Antoniego
Piwowarczyka, z braku rozkazów, wszedł do walki po odgłosach boju. Por. „Szary”
Antoni Heda utracił kontakt z tym pododdziałem. Jest to świadectwo w jak
ciężkim położeniu byli szaracy popołudniem i wieczorem 5.11.1944 r. D-cy
szczątkowego 3 pp Leg. AK i tym razem dopisało szczęście, nieodłączny atrybut
przeżycia na polu walki.
6.3 Wnioski
Niepełny 3 pp Leg. AK pod d-dztwem por. „Szarego” Antoniego Hedy od października 1944 r. walczył w sytuacji pełnej kontroli wroga nad terenami gdzie operował, nade wszystko w obszarze pow. koneckiego. Pacyfikacja trwała nieprzerwanie. Niemcy na dużą skalę wprowadzili do akcji antypartyzanckich formacje wyspecjalizowane, posiadające doświadczenie bojowe w tego rodzaju walce. Na likwidację i zubożenie bazy dla partyzantów nakładało się nasycenie miejscowości wojskiem frontowym. Do bitwy koło Piekła Niekłańskiego można jeszcze mówić o gotowości pułku do walki, zresztą kosztem znacznych ofiar. Po tym starciu musiał nastąpić zanik aktywności bojowej. Sytuacja militarna, warunki atmosferyczne (zbliżająca się zima), coraz gorsza kondycja psychofizyczna żołnierza, wymusiła taką, a nie inną decyzję, aby nie marnować niepotrzebnie zasobów ludzkich, które mogły jeszcze przydać się w przyszłości. Wg. plut. pchor. „Waltera” Tadeusza Chmielowskiego: „Zostając w lesie nie wierzyliśmy już w ponowne zorganizowanie się do powstania narodowego.”[ref]Chmielowski…., s. 201.[/ref]
Na szczególną uwagę zasługuje fakt dotrwania w
szczątkowej formie oddziału do ofensywy sowieckiej w styczniu 1945 r. Rozkaz
ostatniego d-cy AK gen. „Niedźwiadka” Leopolda Okulickiego z 19.01.1945 r. o
rozwiązaniu AK, od strony formalnej kończy istnienie oddziału kpt. „Szarego” Antoniego Hedy. Do legendy przeszli
jako szaracy.
Epilog[ref]Treść rozdziału to poprawiona i uzupełniona wersja podrozdziału pt. Napad na więzienie w Kielcach z pracy dyplomowej (magisterskiej) mojego autorstwa pt. Antoni Heda ps. „Szary” jako organizator i dowódca partyzancki, obronionej w 1985 r. w Inst. Historycznym UW Studium Zaoczne, pod kierunkiem naukowym prof. Tadeusza Jędruszczaka.[/ref]
W nocy 4/5.08.1945 r. miało miejsce uderzenie na
więzienie w Kielcach, zgrupowania DSZwK (Delegatura Sił Zbrojnych w Kraju) pod
d-dztwem kpt. „Szarego”. Akcję tę należy zaliczyć do wybitniejszych osiągnięć
Antoniego Hedy, jako d-cy partyzanckiego ze względu na skale trudności. Kielce,
będące miastem wojewódzkim posiadały silny garnizon: funkcjonariusze
Wojewódzkiego UB i Wojewódzkiej Komendy MO, silne i liczne oddziały LWP oraz
Armii Czerwonej, 8 specjalny pułk KBW (stacjonujący ok. 2,5 km za
miastem).
Akcja
kielecka była fragmentem szerszej operacji w ramach której oddziały poakowskie
i NSZ atakowały miejsca odosobnienia, gdzie przebywali żołnierze AK, BCh i NSZ
(więzienia, areszty śledcze, obozy itd.). W 1945 r. na Kielecczyźnie miały
miejsce uderzenia w Częstochowie (31.03/1.04), w Kozienicach(5/6.05), w Pińczowie
(3/4.06) , w Radomiu (9/10.09.).
Decyzję o dokonaniu ataku kpt. „Szary” podjął ostatecznie w 2 poł. czerwca 1945 r., po spotkaniu i odprawie z inspektorem mjr. „Kosem” Stefanem Gądzio. Znaczący wpływ miały też represje władz reżimowych na wielu przedstawicielach rodziny. Dwaj bracia Stanisław i Jan Chedowie zostali zamordowani na śledztwie prowadzonym przez żydokomunę z UB. Pretekstem do tak znacznych represji była udana akcja grupy „Żelaznego” Józefa Chedy na gorzelnię w majątku Prędocin.
W oparciu o opracowany przez siebie ramowy, trzypunktowy plan rzygotowań:1. wyszukanie ludzi i ich dobór, 2.ustalenie miejsca koncentracji, 3. przydzielenie zadań i ich wykonanie, przystąpił z energią do jego rywalizacji. Jeszcze w czerwcu 1945 r. w gajówce Pogorzałe odbyła się narada z udziałem por. „Zygmunta” Zygmunta Bartkowskiego, ppor. „Krogulca” Tadeusza Łęckiego, por. „Szparaga” Włodzimierza Dalewskiego, sierż. pchor. „Niegolewskiego” Wacława Borowca, na której omówione zostały nastroje w terenie. Uczestnicy ustnie zdali kpt. „Szaremu” sprawozdania z możliwości mobilizacyjnych oraz zobowiązali się do wystawienia: por. „Zygmunt” ok. 40 żołnierzy, ppor. „Krogulec” ok. 50 żołnierzy, por. „Szparag” ok. 10 żołnierzy.[ref]Protokół przesłuchania w charakterze podejrzanego Antoniego Chedy przez of. śledcz. PUBP w Końskich por. Józefa Kurnulala w dn. 2.08.1949 r., Arch. Sądu Woj. m. st. Warszawy, Wydz. IV K, Akta Sądowe nr. 135/58, k. 24-25.[/ref] Ostateczne liczby odnośnie zmobilizowanych ludzi miały być przekazane kpt. „Szaremu” do 20.07.1945 r. Na początku lipca ostatni d-ca 3 pp Leg. AK rozdzielił zadania oficerom, z którymi zdołał nawiązać kontakty konspiracyjne:
1.
por. „Sęk” Henryk Wojciechowski – mobilizacja etapami dawnego II/3 pp Leg. AK;
2.
por. „Narew” Edward Nadarkiewicz – utrzymanie łączności pomiędzy konspiracją
zaangażowaną w przygotowania w Skarżysku Kamiennej, Suchedniowie i Kielcach;
3.
por. „Szparag” Włodzimierz Dalewski – rozpracowanie więzienia od strony minerskiej,
rozpoznanie wstępne terenu akcji, ustalenie dyslokacji oddziałów reżimowych i
sowieckich;
4.
sierż. „Oset” Franciszek Rurarz – dostarczenie broni (przekazał z
konspiracyjnych magazynów m.in.: 3 piaty, 3 ckm, kilka pm, trotyl i amunicję).
Byli też jego podkomendni z czasów okupacji niemieckiej, którzy z różnych powodów odmówili czynnego uczestnictwa. Jednocześnie za pośrednictwem inspektoratów DSZwK w Skarżysku i w Radomiu kpt. „Szary” Antoni Heda uzyskał kontakt z d-cami oddziałów leśnych: por. „Ostrolotem” Henrykiem Podkowińskim i por. „Harnasiem” Stefanem Bembińskim. Zostali oni podporządkowani jemu na czas operacji. Wystawili oni pododdziały w sile ok. 80 żołnierzy.[ref]Protokół przesłuchania Antoniego Chedy przez of. śledcz. WUBP w Kielcach por. Ludwika Skowronka w dn. 7.05.1949 r. Arch. Sądu, Akta…, k. 112.[/ref]
Ogółem
do planowanej akcji desygnowano blisko 200 zdeterminowanych ludzi z doświadczeniem
bojowym z dawnego 3 pp Leg. AK i 72 pp
AK.
W oparciu o informacje wywiadowcze
dostarczone przez por. „Szparaga” Włodzimierza Dalewskiego i „Mściciela”, kpt.
Antoni Heda w ciągu dwu tygodni opracował już nie ramowy a szczegółowy plan
uderzenia. Składał się on z 4-ch zasadniczych punktów:
1)
koncentracja zgrupowania (miejsce i czas, sprawdzenie ludzi i broni,
aprowizacja, zapoznanie z akcją);
2)
przerzut zgrupowania na pozycje wyjściowe do ataku (samochodami);
3)
właściwe uderzenie z podziałem na grupę szturmową i osłony (ubezpieczenie);
4) odskok po akcji (odwrót).[ref]Protokół przesłuchania Antoniego Chedy przez of. śledcz. WUBP w Kielcach por. Ludwika Skowronka w dn. 7.05.1949 r., Arch. Sądu… Akta…, k. 114-115.[/ref]
Warto i trzeba dodać, że w trakcie przygotowań,
dwukrotnie wydzielone zespoły żołnierzy dokonały ekspropriacji środków
pieniężnych w placówkach bankowych w Warszawie i w Łodzi. Miały one służyć
zakupowi żywności i wypłaty żołdu.
24.07.1945 r. w lasach chlewiskich nastąpił I etap mobilizacji. Stawiły się pododdziały por. „ Zygmunta” Zygmunta Bartkowskiego, por. „Sęka” Henryka Wojciechowskiego, sierż. pchor. „Niegolewskiego” Wacława Borowca. W tym samym czasie w lasach koło Suchedniowa trwała mobilizacja pododdziału osłonowego por. „Krogulca” Tadeusza Łęckiego w sile kilkudziesięciu ludzi. Razem zgrupowanie liczyło ok.180 żołnierzy uzbrojonych w: 17 km-ów, 130 peemów, ok. 50 kb, 3 piaty oraz znaczne ilości trotylu.
D-dztwo nad nimi spoczywało w rękach por. „Sęka” Henryka Wojciechowskiego.[ref]Protokół przesłuchania Antoniego Chedy przez of. śledcz. WUBP w Kielcach por. Ludwika Skowronka w dn. 12.05.1949 r., Arch. Sądu… Akta… k. 126.[/ref]
Na
tym etapie przygotowań wydatnej pomocy udzielili: por. „Kowalski” Henryk Dajer (dostarczenie na
miejsce piatów), kpr. pchor. „Stan” Stanisław Krawczyk i kpr. „Choinka” NN (odpowiedzialni za mobilizację
swoich ludzi). Morale partyzantów było b. wysokie, mimo że nie byli poinformowani
o celu akcji. Ogółem mobilizacja przebiegła sprawnie i bez większych zakłóceń.
Objęła do 200 żołnierzy. Świadczy to o zdolnościach organizacyjnych kpt.
„”Szarego”, podlegających jemu oficerów, jak również o wielkości
przedsięwzięcia.
Antoni
Heda po otrzymaniu meldunków o zakończeniu mobilizacji, zarządził koncentrację
całości sił w lasach dalejowskich w odl. 5 km od wsi Kruki na dzień 4.08.1945
r. do godz.11:00. Przegrupowanie nastąpiło również bezproblemowo, pomimo że
pododdziały pod komendą por. „Sęka” miały do pokonania znaczną odległość.
Oddziały radomskie przybyły na samochodach. Rankiem 4.08.1945 r. na
koncentracji, już z udziałem kpt. „Szarego” dokonano przeglądu ludzi i broni,
usuwając na miejscu zauważone braki i niedociągnięcia. Wszyscy żołnierze
otrzymali żołd w wysokości 2000 zł za planowane 4 dni operacji.
Zgrupowanie
wywodzące się z byłego 3 pp Leg. AK i 72
pp AK, było ostatecznie uzbrojone w: 3 piaty, 20 km, 130 pm (w tym prod.
bryt.), 100 kb, granaty i materiał wybuch. W przeddzień koncentracji por.
„Szparag” Włodzimierz Dalewski przeprowadził rekonesans w Kielcach, odnośnie
stwierdzenia sygnałów świadczących o posiadanych przez władze reżimowe
wiadomościach o zamierzonym uderzeniu, np. wzmożony ruch pojazdów, wzmocnienie
sił w mieście i ochrony więzienia.
Po zakończeniu przygotowań kpt. „Szary” Antoni Heda
dokonał reorganizacji zgrupowania pod kątem przydzielonych zadań, na:
1.
pododdział szturmowy w sile 40 żołnierzy (d-ca por. „Szparag” Włodzimierz
Dalewski, saper);
2.
pięć pododdziałów ubezpieczających miejsce akcji:
a) por. „Sęka” Henryka Wojciechowskiego od
strony KW MO;
b) por. „Ostrolota” Stanisława
Podkowińskiego od strony kościoła;
c) por. „Harnasia” Stefana Bembińskiego od
strony wojsk sowieckich, w południowej
części parku;
d) por. „Zygmunta” Zygmunta Bartkowskiego
zabezpieczenie drogi odwrotu;
e) sierż./pchor. „Niegolewskiego” zerwanie łączności zewnętrznej i wewnętrznej.[ref]jak poprzednio[/ref]
Kpt. „Szary” z obstawą (6 żołnierzy) miał przebywać przy grupie szturmowej. Dowódcom poszczególnych grup przydzielono przewodników. Niektórzy z nich, prawdopodobnie przebywali w Kielcach, aby na bieżąco monitorować sytuację na terenie planowanego działania. Jednocześnie wydzielona grupa przystąpiła do wykonania 2 pkt. planu, tzn. zdobycia środków transportu do przerzutu zgrupowania na pozycje wyjściowe do ataku. Przez cały dzień 4.08.1945 r. na szosie Skarżysko Kamienna – Kielce zatrzymywano samochody ciężarowe. W zorganizowaną zasadzkę wpadło 16 pojazdów, w tym kilka z 8 pułku specj. KBW i Wojewódzkiego UB. Zatrzymanych zostało ok. 60 osób, w tym 8 żołnierzy KBW, 10 członków PPR i 4 funkcjonariuszy UB.[ref]jak poprzednio[/ref] Ci ostatni natychmiast trafili przed oblicze kpt. „Szarego”, który przesłuchał ich m.in. na okoliczność zatrzymanych kilka miesięcy wstecz członków rodziny Antoniego Hedy. Wszyscy czterej funkcjonariusze UB: Zdzisław Ciach, Wacław Góra, Kazimierz Mikołajczyk i Zygmunt Zyguła, przyznali się do udziału w operacjach skierowanych przeciwko żołnierzom AK, BCh i NSZ. Wyrokiem 9 osobowego sądu polowego, stosunkiem głosów 8:1 zostali skazani na karę śmierci. Wyrok wykonała sekcja egzekucyjna, o godz.19-ej ok.300-400 m od zwijanego obozowiska.[ref]patrz przypis 30[/ref] Również „Balon” Bolesław Koselnik z oddziału por. „Zygmunta” Zygmunta Bartkowskiego zmuszony był zastrzelić jednego z zatrzymanych, pragącego zbiec. Pracował prawdopodobnie dla UB.
O godz. 21:00, 4.08.1945 r. zgrupowanie DSZwK pod
d-dztwem kpt. „Szarego” Antoniego Hedy na 14 samochodach opuściło miejsce
koncentracji i udało się w kierunku Kielc. Samochód z d-cą był trzecim w
kolumnie, którą poprzedzał na motocyklu por. „Narew” Edward Nadarkiewicz do
przejazdu w m. Łączna. Po drodze partyzantów dwukrotnie minęły kolumny wojsk
sow. i raz kolumna z UB.
Około
godz. 23:00 całość zgrupowania dotarła do miasta na Pl. Katedralny. Wszystkie
podod-działy sprawnie i szybko zajęły stanowiska wyjściowe do ataku:
1)
por. „Ostrolota” w rejonie katedry, zabezpieczając wylot tamtejszych ulic;
2)
por. „Harnasia” Stefana Bembińskiego w mundurach LWP na skraju parku u zbiegu ulic Solnej –
Staszica – Zamkowej, ubezpieczając się
bronią masz. od strony Wojewódzkiego UB i wojsk sow.;
3)
por. „Sęka” Henryka Wojciechowskiego w parku ubezpieczając się od strony KWMO,
4 pp LWP i 8 specjalnego pułku KBW
stacjonującego za miastem;
4)
sierż./pchor. „Niegolewskiego” po opanowaniu poczty przy zbiegu ulic
Sienkiewicza – Hipotecznej – Leonarda i zniszczeniu węzła łączności, blokowała
bronią masz. koszary baonu szturmowego KWMO przy ul. Zagórskiej;
5)
por. „Zygmunta” Zygmunta Bartkowskiego przygotowała podwody dla rannych,
ubezpieczając główne kierunki odwrotu na południowy-wschód oraz utworzenie
obrony okrężnej w rejonie Zagórza k/Kielc i patrolowanie przedmieść miasta;
Uderzenie rozpoczęło się o godz. 23:30 ostrzelaniem z piatów bramy więziennej od strony katedry. Została rozbita 2 strzałami i przy użyciu ładunku wybuchowego. Po ich rozbiciu grupa szturmowa złożona z ochotników, m.in. por. „Szparaga”, plut. pchor. „Wichra” Mieczysława Łyżwa, „Ląd”, „Rubin” Bolesław Kamiński, „ Ryś” Ryszard Mors, „Korsarz-Pirat” Wacław Wrębiakowski, „Twardy”, „Mały”, wtargnęła na podwórze więzienne gdzie ostrzelała ich warta (1+ 20 żołnierzy KBW), głównie z I piętra budynku pojedynczymi strzałami.[ref]Protokół przesłuchania świadka Władysława Szymańskiego przez of. śledcz. 4 Oddz. ZI KBW w Kielcach Sokół-Kutyłowskiego w dn.5.08.1945 r., Arch. Sądu, Akta…, k. 2.[/ref] W ciągu niespełna 20 min. opór został złamany, a drzwi wejściowe do gmachu więzienia wysadzone trotylem. Do zaprzestania oporu przez wartę przyczyniły się nawoływania żołnierzy od „Szarego”, żeby zaprzestać strzelania, bo są Polakami. Po wysadzeniu drzwi prowadzących na oddziały więzienne grupa szturmowa z braku kluczy, ładunkami trotylu, łomami musiała wyłamywać drzwi od cel, także przy pomocy przybywajacych w nich od wewnątrz. Czynności te zajęły żołnierzom ok. 2 godzin.[ref]Protokół przesłuchania Antoniego Chedy przez of. śledcz. WUBP w Kielcach por. Ludwika Skowronka w dn.13.05.1949 r., Arch. Sądu, Akta…, k. 130.[/ref]
W tym samym czasie dochodziło do starć ogniowych
grup ubezpieczenia. Ich zmasowany ogień na gmach Wojewódzkiego UB, koszary
baonu szturmowego KWMO uniemożliwił znajdującym się w nich funkcjonariuszom
reżimowym podjęcie jakichkolwiek działań zaczepnych. Również wojska sowieckie
powiadomione przez łączników UB, prowadziły jedynie działania osłonowe,
ryglując bronią maszynową dostęp do niektórych rejonów miasta. O godz. 02:30
kpt. „Szary”, będąc ranny, zarządził odwrót. Aby zapobiec pościgowi,
zgrupowanie wycofało się trzema kolumnami:
1)
por. „Harnasia” Stefana Bembińskiego z grupą szturmową por. „Szparaga”
Włodzimierza Dalewskiego w kierunku na m. Klon w lasach zagnańskich;
2)
por. „Sęka” Henryka Wojciechowskiego w kierunku lasów daleszyńskich;
3) por. „Zygmunta” Zygmunta Bartkowskiego w kierunku na Zagnańsk i lasy dalejowskie.[ref]Protokół przesłuchania Antoniego Chedy przez of. śedcz. WUBP w Kielcach por. Ludwika Skowronka w dn. 11.05.1949 r., Arch. Sądu, Akta…, k.118.[/ref]
O dezorientacji formacji reżimowych i całkowitym
zaskoczeniu przez żołnierzy byłego 3 pp Leg. AK i byłego 72 pp AK, niech
świadczy fakt, że jeszcze po wycofaniu zgrupowania DSZwK trwała w Kielcach
strzelanina do godz. 03:00, a miasto było oświetlone rakietami sygnałowymi. Na
miejscu akcji pozostały tylko rozrzucone ulotki. Dopiero ok. pół godz. po
odwrocie szaraków wkroczył do Kielc dywizjon kaw.(85 ludzi) z 8 specj. pKBW.
Zarządzony pościg nie dał rezultatu. Tylko koło Zagórza doszło do krótkotrwałej
wymiany ognia z jedną z wycofujących się grup. Odwrót każda z kolumn prowadziła
na własną rękę. Broń ciężka, w celu przyśpieszenia odskoku, była skrywana przez
poszczególnych żołnierzy. Nosiła znamiona improwizacji.
Ogółem uwolniono 376 uwięzionych, w tym 50 kobiet,
m.in. ppłk. „Lina” Antoniego Żółkiewskiego (b. d-ca 2 DP Leg. AK, zmarły w
trakcie akcji na zawał serca), mjr. „Siwego” Michała Mandziarę (szef sztabu 2
DP Leg. AK, zdołał opuścić kraj), por. „Jelenia” Ludwika Wiechułę (cichociemny,
b. d-ca 5 komp. II/3 pp Leg. AK, przeszedł granicę). Większość spośród
uwolnionych po dojściu do m. Zagórze k/Kielc została rozpuszczona. Z braku
materiałów wybuchowych 3 cele z uwięzionymi
nie zostały otworzone. Wraz ze zgrupowaniem odeszło 10 spośród 15 rozbrojonych
żołnierzy KBW, pełniących wartę w więzieniu.
Pomieszczenia więzienne w czasie ataku uległy poważnym zniszczeniom. Koszty remontu oszacowano na sumę 25 037 zł.[ref]Pismo wyst. przez więzienie w Kielcach do Nacz.Wydz. Śledcz. WUBP w Kielcach z datą 1.06.1949 r., Arch. Sądu, Akta…, k. 72.[/ref] Straty atakujących żołnierzy zgrupowania dawnego 3 pp Leg. AK i 72 pp AK wyniosły zaledwie 1 zabity (pchor. „Krogulec” Tadeusz Łęcki i 5 rannych, m.in. „Sum” Tadeusz Derfel.[ref]Protokół przesłuchania świadka Boleslawa kamińskiego przez of. śledcz. PUBP w Starachowicach Józefa Ba-niasa w dn.7.09.1949 r.[/ref] Straty strony reżimowej: 2 zabitych (lejtn. sow. Michaił Azwiercjanow i funkcjonariusz I Komisariatu MO Stanisław Buduła) oraz 7 rannych (nacz. więzienia Konstanty Mastalerz, szef PUBP Kielce Aleksander Bubla, funkcjonariusz UB Lech Jamróz i Jerzy Witek, żołnierze KBW Jerzy Wilczek i Alfred Harosł).
W dniach 5-6. 08.1945 r. nastąpiła stopniowa demobilizacja zgrupowania kpt. „Szarego” Antoniego Hedy. Gros żołnierzy przeszło do konspiracji przed władzami reżimowymi. W trakcie przewodu sądowego przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Kielcach kpt. „Szary” Antoni Heda o akcji kieleckiej wyraził opinię: „liczyłem na szybkość działania, że ochrona więzienia będzie zaskoczona i oporu żadnego nie będzie”.[ref]Przewód Sądowy,Wyjaśnienia osk. Antoniego Chedy przed WSR w Kielcach. Arch. Sądu. Akta…, k. 299.[/ref]
Jan Kaim – wielki patriota, bezgranicznie oddany sprawom Ojczyzny, całe swe życie poświęcił walce o wolną Polskę. Za swą działalność więziony, torturowany. Należy do ofiar komunizmu, zgładzony w bestialski sposób w więzieniu na Rakowieckiej. Wśród więźniów zyskał miano „Męczennika Mokotowa”. Jedyną jego winą była bezgraniczna miłość do Ojczyzny, obrona wartości chrześcijańskich i narodowych oraz przeciwstawianie się sowietyzacji Polski. Wychowany w duchu chrześcijańskim i patriotycznym był zdecydowany poświęcić wszystko w imię tych wartości. I tak też się stało, oddał życie w imię zasad, które dla niego były najważniejsze.
Jan Kaim syn Pawła i Marii z domu Kiepas, urodził się w Starosiedlicach 17 września 1912 roku. Miał trzech braci: Antoniego, Stanisława i Władysława, dwie siostry Marię i Zofię oraz siostrę przyrodnią Ewę. Jan Kaim naukę pobierał w Starosiedlicach, Iłży, Nowogródku, Drohiczynie i w Kobryniu, gdzie w 1931 r. uzyskał maturę. Od września 1932 r. do września 1933 r. odbył zasadniczą służbę wojskową w Brześciu nad Bugiem. Mimo trudnych warunków materialnych (ojciec zmarł w 1930 r.) pragnął uczyć się dalej. Od 1933 r. do 1939 r. (z przerwami na pracę) studiował na Wydziale Inżynierii Lądowej i Wodnej Politechniki Lwowskiej. Już w czasie studiów brał czynny udział w działalności organizacji studenckich oraz w ruchu narodowym. W 1939 r. uzyskał absolutorium, ale przed wybuchem wojny nie zdążył złożyć egzaminu dyplomowego.
W pierwszej powszechnej mobilizacji 31 sierpnia 1939 r. zostaje powołany do wojska i przydzielony do 35 p.p. w Brześciu. W szeregach tego pułku walczył z Niemcami m.in. pod Kockiem, Wolą Guławską i Krzywdą. W tym pułku od 31 sierpnia do 17 września był dowódcą drużyny. Po rozbiciu pułku pod Brześciem wycofał się do Drohiczyna Poleskiego, gdzie wstąpił do 81. pp w GO gen F. Kleeberga, pełniąc tam funkcję zastępcy dowódcy plutonu. 7 października, po kapitulacji oddziału pod Krzywdą dostał się do niewoli niemieckiej, z której zbiegł 10 października 1939 r. w Łukowie. Następnie przedostał się do Niska, a stamtąd na tereny rodzinne do Starachowic, gdzie mieszkał do 30 listopada 1942. W listopadzie 1939 r. Jan Kaim wstąpił do Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW), w której pełnił funkcję kierownika organizacyjnego powiatu starachowickiego i organizował oddziały NOW. Stoczył wiele walk z Niemcami na terenie Kielecczyzny (Starachowice, Iłża, Radom). Wykazywał w nich ogromną odwagę i determinację. Pod jego dowództwem walczył również jego młodszy brat Stanisław, który zginął w wieku 19 lat w czasie walk w rejonie Końskich.
W październiku 1942 r. w ramach akcji scaleniowej,
NOW weszła w skład AK. Od 1 grudnia 1942 r. do 15 lutego 1943 r. Jan Kaim
mieszkał w Radomiu, gdzie był dowódcą plutonu NOW-AK. Zagrożony wsypą przeniósł
się do Warszawy, gdzie pod pseudonimem „Wiktor” został dowódcą plutonu
specjalnego (rekwizycyjnego) przy KG NOW. W lutym 1943 r. w Warszawie został
zaprzysiężony na rotę AK.
W
czerwcu 1943 r. dowodził akcją rozbrojenia załogi niemieckiej w majątku
Zakrzówek, pow. Radom. Został wówczas ranny w obojczyk. Od listopada 1942 r. do
czerwca 1944 r. dowodził wielokrotnie akcjami konfiskaty towarów niemieckich na
potrzeby organizacyjne.
W
maju 1944 r. w domu w Warszawie przy ul. Złotej został aresztowany przez Gestapo
(wraz ze swoją siostrą Marią, która kierowała Narodową Organizacją Wojskową
Kobiet i była kurierką Komendy Głównej NOW). Jan Kaim oraz jego siostra Maria
zostali osadzeni w więzieniu na Pawiaku i poddani brutalnemu śledztwu. Podczas
śledztwa nikogo nie wydali. W „Kedywie” rozważano ich odbicie, ale 30 lipca
1944 r. Jan Kaim został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Gross-Rosen, a
Maria Kaim dzień później do Ravensbruck. 17 września Jan Kaim został
przetransportowany do KL Mauthausen, skąd po miesiącu został przeniesiony do KL
Linz, gdzie przebywał do końca wojny.
Dnia
5 maja 1945 obóz został oswobodzony przez wojska amerykańskie, w
wyniku czego również Jan Kaim odzyskał wolność. Do 2 lipca przebywał w Ośrodku
Polskim w Linz, po czym transportem repatriacyjnym powrócił do kraju, aby
rozpoznać nastroje społeczeństwa oraz rozeznać możliwości działania Stronnictwa
Narodowego.
Polska wyzwolona spod
okupacji niemieckiej, znajdowała się pod okupacją sowiecką. Jan Kaim zaczyna
intensywną działalność na rzecz uwolnienia Polski od obcych wpływów. Dla niego
walka się nie skończyła, bo Polska nie była jeszcze wolna. Nigdy nie pogodził
się z perspektywą wprowadzenia w Polsce ustroju komunistycznego. Zdecydowany
był walczyć o pełne wyzwolenie, nie mógł pogodzić się z narzuconym Polsce
zbrodniczym ustrojem komunistycznym, zniewalającym naród.
Jan
Kaim organizuje więc sieć dla przeciwstawienia się wprowadzeniu reżimu
komunistycznego. Wyjeżdża z kraju jako kurier władz Rzeczypospolitej i
emisariusz Stronnictwa Narodowego (SN) na uchodźstwie, aby organizować łączność
między władzami SN w kraju i na emigracji.
Nawiązuje
kontakty z działaczami głównych miast na terenie całego kraju. W kraju
organizacja ta została zdelegalizowana przez władzę komunistyczną, a
aktywizacja członków Stronnictwa Narodowego była bardzo utrudniona z powodu
licznych aresztowań oraz z powodu obaw przed represjami aparatu bezpieczeństwa.
Po rozeznaniu sytuacji w
kraju, nawiązuje kontakty z delegaturą rządu londyńskiego oraz kierownictwem
Stronnictwa Narodowego. Przybywa do Monachium, Frankfurtu, Meppen, Paryża.
Spotyka tam dywizję gen. Maczka i nawiązuje kontakty z delegaturą rządu
londyńskiego oraz kierownictwem Stronnictwa Narodowego. Wszędzie szuka
kontaktów i organizuje sieć dla przeciwstawienia się wprowadzeniu komunizmu.
W tym okresie Jan Kaim używa
pseudonimów „Filip” i „Wiktor”. Wielokrotnie przyjeżdża do
kraju z dyspozycjami rządu londyńskiego oraz by organizować zerwaną sieć informacyjną.
Przeprowadza również na Zachód zagrożonych aresztowaniem działaczy SN. Niestety
nie trwa to długo. Ostatni raz przekracza granicę 4 listopada 1947 r. w okolicach Szczecina. W
Szczecinie oraz w wielu innych miastach całego kraju usiłuje nawiązać łączność
z działaczami SN, ale wielu jest już aresztowanych. Zasadzka na Jana Kaima jest
już przygotowana; cały czas jest śledzony. Po wykonaniu
zadania, gdy ma wyjechać z kraju, w dniu 24 listopada zostaje aresztowany w
Szczecinie i osadzony w więzieniu w Warszawie na Mokotowie.
W więzieniu Jan Kaim traktowany jest jak największy zbrodniarz; nie pozwalano mu na żadne kontakty z rodziną. Bestialskie metody, jakie wobec niego stosowano oraz okrutne tortury sprawiły, że zyskał miano „Męczennika Mokotowa”. Nawet po wydaniu wyroku śmierci nie zezwolono na widzenie z matką, nie przekazano jej żadnych rzeczy osobistych. Matka do końca swego życia miała nadzieję, że jej syn żyje, bo dlaczego mieliby go stracić? Za co miałby dostać karę śmierci? Przecież nigdy nie zrobił nic złego.
Niestety rzeczywistość
okazała się brutalna! Janowi Kaimowi udało się przeżyć wojnę; wielokrotnie omijały go kule
nieprzyjaciela na polu walki, mimo że walczył nieustannie nie licząc się z
zagrożeniami. Nie oszczędzili go jednak komuniści. Człowiek tak mądry i
wykształcony, mógł dobrze służyć Polsce. W kraju wyniszczonym wojną tacy ludzie
byli Polsce potrzebni. Komuniści zadecydowali jednak inaczej, patriota i
człowiek oddany swojej Ojczyźnie nie był ich zdaniem krajowi potrzebny!
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie z dnia 6 maja 1949 r. Jan Kaim został skazany na karę śmierci. Najwyższy Sąd Wojskowy postanowieniem z dnia 24 czerwca 1949 r. utrzymał powyższy wyrok w mocy. Sądy obu instancji nie zadały sobie trudu uzasadnienia przyjętej kwalifikacji prawnej ani faktów, które wskazywałyby na działalność przestępczą. Zarówno protokół rozprawy, jak i uzasadnienie orzeczeń sądów obu instancji, to zlepek prymitywnych sloganów i zwrotów, w których brak jakiejkolwiek argumentacji prawniczej. Wyrok został wydany w sposób uwłaczający wszelkim zasadom praworządności. Na rozprawie nie było prokuratora, nie było obrońcy, nie było świadków. Właściwie nie było żadnej rozprawy. W uzasadnieniu wyroku znajduje się stwierdzenie, że „usiłował przemocą zmienić ustrój Państwa Polskiego i obalić przemocą ustanowione organa władzy zwierzchniej Narodu, a następnie wraz z innymi zagarnąć ich władzę”. W aktach sprawy znajduje się też stwierdzenie, iż jest zbyt inteligentny i mądry, a w związku z tym zbyt niebezpieczny. Ówczesny sąd stalinowski nie wziął pod uwagę jego wielkich zasług w walce o wyzwolenie spod okupacji hitlerowskiej, które były oczywiste niezależnie od jego poglądów politycznych.
Prezydent R.P. Bolesław Bierut decyzją z dnia 13 lipca 1949 r. nie skorzystał z prawa łaski i w dniu 18 lipca 1949 r. wyrok został wykonany.
W
wieku 37 lat, w pełni sił, zamordowano człowieka bez reszty oddanego sprawie
Ojczyzny, wielkiego patriotę. Jan Kaim zginął dlatego, że miał inne poglądy, że
nie godził się na bolszewizację kraju i utratę suwerenności. Stracono w sposób
haniebny człowieka prawego i nieskazitelnego, dla którego liczyło się tylko
dobro kraju, dla którego nie miały znaczenia żadne osobiste korzyści, który bez
reszty poświęcił się dla dobra Ojczyzny.
W
dniu 18 grudnia 1990 r. odbyła się rozprawa rewizyjna
w Izbie Wojskowej Sądu Najwyższego, na której Jan Kaim został uniewinniony od
przypisywanych mu przestępstw. Wyrok został uznany za haniebny, przy czym
stwierdzono, że skazanie nastapiło z obrazą przepisów prawa materialnego.
Nazwisko Jan Kaim zostało
upamiętnione na pomniku ofiar stalinizmu na Warszawskim Cmentarzu na Powązkach
oraz na tablicy umieszczonej na murach więzienia na ul. Rakowieckiej, wśród
ofiar straconych w tym więzieniu w latach 1945-1956.
W dniu 11 listopada 2006 roku w Święto
Niepodległości Prezydent Polski Lech
Kaczyński, doceniając zasługi w
bohaterskiej walce o niepodległość przyznał Janowi Kaimowi pośmiertnie Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.
Szczątki Jana Kaima odnalazł zespół prof. Krzysztofa
Szwagrzyka 23 maja 2013 roku w kwaterze „Ł” Cmentarza Wojskowego na
warszawskich Powązkach.
Uroczysty pogrzeb państwowy z asystą honorową Wojska
Polskiego odbędzie się we wrześniu 2019 roku. Odnalezione szczątki zostaną
złożone w Panteonie – Mauzoleum Żołnierzy Wyklętych – Niezłomnych na Łączce Cmentarza
Wojskowego na Powązkach w Warszawie. Ceremonia ta będzie zwieńczeniem
tragicznej historii Ofiar zbrodni komunistycznych.
W dniu 30 maja 2018 r. pożegnaliśmy pana Jana Tusińskiego. Zmarł w wieku 94 lat, pochodził z Błazin, mieszkał w Iłży, był zaangażowany w życie miasta i parafii.
Wykonał wiele krzyży przydrożnych i misyjnych, które stoją na placu kościelnym i przy iłżeckich drogach. Bardzo ważnym dla niego zadaniem było nadzorowanie i praca przy wykonaniu krzyża, który stanął na wzgórzu zamkowym 14 lipca 2012 r.
Bogu polecamy Pana w modlitwie dziękując za pańskie życie.