Od jesieni 2019 r. władze Iłży rozpoczęły prace nad stworzeniem nowej stylizacji herbu miasta, zgodnego z regułami heraldyki miejskiej i możliwego do akceptacji przez Komisję Heraldyczną. Do realizacji tego zadania zatrudniono specjalistów zajmujących się zawodowo tworzeniem herbów i ich legalizacją. Projekt herbu przedstawiono mieszkańcom w październiku 2020 r., ostatnio został zaakceptowany przez Radnych i wkrótce ma być przedłożony Komisji Heraldycznej do zaopiniowania. Zbliżamy się więc do końca procesu, który został tak zaaranżowany by nie sprawiać problemów zarówno lokalnym decydentom jak i heraldykom wykonującym zlecenie. Formowanie herbu powinno odbywać się jawnie, przez żywą wymianę argumentów, poglądów i ścieranie się koncepcji. Tego wszystkiego zabrakło. Powstał jeden projekt, formalnie zgodny z regułami sztuki heraldycznej, ale to tylko podstawowy warunek jaki powinien spełniać. Oprócz tego powinien czynić zadość naszej tradycji heraldycznej, być symboliczną kwintesencją dziejów miejsca wyrażoną graficznie, oddawać ducha naszej tożsamości i być zaakceptowany przez lokalną społeczność.
Skupiono się przede wszystkim na poprawności heraldycznej, która w standardowym podejściu nie może uwzględniać specyfiki iłżeckiego przypadku. Z tego powodu w projekcie odrzucono najważniejsze znamię miejscowej tradycji heraldycznej, którym jest zestawienie dwóch elementów – tarczy z godłem Trzy Korony (Aron) oraz biskupiej infuły, umieszczonej nad nią . Należy z mocą podkreślić, że nie istnieje grafika historycznego herbu Iłży przedstawiająca jedynie tarczę z trzema koronami. Zawsze tarczy towarzyszył element związany z biskupstwem. W pierwszym znanym herbie z 1500 r. była to postać biskupa, a w kolejnych stylizacjach sylwetkę hierarchy zastąpiła na stałe infuła. Można powiedzieć, że zawsze posługiwaliśmy się herbem wielkim. W ten sposób wyrażano przynależność Iłży do mensy biskupów krakowskich, która była głównym determinantem jej rozwoju, zasadniczym czynnikiem miastotwórczym i dziejotwórczym.
Infuła w heraldyce jest najpopularniejszym symbolem określającym godność biskupią. Używana jest powszechnie od XI w. Papież Innocenty III (1198-1216) określił znaczenie poszczególnych jej elementów: .. rogi to dwa Testamenty, taśmyzaś to duch i litera, złoty pas dookoła głowy wskazuje na biskupa jako uczonego w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare. Biskupi posiadali przywilej dodawania infuły do znaków rodowych oraz do herbów posiadłości, które były ich uposażeniem. Ten zwyczaj ukształtował herb Iłży. Połączenie znaku krakowskiej kapituły katedralnej z infułą biskupią określało dwie najważniejsze instytucje kierujące kościołem diecezjalnym. Doskonałość tej kompozycji, wzbogacona o pastorał i krzyż patriarchalny, wykorzystana została współcześnie do stworzenia herbu Archidiecezji Krakowskiej. Liczne przykłady łączenia herbu własnego z infułą odnajdziemy w iłżeckim kościele. Jest tam dziewięć herbów Ostoja biskupa Marcina Szyszkowskiego i Nowina biskupa Filipa Padniewskiego. Infuła umieszczona nad herbami jednorodnymi spełniała funkcję identyfikacyjną. Dzięki temu możemy odróżnić Ostoje biskupa Marcina od znaków jego krewnych Jana i Piotra. Osobliwością iłżeckiego kościoła jest obecność w nim dwóch rodzajów herbów Marcina Szyszkowskiego. Jedne powstały w dobie jego proboszczowania drugie gdy pełnił funkcję biskupa krakowskiego.
Infuła była i jest identyfikatorem herbów Iłży i Pabianic. Rezygnacja z tej dystynkcji w herbie Iłży sprawi, że znaki obu miast będą trudne do rozróżnienia dla przeciętnego obserwatora. Pabianice zostały założone przez kapitułę krakowską i stanowiły jej własność, Iłża natomiast należała do uposażenia biskupów krakowskich. Ta istotna różnica własnościowa znalazła odbicie w historycznym herbie.
Infuła w iłżeckim znaku nie była jedynie ozdobą heraldyczną. W pewnym okresie przejęła pierwszoplanową rolę, stając się elementem godła. Prawdopodobnie po wyłączeniu Iłży z dóbr kościelnych nastąpiła zmiana jej herbu, polegająca na zastąpieniu koron infułami. W ten sposób trzy infuły stały się znakiem Iłży. Pierwsza informacja o takim herbie pochodzi z 1824 r., z jednoczesną adnotacją, że jest już nieaktualny – Miasto Iłża pieczętowało się dawniej trzema infułami biskupimi (Regestr pomiaru realności do Miasta Narodowego Iłża należących). Drugi herb z trzema infułami i elementami architektonicznymi powstał w drugiej ćwierci pierwszej połowy XIX w. Jego wizerunek, w błękitnym polu wyszczerbiona srebrna wieża z takimiż murami i nad nią w półkole trzy srebrne infuły obrzeżone złotem, został utrwalony przez Teodora Chrząńskiego w Albumie Heroldii Królestwa Polskiego. Reforma administracyjna w 1869 r. przyniosła zmiany w znakach ziemskich i miejskich. Zaprojektowano nowy herb miasta, w którym pozostawiono mury i wieżę, usunięto infuły, a w prawym górnym rogu umieszczono mały herb Guberni Radomskiej. Projekt nie wszedł w życie gdyż w następnym roku Iłża zrezygnowała z praw miejskich i stała się osadą. Mimo utraty statusu miasta pozostała nadal siedzibą władz powiatowych i gminnych. Kontynuowano miejską tradycję heraldyczną. Gmina Iłża przyjęła za herb trzy infuły (bez elementów architektonicznych). Znaku tego używano aż do 1925 r., czyli do momentu odzyskania praw miejskich. Odrodzone miasto powróciło do herbu z okresu przynależności do biskupstwa – Aron z infułą, wzorując się na pieczęci z 1564 r.
Prymat herbu z infułą utrzymał się nawet w okresie PRL-u, kiedy z powodów ideologicznych unikano wskazywania na jego religijną proweniencję. Mimo niesprzyjających okoliczności herby z infułą pojawiały się na drukach okolicznościowych, proporczykach, odznakach itp. Trudno wskazać na czas powstania pierwszego herbu z infułą w tarczy. Wydaje się, że inspiracją do takiej innowacji był owalny znak z „Magistratu”, zamówiony z okazji odzyskania praw miejskich. Ze względów estetycznych jego twórca umieścił infułę częściowo na tarczy. Dało to asumpt do zupełnego przeniesienia jej na tarczę w kolejnych transformacjach. Pod koniec lat 70 ubiegłego wieku, prawdopodobnie z okazji obchodów 740 lecia istnienia miasta (1979 r.) duży herb na blasze wykonał dh Władysław Jastalski. Na tarczy, oprócz trzech koron w nietypowym położeniu, znalazła się czerwona infuła i data 1239. Emblemat wykorzystywano głównie podczas zlotów i obozów z udziałem iłżeckich harcerzy. W kolejnej modyfikacji herbu zmieniono górną krawędź tarczy, aby lepiej komponowała się z ostro zakończoną infułą. Na początku lat 90 herb w tej formie stał się oficjalnym znakiem miasta, zatwierdzonym uchwałą Rady Miejskiej. Choć obarczony jest błędami heraldycznymi, to jednak utrzymuje się w nurcie tradycji.
Czy wobec tak licznych i istotnych ról, które odgrywała infuła w heraldyce iłżeckiej można ją pominąć w symbolice nowego herbu? Według projektantów jest to zabieg konieczny, aby zachować regułę mówiącą, że herbem jest tylko to co znajduje się w tarczy. Przyjęcie takiej opcji w oczywisty sposób będzie łamać inną regułę, która stanowi o konieczności zachowania tradycji przy tworzeniu nowych znaków. Specyfika iłżeckiego przypadku wymaga rozwiązań niestandardowych, respektujących zarówno literę prawa jak i ducha tradycji. Według opinii autora odrzucenie infuły to pewny sposób pozbawienia przyszłego oficjalnego herbu istotnego działu dziedzictwa przeszłości i indywidualizmu. W konsekwencji powstanie tworu fasadowego, zdeterminowanego przez wymóg unifikacji, oderwanego w połowie od tradycji i na pewno w znacznym stopniu nie akceptowanego przez mieszkańców. Doświadczenia minionych lat wskazują, że herb pozbawiony infuły, nigdy nie będzie dla iłżan znakiem pierwszoplanowym. Zostanie skazany na funkcjonowanie w wąskiej przestrzeni oficjalno-urzędniczej. Sfera osobista pozostanie domeną herbu z infułą.
Stworzenie nowego herbu jest zadaniem trudnym i odpowiedzialnym. Choć mamy do dyspozycji specjalistów sami nie powinniśmy pozostać w ignorancji. Niniejszy artykuł powstał z myślą o udostępnieniu informacji dotyczących miejsca i znaczenia infuły w heraldyce iłżeckiej. Dedykowany jest szczególnie osobom biorącym udział w procesie ustanawiania nowego herbu. Autor liczy, że przedstawione fakty i opinie wpłyną korzystnie na trafność w podejmowaniu decyzji.
Ostatnią grafiką w artykule jest herb Iłży zaprojektowany przez Norberta Jastalskiego. Wskazuje on na kierunek w jakim powinno się podążać w poszukiwaniu nowej formy, ale wyrastającej z tradycji.
Na dzień 22 stycznia przypadają rocznice, o których w Iłży szczególnie należy pamiętać. Są to: rocznica wybuchu Powstania styczniowego, którego potyczki rozegrały się również na ziemi iłżeckiej, rocznica urodzin Bolesława Leśmiana, którego słynne erotyki powstawały w otoczeniu iłżeckiego malinowego chruśniaka oraz rocznica śmierci ukochanej Leśmiana, poznanej w Iłży, Teodory Lebenthal.
Iłżeckie Towarzystwo Historyczno-Naukowe zaprosiło na upamiętnienie rocznic już 21 stycznia 2020 r. Na zaproszenie odpowiedziało liczne grono mieszkańców Iłży. To był początek naszego świętowania. Na cmentarzu parafialnym zapaliliśmy znicze, odmówiliśmy modlitwę przy tablicy poświęconej Teodorze Lebenthal oraz na grobach uczestników Powstania styczniowego.
Kontynuacja będzie miała miejsce w dniu jutrzejszym w Warszawie. Zapalimy znicze na grobie Bolesława Leśmiana oraz jego ciotki Gustawy Sunderland na Starych Powązkach. Wieczorem liczna grupa mieszkańców Iłży weźmie udział w spektaklu p.t. „Sen”, który przygotowany został w oparciu o wiersze Bolesława Leśmiana.
To kolejny raz, kiedy chcemy upamiętnić ważne wydarzenia związane z życiem tego genialnego poety.
Zapraszamy do obejrzenia fotografii wykonanych przez Norberta Jastalskiego.
Styczeń to miesiąc ważnych wydarzeń, o których warto pamiętać i zachęcać innych do wspomnień oraz poznawania lokalnej historii. W naszym miasteczku wiele jest miejsc upamiętniających wydarzenia historyczne a także postaci, które wywarły wpływ na polską kulturę. Zbliżająca się data 22 stycznia, z pewnością wielu osobom kojarzy się z wybuchem powstania styczniowego, o którym przypominają mieszkańcom nazwy ulic, groby i tablice pamiątkowe (zapraszamy do przeczytania wpisu na naszej stronie). Niewielu Iłżan wie, choć to grono sukcesywnie się powiększa, że tego dnia urodził się Bolesław Leśmian (1877 r.) natomiast w roku 1942, również 22 stycznia, zmarła w Iłży Teodora Lebenthal, zwana Dorą. Wielu badaczy biografii Bolesława Leśmiana twierdzi, że była ona miłością jego życia.
Pamiątek i miejsc przybliżających sylwetkę tego genialnego poety jest w Iłży zaskakująco wiele. W związku ze zbliżającą się datą zachęcamy do odwiedzenia Izby Pamięci Bolesława Leśmiana, która mieści się na Placu 11 listopada nr 2. Można tu odnaleźć ducha epoki, poznać biografię poety i historię jego rodziny, zobaczyć ciekawe fotografie, obrazy, meble.
Kolejnym miejscem jest, unikatowa i jedyna w Polsce, Biblioteczka Pana Leśmiana, która znajduje się w Miejsko-Gminnej Bibliotece Publicznej w Iłży, na ostatnim piętrze, przy ulicy Warszawskiej 4. W przytulnym pomieszczeniu znalazły swoje miejsce różne wydania poezji Leśmiana, opracowania jego twórczości i biografii.
Jest jeszcze jedno niezwykłe, jakby zagubione i tajemne miejsce – ogród „Malinowy chruśniak”, znajdziecie go przy ulicy Podzamcze, na lewo od schodów prowadzących na zamkowe wzgórze, za domem Sunderlandów.
Iłżeckie Towarzystwo Historyczno-Naukowe, w gronie przyjaciół i sympatyków, po raz kolejny uczci wydarzenia i osoby spotykając się przy tablicy poświęconej Teodorze Lebenthal na iłżeckim cmentarzu. Tutaj przywołamy pamięć o Bolesławie i Dorze, a potem udamy się na groby powstańców styczniowych znajdujące się na tym cmentarzu, by przypomnieć historię tego wydarzenia.
Zapraszamy w dniu 21 stycznia 2020 r. o godzinie 16.00 przy
bramie cmentarza od strony schodów.
Suplikacja Święty Boże wylicza cztery plagi nękające ludzką egzystencję: morowe powietrze, głód, ogień i wojnę. Z pewnością wojnę należy uznać za zjawisko najtragiczniejsze, które może pociągnąć za sobą pozostałe nieszczęścia, natomiast najpowszechniej człowiek doświadczany był i jest przez ogień. Żywioł ten z przyczyn naturalnych lub wskutek nieumiejętnego posługiwania się nim, mógł w każdej chwili unicestwić dorobek pokoleń i być przyczyną śmierci wielu ludzi.
Dla pomniejszenia groźby powstawania pożarów zaczęto tworzyć przepisy i zasady, których łamanie obwarowane było surowymi karami. W dawnej Polsce zarządzenia te określano terminem porządków ogniowych. Miały one szczególne znaczenie dla miast posiadających gęstą, drewnianą zabudową. Prawo magdeburskie z którego najczęściej korzystały miasta nie precyzowało działań przeciwpożarowych. Zalecało jedynie mieszkańcom: piece i kominy powinien każdy tak opatrywać aby iskry na sąsiada dom nie latały.[1]
Jednym z pierwszych polskich twórców przepisów przeciwpożarowych był Andrzej Frycz Modrzewski. W swoim dziele O naprawie Rzeczypospolitej wyjaśnił motywy zajęcia się tym tematem: Te niechaj będą prawa o pożodze, którem ja miłosierdziem ruszon napisał, bo widzę k wierze niepodobne lenistwo i niedbalstwo nie tylko pospolitego ludu ale też i zacnych ludzi około przestrzegania i gaszenia pożogi. Modrzewski za sprawę fundamentalną dla bezpieczeństwa przeciwpożarowego uznał budulec, którym powinien być kamień bądź cegła. Oddalał zarzut, że koszty wznoszenia domów murowanych w stosunku do drewnianych są znacznie wyższe. Uważał, że wydatki ponoszone na częste rekonstrukcje tych drugich, niszczonych przez kolejne pożary w rzeczywistości przewyższały jednorazowy wydatek na dom murowany. Według Modrzewskiego rzadko można było spotkać drewniane budynki, które przetrwały dłużej niż 3o lat.
Wskazywał, że istotne znaczenie dla zachowania bezpieczeństwa przeciwpożarowego ma właściwy komin, który winien być wysoko nad dach wywiedziony i dobrze uszczelniony, zalecał: każdy mieszczanin niech się stara o to, aby piece, kominy, ogniska i wszystkie miejsca, do palenia ognia uczynione, były gliną i inszemi rzeczami dobrze obwarowane. Proponował by w domostwach po zachodzie słońca (od 1 maja do 1 września) nie palić ognia. Każdy kto zauważy pożar musi ogień obwoływać – wszcząć alarm. Do gaszenia pożaru zobowiązany jest każdy mieszczanin, a każde domostwo powinno posiadać drabinę, osękę (bosak) i siekierę. Dodatkowo przy domach powinny stać fasy napełnione wodą. Dla sprawnego przebiegu akcji gaśniczej władze miejskie powinny podzielić mieszczan na zastępy i ustanowić nad nimi starszych. Starsi natomiast mają kontrolować domostwa swoich podwładnych pod kątem wypełniania zarządzeń ogniowych.[2]
Wiele z postulatów przeciwpożarowych Modrzewskiego możemy odnaleźć w przywileju bp. Marcina Szyszkowskiego dla Iłży z 1618 r. Treść dokumentu określa szereg zagadnień dotyczących życie w siedemnastowiecznej Iłży: kompetencje sądownicze starosty i rady miejskiej, ważenie towarów, porządku w mieście, obyczajów, moralności, korzystania z lasu i zbierania chrustu, powinności młynarzy, garncarzy, browarników, smolarzy. Najwięcej jednak miejsca poświęca bezpieczeństwu przeciwpożarowemu.
Mieszczanie iłżeccy mieli obowiązek gaszenia pożarów nie tylko w mieście ale także w lasach należących do klucza iłżeckiego. Biskup uzasadniał ten przymus faktem, że iłżanie z borów czerpią materiał na budulec i opał, więc ochrona tych dóbr stanowi ich żywotny interes. Wezwanie do pożaru odbywało się za pomocą ratuszowego dzwonka. Mężczyźni zorganizowani byli w zastępach dziesiętnych kierowanych przez dziesiętnika. Nieobecny nieusprawiedliwiony przy gaszeniu pożaru obciążany był karą 6 groszy.
Ważne dla bezpieczeństwa przeciwpożarowego miasta było ustanowienie przepisów dla rzemiosł, które w produkcji używały ognia. Dokument w pierwszej kolejności wymienia garncarzy, prawdopodobnie ze względu na powszechność tej profesji w Iłży i zakazuje prowadzenia wypału w piecach garncarskich od wieczora do północy. Dopiero po 12 w nocy można było rozniecić ogień i czuwać przy wypalanych wyrobach. W przypadku wcześniejszego rozpalenia pieca garncarz podlegałby karze 3 grzywien. Ograniczenie nocnego czasu wypału dawało większą pewność, że ogień będzie właściwie dozorowany.
Zarządzenia przeciwpożarowe dotyczyły także browarów i ozdowni (suszarni słodu). Co tydzień kominy w nich miały być sprawdzane przez sługi miejskie a czyszczone przez dziesiętników. Zarówno browary, ozdownie jak i piece garncarskie nie powinny znajdować się w pobliżu stodół.
Do powinności gospodarza posesji należało wyposażenie obejścia w określone narzędzia ogniowe: drabinę, osękę i naczynie do noszenia wody. Brak, któregoś z tych sprzętów skutkował karą 2 grzywien. Jednak w przypadku wybuchu pożaru, w posesji nie posiadającej zaleconych narzędzi, jej właściciel ukarany byłby na gardle. Gdyby nawet winny uratował się ucieczką nie mógłby już nigdy zamieszkać w dobrach kościelnych a jego majątek zostałby skonfiskowany. Dokument przywołuje tutaj przykład niejakiego Duchnika z Kielc.
Obowiązkiem każdego gospodarza była także dbałość o stan komina. Jeżeli okazało się, że wymagał on remontu, należało to jak najszybciej uczynić. Opieszałość w naprawie była karana 10 grzywnami. Przy wznoszeniu nowych budynków, piece w nich należy stawiać „na stolcach czterech” wkopanych w ziemię. Stolcami były drewniane drągi tzw. brożyny, które następnie oplatano wikliną i oblepiano gliną. Zdarzało się, że do budowy kominów używano także słomy przemieszanej z gliną. Były to konstrukcje zawodne, nietrwałe, wymagające ciągłego dozoru i remontów.
Iłża w swojej historii była wielokrotnie niszczona przez pożary. Pierwszy łączy się z napadem tatarskim w 1241 r.[3] Drugi pożar w 1412 r. wspomniany został w przywileju Władysława Jagiełły: (…), że one wyżej przytoczone miasto Iłża wskutek nieszczęśliwego wypadku, przez zachłanność ognia zupełnie się spaliło i obróciło w perzynę.[4]Trzeci wielki pożar zniszczył miasto w 1498 r.[5] Straty musiały być znaczne skoro osada została zwolniona z wszelkich podatków na okres 10 lat. Czwarty pożar z 1544 r. musiał przynieść miastu stosunkowo małe zniszczenia gdyż mieszkańcy uzyskali zwolnienie jedynie z podatku czopowego i tylko na okres sześciu miesięcy.[6] Szósta pożoga, która wybuchła 20 czerwca 1621 r. znowu całkowicie spaliła Iłżę.[7] Kolejne dwa pożary miały miejsce w tym samym 1656 roku, pierwszy z nich wywołany przez wojska szwedzkie, drugi przez wojska polskie dowodzone przez Krzysztofa Wąsowicza.[8] Dziewiąty wielki pożar wybuchł 25 kwietnia 1744 r. Jego skutki upamiętnione zostały na kamiennej tablicy wmurowanej w szkarpę kościoła parafialnego: (…) Iłża doszczętnie została spalona, kiedy palono gorzałkę na ogniu domowym, roku pańskiego 1744, w narodzenie Marka Ewangelisty. Ogniem rozgorzała południową porą, który miasto z ratuszem i świątynię Pańską zniszczył, dzwonnicę aż do dna wypalił, dzwony stamtąd donośne w popiół obrócił, w ciągu trzech godzin dzieła wieków zniszczył.(…)[9]. Ostatnim pożarem (dziesiątym), o którym wspomnę była pożoga wywołana ostrzałem rosyjskich armat 9 sierpnia 1831 r. Z zabudowy miejskiej ocalało wtedy 9 budowli z 312.[10] Henryk Bogdański żołnierz Legii Litewsko-Ruskiej, uczestnik bitwy wspominał … płomień szybko ogarnął i zniszczył kościół i prawie całe miasto. Ocalała tylko plebania, browar i niektóre domy. To nie tylko wstrzymało nasz pochód, ale utrudniło także połączenie się z naszymi za miastem; ulica którąśmy weszli była już całą w ogniu. Zwróciliśmy więc w bok, lecz niektórzy dla skrócenia drogi, puścili się płonąca ulicą i doszli wprawdzie do swoich, kilku jednak zniszczyło swoje mundury, a nawet poniosło rany od palących się i spadających gontów. W księgach parafialnych zachowało się 11 aktów zgonu mieszkańców Iłży, którzy ponieśli śmierć w tym pożarze.
Dlaczego wybuchało tak wiele pożarów, które obejmowały całe miasto lub znaczną jego część? Oczywiście główną przyczyną była drewniana zabudowa i jej gęstość. Duże znaczenie podczas walki z pożarem miały warunki pogodowe, a w szczególności wiatr. To właśnie za przyczyną silnego wiatru pożar w sierpniu 1831 r. rozprzestrzenił się na całe miasto. Akcje pożarnicze utrudniały także niewielka ilość studni i ograniczony dostęp do rzeki. Należy w tym miejscu powiedzieć o ówczesnej metodzie walki z żywiołem. Polegała ona przede wszystkim na usunięciu z jego drogi dachów a nawet domów, po których mógłby rozszerzać się i przenosić. Stąd w tłumieniu pożogi podstawowe znaczenie miały takie narzędzi jak siekiery czy osęki, służące do rozbierania drewnianych konstrukcji. Gaszenie przez zalewanie wodą, czy zasypywanie piaskiem skuteczne było jedynie w początkowej fazie pożaru. Polewano także profilaktycznie dachy budynków, na które mógł przerzucić się ogień.
Postulat Frycza Modrzewskiego o potrzebie wznoszenia domów murowanych, był stopniowo realizowany w Iłży dopiero od połowy XIX w. W dobie przynależności osady do dóbr duchownych miała ona zdecydowanie charakter drewniany, choć Andreas Cellarius już w pierwszej połowie XVII w. zwrócił uwagę, że miasto posiada domibus latericiis elegans – eleganckie murowane domy.[11] Do murowanych budowli w mieście należał m.in. kościół p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Dzięki temu przetrwał kilka pożarów, prawdopodobnie podczas potopu szwedzkiego a potem dwukrotnie miał spalony dach w 1744 r. i 1831 r. lecz ogień nie wtargnął do wnętrza.
Łatwą dostępność drewna dla mieszkańców Iłży zapewniał przywilej biskupi. Pozwalał mieszczanom bezpłatnie pozyskiwać budulec z okolicznych lasów na potrzeby własne. Paulo Mucante przybywając do Iłży w 1596 r. napisał: Miasteczko drewniane, tuż rzeczka żywej wody”.[12] W 1789 r. gdy właścicielem miasta stał się skarb państwa, posiadało ono zaledwie 18,7 % budynków murowanych. W 1820 r. było ich 21 %. Odwiedzający Iłżę w tym samym czasie Julian Ursyn Niemcewicz zanotował ciekawy szczegół: Cała postać dawnego grodu zachowała się w tem mieście: domy o niższem i wyższem piętrze z przodu przynajmniej murowane (…) Z powyższego wynika, że klasyfikacja obiektu ze względu na budulec nie było jednoznaczna.
Powróćmy jeszcze do roku 1789 r., który był przełomowym w dziejach miasta. Nowy właściciel (skarb państwa) wysłał swoich przedstawicieli dla zdiagnozowania stanu posiadłości. Ogólnie rzecz ujmując, każda dziedzina życia w Iłży wymagała reform. Członkowie Komisji Rzeczypospolitej Skarbu Koronnego sprecyzowali działania naprawcze w 14 punktach. Aż cztery z nich dotyczyły bezpieczeństwa przeciwpożarowego. Pierwszy punkt mówił o konieczności posiadania przez nowe budynki kominów nad dach wyprowadzonych, które będą miały murowane fundamenty. W puncie drugim Komisja zaleciła mieszkańcom usunięcie ze swoich domów kominów „lepionych” wychodzących bezpośrednio na ulicę. Zamiast nich mają zostać wzniesione kominy murowane i do domostw mają być dostawione sienie. Termin zakończenia tych modernizacji mijał w dniu św. Michała (29 września) 1790 r. Kto by nie dopełnił tego zarządzenia ukarany zostanie kwotą 18 zł. Jeżeli właściciel domu nie dostosuje się do przepisów w ciągu następnych 6 miesięcy, zostanie obciążony kwotą 36 zł a w przypadku dalszej obstrukcji jego dom zostanie wystawiony na licytację. Trzeci punkt nakazuje aby każdy gospodarz posiadał drabinę przystawioną do dachu. Miasto ze swojej strony ufundować ma cztery kadzie przytwierdzone do sań. Mają one być zawsze wypełnione wodą i stać przed ratuszem. Oprócz tego magistrat zakupi 8 bosaków z długimi drzewcami, umieści je w ratuszu i zabezpieczy przed kradzieżą.
Punkt czwarty mówił o zachowaniu mężczyzn w przypadku pożaru. Na dźwięk grzechotki[13] sługi miejskiego do pożaru muszą przybyć jak najszybciej wszyscy mężczyźni zamieszkali w mieście w wieku od 18 do 60 lat, powinni mieć ze sobą siekiery i konewki. Nieobecność usprawiedliwiała tylko choroba. Nieusprawiedliwiony podlegał karze 6 zł. Połowa z tej kwoty miała być przeznaczona na nagrodę dla tego, który do pożaru przybył pierwszy.
Novum w powyższych przepisach był obowiązek zakupienia narzędzi pożarowych przez władze miejskie. Do tej pory posiadanie narzędzi ogniowych spoczywało tylko na poszczególnych gospodarzach. Z biegiem czasu miasta i gminy będą stopniowo przejmować co raz więcej obowiązków ochrony przeciwpożarowej.
W 1819 r. rozporządzenie namiestnika Królestwa Polskiego nakazało zakupienie przez miasta i gminy narzędzi ogniowych. Ich rodzaj i ilość uzależnione były od liczby domostw. W owym czasie w Iłży znajdowało się 206 domów, dla których przypisano: sikawek zaprzęgowych 2, sikawek ręcznych 88, węborków (wiader) drewnianych 20, węborków skórzanych 206, osęków 40, stągwi 8, fasek 20, drabin przy dachach 206, drabin do wożenia 20. Z
wykazu wynika, że z dawniejszych przepisów utrzymano posiadanie przez każde
gospodarstwo drabiny i naczynia na wodę. Z roku 1826 pochodzi informacja, że władze
miejskie zakupiły 4 stągwie drewniane i sanie. Zostały one okute i pomalowane w
barwy narodowe.
Cały
wiek XIX jest okresem krystalizowania się instytucji, którą dzisiaj nazywamy
strażą pożarną. Pierwsza zawodowa straż ogniowa rozpoczęła służbę w Warszawie w
1836 r. W drugiej połowie XIX w.
nastąpił rozwój straży ochotniczych, w Radomiu działała już od 1877 r. Początek
ochotniczej straży ogniowej w Iłży sięga 1903 r.
W Iłży, d. 29-go z. m. [29 listopada] zorganizowano straż ogniową ochotniczą, do której zapisało się 83 członków rzeczywistych. Na założenie straży p. Walery Kiniorski ze Starosiedlic ofiarował rb. 1000. Członkowie rzeczywiści płacić mają rb. 2lub rb. 25 jednorazowo, ofiarodawcy rb. 5 rocznie lub rb. 50 jednorazowo, honorowi rb. 100 jednorazowo.Pierwszy zarząd nowej w kraju straży tworzą pp.: prezes zarządu – Walery Kiniorski, członkowie zarządu: Alfons Ochyński, Rajmund Witkowski, Antoni Pietrzykowski; zastępcy członków zarządu: Stanisław Wojciechowski, dr Felis Zbrożek i Julian Rauszer; naczelnik straży ogniowej – Józef Pogorzelski, pomocnik naczelnika – Michał Bocheński; zarządzający taborem Karol Gantner; członkowie komisji rewizyjnej: Ksawery Smoleński, Józef Dobiecki i Władysław Grabiński; zastępcy członków komisji rewizyjnej: ks. prałat Józef Bagiński, Stanisław Herniczuk i Stanisław Mausz. P. Kiniorskiego wybrano członkiem honorowym Towarzystwa jednomyślnie. Stałym członkiem zarządu jest wójt gminy Iłża p. Michał Trześniewski.[14]
Pod koniec 1903 r. wraz z powstaniem w Iłży straży ogniowej zakończył się okres dawnych porządków ogniowych.
Paweł Nowakowski
[1] Fr. Giedroyć, Porządek ogniowy w
Warszawie, s. 16.
[2] A. Frycz Modrzewski, O poprawie
Rzeczypospolitej, Księgi wtóre XIII. O uwarowaniu pożogi i gaszenia.
[3] J. Długosz, Roczniki czyli Kroniki
Sławnego Królestwa Polskiego, Księga VII, s. 13.
[10] J. Gacki, Wiadomości historyczne o
biskupich niegdyś dobrach zamku i mieście Iłży, „Pamiętnik Religijno-Moralny”,
R. XIII, nr 7, 1854, s. 395.
[11]A. Cellarii., Regni Poloniae Magnique Ducatus
Lituaniae, Amsterdam 1659, s. 190.
[12]Zbiór pamiętników historycznych o
dawnej Polszcze z rękopisów, T. 2, W-wa 1882,
s. 148.
[13] Grzechotki (klekotki, trajkotki, „chrząszcze”),
do XIX w. używana często przez stróżów nocnych,
narzędzie to spore drewniane, w
którym cienka deszczułka obracając się na walcu drewnianym pokarbowanym donośne
czyni terkotanie, tym głośniejsze im tężej jest deszczułka przymocowana (Z. Gloger)
18 maja jest datą szczególną w historii Iłży. W tym dniu w 1864 r. na rynku odbyła się publiczna egzekucja, w której straciło życie 5 powstańców styczniowych. Nie znamy żadnego świadectwa obchodzenia tej rocznicy w okresie przedwojennym, na pewno nie pamiętano o tej dacie w dobie Polski Ludowej. Iłżeckie Towarzystwo Historyczno-Naukowe postanowiło przypomnieć to tragiczne wydarzenie. Z tego powodu spotkaliśmy się na rynku i zapaliliśmy 5 zniczy. Następnie przeszliśmy drogą, którą prawdopodobnie przewożono ciała straconych do grobu przy ul. św. Franciszka i tam odmówiliśmy modlitwę za ich dusze.
Sprawa 5 osób powieszonych na iłżeckim rynku znana jest głównie z broszury Adama Bednarczyka pt. „Iłża w okresie powstania styczniowego”. Autor swoją wiedzę o zdarzeniu czerpał z dokumentów kościelnych i prawdopodobnie z przekazu ustnego, którego źródła nie znamy.
Ślady tego wydarzenia odnaleźć możemy także w dokumentacji sporządzonej przez Rosjan. Badacz Powstania Styczniowego na ziemi kieleckiej, p. Jan Kulpiński, odnalazł skróty sentencji wyroków osób powieszonych w Iłży. Skazanymi byli: Paweł Kozubski, ? Woszczański, Aleksander Kosiński, Szymon Taras i Antoni Głumbicki. Te same nazwiska znajdują się także w drugim rosyjskim dokumencie – Wykazie politycznych przestępców straconych za udział w powstaniu. Inny istotny zapisek odkryty przez J. Kulpińskiego wskazuje na przyczynę wydania tak surowych wyroków. Główną winą podsądnych był udział w morderstwie pisarza, którego nazwiska nie znamy. Prawdopodobnie do zabójstwa urzędnika doszło w Iłży i dlatego w tym samym miejscu winni zostali straceni. Był to zwyczaj przyjęty przez władze carskie, w celu zastraszenia społeczeństwa i przekonania go o nieuchronności kary. Nie wszyscy oskarżeni od razu otrzymali wyrok śmierci. Paweł Kozubski pierwotnie skazany został na 20 lat robót katorżniczych. Ten surowy wyrok został jednak zakwestionowany i Kozubski znalazł się grupie straceńców. Między zasądzeniem a rewizją wyroku musiał istnieć jakiś przedział czasu, dlatego przekaz o okolicznościach schwytania powstańców podczas obławy miasta i natychmiastowej ich egzekucji wydaje się być wątpliwym.
Informacje o skazańcach, które możemy odnaleźć w księdze zmarłych iłżeckiego kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Panny Maryi, różnią się od tych z dokumentów rosyjskich. W księdze zmarłych Woszczański nazywa się Woszczalskim Wincentym (ok. 24 lat) a Antoni Głumbocki – młynarz staje się Grzegorzem Godziszem (37 lat) – garncarzem, natomiast Aleksander Kosiński (30 lat) otrzymuje imię Jan. Należy także zauważyć, że przy trzech nazwiskach dodano określenie powstaniec, natomiast przy dwóch (Kozubski i Godzisz) znajduje się określenie włościanin.
Według świadków, Szymona Gantnera i Juliana Stępniewicza, wszyscy wyżej wymienieni „umarli” 18 maja 1864 r. o godzinie 1 po południu.
Ciała straconych zostały pogrzebane w nieświęconej ziemi przy drodze św. Franciszka. Długo nie pozostały w tym miejscu, w wielkiej tajemnicy ekshumowano je na cmentarz przy kościółku św. Franciszka, gdzie ich szczątki spoczywają w nieoznaczonym miejscu do dziś.