A. Zielińska, Wspomnienie z Iłży
Już wakacje, czas do drogi powtarzałam sobie, składając do podróżnego kuferka ubranie i bieliznę. Nie zapomniałam też aparatu fotograficznego, zapasu papieru i wszelkich potrzeb piśmiennych.
Przyzwyczajenie to druga natura, nie umiałabym żyć bez tego powiernika, jakim jest „cierpliwy papier” tak mi się przynajmniej wydaje.
Otrzymałam list z uprzejmem zaproszeniem od mojej krewnej, mieszkającej pod Opatowem, i nie namyślając się długo, jutro wyjeżdżam koleją z Warszawy do Radomia stamtąd pojadę końmi, które po mnie przysłać mają.
Cieszę się jak pensjonarka, na myśl swobody wśród pół i lasów.
Otóż do Radomia, na miejscu będę około 4-tej godziny, jak mi to obiecuje woźnica Wojciech Rosocha z wesołą rozumną twarzą, widocznie ogromny gaduła.
Jedziemy wolno, pod górę, kraj tu jest już falisty, nie taki płaski jak nasze Mazowsze, pagórki, wąwozy lesiste. Wojciech uparł się jechać drogą boczną, bo krótsza, chciałam mu przysłowie: „Kto drogi prostuje, w domu nie nocuje” ale niema obawy, dzień długi, przed nocą staniemy w Olszance.
– Proszę łaski pani, odzywa się Wojciech, nie długo zjedziemy na trakt, bo w Iłży trzeba popasać, zna Pani Iłżę?
– Nie znam, – odpowiedziałam, umyślnie nie przyznając się do jakichkolwiek wiadomości o tem miasteczku.
– Ho! ho! a może pani ciekawa różnych gadek, tak, jak jeden Warszawiak co tu był łońskiego roku, bo widzę, że i pani cięgiem coś zapisuje.
– Zgadliście mój Wojciechu, ciekawa jestem bardzo i wszelkie gadki lubię, powiedzcie mi co Iłży, bardzo proszę.
– Toć słyszałem to i owo, jeszcze od nieboszczki mojej babki, ale teraz zły kawałek drogi trzeba uważać, jeszczeby rysor mógł złamać się w tych wertepach.
Rzeczywiście powozik wpadł w wyboje i uderzał o kamienie, sypane bezładnie dla naprawy nieszczęsnej drogi, wolałam wysiąść i iść pieszo. Dobiliśmy nareszcie do traktu i przed nami roztoczył się widok na Iłżę.
Miasteczko samo niewielkie, leży nad rzeką Białą czyli Iłżanką, która niedaleko stąd wpada do Wisły. Położenie śliczne, wąwozy obrosłe kaliną, berberysem, jałowcami, a nad miastem panują dwie góry dosyć wysokie. Na jednej widne zdala trzy krzyże, na drugiej zwaliska zamku bardzo okazale wyglądają.
Wojciech zwrócił się do mnie i puszczając konie wolnym stępem, zaczął gawędkę:
– Widzi paniusie, te dwie góry? Na tej co krzyże widać to jest teraz cmentarz, a za miastem pod nią jest kopiec tatarski. To w bardzo dawnych czasach Tatarzy tu plądrowali, tyle ludzi nabili, że z ciał taką mogiłę ułożyli i tylko ziemią przysypali, a obok jest droga wązka, co ją drogą Batego nazywają, tą drogą Tatarzy ludzi jak bydło posprzęganych gnali w niewolę, kto padł, to go zakłuli i zostawili. Aten zamek, to bardzo dawno należał do księżnej co jej męża też Tatarzy zabili. Schroniła się tam z synkiem maleńkim i ocalała. Aż to dnia jednego chłopczyk zobaczył ptaszka czerwonego na gzymsie okna wieży, wychylił się za nim, spadł i zabił się na miejscu, a matka płakała, płakała po nim, aż oczy wypłakała i serce jej z żalu uschło. Zamek nazwali ludzie Jej łza, a potem i miasteczko Iłżą zostało. Powiadają starzy ludzie, że zawsze pokazywała się w zamku kobieta z białą chustą w ręku, w rocznicę Onego wypadku. A i teraz jeszcze po zwaliskach chodzi, widział ją w Zielone Świątki Szymek Zalesiak, jak konie pasł w nocy między gruzami!
Dojeżdżaliśmy właśnie do miasta, kiedy Wojciech kończył swoją opowieść, zatrzymaliśmy się w zajeździe na godzinny odpoczynek. Podziękowałam mu w sposób dotykalny ofiarując, na piwo i tabakę; sama zaś poszłam pieszo ku zwaliskom.
Zblizka bardzo już są zniszczone, podobno cegłę z murów brał dzierżawca na postawienie karczmy. Tylko wieża okrągła bez wierzchołka, ścięta w miejscu, gdzie był ganek, stoi na górze, jak olbrzymi pomnik w siedzibie dawnych dzierżawców. Niestety! Niema u nas opieki nad pamiątkami!!!
Iłże rzeczywiście zniszczyli Tatarzy w 1241 roku ale wódz ich Baty, podług kroniki Kromera, nigdy nie był w Polsce, wojując na Węgrzech pod tę porę. Nazwa Iłży prędzej pochodzi od iłu czyli gliny, z której tu od wieków wyrabiają sławne garnki i naczynie iłżeckie, sprzedawane niegdyś w Krakowie pod Wawelem, a wysyłane przez Gdańsk aż do Szwecyi.
Miasto to należało niegdyś do biskupów Krakowskich, zamek na górze zbudował Jan Grot biskup w r. 1342 a miasto murem otoczył. Po kilka razy pożar niszczył Iłżę, uległy tez zniszczeniu starsze budowle, dokumenta i nadania królów los ten podzieliły. Zamek był stawiany z kamienia i cegły włoskiej struktury, miał dwie wieże, kwadratową od facyaty, okrągłą w drugim końcu podłużnego cyrkułu. W jego murach gościł Władysław Jagiełło w 1410 roku, gdy po zapustach odbytych w Jedlni, przez Iłżę i Opatów odprowadzał Hermana Cylejskiego, stryjecznego brata swej żony Anny. Potem w różnych okolicznościach król ten trzy razy Iłżę nawiedzał; ostatni raz przyjmował tu poselstwo cesarza Zygmunta w sprawie sądu polubownego Polski z Krzyżakami. Stąd wysłany został do cesarza poseł królewski, Wojciech Jastrzębiec, biskup Krakowski. Zygmunt I-szy stary by tu w r. 1511. Zygmunt III-ci trzy dni bawił po bitwie pod Guzowem, stąd udał się do Świętego Krzyża. dziękując Bogu za zwycięstwo otrzymane. Tu nareszcie d. 6 września 1637 r. Cecylia Renata, arcyksiężna austriacka, jadąca z Wiednia do Warszawy, stanęła dla odpoczynku, i tu po raz pierwszy ujrzał narzeczoną król Władysław IV-ty, który potajemnie przybył na iłżecki zamek. spotkanie to opisał Książe Albrecht Radziwiłł w swoich Pamiętnikach.
Szwedzi w pierwszym swoim na kraj napadzie, zamek ten spalili i zniszczyli miasto, dźwignął go z upadku biskup Andrzej Trzebicki w r. 1670, już jednak minęły chwile świetności. Za rządu austyackiego był czas jakiś w zamku lazaret wojskowy, po wyniesieniu tegoż, uległ znowu pożarowi w skutek nieopatrznie zaprószonego ognia i od tego czasu już poszedł w ruinę. Obraz znikomości rzeczy ludzkich! Sowy i nietoperze objęły w posiadanie miejsce, gdzie wielcy przebywali królowie, gdzie nieraz rozległ się szczęk broni, i brzmiały weselne okrzyki.
Obecnie Iłża liczy ogólnie ludności około 3,000. Mieszczanie utrzymują się głównie z garncarstwa i rolnictwa.
Otóż i skończona notatka o Iłży, może ją redakcya jakaś przyjmie i zechce umieścić w swojem piśmie, a młodzi czytelnicy przeczytają jako przyczynek do znajomości kraju naszego.
opracował: Łukasz Babula